JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Wpisy archiwalne w kategorii

z Martą

Dystans całkowity:174.60 km (w terenie 83.00 km; 47.54%)
Czas w ruchu:10:10
Średnia prędkość:17.17 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:21.83 km i 1h 16m
Więcej statystyk

Z Martą

  d a n e    w y j a z d u 17.00 km 0.00 km teren 01:00 h Pr.śr.:17.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Poniedziałek, 28 sierpnia 2017 | dodano: 30.08.2017

Pojechałyśmy z Martą na takie szybkie kółeczko. Jechało się dobrze aż w lesie spotkałyśmy jakiegoś rowerzystę w krzyczącej koszuli, grzebiącego coś przy rowerze, którym okazał się być Grigor. Marta grzała do przodu i zanim zorientowałam się, że kiwający do mnie i uśmiechający się rowerzysta to Grigor to już musiałam gonić Martę, żeby mi się w lesie nie zgubiła. Zdążyłam tylko krzyknąć, żeby jechał z nami ale chyba usłyszałam, że to nie w jego kierunku. Potem pojechałyśmy w kierunku działki i tak się zawzięłam , że na podgórce zdobyłam królową. No cóż, stara się to się ma . Przez pół godziny :( kurka. Cieszyłam się tytułem, bo łatwo mi nie było a tu córka Jacka Głowackiego, Carmen wzięła i mi ukradła królową. Ładnie córkę wychował ;).
Na powrocie znalazłyśmy rozjechaną wiewiórkę o której wspominał Grigori i samego Grzesia, który jechał do chałupy w przeciwną nam stronę.
Fajnie było :)


Kategoria Rodzinnie, z Martą

Na obiad

  d a n e    w y j a z d u 42.00 km 40.00 km teren 02:20 h Pr.śr.:18.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Sobota, 10 czerwca 2017 | dodano: 10.06.2017

Przyjeżdża człek z delegacji a tu obiadu nie ma, bo „przecież jadłaś po drodze”. Po drodze to ja mam Mc po którym mi się wiuka a do tego zaczął się okres wakacyjny i całe autobusy dzieciaków zamawiają szejki, srejki i burgery i nie chce mi się czekać ani jeść na stojąco.
Tak więc wracam głodna do domu, obiadu nie ma i co zrobić? Zamawiać pizze? Iść do knajpy? a może by tak rowerem się rypnąć gdzieś na obiadek, po 3 godzinach jazdy autem? Marcin zaproponował burgera w Czerniejewie. Nie było co się zastanawiać, tylko jechać na burgery o których jakiś czas temu pochlebnie pisał Mateusz
Do Czerniejewa jest jakieś 15 km ale oczywiście po co jechać prostą drogą jak można krzywą i przez jeziora Uli i Baba, nadrabiając jakieś 7 km. Nie miałam pojęcia gdzie są te burgery, chociaż często jeżdżę przez rzeczoną miejscowość a burgerownia podobno działa już od 2 lat.
No, nigdy bym nie zwróciła uwagi na taką budkę, choć atrakcyjną lecz schowaną.


W życiu bym się nie domyśłaiła, że to nie jakiś przypadkowy postój a burgerownia :)
Burgery były duże, smaczne i pożywne


a do tego wcale się później nie wiukały jak te z Mcszajsa ;)


Kategoria Rodzinnie, z małżonkiem, z Martą

Kostrzyn Wlkp.

  d a n e    w y j a z d u 13.00 km 13.00 km teren 00:28 h Pr.śr.:27.86 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Niedziela, 4 czerwca 2017 | dodano: 05.06.2017

Marta się wzięła za jazy rowerowe to pomyślałam, że może zabiorę ja na wyścigi w Kostrzyniu i zobaczymy jak nam pójdzie. Jeżdżąc z Marcinem Marta pozabierała mi wszystkie Qomy, więc pomyślałam, ze będzie dobrze. Z racji jej wieku, regulaminu i moich obolałych nóg po wyścigu w Koźminie zapisałyśmy się na dystans rodzinny (13 Km) gdzie do dekoracji liczył się czas wspólny przynajmniej dwóch członków rodziny. Na starcie dostałam burę, że jak to jest czas wspólny to przeze mnie przegramy, bo ja wolno jeżdżę i się popstrykałyśmy jak to baby. Po starcie dołożyłam do pieca i lecę, a Marty nie ma, zwolniłam i czekam, wreszcie dojeżdża
- co tak wolno?– pytam
-Mama ty za szybko jedziesz– mówi Marta,
-no widzisz córka jak mama chce to potrafi, spróbuj szybciej.
Niestety szybciej się nie dało, więc się umówiłyśmy, że każda jedzie ile może i że spotykamy się na mecie. I pojechałam powyprzedzać sobie tych co mnie przez te gadanie wyprzedzili. Gnałam jak mogłam najszybciej, ale nie udało mi się dogonić pierwszych 3 par dorastających synów z ojcami choć prułam co sił.
Podczas jazdy zdałam sobie sprawę jaka ta konkurencja jest niesprawiedliwa i ze powinni podzielić ten dystans też na kategorie wiekowe i płec bo właściwie to chodzi o to, żeby dać radość dzieciakom z dekoracji (puchary mogą być maleńkie i nie drogie) oraz ogromną radość i dumę rodzicom.
Fajny taki dystans – krótki i szybki ale męczący bo musiałam dać z siebie wiele a giry bolały i zatykało mnie po wczorajszym Koźminie.
Po dojechaniu na metę okazało się, że jestem pierwszą panią

a Marta 7 panią


i fajnie.

ALE nie sklasyfikowano rodzin i nie wręczono pucharków bo …….. bo nie :(
Siedzieliśmy z Marcinem i Martą przez całą dekorację, która ciągnęła się i ciągnęła a dystansu rodzinnego nie nagrodzono. Nagrodzono za to najliczniejszą drużynę (nie było w regulaminie) Euro Bike Elektric Team, (grupa, która pucharów ma tyle, że je wyrzucają,) wylosowano (nie wiadomo kiedy) nagrodę losową dla pracownika/zawodnika Agrochestu (sponsor) i jeszcze tam parę takich kwiatków trącających prywatą.
Pucharów było od licha i trochę ale jednak zabrakło :(

Żal mi było tych młodych chłopaczków, którzy czekali do końca na ten swój pierwszy pucharek i zostali zrobieni w balona. Ojcowie coś tam próbowali ale wszyscy już się rozchodzili, gratulowali sobie świetnej organizacji i tak cudnego wyścigu.
Obok naszego samochodu stał samochód ojca z synem, którzy chyba pierwsi dojechali na dystansie rodzinnym . Jak doszliśmy do auta to młody świgał papciami z bezsilności, żeby się nie poryczeć, a ojciec nie wiedział jak ma mu to wytłumaczyć. Powiedziałam, że pięknie jechał, że dla mnie jest wspaniałym kolarzem, że niestety tak bywa i że może się obrazić na organizatorów bo ja się ciężko zastanawiam czy tak nie zrobić. Chłopak się trochę uspokoił i trochę mu się mina poprawiła, ale wiara w regulaminy i słowo pisane raczej została zachwiana.
Przykry i niemiły zgrzyt, ale niestety nie jechał na tym dystansie nikt znaczący dla organizatora.
E ! Nie podobało mi się. Bardzo mi się nie podobało :(


Kategoria Rodzinnie, wyścig, z małżonkiem, z Martą

Z dziewczynami i Tiną

  d a n e    w y j a z d u 7.00 km 0.00 km teren 01:00 h Pr.śr.:7.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Niedziela, 26 marca 2017 | dodano: 27.03.2017

Ja z dziewczynami na rowerach a Tinka na nóżkach. Głupie psisko najpierw wyrywała do przodu a potem było coraz gorzej. Chciałyśmy, żeby było krócej,  przejść przez rzeczkę ale kładki nie było a po drzewie balansować z rowerem to się bałam. Tina się wykąpała i o mało co a bym musiała ją ratować bo bardzo wartki nurt chciał mi ją zabrać. Na szczęście dała radę i nie musiałam sie przymusowo kąpać.


Kategoria z Martą, Z Zosią

Wiórek

  d a n e    w y j a z d u 17.20 km 0.00 km teren 01:05 h Pr.śr.:15.88 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Sobota, 26 września 2015 | dodano: 28.09.2015

Tak, nie wiem czym się bardziej zmęczyłam, przygotowaniami, czy samą jazdą. Startowała Marta, bo Zosia przecież "przez nas nie trenowała". Nie do końca rozumiem, dlaczego przez nas, czyli rozumiem przeze mnie i Martę, ale jakiś powód do awantury być musi. Kocham tą moją babę. Czuję swój charakterek, którego cudowne właściwości poskramiane są przeze mnie i nie dają całego ognia i cudowności palących płomieni pożerających Konstantynopol. Ale pojechałam ;). Tak więc pojechaliśmy do Wiórka we czworo z dwoma rowerami. Ta moja starsza baba już jest taka wielka, że jeździ w moich SPD i na moim rowerze, bo są jej dobre. Ostatnio powiedziała mi, że jej pan od fizyki się nie zna, bo mówił o SPD, że to są nie wygodne buty, a to są przecież "Najwygodniejsze buty NA ŚWIECIE". Nie zna się  dziewczyna, najwygodniejsze to są SPD ale na 12 cm szpilkach ;). 
Marta wystartowała i od razu kraksa jakiejś beksy była i ją przyblokowali. Wyminęło i pognało to moje dziecię za czołówką ze stratą. I zaczęło się nerwowe oczekiwanie na córunię moją. Czekałam na nią i czekałam i już się zaczęłam martwić, gdy wjechała, druga, naburmuszona  i ze śladami łez na policzkach. "Co się stało dziecię moje"- powiedziałam "wywaliłam się bo ................." i tu znowu demony mojej duszy miały radochę słysząc, co się tam stało.  "Dziecko ale tak nie można mówić o innych" powiedziała porządna matka, "trzeba było przejechać po", pomyślało licho, co w duszy mej siedzi.
Długo nie trwało, a musieliśmy zebrać się do startu. Miałam jechać z końca, zachowawczo, co by mnie nikt nie popchnął, ale ścigać mi się chciało, a stary diabeł w duszy na skrzypcach grał, to ogień był od początku. Po starcie, jak dorwałam grupkę babek to  tasowałyśmy się z "różową" i "młodą" a jak  dorwałyśmy "trekingową" oraz "żółtą",  to porzuciłam tamte i już miałam na widelcu, taką "czarną" i "w białym kasku" gdy pojawiła się meta.  Ja to dopiero po 15 km zaczynam jechać dobrze, a tu tylko 17,2 km. Nic to, na brązową szprychę wystarczyło choć było by lepiej gdyby te co były przede mną nie jeździły  na wyścigach rowerowych tylko ścigały się na czas w dzierganiu.
Moja córcia została uhonorowana srebrną szprychą i pucharem za zeszły rok kiedy to pomylili się z wynikami. Do tego dostała statuetkę eleganta z Mosiny i prezenty i było super. Trochę w tym uhonorowaniu dzieciny za zeszły rok musiałam pomóc ale radość dziecka bezcenna.

Zadowolona jestem. Jak na brak treningów to bardzo ładnie pojechałam. Wszyscy byliśmy zadowoleni, a giry mnie teraz bolą jak  nie wiem co.
Zrobiłam dzisiaj eksperymentalnie pierogi ruskie i je żdżarłam, co by się węglowodanami napchać, ale chyba z tym pchaniem przesadziłam (bo dobre wyszły) i jutro zgon zaliczę w Łopuchowie, na który zapisałam się w malignie jakiejś będąc.


Kategoria Rodzinnie, wyścig, z Martą

Z Martunią z "mitycznego" Poznania

  d a n e    w y j a z d u 38.00 km 30.00 km teren 01:50 h Pr.śr.:20.73 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Czwartek, 24 września 2015 | dodano: 24.09.2015

Wyprawa do Poznania dla moich dziewczynek zawsze była czymś mitycznym. Bo to tak daleko i autem się jedzie i jedzie to gdzie rowerem pojechać. Zaproponowałam Marcie, że może dzisiaj po południu wrócimy sobie z roboty i szkoły do domu rowerem a Marta bardzo chętnie podchwyciła pomysł. Pogoda się bardzo udała, powrót się elegancko udał a pączki w Swarzędzu, te to  się dopiero udały ;)


Kategoria Rodzinnie, z domu/do domu, z Martą

Trenujemy na Wiórek

  d a n e    w y j a z d u 22.40 km 0.00 km teren 01:15 h Pr.śr.:17.92 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Niedziela, 30 sierpnia 2015 | dodano: 30.08.2015

Marta w zeszłym roku wygrała we Wiórku i teraz chce obronić tytuł. Konkurencji przybywa i bez treningu będzie ciężko, więc trenujemy. Dzisiaj pojechałyśmy tak:
Odwiedziłyśmy gościniec "Siedem drzew" w Biskupicach. Pięknie tam :) 
Marta utrajtana i były:
- kryzysy,
- głupie pokrzywy 
- ohydne błoto,
A! zostałyśmy królowymi w Górze, gdzie właśnie był największy kryzys wynikający z jak powyżej.
Jutro trening na szosie. :)



Kategoria Rodzinnie, z Martą

Z Marcinem i Martą

  d a n e    w y j a z d u 18.00 km 0.00 km teren 01:12 h Pr.śr.:15.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Sobota, 29 sierpnia 2015 | dodano: 30.08.2015

Moja starsza córcia zawsze chciała jeździć na SPD bo: " nie będą mi nóżki spadały z pedałów" . Tak, tak córuniu , nie będą - głośno mówie, a w duszy - Boże! zabije mi się, potłucze, będzie ryczeć, oszaleję! Kiedyś musiało to nastąpić i ten czas nadszedł wczoraj. Nóżka (gira) Marty dorosła do moich butów, więc po próbach wpinania i wypinania pojechaliśmy na wycieczkę.

Jeździliśmy po chaszczach i pokrzywach a Marta się wściekała, że ją parzą pokrzywy, do tego stopnia się wściekała, że nawet nie zauważyła jak ładnie wjechała na wzniesienie, które jeszcze niedawno podpychała. 

Było bardzo sympatycznie i nie było wywrotki :)
Marta przejechała przez leżące drzewo, bo przecież "co będzie je objeżdżać". Ja oczywiście prawie miałam stan przedzawałowy a ta się cieszy, chociaż zdradziła mi, że trochę się bała :)

W okolicach Zbierkowa nagle na przeciw nas wyszło jakieś towarzystwo odziane jak hipisi w wieku ok 20 lat wyraźnie na spacer. Co to za dziwaki w środku lasu przy wsi gdzie mieszka z pięć normalnych, katolickich  rodzin, jeden artysta co go nigdy nie widziałam bo tworzy chyba tylko nocą i koniarze???. Jedziemy dalej w stronę środka wsi a tu w lesie słychać jakieś "łup, łup, łup" trans music i stoi na łące pełno namiotów.


Normalnie jakieś woodstoki w Zbierkowie koło Pobiedziajów, a ja nic nie wiem. Zagadnęłam jakiś młodych co tu się dzieje a ten z wyższością znawcy odpowiedział starej babie co tylko pewnie Foga słucha, że to jest festiwal muzyki techno, street i coś tam, a informacje  na temat to tylko w internecie o którym sądząc z jego sposobu mówienia to pewnie nie wiele wiem bo do wsi jeszcze pewnie nie dotarł. No cóż młodym zawsze  się wydaje, że tylko oni wszystko wiedzą i są modni i lepsi. Pies go drapał, ale swoją drogą żadnej informacji o tych łudstokach nie było dla pospólstwa pobiedziskiego. Koczują ci tacy kolorowi w lesie i wyskakują przy OS -ach i na drodze R-11 nawet pewnie o tym nie wiedząc.
Fajnie było, Marta się umęczyła, bo kondycji nie ma ale obiecała mi dalsze wspólne jazdy :)


Kategoria z Martą, Rodzinnie