JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2017

Dystans całkowity:183.80 km (w terenie 20.00 km; 10.88%)
Czas w ruchu:09:28
Średnia prędkość:18.46 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:30.63 km i 1h 53m
Więcej statystyk

Do domu

  d a n e    w y j a z d u 35.00 km 0.00 km teren 02:11 h Pr.śr.:16.03 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Poniedziałek, 24 lipca 2017 | dodano: 25.07.2017

Drogę do domu mam utrudnioną bo w Antoninku grzebią przy moście i przejechać nie można. Autem nie można. Rowerem wczoraj tego nie sprawdziłam bo:
Wystartowałam z roboty i jakiś diabeł mnie podkusił żeby nie jechać standardowym szlakiem tylko kombinować objazdami. Wjechałam na nową wartostradę, potem przez rondoŚródkę, a potem gdzieś tyłem przy starej, nieczynnej i straszącej pustymi oknami wytwórni wódek dojechałam oczywiście do Malty i wjechałam na intensywnie uczęszczany przez pieszych, rolkarzy itp., doprowadzający mnie od nerwicy nadbrzegowy chodnik. Potem gdzieś błądziłam po laskach prowadzących do Antonika i wyjechałam oczywiście gdzieś, gdzie nie wiedziałam gdzie jestem i musiałam zawrócić. Potem już stwierdziłam, że nie ma co warjować tylko poszukać, na pewno przejezdny wiadukt przy stacji Antoninek i gdy go znalazłam to bardzo się cieszyłam :) Przetarabaniłam się na drugą stronę drogi na Swarzędz i wlokłam się jak nieszczęście do domu. Pare razy dzwoniły do mnie moje córki z zapytaniem "gdzie jestem", czym oczywiście doprowadzały mnie do białej gorączki, bo aby odebrać musze stanąć, wytargać z sakwy telefon, potem go wyjąć z worka (przeciwdeszczowego) i jeszcze zdążyć odebrać. Te 30km było wczoraj męczące , jakaś lepkość otaczała moje ciało i umysł, więc jak w końcu dotarłam do domu, to po kąpieli padłam jak betka i spałam do rańca, z przerwą na chwilową na rozmowę z małżonkiem mym, niestety nie wiem o czym ;p



Niedziela bez roweru to nie niedziela.

  d a n e    w y j a z d u 32.30 km 0.00 km teren 01:20 h Pr.śr.:24.22 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Niedziela, 23 lipca 2017 | dodano: 24.07.2017

Pogoda okropna. Duszno jak w piecu i parno jak w pralni. Źle mi się jechało ale po 9 km zauważyłam jakąś bandę na rowerach skręcającą do sklepiku i okazało się, że to Marcin z Fogtami . Zatrzymałam się z nimi, pogadaliśmy , wypiliśmy kolę i pojechaliśmy aczkolwiek w przeciwne kierunki. Oni do Swaja a ja na pagóry. Tak se jechałam , raczej wolno, czyli tak aby się rower nie obalił i próbowałam jeździć bez trzymanki gdy dojechał do mnie kolarz z Czerniejewa. Pośmialiśmy się z moich prób beztrzymankowych jazd (kiedyś umiałam jechać tak ze spokojem a teraz mam stracha jak cholera, ale stracha trzeba przeganiać nawet robiąc sobie obciach ;) ) pogadaliśmy o pączkach w Pobiedziajach i o nowym asfalcie co go maja kłaść do Czerniejewa i o Froomie i Kwiatkowskim i Bodnarze i nie wiem kiedy byłam w domu. Fajnie jest jeździć w towarzystwie .



Po delegacji

  d a n e    w y j a z d u 20.00 km 20.00 km teren 01:06 h Pr.śr.:18.18 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Czwartek, 20 lipca 2017 | dodano: 24.07.2017

Zbombana byłam jak pies po delegacji.
Byłam w Zielonej Górze , gorąco było okropnie, auto mi się zepsuło ale udało mi się je prowizorycznie naprawić i wrócić do domu bezpiecznie. Zdarłam tylko lekko kolana włażąc pod auto, i wkręcając hak holowniczy, który był mi potrzebny do wykonania misternej sieci sznurka podtrzymującego (co za wstyd, jak jechałam to miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą) więc musiałam się odstresować . W tym celu wzięłam rower i pojechałam przed siebie w las. Było trochę późno jak wróciłam z delegacji więc udało się zrobić tylko 20 km ale co pokręciłam to moje.



Po auto

  d a n e    w y j a z d u 9.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Sobota, 15 lipca 2017 | dodano: 17.07.2017

Pojechałam po autko bo się spsuło :(
8 km w pięknej słonecznej pogodzie.
Wczoraj na moim wpisie pt. Tor Poznań pojawił się taki komentarz:
"Grzegorz | Niedziela, 16.07.2017 13:42:43 | linkuj | X Witam. Bardzo, Bardzo lubię czytać Pani bloga, świetne teksty, super, z humorem. Fajnie się czyta. Pewnie Pani nie wie, że każdemu z czytających przedłuża Pani życie o ileś tam sekund, godzin, dni, tygodni, lat. Dzięki, pozdrawiam."
Nie spodziewałam się, że komuś można dać radoś takimi mało znaczącymi opowiastkami.   Po prostu łzy wzruszenia mnie zalały . Takie komentarze od nieznajomych  i komentarze od Was moi drodzy czytający i komentujący znajomi powodują, że chce mi się wsiąść na rower i chociaż trochę pojeździć a potem to opisać. DZIĘKUJĘ :) Będę się starała i jeździć i dawać więcej tych pozytywnych chwil życia :) 
A Wy, którzy możecie jeździć, to szybko wskakiwać na rower!!! Bez obijania i wymówek, bo za chwile nie będzie siły i dupa urośnie i zrobi się, że "nie chce mi się" ;)  Pozdrawiam :)
Bo można dać i brać więcej chwil "życia" .



Bieg Jagiełły w Pobiedziskach na rowerze

  d a n e    w y j a z d u 28.00 km 0.00 km teren 02:00 h Pr.śr.:14.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czarna Mamba
Niedziela, 9 lipca 2017 | dodano: 10.07.2017

W Pobiedziajach co roku organizują Bieg Jagiełły. Do Kociej i nazad i tak dwa razy, w sumie  21,1 km.
Pobiedziska Running Team,



których jestem sympatykiem wystawiało kilku reprezentantów, paru znajomych pobiedziszczan miało zamiar pobiegać, więc postanowiłam, że wezmę Czarną mambę i pojade pokrzyczeć sobie na nich. Rzadko kiedy można pokrzyczeć sobie bezkarnie na wiarę, a oni się nie obrażają. Koło Orlenu Pobiedziszka Running Team zorganizowało strefę kibica i chciałam tam postać i pokrzyczeć i pogwizdać gwizdkiem i ogólnie zachowywać się mało racjonalnie ;) lecz niestety tak tam waliła muzyka, że wolałam pojechać gdzieś indziej (głośnego radia mam po dziurki w nosie na działce dzięki głupim sąsiadom). Niewiele myśląc podjechałam na start a po starcie ruszyłam za ostatnimi zawodnikami.  Ostatni zawodnik biegł bardzo wolno a mi się dobrze jechało za nimi, że nawet nie wiem kiedy zjechałam z górki przy Kapalicy a potem zaczęłam podjeżdżać pod Kocią . Czarna Mamba dała radę, ja też. Czarna jęczała, klekotała i brzęczała ale dzielnie pod górkę się wspinałyśmy. W Kociej nawrotka i zjazd z górki. I tutaj zaczęłam wątpić, czy czarna da radę. Brzęki i klekoty przybrały na sile i musiałam nieźle się spiąć, żeby wyhamować hamulcami w kole, bo przecież to jest rower miejsko-sklepowy a nie góral. Bałam się, że mi się rower rozleci na kawałki. Jak już dojechałam do mety to stwierdziłam, że co będę stała i się darła jak mogę się wydzierać jadąc na rowerze :)  I to była myśl genialna bo pojechałam jeszcze raz rundkę do Kociej. W ten sposób zrobiłam siłę, mam nadzieję, że komus pomogłam w bieganiu i uważam, ze za te wyczyny należy mi się medal, choćby z brukwi.
Potem pojechaliśmy na imprezkę z członkami PRT z okazji biegu. Dawno się tak dobrze nie bawiłam. Niespecjalnie pamiętam jak wróciliśmy do domu. Wydaje mi się, że jechałam rowerem.


Kategoria biegi, szaleństwo, z małżonkiem

Nekla

  d a n e    w y j a z d u 59.50 km 0.00 km teren 02:51 h Pr.śr.:20.88 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Niedziela, 2 lipca 2017 | dodano: 02.07.2017

Do Nekli .