JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:535.70 km (w terenie 282.51 km; 52.74%)
Czas w ruchu:31:29
Średnia prędkość:17.02 km/h
Maksymalna prędkość:44.64 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:29.76 km i 1h 44m
Więcej statystyk

Z pracy

  d a n e    w y j a z d u 44.45 km 30.00 km teren 02:31 h Pr.śr.:17.66 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | dodano: 30.04.2012

Było gorąco wiec jechałam sobie powoli w stronę Cytadeli kiedy zobaczyłam jakąś rowerzystkę szarpiącą się z łańcuchem swojego roweru. Stanęłam i wspólnymi siłami przy pomocy moich narzędzi, coś tam odkręcając i dokręcając udało nam sie to naprawić. Pani miała zaniedbany, marketowy szajs, z pourywanymi linkami itp. Długo tym nie pojeździ.
Nad jeziorem Dębiniec chciałam zjechać z mini killera i speniałam. Noż kurde!
Pojechałam na działkę gdzie spotkałam się z Marcinem i dziewczynkami. Zrobiliśmy sobie mięsko na grillu i było bardzo miło, ciepło. Nie chciało mi się wracać. Wzięłam się jednak i pojechałam znowu na Dębiniec. Pomyślałam, że ostatnim razem jechałam za wolno i dlatego nie zjechałam, dlatego teraz puściłam hamulce i o milimetr wyminęłam drzewo. Ale się wystraszyłam! Ale było fajowo!


Kategoria dojazdy

Do pracy

  d a n e    w y j a z d u 30.00 km 0.00 km teren 01:24 h Pr.śr.:21.43 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | dodano: 30.04.2012

Bardzo dobrze mi sie jechało. W kolana trochę chłodno ale przyjemnie. Pusto tylko ptaki śpiewają. Dużo Żurawi dzisiaj widziałam, bardzo ładne ptaki tylko śpiewają niezbyt.


Kategoria dojazdy

Po wyścigach w Czerwonaku

  d a n e    w y j a z d u 30.99 km 0.00 km teren 01:25 h Pr.śr.:21.88 km/h Pr.max:38.90 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Niedziela, 29 kwietnia 2012 | dodano: 29.04.2012

7,30 dzieci śpią a my myk, myk na rower. Maciej pojechał z nami ale potem się rozjechaliśmy bo chciał ćwiczyć podjazdy. Marcin rozjeżdżał zakwasiory po giga a ja sobie oglądałam piękno przyrody o poranku. Słońce już powala ale wieje wiatr i jest fajnie. Żeby mnie tylko ten globus nie bolał to byłoby cudownie :). Zrobiliśmy sobie standardowe kółeczko po szosie Pobiedziska- Kociałkowa Górka- Kostrzyn-Gwiazdowo-Góra -Pobiedziska z wiatrem super pod wiatr gorzej. Oczywiście jak zawsze wydawało mi się, że więcej wieje mi w gębę. Marcin poleciał jeszcze dokręcić jakieś 10 km do 1100 w tym miesiącu, żeby mieć dystans jak w marcu a ja wróciłam bo byłam pewna, że dzieciaczki głodne już czekają. W domu cisza - śpią. Wiele sie nie namyśłałam i chyc pod kołderkę. Teks ten piszę w łóżeczku - rewelacja. O! budzą się a ja juz po fajnej choć króciutkiej jeździe.


Kategoria wycieczka

MTB Maraton CUP Czerwonak

  d a n e    w y j a z d u 37.00 km 37.00 km teren 01:58 h Pr.śr.:18.81 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Sobota, 28 kwietnia 2012 | dodano: 28.04.2012

Słońce dawało dzisiaj niemiłosiernie a ja bardzo źle znoszę upały. Chowałam się dzisiaj przed słonkiem jak się dało ale już przed wyścigiem głowa mnie bolała. Przyjechaliśmy bardzo wcześnie bo musieliśmy zawieść dzieci do szkoły (odrabiają 2 maja) i nie było sensu wracać z Poznania do Pobiedzisk.
Spotkaliśmy kumpli z Goggle Marca, Josipa, Kłosia i Jacka z synkiem, który brał potem udział w „dramatycznym” jak opisał red. Kurek wyścigu dzieci.
Pojechaliśmy sobie na rozjazd i wietrzyk miło ochładzał. Potem znowu do cienia i na start. Na start …ruszam rower i czuję, że nie mam laczka. Noś kurde. Szybko biegnę do Marcina po pomoc. Umiem zmienić dętkę ale on zrobi to szybciej i do męża zawsze po pomoc w takich sprawach ;). Jacek pobiegł za mną i zaraz była akcja. Marcin poleciał do auta po dużą pompę do opon a Jacek zakładał dętkę i oponę. Ja stałam i czułam się jak „gwiazda” wokół której wszyscy latają. Szybciutko i miałam kółko jak nówkę. (Jacku duże dzięki)!! Jeszcze tylko prośba do Jacka, żeby wrzucił pompę pod auto i start z końca. Upał mi się daje we znaki, piach też. Znowu mi się fuksnęło i mam pucharek za III miejsce.

III niejsce wśród kobiet 40+ © JoannaZygmunta


Potem czekałam na Marcina. Pojechał na GIGA. Ja w tym upale zmarłabym na majaki jakieś, a on przyjechał na III pozycji w swojej kategorii. Strasznie się i on i ja cieszyliśmy.
Marcin dowiedział się, że ma III miejsce © JoannaZygmunta

Marcin na podium © JoannaZygmunta


Kategoria wyścig

Bardzo ciepło się zrobiło

  d a n e    w y j a z d u 40.00 km 0.00 km teren 02:19 h Pr.śr.:17.27 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:rower męża
Piątek, 27 kwietnia 2012 | dodano: 27.04.2012

Marcinowi zapowietrzyły się hamulce i umówił się do Maxa na 7 maja. A 5 maja Marcin jedzie do Złotego Stoku. Stwierdziłam, że nie mam ochoty zostać opiekunką połamańca i wykorzystując swoją siłę przekonywania udało mi się wcisnąć wczoraj Marcina rower Maxowi do warsztatu. Faktem jest, że mają dużo roboty, zawsze jak tam wejdę to coś grzebią w rowerach albo mają klientów i muszę czekać w kolejce. W każdym razie udało się i dzisiaj rower był gotowy.
Temperatura mnie zupełnie zaskoczyła. Miałam do wyboru bluzę polarową i dżinsy albo bluzkę z dużym dekoltem, spódniczkę i szpilki. No cóż poszłam na kompromis -bluzka i dżinsy.
Marcina rower ma sportową sylwetkę a do tego jest mi za duży i muszę się nieźle pochylić, że by na nim pojechać. Nigdy nie miałam takiej oglądalności na ulicy jak dzisiaj. Nigdy kierowcy tak chętnie mnie nie przepuszczali i jakoś po wyprzedzeniu nie odjeżdżali szybko. Ciekawe dlaczego ;).
Do Maxa pojechałam z Rusa tramwajem i autobusem. Masakra. Upał, brak powietrza, kupa zgrzanego narodu. Po warsztacie pojechałam sobie nad Rusałkę. Pierwsi plażowicze już wylegli na kocyki

Plażowicze na Rusałką © JoannaZygmunta

Nad Maltą znalazłam klomb tulipanów. Szkoda, że tak krótko kwitną
Tulipany na klombie © JoannaZygmunta


Kategoria dojazdy

Fajnie się jeździło po Poznaniu

  d a n e    w y j a z d u 34.00 km 0.00 km teren 01:50 h Pr.śr.:18.55 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Krówka
Wtorek, 24 kwietnia 2012 | dodano: 24.04.2012

Pojeździłam sobie po Poznaniu. Odwiedziłam Cytadelę, zawiozłam Marcinowi do pracy dokumenty samochodu, żeby nie jeździł autem bez i narażał się na mandat. Lepiej kupić jakieś cacuszko do roweru niż zapłacić mandat. Przy okazji spotkałam rowerzystów miejskich na wypożyczonych rowerach

Rowerzyści miejscy © JoannaZygmunta

Spytałam się jak się jeździ i dziewczyna powiedziała, że rower jest ciężki i trzeba go najpierw rozkulać ale potem jedzie się dobrze. Faktycznie startowała z trudem.
Zaczynają kwitnąć tulipany. Bardzo lubię te kwiaty
Tulipany © JoannaZygmunta


Kategoria dojazdy

wczoraj i dzisiaj

  d a n e    w y j a z d u 17.44 km 0.00 km teren 00:52 h Pr.śr.:20.12 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Krówka
Wtorek, 24 kwietnia 2012 | dodano: 24.04.2012

Nudno tak do pracy i z pracy. Niewiele się dzieje. Fajnie, że słonko ładnie świeci :)


Kategoria dojazdy

do roboty

  d a n e    w y j a z d u 4.40 km 0.00 km teren 00:12 h Pr.śr.:22.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Krówka
Poniedziałek, 23 kwietnia 2012 | dodano: 23.04.2012

Ciepło, miło, słonecznie.
Odpoczęłam i dopiero dzisiaj w pełni mogę się cieszyć z wyniku. Było fajnie. Trasa nie trudna więć rozrywki dostarczył mi Maks, który mnie dojechał po laczku i jak wiatr przeleciał obok, zawiedziony, że to ja a nie Zbychu,
W jakimś wąwozie całym porośniętym świeżym szczypiorkiem zaprawdę miałam ochotę rzucić rower i zajadać się tą zieleniną lecz presja wyścigu i oddechów na plecach nie pozwoliła,
Na punkcie widokowym miałam fana, który bił sie w piersi i wrzeszczał, że we mnie wierzy (a nie był to Marcin tylko obsługa).
Na traktorze jechał dziadek i do wszystkich wrzeszczał "jyszcze mocie 4 kylomytry" na co kobitka za mną zaczęła piszczeć płaczliwie "no jak to, przecież miało być 36 km a tu jeszcze 4!?"
Szczerbaty strażak, który mówił na rozjeździe "na Mega i do domu". Bardzo mi się już chciało do domu.
Marcin i dziewczyny na polu pełnym koniczyny, którzy hasali jak młode konie
Marcin i Jarek na mecie, dziewczyny porozwieszane na rurach jak horągwie na wietrze. I meta gdzie wreszcie nie trzeba deptać do bólu. Szczególny rodzaj masochistycznej rozrywki. Podoba mi się.
Moja mama cieszyła sie wraz z nami. Jest pełna optymizmu i oczekuje dobrych wyników w sobotę na wyścigu.


Kategoria dojazdy, wyścig

Dolsk

  d a n e    w y j a z d u 40.93 km 39.00 km teren 02:09 h Pr.śr.:19.04 km/h Pr.max:42.27 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Niedziela, 22 kwietnia 2012 | dodano: 22.04.2012

Dzisiaj Marcin robił za opiekunkę i był wyraźnie wyluzowany. W chacie nie było napinki wszystko jakoś tak spokojnie się odbyło niczego nie zapomnieliśmy. Oprócz tego, że ja uwierzyłam w wiosnę i nie wzięłam dłuższych spodni ale to ja byłam dzisiaj zestresowana. Do rejestracji była długa kolejka ale i tak się zdziwiłam, że nie trzeba po raz kolejny tam czegoś wypisać pomimo rejestracji internetowej. Kolejka minęła mi szybko bo byłam w miłym towarzystwie kolegów. Marcinkowski pozostawił dzieciary samopas i poszedł witać się ze wszystkimi krewnymi i znajomymi królika, których już mamy sporo ;). Mi się już ręce trzęsły ze stersa startowego a Marcin gada i gada zamiast iść do auta i pozwolić zrobić mi rozgrzewkę. W końcu przyszedł. Musiałam zdobyć się na dużą odwagę, żeby zdjąć dres ale trzeba być twardym i okazało się, że się da jechać na krótko. Pojechałam sobie na rozgrzewkę a potem na start. Mega ruszyło jakoś tak między jednym bujaniem się Marty na rurze a drugim bujaniem się Zośki na rurze. Marcin robił za fotoreportera naszej drużyny. Po starcie Mega ustawiłam się na starcie i sobie stałam i stałam a Kurek marudził i witał wszystkich znajomych i wywiady robił i dowiedzieliśmy się, że Mróz ma imieniny i że jedzie z wnukiem i że wnuk Kurka ma 10 lat itd. itd. a girki mi marzły i robiłam się coraz bardziej zombi.
Marcin poczuł jak fajnie jest być opiekunką. Dzieci bujają się na rurze a on

zero stresa. Za twoje zdrowie. Oczekuję pucharu! © JoannaZygmunta


Start……. i znowu spaliłam, dostałam się w zakręt od wewnętrznej i blokada i dupa. Dobra tam, jadę. Starałam się cisnąć bo obiecałam mamie puchar (mama jest w szpitalu).
Trasa bez problemów technicznych ale musiałam włożyć dużo wysiłku. Faceci, których wyprzedzałam w lesie, na szosie nie dawali mi szans.Do tego wiatr w gębę. Usłyszałam komplement, ze jechać mi na tyłku to atrakcja, więc nie będą wychodzić na zmianę. To był dobry powód, żeby się wkurzyć i przycisnąć. Podjazd pod punkt widokowy okazał się łatwy. Bałam się, że zemrę a tam rach, ciach, język do biustu ale podjechany (prawie bo z małym podpychem). Marcin latał po koniczynie i robił zdjątka. Dziewczyny latały i dopingowały. Ubawiłam się. Tam doszłam kobitke w niebieskim i musiałam ją wyprzedzić, co też uczyniłam, a potem nie mogłam się jej dać wyprzedzić i cisnęłam.
Na rozgrzewce widziałam kapliczkę i teraz jak ją teraz zobaczyłam to już wiedziałam, że jest blisko. Za chwilę już byłam przy mecie. Marcin krzyczy „Asia dajesz, dajesz” byłam pewna, że na plecach mam „niebieską” więc dawaj i wtedy widzę, że moja Marta wisi na rurze ogrodzeniowej. Wrzeszczę do niej „Marta złaź z tej rury” i widzę zdziwione spojrzenia kibiców „o co chodzi z tą rurą”. Na mecie troszkę stoję, bo boje się, że jak będę chciała przełożyć nogę przez rower to się wywalę, tak mi słabo. Potem szukamy się z Marcinem i wszyscy się pytają czy pudło. Na starcie to takich starych bab było więcej więc nie jestem pewna. Marcin poleciał zobaczyć ale wyniki „zaś potem”.
Zimno mi. Robię się sina. Marcin szybko przynosi mi kurtkę i dres. Najchętniej weszłabym do wanny.
Marcin przynosi mi makaron, i posiłek rowerzysty
owocowa patelnia © JoannaZygmunta


i jest OK. III miejsce w K4. Fajowo.
Pucharek © JoannaZygmunta

Moje babole są dumne. Zabrały mi puchar. A niech się cieszą!
Na tym zdjęciu wyglądam jak bardzo zadowolona kokocha ogarniajaca swoje pociechy.
Podium © JoannaZygmunta


Jarekdrogbas zajął III miejsce. On to jest wycinak niemożebny! Przyjechał 4 min po zwycięzcy. Super! Marta wiedziała na kogo się zapatrzyć ;) Podstawiała się do zdjęć http://photo.bikestats.eu/zdjecie,pelne,260625,moje-funki.html i stała zauroczona pod podium.
Marta była sierotką ale matki nie wylosowała.
Moje "sierotki" © Jacek Głowacki

Zośka była o to wściekła, a ja byłam zbyt zmęczona by sie tym przejmować.
Jestem zdygana ale zadowolona :)


Kategoria wyścig

z roboty i do

  d a n e    w y j a z d u 22.38 km 0.00 km teren 01:17 h Pr.śr.:17.44 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Krówka
Czwartek, 19 kwietnia 2012 | dodano: 19.04.2012

Maciej poprosił mnie abym odebrała do Maxa łańcuch do roweru więc z przyjemnością wybrałam się w tamtą stronę miasta. Zawsze jakaś przyczyna, żeby sobie pojechać w innym kierunku niz się zna i nudzi. Zresztą i tak muszę czekać popołudniu na Marcina, bo sie wymieniamy auto-rower-rower-auto. Skomplikowane więc nie tłumaczę.
Inna strona miasta to ul. Grunwaldzka - rozkopana jak jasny gwint ale widać postępy. Po chodniku jechać się nie da, bo go nie ma - układają, więc musiałam jechać wsród autek. Rondo Jeziorańskiego śmierdzi nowym asfaltem ale głaciutkie jak pupcia niemowalka.
Powrót od Maxa przez Rusałkę, Park Sołacki i Maltę. Park Sołacki ma w sobie taki jakiś nieuchwytny urok "przedwojnia". Pojeździłam sobie po nim troszeczkę i wzięło mi sie na wspominki jak kiedyś chadzałam tam z moja ciotka Maryśką. E wspomnienia starej baby! Wspomnienia z przed tak wielu lat jak wielu z tego forum nawet na liczniku nie ma :(.
Dobra, wracając do dzisiejszych czasów, dzisiaj rano cieplutko, milutko, słonecznie. Opony nadygane, dziury pomiędzy płytkami chodnikowymi na drodze dla rowerów z os. Lecha do Kórnickiej coraz większe i mozna się zabić od rana. Pobudka murowana. Fajnie.
A! Do tego jestem fujara bo sama potrzebuję łańcuch a podobno nie ma w hurtowni 10-tkowych XTR i przez jakieś dwa tygodnie moze ich nie być.


Kategoria dojazdy