JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:572.52 km (w terenie 341.00 km; 59.56%)
Czas w ruchu:27:45
Średnia prędkość:19.51 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:33.68 km i 1h 44m
Więcej statystyk

na siłownię i z powrotem

  d a n e    w y j a z d u 3.00 km 0.00 km teren 00:10 h Pr.śr.:18.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czarna Mamba
Poniedziałek, 31 października 2011 | dodano: 01.11.2011

Wczoraj gnałam na siłownię, bo Marcin poprzestawiał zegary o godzinę ale nie zadbał o minuty, wiec sie trochę spóźniłam. Trener wymyślił nowe ćwiczenia i boli mnie to i owo. Jednak nie przeszkadza mi się to szykować na wyjazd rowerem do Poznania a ostatni sukces wjechania na Dziewiczą uskrzydla mnie dodatkowo i chyba przejadę cholerę, żeby nie myślała, ze w święta dadzą jej spokój.


Kategoria dojazdy

Z mężusiem w jesiennych krajobrazach

  d a n e    w y j a z d u 74.00 km 64.00 km teren 04:19 h Pr.śr.:17.14 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Niedziela, 30 października 2011 | dodano: 30.10.2011

Rano Marcin zapakował mi rower na auto a sam pojechał do Poznania. Ja potem pakowałam torby z ciuchami do auta - dla Marcina na jutro, dla mnie na jutro, dla dziewczynek na jutro i jeszcze torebka, grajetko itd, itd. Sąsiedzi na cmentarze a nienormalna Joanna na rower. Po paru nawrotach do domu bo czegoś tam zapomniałam ja albo dziewczynki, można było jechać do Poznania żeby zostawić lachony u babci a sami wreszcie na wolność. Marcin wczoraj obmyślił trasę Szlakiem Nadwarciańskim na Dziewiczą Górę. Pierwszy raz tam byłam. Liście złociły się przepięknie, Warta błyskała srebrzyście. Wydawało mi sie, że słonko nas nie opuszcza. Dzięki rowerowi jesień pokazuje mi swoje uroki w pełnej krasie. Moja mama która wcale nie wychodzi z domu uważa,że jest brzydko na dworze, jakże się myli.
Nawet nie wiem kiedy dojechaliśmy w pobliże Dziewiczej Góry. Tam Marcin zabrał mnie na miejsce w którym prawdopodobnie stał klasztor a na pewno stał lodowiec. Urocze miejsce. Potem udało mi się to co mnie od dawna męczyło. Wjechałam na Dziewiczą Górę. Wstyd się przyznać, że dopiero teraz ale sprawiało mi to trudność. Nie wierzyłam, że mogę a jednak okazuje się że ja tez dam radę. Nie na takie górki wjeżdżałam a na tą cholerę nie mogłam wjechać. Teraz zjechać z kilera. Upije sie i zjadę, albo co. W każdym razie zmęczyłam ją a ona mnie. Jak wracaliśmy to czułam zmęczenie i popsułam Marcinowi średnią ale mam nadzieję, że się nie gniewał. Potem, żeby Marcin wykręcił 100 pojeździliśmy trochę po Pobiedziskach. Fajnie było. Traska ciekawa, malownicza.
Spotkaliśmy Gogola jak zbierał liście z żoną, paru szalonych rowerzystów, którzy wybrali się na wycieczkę. Wkurzały mnie psy, które latają wolno i byle gdzie. Zrobiłam lekką awanturę właścicielom Bigli, którzy sobie gadali a kundle byle gdzie, czyli najchętniej pod koło. Kurcze jak bym wjechała w takiego to by mu z tyłka tyko kiszki wyszły. Czy oni nie kochają swoich psów?
Super niedziela potem jeszcze Marcin zabrał mnie do Gniezna na czekoladę i ciacho. Jak za dobrych panieńskich czasów.
Ale już się stęskniłam za moimi maluszkami, lachonami nieznośnymi ;)

Marcin nad jeziorem Dębiniec © JoannaZygmunta


Kategoria wycieczka

na siłownię i z powrotem

  d a n e    w y j a z d u 3.00 km 0.00 km teren 00:15 h Pr.śr.:12.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czarna Mamba
Piątek, 28 października 2011 | dodano: 28.10.2011

No właśnie. Nogi mnie bolą. Weekend ma być piękny więc mam plany wycieczkowe. Mam nadzieję, że się ziszczą


Kategoria dojazdy

na i z siłowni

  d a n e    w y j a z d u 3.00 km 0.00 km teren 00:15 h Pr.śr.:12.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Środa, 26 października 2011 | dodano: 26.10.2011

Wzięłam Czarną Mambę i pojechałam na siłownię. W naszej wsi Pobiedziska mam wybór pomiędzy siłownią a aerobikiem na którym więcej się tańczy niż ćwiczy. Pobiedziska to miasto 50 lat młodsze od Poznania ale pod względem kultury fizycznej jak i duchowej zacofane jest strasznie. Czarna Mamba to jest rower Arkus Weekend - miastowa damka. Marcin wygrał ją w 2010 r. w konkursie wiedzy o Puszczy Zielonce, który ja wypełniłam i wrzuciłam do urny na wyścigach w Murowanej Goślinie u Golonki. Miasto Murowana jako sponsor wyścigu dorzuciło się z nagrodami. Ja akurat byłam pozszywana na łokciu i ogólnie poobijana po jakimś takimś delikatnym wypadzie rowerowym, który skończył się w szpitalu, więc nie brałam udziału w wyścigu i trochę się nudziłam na mecie. Byłam z dziewczynkami a one też się nudziły okropnie i zabawiłyśmy się w konkurs. Rower był główną nagrodą. Ogólnie badziewie, bo jak się dobrze depnie to mam wrażenie, że sie złamie ale na dojazdy po piwo i na siłkę może być.
Jakoś tak dzisiaj nie miałam sie w co ubrać i wyszło bardzo obcisło. Trener (22 lata) dobrze zbudowany, wyraźnie dzisiaj był bardziej zainteresowany moimi ćwiczeniami i korygował mi błędy. Dał mi taki wycisk, że jutro nie polatam sobie po schodach i znowu będę się ruszać jak 70-dziesiątka. Cóż, tak to jest. Heksenszus, który wlazł mi w plecy po niedzielnej wycieczce zniknął i mam nadzieję, ze nie powróci, bo kombinuję, jak połączyć mycie nagrobków, opiekę nad dziećmi i jakąś fajowa wycieczkę rowerową. Podobno ma być ładnie w weekend.


Kategoria dojazdy

ostatki jesieni

  d a n e    w y j a z d u 57.45 km 40.00 km teren 03:09 h Pr.śr.:18.24 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Niedziela, 23 października 2011 | dodano: 23.10.2011

Najpierw miałam jechać tylko na Górę Dziewiczą. Tam spotkałam się z Marcinem i dziewczynkami, którzy przyjechali samochodem z zamiarem wejścia na wieżę. Wieża była zamknięta :( No cóż październik. Tak mi się spodobało, że po wypiciu kawy z termosu (boski pomysł mojego męża)postanowiłam pojechać z powrotem do Pobiedzisk rowerkiem. Pogoda dopisywała, pięć warstw ciuchów grzało, kawa w brzuchu też, słonko wyszło -cudo. Wyjechało wielu szalonych rowerzystów, którym niestraszne zimno. Na drodze parę żuczków i jedna śpiąca żaba na środku drogi. Ciekawe - samobójczyni czy co? Była żywa nie przypominała płaskorzeźby tylko siedziała, zauważyłam ją w ostatniej chwili. Nie było by ciekawe mieć ją na plecach bleeee.

mosteczek nad rzeczką © JoannaZygmunta


Kategoria wycieczka

Wieczorowe jazdy

  d a n e    w y j a z d u 31.97 km 0.00 km teren 01:27 h Pr.śr.:22.05 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Sobota, 22 października 2011 | dodano: 22.10.2011

Marcin wrócił o 16 z imprezy firmowej, zjedliśmy obiad i zobaczyłam, że sąsiad jedzie na rower. Taka ochota we mnie wzmogła, ze długo się nie namyślałam i pojechałam w stronę zachodzącego słońca. Słońce schowało się na 15 km i zaczęło robić się zimno i czarno. Lampeczki ostrzegały, że jadę i lampa na kasku oświetlała drogę. Trzy sarny wyskoczyły ze szkody prosto mi przed koło. Wesołe burki biegały dookoła traktorów z burakami a ja musiałam lawirować pomiędzy nimi, żeby wyprzedzić traktor. Ciemność zapadła błyskawicznie i miałam wrażenie, że asfalt robi się śliski. Bardzo się cieszę, że mi się udało wyskoczyć. Mąż po powrocie pytał mi się, czy spotkałam sąsiada. Odpowiedziałam, ze dlatego mnie tak długo nie było bo musiałam trochę się wytargać i wycałować z sąsiadem w krzakach. Dobrze, że ma poczucie humoru ;)bo mi po jeździe rowerowej zawsze ten dopisuje chociaż szczypią mnie dzisiaj palce u nóg.


Kategoria wycieczka

Rewelajka

  d a n e    w y j a z d u 56.00 km 26.00 km teren 02:56 h Pr.śr.:19.09 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Niedziela, 16 października 2011 | dodano: 16.10.2011

Znowu udało się wybrać na małą wycieczkę. Najpierw po asfalcie Pobiedziska-Kostrzyn-Pobiedziska ale potem nie wytrzymałam i poszłam w las.Na asfalcie wiało w gębę przez wiekszość drogi więc pomyślałam sobie, ze jak pojadę kółeczko w drugą stronę to powinno wiać mi w plecy. A guzik! Wiało jak chciało i zawsze nie tam gdzie ja bym chciała. Za to w lesie.........super. Nad jeziorem Dębiniec wpadłam w zdumienie, bo facet jak jechałam przez plaże zaczął rozbierać się do gatek. Opalać się raczej nie zamierzał więc patrzyłam co zrobi. Ten wiele się nie namyślając wskoczył do wody i popłynął na środek jeziora wyraźnie rozkoszując się brakiem dzieciaków, bab i dziadów. Ja miałam an sobie z trzy warstwy ciuchów i jak stanęłam nie było mi za gorąco, na dworze było ok 8 st C. Co tam - na zdrowie.
Cała drogę w uchu miałam audycję "aksamitny jazz" z radia Merkury, słońce świeciło, liście złociły się pod kołami. Cudo. Oby tak dalej


Kategoria wycieczka

Nuda w domu

  d a n e    w y j a z d u 20.10 km 0.00 km teren 00:41 h Pr.śr.:29.41 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kettler Ergo Racer
Sobota, 15 października 2011 | dodano: 15.10.2011

W domu, bez wiatru, z wiadomościami w TV


Kategoria w domu

Nuda w domu

  d a n e    w y j a z d u 18.00 km 0.00 km teren 00:50 h Pr.śr.:21.60 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kettler Ergo Racer
Piątek, 14 października 2011 | dodano: 14.10.2011

Nuda w domu. Dobrze, ze można podczas kręcenia oglądać telewizję. Po siłowni w środę boli mnie kolano, ale staram się na to nie zwracać uwagi. Zresztą jak jadę rowerem to mniej boli. Najgorsze są schody.


Kategoria w domu

A jednak się udało!

  d a n e    w y j a z d u 55.00 km 30.00 km teren 02:46 h Pr.śr.:19.88 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Czwartek, 13 października 2011 | dodano: 14.10.2011

Poszłam na szkolenie ale grupa okazała się tak kumata, ze o 12 skończyliśmy. Co robi zakręcony rowerzysta jak sie nadarza taka okazja? Oczywiście wsiada na rower i dawaj. O 13,30 już jeździłam wkoło Dębińca i Brzostka. Słońce pięknie odbijało się od fal Dębińca, że aż raziło. Tam zrobiłam sobie 20 km i pojechałam stałą trasą do Poznania po dzieciaczki, które nudziły się śmiertelnie u dziadków. W okolicy Uzarzewa zauważyłam czarną jak smoła chmurę i byłam pewna, że zleje mnie niemiłosiernie. W Swarzędzu było mokro i wyglądało, że przeszła niezła ulewa. Zrobiło się też tak zimno, że musiałam bufa założyć pod czapkę. Ponieważ zrobiłam tylko 40 km postanowiłam pojeździć dookoła Malty. Cztery razy mijałam się z bardziej czystymi rowerzystami, którzy też postanowili nabić sobie km. Pewnie jeszcze bym sobie pojeździła ale Marcin już wrócił do dziadków i czekał na minie, żeby założyć mój rower na samochód bo ja jestem za malutka ;). Sam też chciał jechać rowerem do Pobiedzisk a było już po 16.
Zrobiłam błąd bo nie przebrałam się i w samochodzie pomimo ogrzewania zmarzłam okropnie. Co tam od takiego zimna się nie umiera. Ciepła zupa z makaronem i gorąca kąpiel szybko postawiła mnie na nogi.
Fajnie, ze się udało. Z ciuchów sypie się błoto. A nad Maltą wiatr jak zwykle w gębe wiał.


Kategoria dojazdy