JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2014

Dystans całkowity:806.31 km (w terenie 35.00 km; 4.34%)
Czas w ruchu:37:29
Średnia prędkość:21.40 km/h
Maksymalna prędkość:38.00 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:47.43 km i 2h 20m
Więcej statystyk

Z Red Fitnes

  d a n e    w y j a z d u 102.00 km 0.00 km teren 05:05 h Pr.śr.:20.07 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Niedziela, 31 sierpnia 2014 | dodano: 31.08.2014

Z     Red Fitnes dobrze się  jechało :)



Do domku

  d a n e    w y j a z d u 31.34 km 0.00 km teren 01:34 h Pr.śr.:20.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Sobota, 30 sierpnia 2014 | dodano: 30.08.2014

Na Malcie  odbywają  się wyścigi smoczych łodzi.  Na moich zdjęciach nic nie widać więc się posiłkuję  klik



Do domku

  d a n e    w y j a z d u 37.00 km 20.00 km teren 01:40 h Pr.śr.:22.20 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Czwartek, 28 sierpnia 2014 | dodano: 28.08.2014

To co zwykle :)
A teraz niezwykłe !!!!!!!!!!!!!
Ta dammmmm!!!!!!!!          
Oto pies, który umie czytać :)
MOJA   TINA!!!!!!!!!!!

I żeby Was upewnić, że nasza psina umie czytać


Hahaha  jestem super trenerem  ;)


Kategoria z domu/do domu

do Marcina

  d a n e    w y j a z d u 4.00 km 0.00 km teren 00:12 h Pr.śr.:20.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Czwartek, 28 sierpnia 2014 | dodano: 28.08.2014

Sprint przez miasto do Marcina do roboty.



Do domku

  d a n e    w y j a z d u 33.36 km 15.00 km teren 01:35 h Pr.śr.:21.07 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Poniedziałek, 25 sierpnia 2014 | dodano: 25.08.2014

Jak w tytule. Giry mnie bolą po wczorajszym



Miałam pecha - marton Wałacz

  d a n e    w y j a z d u 42.88 km 0.00 km teren 02:16 h Pr.śr.:18.92 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Niedziela, 24 sierpnia 2014 | dodano: 25.08.2014

Z rańca we Wałczu pojawiło nas się sporo :)  Pogadaliśmy, pośmialiśmy się i było fajnie :)


Start jak to start. Po asfalcie  łapię się dziadka w białym i sobie jedziemy. On chyba znal trasę bo doskonale wie jak jechać aby ominąć łachy piachu, więc jadę sobie za nim. Trochę mnie denerwuje bo na każdym podgórku wstaje na pedały co i tak mu nic nie daje bo mi nie odjeźdźa. Gdzieś na 18 km nagle widzę a ja nie mam powietrza w kole. Ło matko! Dziadek odjechał a ja sama jak palec! Niby mam mleczko w kole ale nic się nie zatyka. W środku jakieś gluty, upaprałam się jak świnka jakoś wepchnęłam dętkę ale czasu straciłam co niemiara. Wściekła byłam jak sami diabli. Gnałam potem ile sił, bo widziałam, że zamykają trasę o 13 i mogę nie zdążyć.  Na wjeździe na 2 pętlę byłam o 13,05 widziałam jak odjeżdża samochód pomiaru czasu. Złachana byłam jak pies i nic mi to nie dało. Nie mogłam wjechać na drugą rundę. Potem już sobie odpuściłam i jechałam z nóżki na nóżkę bo czułam że nadchodzi ciemność.  Na samym końcu, tuż przy mecie, na podjeździku piaskowym, którego normalnie bym nie zauważyła, miałam taki kryzys, że musiałam zleźć z roweru. Normalnie ciemność. Masakra.
Wjeżdżam na metę a Kurek wrzeszczy, że jestem drugą kobietą na mega. Człowieku zastanów się! Nagle taki progres? Epo do zupy dorzucam zamiast soli? Musiało coś się stać, że przyjechałam wcześniej. Krótko mówiąc , lepiej nic nie mówić.
Dali mi DNF chociaż regulamin mówił coś innego. Coś mi tam świtało, że powinnam być i tak sklasyfikowana ale nie miałam regulaminu. Wczoraj napisałam coś w rodzaju protestu ale nie liczę a wiele.
Nie udany był to maraton ale za to na mecie było super fajnie. Leżeliśmy na trawie, gadaliśmy, śmialiśmy się

i czekaliśmy na tombolę. W tym czasie zbierały się czarne chmury aż lunęło

Nagrody odbierało się bardzo szybko, tak jak ten pan z lewej, a reszta stłoczona oczekiwała na "tą swoją chwilę".
Marcinowi się udało - wygrał fajny plecak i odebrał go jeszcze przed deszczem :)
Najbardziej żałuję, że nie wjechałam sobie drugi raz na te górki bo mi się podobały. Co prawda musiałam nieźle się zaprzeć, żeby na tą największą wepchnąć rower ale od czego ma sie te muły ;)


Kategoria wyścig, z małżonkiem

Tor Poznań V czyli niespodziewany koniec lata

  d a n e    w y j a z d u 34.88 km 0.00 km teren 01:17 h Pr.śr.:27.18 km/h Pr.max:38.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Czwartek, 21 sierpnia 2014 | dodano: 22.08.2014

który nastąpił tak około 18,30 dnia wczorajszego. Cały  dzień było ładnie, w robocie słonko przyświecało i dawało nadzieję na fajny ścig na Torze, gdy nagle i niespodziewanie, prawie, że z jasnego nieba spadł deszcz rzęsisty i powiało jakby łeb miało urwać.Zimno zrobiło się tak, ze po chwili cała się trzęsłam, pomimo polaru, który miałam na sobie. Miałam już pomysł, żeby odżałować tą dychę i nie jechać ale nagle znowu nagle pojawiło się słonko i

W chwilę potem ruszyłam w bardzo kontrolowany ścig. Ślisko było jak jasny gwint. Moje opony nie mają  żadnego bieżnika,  są wyjechane i gładziudkie jak pupka niemowlęcia (bo precież nie mojaa ;)) , ci przede mną pluli wodą   spod kół, a do tego wywracały się co niektóre gylejzy, więc pojechałam sobie sama bawiąc się w utrzymywanie kadencji i poprawianie średniej  z 18 na 27 km/h. Oczywiście zapomniałam wyzerować licznik i tak mi się zapisało z niemrawą rozgrzewką, którą raczej należało by nazwać jazdą pt: "jechać, nie jechać, popatrzeć sobie na tych wariatów?   Jak zwykle zwyciężyła chęć pokulania się :)
Dostałam znowu jakieś 2 duble ale co tam, fan był jak podkręcałam triatlonistę, który koniecznie chciał się urwać a ja mu nie dawałam. W końcu zjechał na pitstopa.
Na mecie był mój małżonek wraz z teściem :)  W geście radości puściłam kierę i chciałam zabawić się w Majkę ale mój małż właśnie pokazywał coś teściowi w rowerze a reszta sobie poszła :(  Taki los. Człowiek wjeżdża jako 2 kobieta wśród samych samców a oni  glapią się na jakieś włoszki. Taka karma starej baby ;)
Po ścigu okazało się, ze Seba uczył się ślizgania tyłkiem po asfalcie . Poszlifował się mocno ale apetytu mu to nie odebrało. Powiedział, że głodny jest więc polecieliśmy na pizze na Szpitalną. Lokal oferował dla późno zgłodniałych pizze tylko na wynos. Skonsumowalim je w aucie. Jeszcze dzisiaj rano pachniało w aucie pizzą a ja na głodniaka do roboty jechałam.


Kategoria szosa, wyścig, z małżonkiem

Z Tinką

  d a n e    w y j a z d u 4.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czarna Mamba
Wtorek, 19 sierpnia 2014 | dodano: 19.08.2014

Tinka nauczyła się komendy: Daj łapkę :)  W nagrodę poczęstowała się masłem  z papierka  w czasie gdy ja pojechałam do sklepu. W rewanżu aby cholesterol (z masła) spaliła wzięłam ją na biegany spacer. Masło dało jej energię, że hej. Biegła jak........... po maśle ;) 



Do domku

  d a n e    w y j a z d u 38.66 km 0.00 km teren 02:12 h Pr.śr.:17.57 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Wtorek, 19 sierpnia 2014 | dodano: 19.08.2014

Jakoś tak dzisiaj nieszczęśliwie bo brzuchacz mnie bolał i wywaliłam się,  ale czego  się spodziewać po wtorku. Kolana poobijane :(  bo jakiemuś kejtrowi zachciało się wyleźć mi prosto pod koło. Kejter cały ,ja poobijana, znowu dodatkowe siniaki. 



I'm a Queen of the mountain

  d a n e    w y j a z d u 74.93 km 0.00 km teren 02:48 h Pr.śr.:26.76 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Niedziela, 17 sierpnia 2014 | dodano: 17.08.2014

Z Marcinem i Sebą do Swarzędza po gumy z nikotyną dla tego mojego nałoga.
Skorzystałam ze Stravy i pobiłam wszelkie rekordy szybkości, tym samym zostając Queen of the mountain. Dostałam 5 pucharów na 5 możliwych na tej trasie ;)
Jestem boska  ;)
Pobijanie rekordów oraz cholerne wietrzysko zmęczyło mnie tak, że pod koniec miałam wrażenie, że moje oczy wiszą jak u tego poniżej

a teraz robię to


Kategoria szosa, z małżonkiem