Maj, 2012
Dystans całkowity: | 885.53 km (w terenie 627.22 km; 70.83%) |
Czas w ruchu: | 46:58 |
Średnia prędkość: | 18.85 km/h |
Maksymalna prędkość: | 47.88 km/h |
Liczba aktywności: | 21 |
Średnio na aktywność: | 42.17 km i 2h 14m |
Więcej statystyk |
Sprzątania ciąg dalszy, więc w nagrodę do lasu.
d a n e w y j a z d u
42.39 km
35.00 km teren
02:15 h
Pr.śr.:18.84 km/h
Pr.max:45.79 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Ile zbędnych rzeczy, śmieci i byle czego dzieciary potrafią pochować w różne kąty w ramach sprzątania to się w głowie nie mieści. Wczoraj dostały rozkaz sprzątania a ja miałam dzisiaj dokończyć. One nic nie wyrzucą bo się przyda. Wywlokłam z pokoi 2 worki 120 litrowe starych zabawek, papierów itp. Od czasu do czasu robię im takie czyszczenie, bo inaczej wkrótce by nie weszły do siebie.
Wywlokszywszy wory stwierdziłam, ze należy mi się jakaś inna rozrywka i uciekłam do lasu. O 14 las jest cudowny. Cichy i pełny zwierząt. Widziałam żurawia z małym. Wychyliłam się z za górki i zobaczyłam jak duży żuraw wzbija się do lotu a małe szybko biegnie w trawę. Jeszcze nigdy nie byłam tak blisko żurawia, jest to bardzo duży ptak. Większy od bociana. Potem widziałam sarenkę. Niestety zanim wydobędę telefon, żeby zrobić zdjęcie to zwierzaki uciekają.
Za to znalazłam ślad po nowym życiu, który spadł z drzewaŚlad po wykluciu się małego ptaszka
© JoannaZygmuntaMokradła nad jeziorkiem Drążynek
© JoannaZygmuntaWidok na jezioro Dębiniec
© JoannaZygmunta
Może ktoś poda mi numery w totka co bym trafiła szóstkę i nie musiała chodzić do roboty tylko jeździć na rowerze ile chcę, kiedy chcę i gdzie chcę ;)
Kategoria wycieczka
Po dziewczynki do Poznania
d a n e w y j a z d u
49.36 km
40.00 km teren
02:30 h
Pr.śr.:19.74 km/h
Pr.max:36.17 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Wczoraj układałam ciuchy w szafach. Strasznie tego nie lubię i z wielką przyjemnością uciekłam na rower. Zresztą umówiłam się z Marcinem, ze przyjadę do Poznania po dziewczynki i ja wrócę autem a on rowerem. Ale jak nadarzyła się okazja to przecież nie mogłam jechać prosto do Poznania. Pojechałam sobie przez Dziewiczą. W lesie spokojnie a na polach i asfalcie wiało mi w gębę okropnie. Miałam mało czasu więc nie wyjeździłam się jeszcze. Cały czas mam takie wrażenie, ze wyrywam chwile dla siebie. Że jazda na rowerze to jest inny świat, który by mógł trwać i trwać ale trzeba się wziąć i wracać. No cóż „takie życie” jak mówi mój znajomy i nie ma co narzekać tylko jak się da to znowu coś dla siebie wyrwać.
Wczoraj w sklepie w Pobiedziskach ale nie na rowerze spotkałam Sebe284 . Miło było poznać. Pozdrawiam
Dzisiaj końcówka sprzątania i zaczyna się gotowanie, żeby znowu pobrudzić.
Kategoria dojazdy, wycieczka
Po okolicy
d a n e w y j a z d u
34.92 km
33.00 km teren
02:00 h
Pr.śr.:17.46 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Wzięłam urlop i sprzątam przed Komunią. Jak miło wygląda dom, taki wysprzątany i pachnący. Umyłam okna, poprałam firanki, takie sprzątanie na maxa. Dobrze jest w domu. O 14 poszłam sobie na rower i jeździłam po okolicy. Cisza i spokój. Pod koniec wycieczki przypomniało mi się, że mam ćwiczyć siłę. Więc ćwiczyłam, choć nie wiem czy to było to. Raczej nie ćwiczenie tylko męczenie. W każdym razie giry mnie bolą i chyba o to mojemu treneiro chodziło.
Odwiedziłam okoliczne dziury pt. Kociałkowa Górka, Nowa Górka, Góra, wąwoziki i podgórki okoliczne. Nie chciało mi się wracać, ale Marcin z babolami mieli przyjechać więc musiałam zrobić obiad.
Słoneczko świeciło, wiaterek na asfalcie wiał jak diabli w gębę, w lesie cicho i spokojnie, krowy się pasły w Glince Szlacheckiej i spoglądały na mnie ze stoickim spokojem. Jedna bardzo chciała dostać się do młodych listków na gałęzi i pierwszy raz widziałam krowę stającą na „palcach”Krowy na pastwisku w Glince Szlacheckiej
© JoannaZygmuntaKwitnący rododendron w parku przy pałacyku w Kociałkowej Górce
© JoannaZygmunta
Asfaltowa droga do Góry jest w strasznym stanie. Przypomniał mi się zachwyt Marcina nad równorzędna drogą w Niemczech. Nad zalewem SzczecińskimDziurawy asfalt
© JoannaZygmunta
Kiedy u nas tak nie będzie? Z jednej strony wygryziony z drugiej strony wycięty.
Kategoria wycieczka
miastowo
d a n e w y j a z d u
22.00 km
0.00 km teren
01:15 h
Pr.śr.:17.60 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Krówka
Byłam dzisiaj w sprawie mojej mamy na oddziale hematologii. Zaraz chwyciłam doła. Dobrze, że potem wsiadłam na rower bo trochę mi sie poprawiło ale nie będzie łatwo.
Kategoria dojazdy
praca w te i we wte
d a n e w y j a z d u
8.80 km
0.00 km teren
00:30 h
Pr.śr.:17.60 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Krówka
no i tyle. A! jedno blond, głupie dziewcze wlazło na drogę rowerową i zostało delikatnie owrzeszczane przeze mnie. Ma szczęście, że nie należę do wulgarnych i agresywnych bo wlazła mi prosto pod koło.
Kategoria dojazdy
Mazovia MTB czyli naleśnik
d a n e w y j a z d u
29.95 km
29.00 km teren
01:32 h
Pr.śr.:19.53 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Co mi "specjaliście" od płaskiego nawet odpowiadało.
Mój bank fundnął mi wyjazd i start na Mazovii, więc się nie zastanawiałam tylko myk na Mazowsze. Tak sobie jechaliśmy i pod Koninem spontanicznie powstał pomysł, że warto zjechać do Lichenia, bo tyle o nim słyszeliśmy, a czasu dużo i nie wiadomo kiedy taka okazja się trafi.
Licheń nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Bazylika wielka i strasznie bogata. Miałam wrażenie że zaraz z balkonu wyjrzy jakiś Hussain i będzie pozdrawiał mrowie narodu jakie się tam przewijało. Widać bogactwo i kunszt artystów ozdabiających, ale mam wrażenie, ze gdzieś zagubił się ten dla którego chwały podobno to wszystko zbudowano. Takie przejście się po muzeum.Kościół w Licheniu
© JoannaZygmunta
Babolom za to bardzo podobała się Golgota, która miała pełno wioskowych rzeźb i szklanych kamieni. Takie to wszystko dla dzieci. Za to ogrody piękne.
W nocy były wędrówki między pokojami bo mieliśmy 1 dwójkę i 2 jedynki i dziewczyny oczywiście chciały jedynki a potem Zosia się bała sama spać i wlazła mi do łóżka. Ciasno było więc poszłam do jej pokoju i nie wiem kiedy zasnęłam i kiedy Marcin pojechał sobie na poranną wycieczkę po Warszawie. Obudziłam się jakoś tak trochę późno i szybko sprzątanie i szykowanie na wyścig. Marcin wrócił i powiedział, że jest bardzo zimno, więc długie gacie itd.
Do Legionowa dojechaliśmy wcześnie. Nie było kłopotu z zaparkowaniem Duży plus dla orga.Mazovia
© JoannaZygmunta
Koledzy z pracy załatwili mi wcześniej numerek i chipa (jak za króla ćwieczka wieszany na lagę) i start z czarnej dupy z 11 sektora. 11 sektor był 500 metrów od startu za węgłem. Masakra. Jak ja widziałam tą wiarę z którą miałam startować to wiedziałam, że nie będzie fajnie. Przepychałam się jak się dało zanim doszliśmy do startu a ten co minutę więc 10 minut starty do 1 sektora. Udało mi się przepchać na tyle, że może byłam gdzieś w połowie na starcie.
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=PKcMGdubc6M#!
Cały czas jechałam jak się dało do przodu ale pierwszy piach i postój, bo ktoś leży, pod górkę i piach i bieg, bo złażą, zjazd i znowu na hamulcu, bo albo złażą, albo leżą.
Jak mnie wkurzały te chłopy, którzy nie pozwalali się wyprzedzić na wąskim. Poświgało mną trochę na piachach, z dwa razy przytrzymały mnie SPD, jednego paskudnika spotkała kara boża w postaci gleby na zakręcie, bo nie chciał dać mi się wyprzedzić i mi zajeżdżał, aż na zakręcie się wyglebił. Żadnej kobiecie nie dałam się wyprzedzić, chłopów nacięłam 100 i 70 kobietek.
Byłam 8 w K4 na 27, 33 na 109 kobiet na dystansie 32 km.
Organizacja profesjonalna. Podobał mi się bufet – 3 stoiska co 200 metrów i do wyboru całe butelki powerade’a lub wody, batony, banany ciasteczka itp. Nie skorzystałam a trzeba było bo wśród bankówek zajęłam najgorsze miejsce 4 :(.
Kategoria wyścig
Do Strzeszynka
d a n e w y j a z d u
41.47 km
25.00 km teren
02:08 h
Pr.śr.:19.44 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Pojechałam zobaczyć zaoraną-wyrównaną ścieżkę rowerową do Strzeszynka, którą pewnego pięknego dnia nie wiedzieć czemu właściciel drogi zaorał. Po rozmowach z władzami miasta drogę wyrównano. Dziwna sprawa.
Dawno tu nie byłam, jakieś dwa lata i kiedyś ta droga wydawała mi się taka długa, daleka i pagórkowa. Dzisiaj łyknęłam ją szybciutko i przyjemnie. Drogowskazu na drogę Drogbasa nie znalazłam.
Klara dawała, było 30 st. C opaliłam się ale będę musiała gdzieś gębę do słonka wystawić bo widać, że jeżdżę w okularach. O opaleniźnie w koszulkę i spodenki nie wspomnę.
Kategoria dojazdy, wycieczka
jesteś nienasycona!
d a n e w y j a z d u
51.17 km
33.00 km teren
02:40 h
Pr.śr.:19.19 km/h
Pr.max:41.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Tak mi powiedziała mama w trakcie takiej rozmowy telefonicznej:
-Mama, to po pracy wracam jak zwykle
- tylko nie pętaj mi się na tym rowerze jak wczoraj bo dzieci się nudzą bez ciebie
- no Mama! a chociaż jedno kółeczko wkoło Malty?
-oj! dziecko jesteś nie nasycona tym rowerem,
No cóż, musiałam jechać szybciej bo i tak pojechałam wkoło Malty a potem jeszcze nad stawy i fajne zjazdy znalazłam w krzaczorach w które po śladach mnie wyniosło. Musze te dróżki pokazać Marcinowi.
km z dwóch dni.
Kategoria dojazdy, wycieczka
Jest piata rano, noc boryka się z dniem nasze dusze rozbrykane nie wiedzą co to sen*.
d a n e w y j a z d u
31.00 km
25.00 km teren
01:26 h
Pr.śr.:21.63 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Śniło mi się, ze jadę na rowerze, więc o piątej pobudka, sniadanko, przyszykować ciuszki dla baboli i w pełne słonko przy temp ok 6 st C do pracy. Przy znajomym drzewie zdejmowanie zbędnych ciuchów (kiedy ja wreszcie będę wiedziała jak się ubrać!?) i czuję, że mnie ktoś lub coś obserwuje. Piękna łania patrzyła na mnie. Jak juz ruszyłam to ona ruszyła ze mną i tak przez dobry kilometr biegła przede mną, za mną, obok mnie albo przecinała mi drogę. Jak juz sie znudziła to zniknęła nie wiem gdzie. Piękne zwierzę!
*Wojciech Waglewski "O clebie i wodzie"
Kategoria dojazdy
Pohasałam sobie nareszcie
d a n e w y j a z d u
82.67 km
64.00 km teren
04:09 h
Pr.śr.:19.92 km/h
Pr.max:46.20 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Komunia przed nami, więc nie ma czasu na rower, bo malowanie, zakupy itp. W sobotę pojechałam z moimi dziewczynami po białe buciki dla Zosi. Moje małe kobietki plus ja szalałyśmy wśród butów i każda z nas kupiła sobie buciki: Zosia białe komunijne, Marta sandały a matka eleganckie trampki do latania po robocie jak można już zrzucić szpile. Pogoda była piękna i jak widziałam nieprzebrane tłumy rowerzystów wszelkiej maści to mi serce ściskało z żalu, że muszę w pudle (aucie ) siedzieć a nie jeździć, jeździć, jeździć.
Dzisiaj nadarzyła się okazja - Marcin zabrał dzieciaki a ja dosiadłam mojego zdobywcę i pojechałam. Ale było fajnie! W lesie ubity piasek, asfalt twardy (a jaki by mógł być nie w upał???) dzisiaj wszystko mnie cieszyło, pełna radość z jazdy jak u psa spuszczonego łańcucha. Powkurzałam jakiegoś wylajkrowanego młodzieńca bo nie mógł mnie zgubić nad Rusałką aż do Parku Sołackiego, gdzie mu odpuściłam, objechałam sobie jezioro maltańskie, podjechałam pod zoo i pojechałam do domu po drodze jeszcze zaliczając Dębiniec. Fajnie.
Bycie żoną bikera i samemu chorować na cyklozę jest ciekawym zjawiskiem. Niektóre kobiety dostają od swoich ukochanych pierścionki z diamentami a ja aluminiowe podkładki pod kierownice, które cieszą mnie bardziej niż te diamenty, których na rower przecież nie wezmę ;)pierścionek dla żony bikera
© JoannaZygmunta
Kategoria wycieczka, dojazdy