JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:812.05 km (w terenie 283.72 km; 34.94%)
Czas w ruchu:35:45
Średnia prędkość:20.12 km/h
Maksymalna prędkość:55.00 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:28.00 km i 1h 47m
Więcej statystyk

Na kawkę i lody do Puszczykowa

  d a n e    w y j a z d u 38.98 km 15.00 km teren 02:30 h Pr.śr.:15.59 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Niedziela, 30 września 2012 | dodano: 30.09.2012

Na fejsie jakiś czas temu padła propozycja damskiej grupy treningowo - rowerowej. Pierwsze spotkanie dzisiaj o 10 na Moście Rocha. Marcin wczoraj wycinał w Istebnej ale obiecał mi, że przyjedzie na czas. Był o 5 rano więc jeszcze troszkę pospaliśmy, o 9 tej załadował mi rower i pojechałam do Poznania. Za 5 min 10-ta a ja sama. Hmm może pomyliłam mosty :(. 10 - ta jedzie Paulina Iga Kamińska - organizatorka. Trochę była zawiedziona jak tylko mnie zobaczyła, bo wcale mnie nie kojarzyła ale trudno. Podjęła się to pojedziemy we dwie padła decyzja i nagle na zbiórkę podjeżdża młodzian bo on chce pojechać z nami. Nie rozumie aluzji, że to jest damska wycieczka i że nie jedziemy na wyścigi. Trudno, jedziemy z Pauliną i rozmawiamy a tematów mamy pełno bo pasja wspólna :). Chłopaczek coś tam zaczął, że mamy takie rowery a słabo jedziemy nadwarciańskim po piachu więc się się wkrewiamy i wysyłamy go do przodu mówiąc, że tam jest droga jak mu sie nie podoba. Paulina dzisiaj nie chciała jechać szybko bo się roztrenowuje albo mnie jej było szkoda zajechać w każdym razie jedziemy sobie bardzo powoli ale mięśnie szczenki mocno się napracowały ;). Nadwarcianskim szlakiem z pięknymi widokami przejechałyśmy sobie ze średnią około 15 km/h i było fajowo. W Puszczykowie lody i kawka.

Kawka w Puszczykowie © JoannaZygmunta

I powrót do domku asfalcikami i drogą rowerową. Na Moście Rocha zapakowałam rower na auto i pognałam do domku zrobić obiad i pojechać na ogród po jabłka, które w tym roku bardzo obrodziły.
Było mało dziewczyn bo część w Istebnej, część na Kaczmarku ale treningi mają odbywać sie co tydzień. Zobaczymy może jeszcze pojadę ale wtedy to pewnie dostanę w cztery litery.


Kategoria wycieczka

Do domciu

  d a n e    w y j a z d u 32.23 km 0.00 km teren 01:12 h Pr.śr.:26.86 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Piątek, 28 września 2012 | dodano: 28.09.2012

Ktoś kiedyś powiedział, że jazda w piątek to walka o przeżycie. Coś w tym jest. Ludzie dostają jakiegoś piździelca a poziom agresji wzrasta wraz z każdą godziną. Z przyjemnością uciekłam z Poznania. W Swarzędzu już kulturka a im bliżej małego miasteczka o dumnej nazwie Pobiedziska tym milej. Słonko świeciło, cieplusio, wiatr w plecy, rolnicy zbierają buraki cukrowe, nikt nie trąbi, schyłek lata. Cudownie


Kategoria dojazdy

Coraz dłużej jest ciemno

  d a n e    w y j a z d u 31.61 km 0.00 km teren 01:20 h Pr.śr.:23.71 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Piątek, 28 września 2012 | dodano: 28.09.2012

i chyba jestem już zmęczona bo kiepsko sie jechało. Do tego wiatr, silny i zimny. Ciuchów dużo a jak rozpięłam wiatrówkę w porażającym kolorze pomarańczu to biust mi owiało, że musiałam się zapiąć. W efekcie nie było konfortu cieplnego. Jak jadę terenem to moge się rozbierać pod drzewem a tutaj nie. Jakiś k... mnie otrąbił bo jechałam na rowerze a nie w aucie. Dostałam też w twarz od gołębia. Głupek łaził mi pod kołem aż się zerwał do lotu i sprzedał mi "z liśćia" skrzydłem, że aż ździebko mnie bujnęło. Co to człowieka może spotkać w piątek z rana.


Kategoria dojazdy

Po młodą na dyskotekę

  d a n e    w y j a z d u 3.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czarna Mamba
Czwartek, 27 września 2012 | dodano: 27.09.2012

Zośka - moja młodsza wpadła w czarną rozpacz, że ona nie poszła na dyskotekę, więc długo nie mogłam dowiedzieć się jak starsza się ubrała, bo wyszła zanim wróciłam z roboty. W końcu dowiedziałam się, że założyła kiecę i jak się można spodziewać żadnej kurtki. O 19-stej kiedy miała wrócić zrobiło sie ciemnawo i zimnawo więc wskoczyłam na czarną mambę i pojechałam. Spotkałam laskę całą w skowronkach, podobno "jesteś szalona" grali 3 razy, kazałam wsiąść na bagażnik i zabrałam do domu. 35 kg na bagażniku to juz jest coś. Bujało mną, jej giry przeszkadzały, bo za długie, dynamo włączone na stałe kręciło się i robiło światło oraz dodatkowe obciążenie ale trening siły zrobiony na całą zimę ;)


Kategoria inne

Do domciu

  d a n e    w y j a z d u 33.73 km 0.00 km teren 01:17 h Pr.śr.:26.28 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Czwartek, 27 września 2012 | dodano: 27.09.2012

Uciekałam deszczowi az dojechałam do strefy słoneczka. Wtedy rozleniwiłam się i zwolniłam tempo, żeby popatrzeć na piękną otaczającą mnie przyrodę a nie fioletowawy asfalt. Pieknie było. Potem podjechałam pod szkołę w Pobiedziskach gdzie moja starsza była na dysce.


Kategoria dojazdy, inne

do pracy

  d a n e    w y j a z d u 31.74 km 0.00 km teren 01:16 h Pr.śr.:25.06 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Środa, 26 września 2012 | dodano: 26.09.2012

Otwieram garaż - ciemno, dobrze, że w miarę ciepło i nie wieje. Sąsiadka wyprowadza psa. Ma kubek kawy na rozbudzenie, wrzeszczy do mnie - Cześć twardzielko! E tam! zaraz twardzielko myślę sobie ale juz jestem w drodze gdzie opadają mgły i zaczyna sie czerwienić słonko. Takie klimaty wynagradzają mi poranne wstawanie, wbijanie sie w okrutne ilości ciuchów i wyjazdy w ciemność, kiedy mogłabym wygodnie pojechać sobie autkiem a przede wszystkim dłużej poleżeć w łóżeczku.


Kategoria dojazdy

To nie był miły wtorek

  d a n e    w y j a z d u 56.89 km 30.00 km teren 03:07 h Pr.śr.:18.25 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Wtorek, 25 września 2012 | dodano: 25.09.2012

Są takie dni w tygodniu gdy nic się nie układa. Szkoda gadać :(


Kategoria dojazdy

rozgrzewka przed startem

  d a n e    w y j a z d u 9.36 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:55.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Niedziela, 23 września 2012 | dodano: 25.09.2012

Z Marcinem pojechaliśmy zbadać jak dużo jest asfaltu do pierwszego zjazdu do lasu. Okazało sie, że 4,5 km. Marcin kazał mi sprinty rozgrzewające robić. Oj! rozgrzałam się, że ho ho. Na jednym zjeździe był max 55 km/h. Fajowo, tylko dlaczego po chwili widziałam szybko oddalające się plecy Marcina?? Rakietę włączył czy co ;)


Kategoria inne, wyścig

Jestem zadowolona

  d a n e    w y j a z d u 31.49 km 24.00 km teren 01:30 h Pr.śr.:20.99 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Niedziela, 23 września 2012 | dodano: 23.09.2012

bo wiem że daję radę.
Po wczorajszym nie chciałam jechać ale mój kochany małżonek obiecał być miły i mnie ciągnąć tzn. w tym przypadku uatrakcyjniać mi trasę. Bo... nuda panie, nuda. Nic nie było oprócz no nie wiem czego. Typowe napieranie siłowe, które kończy się u mnie bólem plerów, kolan i girów. Trochę "płakałam"po drodze ale Marcin uatrakcyjniał mi przejazd bawiąc się w marchewkę "Patrz tutaj mam żel, dogoń mnie to dostaniesz", " jedź bo zaraz cię Sylwia złapie", śpiewając mi "Zenon Jaskuła, nanana ten to ma ..............rower". Bolało jak cholera. Niby boli ale już myślę gdzie by tu się pościgać. Zboczona jestem czy co?
Ten mój mąż to weekend miał przegibany. Najpierw znosił płacze Zośki a potem moje.
No cóż widziały gały co brały i co robiły? ;)
5/K4+ :)


Kategoria wyścig

Wiórek :D

  d a n e    w y j a z d u 17.00 km 17.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Sobota, 22 września 2012 | dodano: 22.09.2012

Rano nie chciało się wstać - NIKOMU!. Zosia powiedziała, że nie jedzie bo chce spać a głównie chodziło o to, żeby ona pojechała w wyścigu dzieci. Ale nic na siłę. Nie to nie ale .... „No Zośka chodź zobaczysz będzie fajnie”. Jak już oczka sie dobrze otworzyły to już było: Mama szybciej bo nie zdążymy. I się spóźniliśmy na rejestrację ale udało się. Zapisana i start.

Start Zośki © JoannaZygmunta

Spotkaliśmy Maksa i Rodmana z żonami i dziećmi. Za Zośką pojechał Marcin a ja czekałam z aparatem, żeby zrobić zdjęcia i czekałam i czekałam i czekałam jadą dzieci, znowu jakieś i jadą maluszki 3, 4 letnie a mojej córci nie ma. Co jest?????? Dzwonie do Marcina a on mówi, że są gdzieś na trasie i z nim są jeszcze jakieś inne dzieci i chyba pomylili drogę. Na akcję ratunkową wyjechali strażacy i policja, którzy pozbierali dzieciaczki z trasy. Nasza Zośka dojechała sama przy okazji nauczyła się jeździć "bez trzymanki".
Zosia na finiszu © JoannaZygmunta

Okazało się, że pojechali trasę 8 km przygotowaną dla starszaków.
Po ich starcie jeszcze 11 latki a potem my. Stare dziady i baby. Pojechałam na moim kellysku bez licznika, bez okularów ubrana jak bałwanek bo zimno ale za to Panie jechały osobno więc start z pierwszej linii. Piachu było aż brzydko, korzenie i fajowy singielek na którym o mało nie zdjęło mnie drzewo z roweru. Paru chłopów połkniętych dwie kobitki przede mną. Rura. Laska wypierdizela się na korzeniach a ja o mało na nią nie najeżdżam. Szybki zjazd w krzaczory obijając sobie mój śliczny tyłeczek siodłem i rura dalej. Jacyś ludzie postanowili zrobić sobie piknik nad Wartą a tutaj watacha bab i dziadów przejeżdża im prawie przez ognisko. No cóż trzeba było wybrać inny dzień. Bez licznika jedzie się trudniej, wreszcie dorywam jakiegoś dziadka, który ma licznik i jedziemy sobie razem. Dziadek ma 79 lat pod górki zdycha ale na prostym mi odjeżdża. W tym pieprzonym piachu zakopujemy się chociaż dziadek zna drogę i wie którą drogą jechać ale ja się sam przyznaje pamięć nie ta. Co tam pamięć zapierdziela na moim może nie wysokim poziomie ale chciałabym mając te lata tak jechać. Na piachu wyprzedza nas laska z mojej kategorii. Nie! tak nie może być! Pytam się dziadka ile na liczniku? - 14. No to trzeba laskę gonić. Spięłam się i gonię. Jeszcze słyszę za sobą „ goń dziecko, jak dasz radę to goń…” Duszę ale mam w pamięci, że jutro trzeba też dusić, Nic to, zbliżam się, zbliżam się jest! Wyprzedziłam ją to teraz szpula na metę. Cholera, że nie miałam licznika! A może dobrze bo może mi się wydaje że jechałam jak wiatr a to może było ledwie 20 km/h. Wjechałam i nie ma męża, dzieci i owacji. No cóż.
Marcin przyjechał pyknął zdjęcie pięknych kobiet
, które później stanęły na podium.

Ledwie się zmieściłam z moimi dziewczynkami, które wskoczyły na pudło szybciej niż ja :). Dostałam fajowską statuetkę, koszulkę rowerową w kolorach kryjących w rozmiarze XXXL i kwiatki. Kwiatki jakoś tak mnie wzruszyły. Dawno kwiatów nie dostałam. Nawet w doniczce. My baby zadowolone, Marcin mniej bo przez burzę, która potem latała nad Poznaniem i okolicą nie przejechał się rowerem.


Kategoria wyścig