Maj, 2016
Dystans całkowity: | 402.30 km (w terenie 44.00 km; 10.94%) |
Czas w ruchu: | 09:05 |
Średnia prędkość: | 18.31 km/h |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 40.23 km i 1h 30m |
Więcej statystyk |
Na Ślub
d a n e w y j a z d u
8.00 km
8.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Na zaproszenie Sylwii i Dawida w Zielonej Górze zawitaliśmy pod kościół. Dawid był w teamowym stroju ale jakiejś innej grupy ;) Chyba raczej ten team, który reprezentował Dawid nie jeździ na rowerze bo taki mało obcisły był, a zwłaszcza mało obcisłe były nogawki ale może mają jakieś specjalne klamerki ;)
A tak po prawdzie Sylwia i Dawid wyglądali jak zwykle dobrze a nawet w przypadku Sylwii powiedziałabym , że prześlicznie.
Ja jak to ja, zawsze muszę coś chlapnąć jęzorem i tak jakoś mi się wyrwało, że na sucho to sobie nie pojadą. Dawid wziął to sobie do serca i za chwilę zamiast bidonów mieliśmy flaszki z wódką ;) Szkoda, że trzeba było wracać do Poznania bo imrezka by się wykroiła, że ho ho :)
Kategoria szaleństwo, ustawka, wycieczka
po Zielonej Górze
d a n e w y j a z d u
20.00 km
20.00 km teren
01:22 h
Pr.śr.:14.63 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Pojechałam służbowo i zabrałam rower. W Poznaniu upał niemiłosierny to wzięłam tylko krótkie gajdy i koszule , zapakowałam rower na auto i przyjechałam. W pracy jak to w pracy a za oknem słońce , po pracy wystawiam nos za drzwi a tu burza. Poczekałam w hotelu , przeszło. Ubrałam co miałam, bo zimno i pojechałam. Najpierw jakąś droga rowerową po mieście a jak się skończyła to skręciłam w las. Po drodze znalazłam kościół gdzie za chwil parę, połączą się świętym, nierozerwalnym ;p węzłem małżeńskim Sylwia i Dawid oraz kwiaciarnię otwartą w Boże Ciało, kiedy to w/w popełnią ślub.
W lesie jechałam tylko prosto aby się na powrocie nie zagubić. Tym sposobem dojechałam do Wilkanowic gdzie nie odnalazłam wieży Bismarcka , bo trzeba było skręcić asfaltem a ja zgodnie z założeniem jechałam prosto i najlepiej w las. Na powrocie znowu złapała mnie krótka ale gwałtowna burza, więc miałam fefry a błoto leciało po drodze i z lekka cuchnęło. Na szczęście chwilę to trwało ale ubabrałam się i wyglądałam jak nieboskie stworzenie, ku zdziwieniu Zielonogórzan spacerujących po ścieżce rowerowej koło Uniwersytetu.
pod wiatr
d a n e w y j a z d u
42.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
z sąsiadem
d a n e w y j a z d u
36.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
150 robota
d a n e w y j a z d u
150.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
w zeszłym tygodniu
szosa
d a n e w y j a z d u
32.70 km
0.00 km teren
01:22 h
Pr.śr.:23.93 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Wiało. W plecy dobrze w gębę źle ;p.
Po drodze spotkałam dwóch niedzielnych rowerzystów,, biegającą małżonkę Seby, oraz czajkę :). Taki nieduży, śliczny ptaszek. Ma opalizujące, mieniące sie piórka i śmiesznie biega.
;)
Jazda na rowerze jest fajna tylko po co ten wiatr tak w gębę wieje? Nie może złośliwiec ciągle w plecy? ;p
Kategoria szosa
Z cyklu weselszych wpisów - po wiosce
d a n e w y j a z d u
41.00 km
0.00 km teren
03:00 h
Pr.śr.:13.67 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
Z moim najlepszym przyjacielem, czyli moim kundlem, tyle wyjeździłyśmy od początku roku.
W czasie ostatniego 2 km "wylatania psa" miałam niebywałe szczęście wjechać przednim kołem w psią kupę. Kupa śmierdziała jak nieszczęście, więc trzeba było rower umyć. Marcin obiecał to zrobić , ale nie miał czasu w tygodniu, więc się nad rowerkiem zlitowałam i umyłam śmierdziela, biedaka i teraz błyszczy jak nówka, szwajcar, nieśmigana :)
Pomyślałam sobie, że jak mam takie "szczęście" to może mam zagrać w totka i łatwą ręką zgarnąć te 40 mln. Nawet stałam w 3 osobowej kolejce po kupon, ale kupa, kupy forsy nie przyniosła. ;)
Dzisiaj, wygalantowanym rowerkiem, w laczkach od roboty, z Tinulką, pojechałyśmy wysuszyć w naturalny sposób Czarną Mambę i było super. 8 rano a tu cieplutko i lekki wietrzyk. Zaraz wbijam się w obciski (jakoś się cholery wstąpiły w tej szafie), biorę Wilusia i jadę na Wirzyce. Czas zacząć powiększać wydolność i zmniejszać zadek bo Toruń czeka na moje odwiedziny ;)
szosa
d a n e w y j a z d u
33.20 km
0.00 km teren
01:18 h
Pr.śr.:25.54 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Ciężko.
Marcin i Marcin pojechali sobie na lajciku i chociaż starali się mi nie uciekać i ciągnąć mnie na kole nie dawałam rady. :(
Dużo km jeszcze przede mną do przejechania zanim będę chociaż w połowie w takiej formie jak w 2013r.
Żeby było mało nieszczęścia z tym obojczykiem okazuje sie, że stopę mam do naprawy na gwoździe. Staw w śródstopiu od dużego palca, oczywiście lewej nogi, musiał kiedyś ulec jakiemuś urazowi. Czułam, że od czasu do czasu boli, ale teraz zaczął się bardziej wyginać, kości wchodzą jedna pod drugą i urażają torebkę stawową, która puchnie i sinieje. Czasami chodzę jak łamaga , a zwłaszcza po dłuższym chodzeniu na wysokich obcasach. Na razie nie dam się pokroić, bo przy moim szczęściu przestane chodzić. Mówię wam korzystajcie z darów natury, biegajcie, jeździjcie na rowerach i cieszcie się życiem.
Ja tam bede dalej jeździć na rowerze i kulac się wolniutko na girach (bo trudno nazwać to bieganiem) pomimo przeciwnościom . Tak łatwo skóry nie sprzedam :).
Wielka radość w domu Gucia, Gucio gumę ma do...skakania
d a n e w y j a z d u
16.00 km
16.00 km teren
01:04 h
Pr.śr.:15.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Dzisiaj wybrałam sie na rajd rodzinny z pobiedziskim kółkiem rowerowym. Kółko emeryckie i bardzo młodzieżowe, ale na razie to muszę tak jeździć. Bardzo szybko porwałam młodzież do ścigania i do urwania się "dziadkom" . Chociaż jacyś młodzieńcy uganiali się za mną ;). Na mecie w Pobiedziskach Letnisku były nagrody dla wytrwałych rowerzystów i biegaczy. Wygrałam gumę do skakania. Teraz należałoby przypomnieć sobie jak się skacze w gumę.
Głupie łapsko po terenie napierdziela jak głupie ale co się pościgałam z młodymi to moje ;)
No to jedziem .
d a n e w y j a z d u
23.40 km
0.00 km teren
00:59 h
Pr.śr.:23.80 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Jak większość wie mój głupi głupkowaty obojczyk sie nie zróśł i wygląda tak:
Jednak pomimo, że wygląda jak taka łamaga, to boli mniej niż gdy był objęty blachą, co zachęciło mnie do podjęcia próby odzyskania paru skradzionych mi QOM gdym złożona choroba była.
Marcinek napompował mi oponki i razem z Wilim pojechaliśmy na komy.
Giry mnie bolały, bo z rana pokulałam się biegowo i miałam jeden z lepszych moich marnych czasów i do tego starość mnie dopadła i boli mnie to i tamto ale QOM sam się nie zrobi. Tą taka owamtą co mi w zeszłym roku ukradła koma na segmencie Borówko dom opieki społecznej porobiłam na 7 sek i jeszcze zostałam królową na tunelach (trochę brzmi jak bym była królową meneli ;)).
Potem na moje szczęście lub nieszczęście był zakrapiany grill u sąsiadów, który zakończył sie nie wiem o której , za to wymarzłam straszliwie bo w nocy domagałam się "kołderki ze snów" cokolwiek by to miało znaczyć. Obudziłam się dzisiaj z ciężką głową i pod 2 kołdrami i 2 kocami.
Marcin chyba też nie czuł się dobrze ale był na tyle przytomny, że poszedł z rana z psem co pozwoliło mi trochę pospać gdy Marcin szykował się na wyjazd do Chodzieży pohasać trochę po tamtejszych górkach w ramach GogolMTB. Ja po przebudzeniu stwierdziłam, ze w wyrze gnić nie będę tylko może postaram się wykrzesać z siebie trochę i pojadę na wyścigi biegowe do Borowego Młyna aby przykro nie było organizatorom jak nikt nie przyjedzie. Okazało się, że przybyły tłumy i znowu w łepetynie zawarczało "a trzeba było w domu zostać i dochodzić do siebie a nie tu udawać, że sie biega" . Jak się jednak powiedziało A to trzeba było lecieć . Najpierw na 1 km gdzie zajęłam 3 miejsce wśród babek , dostałam puchar i nagrodę i czekoladę (której mi zazdroszczą moje laski)
a potem na 4 km gdzie umarłam i ledwie doczłapałam się do mety :).
1 maja spędzony godnie. jutro do roboty i znowu świeta we wtorek. Tak pracować i świętować to ja lubię. Może tylko te grille mniej kaloryczne mogłyby być ;)
Kategoria biegi, szosa