z Martą
Dystans całkowity: | 174.60 km (w terenie 83.00 km; 47.54%) |
Czas w ruchu: | 10:10 |
Średnia prędkość: | 17.17 km/h |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 21.83 km i 1h 16m |
Więcej statystyk |
Z Martą
d a n e w y j a z d u
17.00 km
0.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:17.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Pojechałyśmy z Martą na takie szybkie kółeczko. Jechało się dobrze aż w lesie spotkałyśmy jakiegoś rowerzystę w krzyczącej koszuli, grzebiącego coś przy rowerze, którym okazał się być Grigor. Marta grzała do przodu i zanim zorientowałam się, że kiwający do mnie i uśmiechający się rowerzysta to Grigor to już musiałam gonić Martę, żeby mi się w lesie nie zgubiła. Zdążyłam tylko krzyknąć, żeby jechał z nami ale chyba usłyszałam, że to nie w jego kierunku. Potem pojechałyśmy w kierunku działki i tak się zawzięłam , że na podgórce zdobyłam królową. No cóż, stara się to się ma . Przez pół godziny :( kurka. Cieszyłam się tytułem, bo łatwo mi nie było a tu córka Jacka Głowackiego, Carmen wzięła i mi ukradła królową. Ładnie córkę wychował ;).
Na powrocie znalazłyśmy rozjechaną wiewiórkę o której wspominał Grigori i samego Grzesia, który jechał do chałupy w przeciwną nam stronę.
Fajnie było :)
Kategoria Rodzinnie, z Martą
Na obiad
d a n e w y j a z d u
42.00 km
40.00 km teren
02:20 h
Pr.śr.:18.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Przyjeżdża człek z delegacji a tu obiadu nie ma, bo „przecież
jadłaś po drodze”. Po drodze to ja mam Mc po którym mi się wiuka a do tego
zaczął się okres wakacyjny i całe autobusy dzieciaków zamawiają szejki, srejki
i burgery i nie chce mi się czekać ani jeść na stojąco.
Tak więc wracam głodna do domu, obiadu nie ma i co zrobić? Zamawiać pizze? Iść do knajpy? a może by tak rowerem się rypnąć gdzieś na obiadek, po 3 godzinach jazdy autem? Marcin
zaproponował burgera w Czerniejewie. Nie było co się zastanawiać, tylko jechać na burgery o których jakiś
czas temu pochlebnie pisał Mateusz.
Do Czerniejewa jest jakieś 15 km ale oczywiście po co jechać
prostą drogą jak można krzywą i przez jeziora Uli i Baba, nadrabiając jakieś 7
km. Nie miałam pojęcia gdzie są te burgery, chociaż często jeżdżę przez rzeczoną
miejscowość a burgerownia podobno działa już od 2 lat.
No, nigdy bym nie zwróciła uwagi na taką budkę, choć
atrakcyjną lecz schowaną.
W życiu bym się nie domyśłaiła, że to nie jakiś przypadkowy
postój a burgerownia :)
Burgery były duże, smaczne i pożywne
a do tego wcale się później nie wiukały
jak te z Mcszajsa ;)
Kategoria Rodzinnie, z małżonkiem, z Martą
Kostrzyn Wlkp.
d a n e w y j a z d u
13.00 km
13.00 km teren
00:28 h
Pr.śr.:27.86 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Marta się wzięła za jazy rowerowe to pomyślałam, że może zabiorę
ja na wyścigi w Kostrzyniu i zobaczymy jak nam pójdzie. Jeżdżąc z Marcinem
Marta pozabierała mi wszystkie Qomy, więc pomyślałam, ze będzie dobrze. Z racji
jej wieku, regulaminu i moich obolałych
nóg po wyścigu w Koźminie zapisałyśmy się na dystans rodzinny (13 Km) gdzie do
dekoracji liczył się czas wspólny przynajmniej dwóch członków rodziny. Na
starcie dostałam burę, że jak to jest czas wspólny to przeze mnie przegramy, bo
ja wolno jeżdżę i się popstrykałyśmy jak to baby. Po starcie dołożyłam do pieca
i lecę, a Marty nie ma, zwolniłam i czekam, wreszcie dojeżdża
- co tak wolno?– pytam
-Mama ty za szybko jedziesz– mówi Marta,
-no widzisz córka jak mama chce to potrafi, spróbuj szybciej.
Niestety szybciej się nie dało, więc się umówiłyśmy, że
każda jedzie ile może i że spotykamy się na mecie. I pojechałam powyprzedzać sobie
tych co mnie przez te gadanie wyprzedzili. Gnałam jak mogłam najszybciej, ale nie udało
mi się dogonić pierwszych 3 par dorastających synów z ojcami choć prułam co sił.
Podczas jazdy zdałam sobie sprawę jaka ta konkurencja jest
niesprawiedliwa i ze powinni podzielić ten dystans też na kategorie wiekowe i
płec bo właściwie to chodzi o to, żeby dać radość dzieciakom z dekoracji (puchary
mogą być maleńkie i nie drogie) oraz ogromną radość i dumę rodzicom.
Fajny taki dystans – krótki i szybki ale męczący bo musiałam
dać z siebie wiele a giry bolały i zatykało mnie po wczorajszym Koźminie.
Po dojechaniu na metę okazało się, że jestem pierwszą panią
a Marta 7 panią
i fajnie.
ALE nie sklasyfikowano
rodzin i nie wręczono pucharków bo …….. bo nie :(
Siedzieliśmy z Marcinem i Martą przez całą dekorację, która
ciągnęła się i ciągnęła a dystansu rodzinnego nie nagrodzono. Nagrodzono za to najliczniejszą drużynę (nie
było w regulaminie) Euro Bike Elektric Team, (grupa, która pucharów ma tyle,
że je wyrzucają,) wylosowano (nie wiadomo kiedy) nagrodę losową dla pracownika/zawodnika Agrochestu (sponsor)
i jeszcze tam parę takich kwiatków trącających prywatą.
Pucharów było od licha i trochę ale jednak zabrakło :(
Żal mi było tych młodych chłopaczków, którzy czekali do
końca na ten swój pierwszy pucharek i zostali zrobieni w balona. Ojcowie coś
tam próbowali ale wszyscy już się rozchodzili, gratulowali sobie świetnej
organizacji i tak cudnego wyścigu.
Obok naszego samochodu stał samochód ojca z synem, którzy
chyba pierwsi dojechali na dystansie rodzinnym . Jak doszliśmy do auta to młody
świgał papciami z bezsilności, żeby się nie poryczeć, a ojciec nie wiedział jak
ma mu to wytłumaczyć. Powiedziałam, że pięknie jechał, że dla mnie jest
wspaniałym kolarzem, że niestety tak bywa i że może się obrazić na
organizatorów bo ja się ciężko zastanawiam czy tak nie zrobić. Chłopak się trochę uspokoił i trochę mu się mina
poprawiła, ale wiara w regulaminy i słowo pisane raczej została zachwiana.
Przykry i niemiły zgrzyt, ale niestety nie jechał na tym
dystansie nikt znaczący dla organizatora.
E ! Nie podobało mi się. Bardzo mi się
nie podobało :(
Kategoria Rodzinnie, wyścig, z małżonkiem, z Martą
Z dziewczynami i Tiną
d a n e w y j a z d u
7.00 km
0.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:7.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Ja z dziewczynami na rowerach a Tinka na nóżkach. Głupie psisko najpierw wyrywała do przodu a potem było coraz gorzej. Chciałyśmy, żeby było krócej, przejść przez rzeczkę ale kładki nie było a po drzewie balansować z rowerem to się bałam. Tina się wykąpała i o mało co a bym musiała ją ratować bo bardzo wartki nurt chciał mi ją zabrać. Na szczęście dała radę i nie musiałam sie przymusowo kąpać.
Kategoria z Martą, Z Zosią
Wiórek
d a n e w y j a z d u
17.20 km
0.00 km teren
01:05 h
Pr.śr.:15.88 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Tak, nie wiem czym się bardziej zmęczyłam, przygotowaniami, czy samą jazdą. Startowała Marta, bo Zosia przecież "przez nas nie trenowała". Nie do końca rozumiem, dlaczego przez nas, czyli rozumiem przeze mnie i Martę, ale jakiś powód do awantury być musi. Kocham tą moją babę. Czuję swój charakterek, którego cudowne właściwości poskramiane są przeze mnie i nie dają całego ognia i cudowności palących płomieni pożerających Konstantynopol. Ale pojechałam ;). Tak więc pojechaliśmy do Wiórka we czworo z dwoma rowerami. Ta moja starsza baba już jest taka wielka, że jeździ w moich SPD i na moim rowerze, bo są jej dobre. Ostatnio powiedziała mi, że jej pan od fizyki się nie zna, bo mówił o SPD, że to są nie wygodne buty, a to są przecież "Najwygodniejsze buty NA ŚWIECIE". Nie zna się dziewczyna, najwygodniejsze to są SPD ale na 12 cm szpilkach ;).
Marta wystartowała i od razu kraksa jakiejś beksy była i ją przyblokowali. Wyminęło i pognało to moje dziecię za czołówką ze stratą. I zaczęło się nerwowe oczekiwanie na córunię moją. Czekałam na nią i czekałam i już się zaczęłam martwić, gdy wjechała, druga, naburmuszona i ze śladami łez na policzkach. "Co się stało dziecię moje"- powiedziałam "wywaliłam się bo ................." i tu znowu demony mojej duszy miały radochę słysząc, co się tam stało. "Dziecko ale tak nie można mówić o innych" powiedziała porządna matka, "trzeba było przejechać po", pomyślało licho, co w duszy mej siedzi.
Długo nie trwało, a musieliśmy zebrać się do startu. Miałam jechać z końca, zachowawczo, co by mnie nikt nie popchnął, ale ścigać mi się chciało, a stary diabeł w duszy na skrzypcach grał, to ogień był od początku. Po starcie, jak dorwałam grupkę babek to tasowałyśmy się z "różową" i "młodą" a jak dorwałyśmy "trekingową" oraz "żółtą", to porzuciłam tamte i już miałam na widelcu, taką "czarną" i "w białym kasku" gdy pojawiła się meta. Ja to dopiero po 15 km zaczynam jechać dobrze, a tu tylko 17,2 km. Nic to, na brązową szprychę wystarczyło choć było by lepiej gdyby te co były przede mną nie jeździły na wyścigach rowerowych tylko ścigały się na czas w dzierganiu.
Moja córcia została uhonorowana srebrną szprychą i pucharem za zeszły rok kiedy to pomylili się z wynikami. Do tego dostała statuetkę eleganta z Mosiny i prezenty i było super. Trochę w tym uhonorowaniu dzieciny za zeszły rok musiałam pomóc ale radość dziecka bezcenna.
Zadowolona jestem. Jak na brak treningów to bardzo ładnie pojechałam. Wszyscy byliśmy zadowoleni, a giry mnie teraz bolą jak nie wiem co.
Zrobiłam dzisiaj eksperymentalnie pierogi ruskie i je żdżarłam, co by się węglowodanami napchać, ale chyba z tym pchaniem przesadziłam (bo dobre wyszły) i jutro zgon zaliczę w Łopuchowie, na który zapisałam się w malignie jakiejś będąc.
Kategoria Rodzinnie, wyścig, z Martą
Z Martunią z "mitycznego" Poznania
d a n e w y j a z d u
38.00 km
30.00 km teren
01:50 h
Pr.śr.:20.73 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Wyprawa do Poznania dla moich dziewczynek zawsze była czymś mitycznym. Bo to tak daleko i autem się jedzie i jedzie to gdzie rowerem pojechać. Zaproponowałam Marcie, że może dzisiaj po południu wrócimy sobie z roboty i szkoły do domu rowerem a Marta bardzo chętnie podchwyciła pomysł. Pogoda się bardzo udała, powrót się elegancko udał a pączki w Swarzędzu, te to się dopiero udały ;)
Kategoria Rodzinnie, z domu/do domu, z Martą
Trenujemy na Wiórek
d a n e w y j a z d u
22.40 km
0.00 km teren
01:15 h
Pr.śr.:17.92 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Marta w zeszłym roku wygrała we Wiórku i teraz chce obronić tytuł. Konkurencji przybywa i bez treningu będzie ciężko, więc trenujemy. Dzisiaj pojechałyśmy tak:
Odwiedziłyśmy gościniec "Siedem drzew" w Biskupicach. Pięknie tam :)
Marta utrajtana i były:
- kryzysy,
- głupie pokrzywy
- ohydne błoto,
A! zostałyśmy królowymi w Górze, gdzie właśnie był największy kryzys wynikający z jak powyżej.
Jutro trening na szosie. :)
Kategoria Rodzinnie, z Martą
Z Marcinem i Martą
d a n e w y j a z d u
18.00 km
0.00 km teren
01:12 h
Pr.śr.:15.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Moja starsza córcia zawsze chciała jeździć na SPD bo: " nie będą mi nóżki spadały z pedałów" . Tak, tak córuniu , nie będą - głośno mówie, a w duszy - Boże! zabije mi się, potłucze, będzie ryczeć, oszaleję! Kiedyś musiało to nastąpić i ten czas nadszedł wczoraj. Nóżka (gira) Marty dorosła do moich butów, więc po próbach wpinania i wypinania pojechaliśmy na wycieczkę.
Jeździliśmy po chaszczach i pokrzywach a Marta się wściekała, że ją parzą pokrzywy, do tego stopnia się wściekała, że nawet nie zauważyła jak ładnie wjechała na wzniesienie, które jeszcze niedawno podpychała.
Było bardzo sympatycznie i nie było wywrotki :)
Marta przejechała przez leżące drzewo, bo przecież "co będzie je objeżdżać". Ja oczywiście prawie miałam stan przedzawałowy a ta się cieszy, chociaż zdradziła mi, że trochę się bała :)
W okolicach Zbierkowa nagle na przeciw nas wyszło jakieś towarzystwo odziane jak hipisi w wieku ok 20 lat wyraźnie na spacer. Co to za dziwaki w środku lasu przy wsi gdzie mieszka z pięć normalnych, katolickich rodzin, jeden artysta co go nigdy nie widziałam bo tworzy chyba tylko nocą i koniarze???. Jedziemy dalej w stronę środka wsi a tu w lesie słychać jakieś "łup, łup, łup" trans music i stoi na łące pełno namiotów.
Normalnie jakieś woodstoki w Zbierkowie koło Pobiedziajów, a ja nic nie wiem. Zagadnęłam jakiś młodych co tu się dzieje a ten z wyższością znawcy odpowiedział starej babie co tylko pewnie Foga słucha, że to jest festiwal muzyki techno, street i coś tam, a informacje na temat to tylko w internecie o którym sądząc z jego sposobu mówienia to pewnie nie wiele wiem bo do wsi jeszcze pewnie nie dotarł. No cóż młodym zawsze się wydaje, że tylko oni wszystko wiedzą i są modni i lepsi. Pies go drapał, ale swoją drogą żadnej informacji o tych łudstokach nie było dla pospólstwa pobiedziskiego. Koczują ci tacy kolorowi w lesie i wyskakują przy OS -ach i na drodze R-11 nawet pewnie o tym nie wiedząc.
Fajnie było, Marta się umęczyła, bo kondycji nie ma ale obiecała mi dalsze wspólne jazdy :)
Kategoria z Martą, Rodzinnie