JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Wpisy archiwalne w kategorii

inne

Dystans całkowity:891.27 km (w terenie 175.00 km; 19.63%)
Czas w ruchu:37:52
Średnia prędkość:19.09 km/h
Maksymalna prędkość:55.00 km/h
Liczba aktywności:46
Średnio na aktywność:19.38 km i 1h 43m
Więcej statystyk

Na oko jakies 10 km

  d a n e    w y j a z d u 10.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czarna Mamba
Sobota, 22 grudnia 2012 | dodano: 22.12.2012

po Pobiedziajach na siłownie, stepa i zakupy. W poniedziałek moje kochane dziewczynki powiedziały, że musimy zrobić choinkę, bo jak wrócę z siłowni to na pewno będę miała prezent od gwiazdora a jak nie będzie choinki to nie przyjdzie. Cóż było robić. Wypakowałam choinkę z kartonu i okazało się, że brakuje jej jednej nogi. Dzień wcześniej przywieźliśmy choinkę z Poznania z piwnicy dziadka, bo on ma mieszkanie a my duży dom ale to on ma piwnicę a my nie mamy miejsca. Noga od choinki pojechała sobie w delegację służbową do Wrocławia i Rzeszowa i miała wrócić wraz z Marcinem w piątek. Ustawiłyśmy choinkę na dwóch nogach podpierając ją pudełkiem po kremie i przyklejając ja taśmą do paczek do stolika. Stoi jak drut ale na wszelki wypadek dziewczynki ubrały choinkę w nietłukące ozdoby. Wyszła całkiem fajnie

nasza nietłukaca się choinka © JoannaZygmunta

Po powrocie znalazłam ładnie opakowane stare pudełko po czekoladkach w którym był żuraw z papieru oraz na prędce narysowany domek. Starały się. :).
Do dzisiaj choinka stoi na dwóch nogach i chyba tak pozostanie do po świąt bo boję się, że jak ją ruszę ro się obali.


Kategoria inne

Na narty

  d a n e    w y j a z d u 14.21 km 11.00 km teren 01:29 h Pr.śr.:9.58 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Sobota, 15 grudnia 2012 | dodano: 15.12.2012

Marcin już od wczoraj mówił, że chce jechać na biegówki. Prognozy pogodowe nie były sprzyjające dla narciarzy dla rowerowców jak najbardziej bo raczej nie groziło to takimi smarkami

to moje sople © Robert1973

więc umówiliśmy się, że ja pojadę rowerem a Marcin autem nad jez.Brzostek i tam będzie na mnie czekał na biegówkach. Pospaliśmy się jak nigdy bo do 8 rano, potem zebranie osiedlowe, potem po nasze auto, które musieliśmy odebrać z warsztatu. (zepsuło się w poniedziałek i zapewniło nam bieganko przy - 10 stC przez 10 km. Cieplej było biec przez pole iż iść) i mogliśmy wybrać się dopiero około 13 jak właśnie zaczęło padać. Szybko, szybko bo śnieg zniknie!!! Marcin zapakował sie do auta a ja ruszyłam przez pole. Okazało się to nie łatwe bo koleiny okrpne, przykryte ładnym coraz bardziej śliskim śniegiem. Zaliczyłam tam 2 gleby + parę podpórek, które spowodowały że miałam zupełnie mokre skarpetki i lekko mokre rękawiczki. 2 km po asfalcie obfitowały w fontanny śniegu rzucane przez ciężarówki, których kierowcy mają w d.... że będę bardziej mokra. I tak dobrze, że nie w rowie.
Spotkaliśmy sie nad Brzostkiem
Spotkanie na parkingu przy jez. Brzostek © JoannaZygmunta

i pojechaliśmy traską XC Pobiedzisk z 2 grudnia.
A deszcz padał i padał a hrabina von szlochen płakała i płakała. Wkrótce byliśmy mokrzy
Mokry Marcin © JoannaZygmunta

"Umilałam" Marcinowi wycieczkę marudząc, że zaraz sie znowu wywalę, że mi zimno, że nie dam rady i inne miłe słowa. Jemu podniosłam troszkę ciśnienie sobie tez i było w miarę ciepło i przyjemnie. Przez śnieg świat wyglądał trochę inaczej i w pewnym momencie nawet mój niezawodny przewodnik, który wczoraj postanowił mnie przez złe informacje wysłać do Warszawy (pewnie chciał mieć w sobotę spokój ;)) sie zagubił. Ja tam nie wiedziałam gdzie jestem i tak nadrobiliśmy z 1 km. Na rowerze to jest nic ale na tych narciochać to jest co zaiwaniać. (szacun co nie umiejąc jechać jak Kowalczyk a próbują swoich sił). Paskudne dziki rozorały drogę, że momentami to były przewalone kamienie i dziury tak głębokie, że myślałam że w nich zostanę a mój mąż nie miał śniegu przez te bestie. Napiszę do Nadleśnictwa, żeby wycięli wszystkie dęby i wystrzelali dziki. Będzie porządek ;).
Brak śniegu © JoannaZygmunta

Deszcz padał i padał (hrabina von szlochen.........)*. Marcin poginał po 8 km/h. Ja się złościłam na dziki i było w miarę ciepło. Dopchaliśmy się do parkingu (zaliczyłam następną pokazową glebkę) i byłam tak zmarznięta, że chciałam wrócić autem. Marcin pożyczył mi swoje rękawiczki. Co za rozkosz, takie ciepełko!!! Ten mój mąż to potrafi rozkosz zapewnić tylko rękawiczkami. Hmmmmmmm co to będzie dalej????
* Hrabina von szlochen - kto nie wie niech szuka, kto wie to dobrze :)


Kategoria inne

Wytop z Trishką

  d a n e    w y j a z d u 0.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Piątek, 14 grudnia 2012 | dodano: 14.12.2012

Intensywnie w tym tygodniu. Biegi, spacery w mrozie, Stepy i dzisiaj rowerek w OAZIE w Kórniku. Trishka rzuciła na twarz, że jedziemy 2 godziny w cenie 1 i się skusiłam. Przeszkadzał mi obiad, który koniecznie chciał wrócić jak usłyszał muzę i brakowało mi powietrza. Nie ma jednak jak jazda w powietrzu, nawet mroźnym. Wytop był niezły. Po takich jednych 10 min pod górkę zrobiło mi się ździebko byle jak ale przeszło. Patrycja machała tymi nogami jak by jej za to płacili i poganiała nas, żeby szybciej. Szkoda, że na mojej miastowsi nie ma takich atrakcji jak rowery stacjonarne a do Kórnika daleko. Tak daleko, ze pogubiłam się na S5 i pojechałam w przeciwną stronę. Trochę się spięłam, że oznaczenia do d. Jakoś udało mi się wyjechać z matni ślimaków autostradowo, szybkostradowych ale juz myślałam, że do Warszawy dojadę. Zresztą byłam już na dobrej drodze. Cóż taka mała kobietka, samotna prawie o północy ;)


Kategoria inne

4 km z rana po folię

  d a n e    w y j a z d u 4.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czarna Mamba
Niedziela, 2 grudnia 2012 | dodano: 02.12.2012

aluminiową do pyrek do ogniska na dzisiejsze XC Pobiedzisk. Czarna Mamba ledwie dała radę. Gnałam jak szalona bo było mało czasu a 2 kg pyrek czekało na ofoliowanie. 2 sklepy na tej wsi przed 10 -tą zamknięte. I tak jeździłam aż znalazłam sklep. Dałam sobie popalić na tym mułku.


Kategoria inne

Zobaczyć czy tasiemki prosto powiesili ;)

  d a n e    w y j a z d u 21.71 km 20.00 km teren 01:47 h Pr.śr.:12.17 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Sobota, 1 grudnia 2012 | dodano: 01.12.2012

Z rańca tj. około 10 wzięłam babole i przy akompaniamencie marudzenia w typie: "ja nienawidzę rajtuzów, bo są głupie" poszłyśmy na zakupy na jutrzejsze ognicho. Jak wróciłyśmy to Marcina nie było. Pojechał oznaczać trasę na jutrzejsze XC wkoło jeziora Brzostek. Bobolińskie powiedziały, że one już nigdzie nie idą a ja chciałam zrobić zdjęcie zjazdu z drogi Kosztrzyn-Pobiedziska. Ubrałam się tak, że w domu po chwili czułam się jak w saunie a co chwilę mi sie przypominało, że czegoś tam nie wzięłam. W końcu się wybrałam. Błocko wszechobecne. Jak sie da przejechać to fajowo a że się dało przejechać wszystko z małymi uślizgami to po chwili już miałam błocko na ciuchach a z pod kół sypało się aż miło.
Jak robiłam zdjęcie (które za diabła nie chce się wgrać) to mijał mnie samochód z rowerem na dachu. Facet za kierownicą auta patrzył na mnie ale ja wolę oceniać co tam jedzie na dachu a potem co tam w środku ;). Okazało się, że to Marcin ale niestety nie poznałam go nie w obcisłym ;).
Chciałam przejechać sie trasą jutrzejszego XC, obadać czy są w pobliżu kije do kiełbachy, zobaczyć czy miejsce na ognisko jest OK i zaznać przyjemności jazdy na rowerze.(Marcin na swoim blogu napisał, że przyjechałam zobaczyć czy tasiemki prosto wiszą i chyba coś w tym jest ;)).
Nad Brzostkiem spotkałam faceta z małym pieskiem. Nie chciałam rozjechać szczeniaka, bo miał jakieś nieskoordynowane ruchy i jechałam pomalutku. Nagle słyszę "Aśka" Spojrzałam na faceta a to Piotras na spacerku. Gadka szmatka i tak sobie razem obeszliśmy jeziorko. Zaczęło mi się robić zimno i się rozstaliśmy. Wtedy zaczęłam jechać szybciej a tu telefon dzwoni mi na plecach. Marcin: "Gdzie jesteś bo my właśnie spotkaliśmy Piotrasa" podjechałam i spotkałam Marcina, Sebę, Piotrasa i Aurę(szczeniaka). Marcin juz zaczął zabawę z Aurą. Rozrabiaka ukradła mu rękawiczkę i uciekała. Fajna mała. Jak ją Piotras przywiezie to dziewczynki oszaleją z radości a ona ze zmęczenia.
Potem wspólnie z Sebą i Marcinem pojechaliśmy znakować trasę taśmą. Jak nas jutro leśniczy nie ustrzeli za te tasiemki to będzie dobrze. Ciężka to praca oznakowywanie trasy. Co chwila trzeba się zatrzymać, uciąć tasiemkę, przywiązać itd.
Kilka razy spotkaliśmy się z facetem na rowerze. Za trzecim razem już wypadało sie przedstawić. Okazało się, że to mieszkaniec Pobiedzisk o anielskim imieniu Gabryiel na całkiem, całkiem rowerze.
Po oznakowaniu przejechaliśmy całą rundę. Rewelacja!!!! Jak dla mnie ;). Podjazdy, małe zjazdy, błoto, ostre zakręty. Koła buksują, błocko lata, dziadków na nordic walking trza omijać, raz wyniosło mnie w krzaki :D, pod górkę ledwie podjechałam (ale mi kondycja zjechała!!), podobało mi się. Wszystkiego ledwie 5 km ale fajnie. Aż szkoda, że nie mogę pojechać i wszystkich wyścignąć ;)


Kategoria inne

2 km w piątek

  d a n e    w y j a z d u 2.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Sobota, 1 grudnia 2012 | dodano: 01.12.2012

Przejechałam 2 km rowerem koleżanki z pracy, która w czwartek rano w ciemnościach strasznych, deszczu i widoczności na 2 m wjechała na malucha, który wyjeżdżał z placu budowy. Jechała chodnikiem, zawsze tak robi, ale tym razem miała takie prawo (pogoda). Zatrzymała się na maluchu i poleciała na bok jak długa. Zabrało ją pogotowie a rower został na miejscu wypadku. Dziadki, pilnowacze budowy schowali rower pod daszek i ja go w piatek zabrałam do pracy, bo mu lepiej będzie w naszej piwniczce niż pod daszkiem. Tak jak jej współczułam, że się poobijała, tak jak zobaczyłam ten rower bez żadnego światełka, tak mnie szlag jaśnisty trafił. Noż k........... to trzeba być kompletnym i......... żeby jeździć bez światełek!!! Nie dosyć, że poobijana, nie ma jej w pracy, ma 8 dni zwolnienia więc sprawę zacznie badać prokurator, dziadek w maluszku będzie miał sprawę i do końca życia będzie pamiętał pindzie na rowerze, która wjechała w jego maluszka.
Cholera mnie bierze na takie zachowanie. Nie jechała ze wsi do której dojeżdża autobus raz na dzień, więc mogła sobie odpuścić i przyjechać autobusem albo tramwajem. Dobra, chciała jechać rowerem ale do cholery ciężkiej niech będzie widoczna. Co za krowa cholerna. Potem marudzą na innych rowerzystów, że jeżdżą jak chcą, byle jak i najlepiej zakazać jazdy na rowerze. Myślałam, że mi od piątku przejdzie ale im bardziej o tym myślę tym bardziej mnie ponosi.


Kategoria inne

III maraton fitness Pobiedziska

  d a n e    w y j a z d u 3.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czarna Mamba
Sobota, 24 listopada 2012 | dodano: 24.11.2012

Ta.... Nawet paluchy u łapek mnie bolą. 4 godziny aerobicu robią swoje. Spóźniłam się na aerobox bo oglądałam romantyczny film o miłości. Nie specjalnie lubię takie filmy ale dzisiaj się tak miło oglądało, że przylazłam za późno. Nikt na mnie nie patrzył krzywo bo było całkiem dużo dzieci szkolnych i paru dorosłych. Podłączyłam się do reszty i za chwilę już byłam mokra. Po 20 min boxu zaczął sie fitball. Taka tam piłeczka do ćwiczeń, niby lekka ale po wczorajszej siłowni motylki mnie bolą, łapska i biust i wywijanie tą piłką po chwili nie należało do przyjemności. Piłka stawała się cięższa i cięższa. Marcin przyszedł trochę się ze mnie pośmiać i zrobić mi fotki. Tylko jedno nadaje się do publikacji bo z daleka i zamazane ;).

Daleko od fotografa ;) © JoannaZygmunta


Po piłkach był dance. Nigdy dobrą tancerką nie byłam a dzisiaj to tylko mogłam potwierdzić :(. Naszczęście miałam to w ..... i nauczyłam się tańczyć



Ależ głupkowaty taniec!! Jednak zdygałam się tak, że już po czworakach chciałam chodzić. Ostatni był bodyart. Czyli rozciąganie. Takie rozciąganie, że znowu się upociłam. Jednak gdyby nie te ćwiczenia to do domu bym sie nie dowlokła. E! nie było tak źle........... wcale . Mam nadzieję, że jutro będzie w miarę OK.
Moje głupole małe nie chciały iść. Miny im zrzedły jak się dowiedziały, że w nagrodę można było dostać pączka i to za darmo!!!! ;)


Kategoria inne

Po prezenciki na pocztę :)

  d a n e    w y j a z d u 10.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czarna Mamba
Sobota, 17 listopada 2012 | dodano: 17.11.2012

10 z całego tygodnia jeżdżenia po Pobiedziajach wte i wewte min. na pocztę po prezenciki z okazji imienin dla Marcina, z okazji urodzin dla naszego przyjaciela i dla mnie bo mi się podobały. Rowerowa Norka spisała się na medal i wszystko przysłane zostało szybko i zgodnie z zamówieniem. Do tego wszystko niedrogie a w dobrym gatunku. Marcinek dostał koszulkę z mało poważnym napisem, nasz przyjaciel kubek z równie niepoważnym napisem (ciekawe czy pan dyrektor finansowy weźmie sobie ten kubek do pracy :)p) a ja zakupiłam sobie kolczyczki i obrazek, który powiesiłam nad trofeami ;).

Prezenciki :) © JoannaZygmunta

Zrobiliśmy wczoraj imprezę i nie mogłam wskoczyć na rower w celach rekreacyjnych tylko jeździłam jako dostawczak.
Opublikowali wyniki wyścigu w Osiecznej. Dali ciała wcale mnie nie zauważyli i brak mojego szlachetnego nazwiska na liście zwycięzców. Marcin powiedział, że za szybko przyjechałam bo tak z 20 minut przed pierwszą starszą panią ;) i sie nie spodziewali. Fakt jechałam tak, że mi sie dymiło z uszu i gdyby zapisano mi moje 35 min z licznika to musiałabym być 3 w open kobiet z 10 min straty do Magdy Hałajczak. Dobrze by było gdyby wyprzedzała mnie tylko o 10 min. Złożyłam protest do organizatorów, UCI i Strasburga ;) A co!
Jeszcze opowiem Wam jak w zeszły poniedziałek jechałam do Zakrzewa. Po samym zdarzeniu byłam tak roztrzęsiona, że nie mogłam pisać. Jechałam sobie w pięknym słońcu w stronę Zakrzewa, cisza, mało aut. Omijają mnie, nawet nie trąbią, miło i nagle trąba jak jerechońska za moimi plecami się odzywa. Odwróciłam się, żeby zobaczyć co się dzieje i trochę mnie zniosło na środek ale zaraz wróciłam na bok drogi i sobie jadę a ciężarówka, która wydała ten ryk omija mnie ale tak jakoś mi zajeżdża drogę i jest coraz bliżej i spycha mnie w krzaczory. Wleciałam na pobocze, prawie w rów i wyzywam na czym świat stoi. Ten się zatrzymał, wylazłam z tych krzaków i lecę w kierunku szoferki zapytać się " O co chodzi!!!!" Nie doszłam a ten "kierowca" wyskakuje z lewarkiem na mnie. Jak mnie zobaczył to stanął jak wryty bo tutaj może nie drobne chucherko ale jednak baba. Ja mówię: -Panie czemu mi Pan zajeźdźasz drogę!!??.
- Bo chciałem, żeby się pani zatrzymła bo musiałem Pani powiedzieć, że nie można wyjeżdżać na środek drogi
-To po co pan trąbisz?
-Ja delikatnie daję znać, że jadę!
-Tak! Tylko, ze dla mnie to nie delikatne znaki a trąby jerechońskie i jakoś inni nie muszą trąbić tylko przejeżdżają i sobie nie wchodzimy w drogę.
Wszystko przez Pan, Pani, bo jeszcze trochę kultury w sobie mam ale szczerze to od najgorszych wyzywać mi się chciało ale do poziomu szoferaków zniżać się nie będę. Rozstaliśmy się w ogólnym niezrozumieniu i wzajemnych pretensjach. Pożyczyliśmy sobie "szerokiej drogi" z przekąsem i pojechałam a on i tak musiał mnie wyminąć. No cóż nie zniknę a "zawodowy" "kierowca" nie powinien mieć problemu z wyminięciem na prostej drodze takiego małego obiektu jak ja. Popsuł mi wycieczkę i długo trwało aż mi minęło.
I tak będę jeździć bo to lubię a kierowcy, powinni się czasami przejechać na rowerze było by to z korzyścią dla wszystkich.


Kategoria inne, po mieście

Marcin postanowił pobiegać ciemną nocą.

  d a n e    w y j a z d u 9.00 km 7.00 km teren 01:02 h Pr.śr.:8.71 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Czwartek, 8 listopada 2012 | dodano: 09.11.2012

Ja tam za tym moim uganiać się na piechotę nie będę wiec wzięłam rower, bocialarkę i wcale się nie męcząc pojechałam oświetlać podłoże. Mam nadzieję że umiliłam też bieganie przełączaniem światełka z długich na migające a potem na krótkie i odwrotnie oraz podtrzymując konwersację głównie mieląc ozorem i wyśpiewując melodie z lat dziecięcych. Dobiegliśmy/dojechaliśmy aż za jezioro Dębinieć, które ślicznie wyglądało w ciemności. Tylko było widać poblask lekkiej łuny od oddalonego o 30 km Poznania na lekkich falach. Nawet nie zwróciłam uwagi, że mocno siąpi. Mi było gorąco po stepie a Marcinowi od biegania. Przydał mi się ten rozjazd bo na stepie pani dała ognia i lekko byłam zmęczona. Coraz bardziej mi się zaczyna podobać to "ubijanie kapuchy" w rytm jakieść mało finezyjnej muzyki.


Kategoria biegi, inne

10

  d a n e    w y j a z d u 10.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czarna Mamba
Wtorek, 6 listopada 2012 | dodano: 06.11.2012

Tylko po Pobiedziajach bo: do roboty, do dzieciaków, do obiadu, do zadań domowych, prania, prasowania, odkurzacza bleeee. Jeszcze pogoda jest przeciw bo rano pada a do pociągu roweru się nie da wsadzić bo nawet wejśc jako następyny śledź jest trudno. Popołudniu słońce szczuje ale zanim wrócę to ciemno jak w zadku i co najwyżej na jakieś wygibasy zwane aerobikiem na godzinkę się wyrwę. W zeszłym roku było lepiej. Poproszę powtórke z zeszłorocznej pogody oraz jak najszybszego powrotu wiosny i lata .


Kategoria inne