szosa
Dystans całkowity: | 3957.93 km (w terenie 6.50 km; 0.16%) |
Czas w ruchu: | 156:54 |
Średnia prędkość: | 25.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.50 km/h |
Liczba aktywności: | 88 |
Średnio na aktywność: | 44.98 km i 1h 46m |
Więcej statystyk |
Z Fogt ekipą
d a n e w y j a z d u
49.19 km
0.00 km teren
01:43 h
Pr.śr.:28.65 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Po południu, wyrwawszy się z domu na ustawkę. :) Fajnie , nogi mnie bolą :). Spóźnieni musieliśmy zapieprzać jak szaleni za peletonem, który już ruszył. Nie działał mi licznik więc nie wiem ile jechałam ale Marcin miał 48 km/h a ja leciałam za nim aż dorwaliśmy grupę. Nie powiem potem spuchłam ale powoziłam się na kole i odżyłam. Stworzyłyśmy grupę z 3 kobietek, jednego na szosie co nie miał sił i jednego na MTB co wycina ale jednak MTB to nie szosa. Tak dojechaliśmy sobie do Środy i zawrotka. Po jakimś km od zawrotu złapała nas grupa facetów co też wracała i wtedy był ogień . Nie dawałam się urwać, leciałam za ucieczkami i miałam radochę. Żal, że potem moja grupka nie wytrzymała bo super zabawa to była. :)
Kategoria szosa, z małżonkiem
Tor Poznań V czyli niespodziewany koniec lata
d a n e w y j a z d u
34.88 km
0.00 km teren
01:17 h
Pr.śr.:27.18 km/h
Pr.max:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
który nastąpił tak około 18,30 dnia wczorajszego. Cały dzień było ładnie, w robocie słonko przyświecało i dawało nadzieję na fajny ścig na Torze, gdy nagle i niespodziewanie, prawie, że z jasnego nieba spadł deszcz rzęsisty i powiało jakby łeb miało urwać.Zimno zrobiło się tak, ze po chwili cała się trzęsłam, pomimo polaru, który miałam na sobie. Miałam już pomysł, żeby odżałować tą dychę i nie jechać ale nagle znowu nagle pojawiło się słonko i
W chwilę potem ruszyłam w bardzo kontrolowany ścig. Ślisko było jak jasny gwint. Moje opony nie mają żadnego bieżnika, są wyjechane i gładziudkie jak pupka niemowlęcia (bo precież nie mojaa ;)) , ci przede mną pluli wodą spod kół, a do tego wywracały się co niektóre gylejzy, więc pojechałam sobie sama bawiąc się w utrzymywanie kadencji i poprawianie średniej z 18 na 27 km/h. Oczywiście zapomniałam wyzerować licznik i tak mi się zapisało z niemrawą rozgrzewką, którą raczej należało by nazwać jazdą pt: "jechać, nie jechać, popatrzeć sobie na tych wariatów? Jak zwykle zwyciężyła chęć pokulania się :)
Dostałam znowu jakieś 2 duble ale co tam, fan był jak podkręcałam triatlonistę, który koniecznie chciał się urwać a ja mu nie dawałam. W końcu zjechał na pitstopa.
Na mecie był mój małżonek wraz z teściem :) W geście radości puściłam kierę i chciałam zabawić się w Majkę ale mój małż właśnie pokazywał coś teściowi w rowerze a reszta sobie poszła :( Taki los. Człowiek wjeżdża jako 2 kobieta wśród samych samców a oni glapią się na jakieś włoszki. Taka karma starej baby ;)
Po ścigu okazało się, ze Seba uczył się ślizgania tyłkiem po asfalcie . Poszlifował się mocno ale apetytu mu to nie odebrało. Powiedział, że głodny jest więc polecieliśmy na pizze na Szpitalną. Lokal oferował dla późno zgłodniałych pizze tylko na wynos. Skonsumowalim je w aucie. Jeszcze dzisiaj rano pachniało w aucie pizzą a ja na głodniaka do roboty jechałam.
Kategoria szosa, wyścig, z małżonkiem
I'm a Queen of the mountain
d a n e w y j a z d u
74.93 km
0.00 km teren
02:48 h
Pr.śr.:26.76 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Z Marcinem i Sebą do Swarzędza po gumy z nikotyną dla tego mojego nałoga.
Skorzystałam ze Stravy i pobiłam wszelkie rekordy szybkości, tym samym zostając Queen of the mountain. Dostałam 5 pucharów na 5 możliwych na tej trasie ;)
Jestem boska ;)
Pobijanie rekordów oraz cholerne wietrzysko zmęczyło mnie tak, że pod koniec miałam wrażenie, że moje oczy wiszą jak u tego poniżej
a teraz robię to
Kategoria szosa, z małżonkiem
Z moją Kokoszką ;)
d a n e w y j a z d u
74.53 km
0.00 km teren
02:52 h
Pr.śr.:26.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Tak się pojechaliśmy przejechać na 4 powiaty. Marcin grzał a ja zdychałam. Za diabła nie mogłam się utrzymać mu na kole a do tego wiało jakby się kto powiesił. Ciężko jakoś mi się jechało ale i tak poleciałam jeszcze na pagóry przy S5. Jak sobie jechałam ostatnio w samotności na Środę Wlkp. to bardzo spodobał mi się witacz w Kokoszkach a ze teraz były nas 2 kokoszki to sobie machnęliśmy zdjątko :)
Znalazłam licznik. Wpadł pod szafę i się ze mnie śmiał, że go szukam ;)
Kategoria szosa, z małżonkiem
Rozjazd z mężulkiem i sąsiadem
d a n e w y j a z d u
32.00 km
0.00 km teren
01:24 h
Pr.śr.:22.86 km/h
Pr.max:47.30 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Akurat jak się wybieraliśmy to wyszedł na rower nasz sąsiad Marcin. Zabrał sie z nami. Jechaliśmy na trzech różnych rowerach. Marcin na potworze wielkokołowym, ja na na delikatnym cienkim kółeczku i sąsiad na trekingu. Nie chcąc zrazić sąsiada pojechaliśmy sobie bardzo relaksacyjnie. Było bardzo miło :) Całą drogę towarzyszyła nam piękna tęcza :)
Bez głupich skojarzeń na temat tęczy proszę ;)
Kategoria szosa, z małżonkiem
Strzyżewo Kościelne
d a n e w y j a z d u
28.00 km
0.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:28.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Jechało się dobrze, szkoda, że znowu sama pod wiatr i pod górki. 5 kobieta na mecie to ja :)
Dzięki Grupie Gnieźnieńskiej za doping i umilanie czasu po wyścigu :)
Kategoria szosa, wyścig
Niczym rozchełstana chłopka flamandzka
d a n e w y j a z d u
63.74 km
0.00 km teren
02:12 h
Pr.śr.:28.97 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
przy sianokosach jechałam dzisiaj. Koszula rozpięta do pępka i miałam w nosie czy się lampią w ten zamek czy nie. Na szosie 33C i tylko jak były drzewa to było jakies wytchnienie.
Drogą trzech powiatów jechało się dobrze i szybko aż do Giecza gdzie się zaplątałam i zgubiłam trasę. Jeździłam jak nienormalana po Gieczu i szukałam drogowskazu na Gułtowy. Udało się! W końcu tam są trzy odnogi na krzyż ;) Zdolne cielę ze mnie ;p
W Kostrzyniu nastał kryzys i ostatnie 10 km rozjazdowo.
Gorąco ale i tak lepiej niż kiedy mi paluchy marzną.
Kategoria szosa
Tor Poznań IV czyli Osowa Góra
d a n e w y j a z d u
38.00 km
0.00 km teren
01:40 h
Pr.śr.:22.80 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Małżeńsko pojechaliśmy na Tor Poznań. Niestety było malowanie toru (podobno niezapowiedziane) i odbiliśmy się od bramy. Niewiele się namyślając wsiedliśmy w auto i władowaliśmy się w korek w stronę Stęszewa i Mosiny żeby dojechać na Osową gdzie małż mój kazał mi jeździć pod górkę. On się chyba z głupim na rozumy pozamieniał, pomyślałam, jak myśli, że ja tą górkę podjadę więcej niż jeden raz.
Mój jednak się wcale moimi jękami nie przejmował tylko najpierw zagnał mnie 20 km w stronę jakiś żabianek a potem 3 razy pod Osową ul. Pożegowską i 1,5 raza Spacerową. Na dobicie 10 km rozjazdu w stronę Kórnika gdzie mój kazał mi machać z wysoką kadencja girami a potem jeszcze raz Spacerową do auta i wreszcie koniec. A tak naprawdę wcale nie było tak źle, ku mojemu zdumieniu wjechałam tą górkę z zadyszką ale kilka razy. Tylko zadek mam za cięzki i trudno mi się podjeżdża z tym zbędnym zapasem.
Dzisiaj czytałam o bardzo poważnych badaniach nad jakością i długością życia. Z badań wysunięto bardzo ważny wniosek:
I to by było na tyle :D
Nogi mnie bolą
Dobranoc ;)
Kategoria z małżonkiem, szosa
Tor Poznań III czyli jazda na olimpijskim poziomie
d a n e w y j a z d u
36.26 km
0.00 km teren
01:10 h
Pr.śr.:31.08 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Namówiłam małżonka mego, żeby się spróbował na Torze poznań z szerszeniami. Po starcie widziałam go dwa razy jak mnie dublował i bardzo ładnie się wpasowywał w owadzie środowisko.
Ja jechałam na zmianach z Asią Zbroszczyk ale ostatnio kobiety coś słabują i nudziło mi się zwłaszcza, że jak jechałam na jej kole to średnia spadała do 28 i nie było szans żeby kogoś dogonić. Po pierwszym dublu zarządziłam atak i podkleiłam się na koniec peletonu. Asia odpadła a ja byłam zachwycona!
Ale czad! Pół kółka się trzymałam, jęzor z paszczy mi wystawał, gdy nagle w roju uznano, że czas jechać szybciej i mój utrzymujący się przez te pół kółka max 44 km/h nie wystarczył. Odpłynęłam jak łódeczka a oni zabrani falą rozpędu za chwilę zniknęłi z horyzontu. Szkoda mi było, zwłaszcza, że było ciepło (przypominam, że wczoraj futro należąlo przywdziać na tą jesienną pogodę) a nawet powiedziałabym gorąco. Asi nie było, peletonu nie było i jak samotny żagiel dostawałam w gębę wiatrem. Gdzieś w okolicy 8 kółka złapał mnie Marcin i trochę pociągnął ale byłam złachana jak koń wyścigowy i nie bardzo nam to szło. Na ostatnim kółku podczepiłam się na chwilę do 4 osobowej grupki gdzie w najlepsze pomykała Anna Harkowska i tym sposobem osiągnęłam olimpijski wynik mego wyścigu, który oficjalnie widnieje na stronach kolarstwomasters.pl
Do Anny Harkowskiej jak widać zabrakło mi niecałe 50 sekund
i dwa kółka ;)
Kategoria szosa, z małżonkiem
Tor Poznań II
d a n e w y j a z d u
40.29 km
0.00 km teren
01:15 h
Pr.śr.:32.23 km/h
Pr.max:41.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Źle mi się jechało.
Stopy w dawno nie wkładanych butach szosowych bolały jak nie wiem (a mówiła babcia na wesele w nienoszonych butach nie chodź)
Po wczorajszej jeździe w gatkach z Lidla zadek mnie bolał i w niektórych miejscach jest poprzecinany (albo za delikatna jestem albo to szycie z pancernej nici - już w śmieciach)
Spać nie mogłam do 4 rano a jak o 5 zadzwonił budzik to chciałam spać.
Latam jak z pieprzem w robocie bo przegląd budynków jest i nie popuszczam inżynierom. W każdy kąt musimy zajrzeć a że budynki duże to jest co robić
Start dzisiaj lepszy ale i tak nie miałam siły pędzić za np. Rodmanem
Za to podkeiłam się pod dziewczynę z raczkiem na spodenkach. Razem dospawałyśmy do dwóch facetów i przez 4 kółka 35-40 nie schodziło z budzika. Tylko 4 kółka bo peleton nadleciał jak stado szerszeni i nas rozerwał. Nie będę się wyrażać (@%&%@) .
I musiałam sama dygać pod wiatr, który dzisiaj wiał właściwie cały czas w gębę.
Na którymś następnym kółeczku z rzędu podłączyłam się pod 4 osobową ekipę samych chłopów (odpadu z dublującego mnie peletonu) i 2 kółka pociągnęłam z nimi. Niestety znowu nadleciały szerszenie i znowu zamieszali :( Chłopy mi zagubiły się w peletonie więc pozostała mi samotność pod wiatr.
Ostatnie z 10 kółek już rozjazdowo.
Chyba nie byłam ostatnia.
Dzięki zdjęciom Jacka Głowackiego
jestem pewna, że udało mi się wyprzedzić parę osób. Wyników brak :(
Gdy zobaczyłam średnią to oniemiałam. W życiu takiej średniej nie miałam. To jest ogień a coś mi mówi, że stać mnie na więcej.
Pełna deskryminacja ze względu na płeć. Brak jakiejkolwiek klasyfikacji kobiet (było nas co najmniej 5), ze o tym, że najstarsza byłam to nie wspomnę ;)
Jestem zmęczona.
To ci zboczenie - zdygać się do niemożności, żeby być zadowolonym :)
Kategoria szosa, wyścig