biegi
Dystans całkowity: | 74.30 km (w terenie 12.00 km; 16.15%) |
Czas w ruchu: | 04:01 |
Średnia prędkość: | 15.04 km/h |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 14.86 km i 1h 20m |
Więcej statystyk |
Bieg Jagiełły w Pobiedziskach na rowerze
d a n e w y j a z d u
28.00 km
0.00 km teren
02:00 h
Pr.śr.:14.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
W Pobiedziajach co roku organizują Bieg Jagiełły. Do Kociej i nazad i tak dwa razy, w sumie 21,1 km.
Pobiedziska Running Team,
których jestem sympatykiem wystawiało kilku reprezentantów, paru znajomych pobiedziszczan miało zamiar pobiegać, więc postanowiłam, że wezmę Czarną mambę i pojade pokrzyczeć sobie na nich. Rzadko kiedy można pokrzyczeć sobie bezkarnie na wiarę, a oni się nie obrażają. Koło Orlenu Pobiedziszka Running Team zorganizowało strefę kibica i chciałam tam postać i pokrzyczeć i pogwizdać gwizdkiem i ogólnie zachowywać się mało racjonalnie ;) lecz niestety tak tam waliła muzyka, że wolałam pojechać gdzieś indziej (głośnego radia mam po dziurki w nosie na działce dzięki głupim sąsiadom). Niewiele myśląc podjechałam na start a po starcie ruszyłam za ostatnimi zawodnikami. Ostatni zawodnik biegł bardzo wolno a mi się dobrze jechało za nimi, że nawet nie wiem kiedy zjechałam z górki przy Kapalicy a potem zaczęłam podjeżdżać pod Kocią . Czarna Mamba dała radę, ja też. Czarna jęczała, klekotała i brzęczała ale dzielnie pod górkę się wspinałyśmy. W Kociej nawrotka i zjazd z górki. I tutaj zaczęłam wątpić, czy czarna da radę. Brzęki i klekoty przybrały na sile i musiałam nieźle się spiąć, żeby wyhamować hamulcami w kole, bo przecież to jest rower miejsko-sklepowy a nie góral. Bałam się, że mi się rower rozleci na kawałki. Jak już dojechałam do mety to stwierdziłam, że co będę stała i się darła jak mogę się wydzierać jadąc na rowerze :) I to była myśl genialna bo pojechałam jeszcze raz rundkę do Kociej. W ten sposób zrobiłam siłę, mam nadzieję, że komus pomogłam w bieganiu i uważam, ze za te wyczyny należy mi się medal, choćby z brukwi.
Potem pojechaliśmy na imprezkę z członkami PRT z okazji biegu. Dawno się tak dobrze nie bawiłam. Niespecjalnie pamiętam jak wróciliśmy do domu. Wydaje mi się, że jechałam rowerem.
Kategoria biegi, szaleństwo, z małżonkiem
No to jedziem .
d a n e w y j a z d u
23.40 km
0.00 km teren
00:59 h
Pr.śr.:23.80 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Jak większość wie mój głupi głupkowaty obojczyk sie nie zróśł i wygląda tak:
Jednak pomimo, że wygląda jak taka łamaga, to boli mniej niż gdy był objęty blachą, co zachęciło mnie do podjęcia próby odzyskania paru skradzionych mi QOM gdym złożona choroba była.
Marcinek napompował mi oponki i razem z Wilim pojechaliśmy na komy.
Giry mnie bolały, bo z rana pokulałam się biegowo i miałam jeden z lepszych moich marnych czasów i do tego starość mnie dopadła i boli mnie to i tamto ale QOM sam się nie zrobi. Tą taka owamtą co mi w zeszłym roku ukradła koma na segmencie Borówko dom opieki społecznej porobiłam na 7 sek i jeszcze zostałam królową na tunelach (trochę brzmi jak bym była królową meneli ;)).
Potem na moje szczęście lub nieszczęście był zakrapiany grill u sąsiadów, który zakończył sie nie wiem o której , za to wymarzłam straszliwie bo w nocy domagałam się "kołderki ze snów" cokolwiek by to miało znaczyć. Obudziłam się dzisiaj z ciężką głową i pod 2 kołdrami i 2 kocami.
Marcin chyba też nie czuł się dobrze ale był na tyle przytomny, że poszedł z rana z psem co pozwoliło mi trochę pospać gdy Marcin szykował się na wyjazd do Chodzieży pohasać trochę po tamtejszych górkach w ramach GogolMTB. Ja po przebudzeniu stwierdziłam, ze w wyrze gnić nie będę tylko może postaram się wykrzesać z siebie trochę i pojadę na wyścigi biegowe do Borowego Młyna aby przykro nie było organizatorom jak nikt nie przyjedzie. Okazało się, że przybyły tłumy i znowu w łepetynie zawarczało "a trzeba było w domu zostać i dochodzić do siebie a nie tu udawać, że sie biega" . Jak się jednak powiedziało A to trzeba było lecieć . Najpierw na 1 km gdzie zajęłam 3 miejsce wśród babek , dostałam puchar i nagrodę i czekoladę (której mi zazdroszczą moje laski)
a potem na 4 km gdzie umarłam i ledwie doczłapałam się do mety :).
1 maja spędzony godnie. jutro do roboty i znowu świeta we wtorek. Tak pracować i świętować to ja lubię. Może tylko te grille mniej kaloryczne mogłyby być ;)
Kategoria biegi, szosa
Biegamy
d a n e w y j a z d u
10.00 km
5.00 km teren
h
Pr.śr.:0:00 km/h
Pr.max: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Biegamy z Zosią lub może kulamy się. To znaczy ja się kulam bo Zosia biega jak fryga ale mężnie dotrzymuje mi towarzystwa i wyznacza segmenty bieg/chód. Giry mnie bolą, stópki obtarły mi się dzisiaj ale zwiększamy dystanse i skracamy czas min/godzinę. Szykujemy się do 20 PKO Poznań Maraton im. Macieja Frankiewicza ;)
Kategoria biegi
Zośka wyciągnęla mnie na biegi
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Raczej na 2 km przebieżkę. Mała ma parę w nóżkach, ze ja na moich kopytach ledwie ją goniłam. Bardzo czuła się ważna bo była moim trenerem i pilnowała, żebym biegła cały czas. Stopy mnie bolą. Ja to do biegania się nie nadaję.
Kategoria biegi
Niedzielne bieganie
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
po Pobiedziskach. 4 km w 26 min. Tak mi się zdaje bo chwilę czekałam aż wróble ustawia się do zdjęcia. Nie chciały jednak się ustawić bo ciągle ktoś przełaził i je straszył :(. Pobiegłabym dalej ale okropnie bolą mnie stopy. Jak Małą Syrenkę z bajki Andersena, zawsze beczę jak czytam ta bajkę ale nie z powodu jej bolących stóp tylko z powodu jej naiwności -poświęciła sie dla faceta, który i tak puścił ją w trąbę. Na urodziny (już dawno) w prezencie mogłam kupić sobie albo buty do biegania albo kasetę Campagnolo do Wilego. Długo sie nie zastanawiałam, biegi to jednak nie jest to co mnie podnieca. Kupiłam sobie kasetę wielką jak do górala 13/29 żeby mi się łatwiej jeździło. Moja nowa kaseta prezent na urodziny :)
© JoannaZygmunta
I tak zamiast pierścionka lub nowej kiecki znowu kupiłam sobie coś do roweru. Tym razem zębatki
Kategoria biegi
Biegusiem na siłownię
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Zimno jak jasna ch.....Auta odmrażać mi się nie chciało, więc pobiegłam te 2 km. Po drodze jakiś wypasiony kot wydarł się na mnie, z żądaniem, że mam go natychmiast wpuścić do klatki schodowej w bloku bo mu zimno. Niestety nie znałam kodu a kot tylko się darł z żądaniem a nie kodem. Trudno, musiałam dalej biec. Sorry kocie.
Kategoria biegi
Triathlon
d a n e w y j a z d u
3.90 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Triathlon w wersji super mini i odwrotnej kolejności. Najpierw bieganie na rynek w Pobiedziskach i do domciu 3,90 km/37 min w obstawie mojego małżonka jadącego na czarnej mambie, potem rowerem, żeby sprawdzić ile biegłam. I najmilsze -pływanie w wannie ;)
Kategoria biegi, inne, po mieście
Marcin postanowił pobiegać ciemną nocą.
d a n e w y j a z d u
9.00 km
7.00 km teren
01:02 h
Pr.śr.:8.71 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Ja tam za tym moim uganiać się na piechotę nie będę wiec wzięłam rower, bocialarkę i wcale się nie męcząc pojechałam oświetlać podłoże. Mam nadzieję że umiliłam też bieganie przełączaniem światełka z długich na migające a potem na krótkie i odwrotnie oraz podtrzymując konwersację głównie mieląc ozorem i wyśpiewując melodie z lat dziecięcych. Dobiegliśmy/dojechaliśmy aż za jezioro Dębinieć, które ślicznie wyglądało w ciemności. Tylko było widać poblask lekkiej łuny od oddalonego o 30 km Poznania na lekkich falach. Nawet nie zwróciłam uwagi, że mocno siąpi. Mi było gorąco po stepie a Marcinowi od biegania. Przydał mi się ten rozjazd bo na stepie pani dała ognia i lekko byłam zmęczona. Coraz bardziej mi się zaczyna podobać to "ubijanie kapuchy" w rytm jakieść mało finezyjnej muzyki.
Kategoria biegi, inne
Bieganie
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Najpierw Marcin mnie biegacko zaciągnął, nie tam gdzie bym chciała a chciałabym do np. piwniczki z winem a on kazał mi biegać w pełnych światłach do centrum Pobiedzisk do apteki po jakieś byle co.
Potem w blasku bocialarki poszliśmy/pobiegliśmy do kapliczki. Spotkaliśmy trzy sarny w ogólnej ciemności a Księżyc nam upiornie dosyć przyświetlał. upiorny poblask księżyca
© JoannaZygmuntaUpiornie wyglądały te drzewa. Grunt to nie dopuścić do siebie myśli o straszydłach
© JoannaZygmuntaChwilka odpoczynku przy kapliczce
© JoannaZygmunta
Kategoria biegi