Kawałeczek
d a n e w y j a z d u
1.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
Znowu kawałeczek na rowerku ale lepsze to niż nic.
Wszystkim czytającym wesołych, spokojnych i bogatych Świąt życzę :)
Kawałeczek
d a n e w y j a z d u
0.50 km
0.50 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Mówi się, że na pochyłe drzewo każda koza wlezie. Tym pochyłym drzewem ostatnio ja jestem. Ciągle mnie coś łapie. Nie mówie tam o katarku bo to guzik jest tylko o chorobach gdzie "łapiduchy" musiały się wykazać. Dwa razy juz im się udało a teraz walczę, żeby wleźć na rower. Nie poddaję się jednak i jak dobrze się przechyli rower to sie da na niego wejść a potem to już bajka :) Udało mi się przejechać te pół kilometra i mam nadzieję, że będzie coraz więcej. Najgorsze to włażenie i złażenie z rowera. Będę musiała z wyścigowych na miejskie się przesiąść i nimi na wyścigach pomykać ;)
Okazją do przejechania się rowerem dzisiaj był nasz doroczny wyścig i mam nadzieję, że Ci którzy zwlekli sie z wyrka i przybyli na nasz doroczne wyścigi połączone z ogniskiem, to się nie zawiedli, bo i pyrek nie zapomniałam wrzucić do ogniska, i drewna było dużo i słonko nam przyświecało, że siedzieliśmy długo i gadaliśmy, wspominaliśmy i snuliśmy plany na następne lata. Oby tylko to pierdzielone zdrowie pozwoliło. Prawdę mówił poeta: "Szlachetne zdrowie itd..."
Niedziela
d a n e w y j a z d u
32.00 km
0.00 km teren
02:01 h
Pr.śr.:15.87 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Pokibicować biegaczom
d a n e w y j a z d u
47.30 km
0.00 km teren
01:50 h
Pr.śr.:25.80 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Z Marcinem wybraliśmy pooglądać i podkręcić tych co siły mają, żeby 21 km przebiec, przetruchtać, przekulać się na biegu Lechitów. I tak od 40 lat lotają, Ci to mają siłę, Panie tej ;)
Z Martą profesjonalnie przebieramy się za kolarki
d a n e w y j a z d u
27.00 km
26.00 km teren
01:28 h
Pr.śr.:18.41 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
i wyglądamy zacnie. :) mykając po terenie i zadając szyku w okolicach Pobiedziajów . Marta wygląda nieco lepiej, ale co tam. Niech ma ;)
Z Martą
d a n e w y j a z d u
17.00 km
0.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:17.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Pojechałyśmy z Martą na takie szybkie kółeczko. Jechało się dobrze aż w lesie spotkałyśmy jakiegoś rowerzystę w krzyczącej koszuli, grzebiącego coś przy rowerze, którym okazał się być Grigor. Marta grzała do przodu i zanim zorientowałam się, że kiwający do mnie i uśmiechający się rowerzysta to Grigor to już musiałam gonić Martę, żeby mi się w lesie nie zgubiła. Zdążyłam tylko krzyknąć, żeby jechał z nami ale chyba usłyszałam, że to nie w jego kierunku. Potem pojechałyśmy w kierunku działki i tak się zawzięłam , że na podgórce zdobyłam królową. No cóż, stara się to się ma . Przez pół godziny :( kurka. Cieszyłam się tytułem, bo łatwo mi nie było a tu córka Jacka Głowackiego, Carmen wzięła i mi ukradła królową. Ładnie córkę wychował ;).
Na powrocie znalazłyśmy rozjechaną wiewiórkę o której wspominał Grigori i samego Grzesia, który jechał do chałupy w przeciwną nam stronę.
Fajnie było :)
Kategoria Rodzinnie, z Martą
Po okolicy z Martą
d a n e w y j a z d u
22.00 km
20.00 km teren
01:19 h
Pr.śr.:16.71 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Gogolowe MTB w Pobiedziajach
d a n e w y j a z d u
26.60 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Wzięłam Czarną i pojechałam przywitać na pobiedziskiej ziemi kolarzy, którzy przybyli na targowisko w Pobiedziajach aby wystartować w maratonie czyli się poobijać na moim fyrtlu.
Dzień wcześniej objechałm trasę i chociaż była godzina 13 nie było ani jednej strzałki. Miałam obawy czy maraton ten nie okaże się klapą oraz rajdem na orientację ale jak się potem okazało wszystko zagrało i podobno nikt się nie zgubił. Choc tez chyba nie jest to takie pewne, bo na liście jest parę nieodnalezionych osób. Nie moje zmartwienie. Ja się znalazłam tam gdzie trzeba i mam nadzieję, ze przywitałam godnie moich znajomych , choć nie chlebem i solą a jedynie moim promiennym uśmiechem. Papa mi się niezamykała , całusów dostałam
i rozdałam z tysiąc i fajnie mi było znowu poczuć tą atmosferę i będę się starać, żeby w przyszłym roku pojeździć u Gogola i nie być poszukiwaną przez organizatora , bo chce zamykać trasę a ja jeszcze nie dojechałam ;)
Jak sie nie umie to
d a n e w y j a z d u
30.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
się tak szuka odcinków, żeby królową zostać :) A że królowa jest tylko jedna i tylko ta co jest pierwsza to pojachałam z Marcinem do Trzeku i zdobyłam 6 królowych, 10 rekordów i niezliczoną ilość miejsc 2 i 3 na strawie. A niech mi która podskoczy ;).
Na działke po piątkowym armagedonie
d a n e w y j a z d u
22.00 km
0.00 km teren
00:33 h
Pr.śr.:40.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Wczoraj poszliśmy pobiegać. Ja z Zosią biegłyśmy, Marcin podziwiał pioruny a Tina wmontowała się w najgłębszy zakątek bagażnika. Nie zapowiadało się, że nastąpi taki Armagedon i miałyśmy nadzieję zdążyć przed pierwszymi hukami i deszczem ale po 1 km truchtu próbowałyśmy już uciec burzy. Burza jednak szybsza jest. Na szczęście auto bez szwanku uciekło z lasu i dowiozło nas do domku. Marcin wyskoczył z auta i pobiegł do domu, Zosia po chwili też miotana wiatrem i smagana deszczem pobiegła do domu, aczkolwiek potknęła się na progu i runęła jak długa a ja bohatersko zostałam z psem w aucie, bo Tina ZAMARŁA. Zamarła ze strachu, a że to duże bydle jest, to nie mieliśmy jak takiej kłody wytargać. Zostałam z nią a burza szalała. Miotało nami straszliwie. Czułam się jak na myjce samochodowej obsługiwanej przez szalonego operatora. Błyskało, smagało deszczem, dudniło, podrywało od lewego boku, miotało jakimiś gałęziami, grzmiało, latało itp. W czasie jakiejś przerwy w największym dudnieniu, postanowiłam wyszarpać tego psa z bagażnika i zanieść go do domu. Dom był zupełnie ciemny, bo chyba gdzieś pierdzielnęło w agregator i było po prądzie. Marcin przybiegł pomóc mi z Tiną, która wkur................ mnie jak cholera tym swoim letargiem i weszliśmy do domu. Ciemno, podłoga zalana, bo Marta wolała grać w grę, niż sprawdzić, czy okna są pozamykane i woda wylała się na podłogę i do tego jeszcze wszędzie krew. Zosia wpadając do domu tak się wywaliła, że rozcięła sobie mocno dłoń i krew się lała strumieniami. Marcin próbował ogarnąć opatrunek, zmywanie krwi i wycieranie wody ale nawet przy pomocy dziewczyn było to trudne w tych ciemnościach. Jak już ogarnęliśmy najgorsze, zapaliliśmy świeczki, zrobiliśmy fachowy opatrunek, usłyszeliśmy, od Marty , że najważniejsze że zapisała grę zanim wyłączyli prąd. Cała Marta.
Przerwa w dostawie prądu trwała i trwała , burza się uspokoiła, a my do późnej nocy graliśmy w karciochy.
Na szczęście ominęła nas najgorsza burza i wichura, a te latające gałęzie to były tylko te, co je z worka na odpady zielone wyszarpało. Musiałam pozbierać je dzień później , a kłujące cholerstwo było i szklak mnie trafiał, że musze znowu to zbierać. Do dzisiaj mam drzazgi w paluchu.
Wracając jednak do meritum dzisiaj pojechałam na działkę zbadać, czy wszystko w porządku i oprócz mokrej trawy po kolana i braku radia u kochanych sąsiadów nie zauważyłam zmian. Radia nie było, bo od 8 rano do 21 nie było w Pobiedziskach i okolicach prądu. Jakie szczęście mnie ujęło w tej prawie błogiej ciszy, tak było by wspaniale lecz nie dane mi było. Słyszałam szczekliwy głos sąsiadki i bluzgającego sąsiada. Normalnie, wsi spokojna , wsi wesoła.