JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Do towarzystwa

  d a n e    w y j a z d u 67.17 km 0.00 km teren 02:37 h Pr.śr.:25.67 km/h Pr.max:40.00 km/h Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Niedziela, 2 listopada 2014 | dodano: 02.11.2014

pojechałam z Marcinem do Swarzędza. Marcin jechał na ustawkę u Fogta i samemu mu się nie chciało jechać. Wyruszyliśmy w mgle, która ogarniała nas coraz mocniej z minuty na minutę. Z kasku spływała mi woda, na okularach osiadała nieromantyczna mgła zasłaniając ledwie co widoczny świat ale było ciepło (jak na listopad) i jechałam na rowerze co wszystko rekompensuje :)
Na "ustawce" pojawiło sie sporo osób i do Tulec pojechałam z peletonem. Niestety nie mogłam lecieć całej drogi bo teściowa miała  przyjechać do nas do domu z laskami, które wraz znią  robiły tour de cmentarze w aucie.  Dokulałam się wbrew zimnemu wiatrowi a ostatnio mam tak zaprzątniętą  głowę, że przegapiłam zjazd z Iwna na Kocią i nie wiem kiedy znalazłam się w Wierzenicy. 
Kondycji brak, nogi mnie bolą ale jestem zadowolona :)
A z taką ekipą dzisiaj pomykałam :)


Kategoria szosa, z małżonkiem, ustawka

Ze zniczami

  d a n e    w y j a z d u 49.19 km 0.00 km teren 03:00 h Pr.śr.:16.40 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Sobota, 1 listopada 2014 | dodano: 01.11.2014

w sakwie na najbliższy od  Pobiedziajów  aczkolwiek nie jedeny w dniu dzisiejszym  do odwiedzenia cmentarz. Z uwagi na mnogość ludków a właściwie autoludków na cmentarzu Miłostowskim wybraliśmy sie rowerami. Znicze dzwoniły w sakwie jak dzwony kościelne i zachodziła we mnie obawa, że dowiozę je w wielu kawałkach. Ludu niepracującego naschodziło sie wielka mnogość a jeszce większa ich mnogość stała w korkach, przeklinając na czym świat stoi. My osiągneliśmy zastraszającą średnią cmentarzową ok 7 km/h lawirując pod prąd i z prądem pomiędzy stojącymi autami  oraz łażącymi całą szerokością jakoś oczadziałymi ludzmi.
Jechałam dzisiaj zupełnie nowymi drogami i bardzo tajemniczym przejściem pod torami towarowymi na Ligowcu. Sama w życiu bym się tam nie przeciskała a z moim małżonkiem byłam odważna choć i tak tylko czekałam na ryk miłośnika win lub coś hellowinowego.
Pogoda dopisała, kondycja  leży i trzeba by zacząć jeździć na ten przyszły sezon.


Kategoria dojazdy, z małżonkiem

33

  d a n e    w y j a z d u 33.50 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Sobota, 1 listopada 2014 | dodano: 01.11.2014

Jakieś zagubione - odnalezione na liczniku 33 km.



Tor poznań 6 czyli niespodziewanka

  d a n e    w y j a z d u 44.00 km 0.00 km teren 01:28 h Pr.śr.:30.00 km/h Pr.max:44.70 km/h Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Niedziela, 12 października 2014 | dodano: 13.10.2014

Tak się wahaliśmy czy pojechać do Dębówca na MTB czy na Tor Poznań.  Wygrał Tor bo mój góral skrzypi jak nieszczęście domagając się wymiany czegoś tam a szoska skrzypi nieco mniej.  Do tego dziewczynki miały zapewnione atrakcje pt: robienie masy papierowej itp. u babci w Poznaniu,  więc padło na tor.  Pogoda była taka se i dobrze, że zabrałam rękawki bo na rozgrzewce zalatywało zimnem. 


Na Torze pojawił się Rodman, MaciejB, MaciejB zwany Biniem w roli zawodników oraz Ania W z Mateuszem do pokrzykiwania na mecie. Przed startem jak zwykle pogaduchy i zdjęcia



i nagle strat i jak zwykle ogień.  Przez kawałek  jadę za Małgosią Zelner (wielki sukces) haha :) a  potem niestety odjechali mi wszyscy ( tak sie mi nie mogącej się odwrócić wydawało) gdy nagle MaciejB  wyskakuje z za moich pleców i daje koło. Całe szczęście bo było pod wiatr. Maciej w swej dobroci użyczał mi koła cały czas i tak sobie dojechaliśmy do jakiejś grupki.

z którą jechaliśmy parę okrążeń. Niestety współpraca szła słabo. Ten młody z babką w pomarańczu strasznie rwali tempo , ten za mną pluł i charkał a tandem (na końcu) jechał cicho i raczej na końcu. Maciej co jakiś czas inicjował ucieczki ale niestety nie dawałam rady. Ostatecznie osłabłam na tyle, że postanowiłam ich opuścić. Maciej jak rasowy dżent postanowił mnie nie zostawiać na tym oceanie asfaltu i puściliśmy grupkę w diabły.   
Razem jechało mi się bardzo dobrze zwłaszcza, że za każdym kółkiem na mecie miałam doping a Maciej dawał się wyprzedzać ku mojej uciesze. Dostaliśmy 3 duble (ja liczyłam, że tym razem będzie 5) ale coś peleton wolno jechał a raczej my z Maciejem zapieprzaliśmy jak szaleni więc tylko 3 ;) 
Zrobiliśmy 11 kółek a tyle się naśmiałam, że nawet nie wiem kiedy nadszedł koniec i na mecie  nie zrobiłam efektownego finału :(. 
Potem znowu gadanie i zdjęcia


 a potem nagrody. Jechały nas 4 więc poszłam się przebrać by nie widzieć tej sromoty mojej, że nie dostaję plazdingowego medalu gdy nagle me szanowne nazwisko jest wywołane w generalnej klasyfikacji. Ha ha!! I to była ta niespodziewanka. Zajęłam 3 miejsce. Szybko zakładałam teamowy ciuch zdarty z mężowskiego grzbietu i wskoczyłam na podium.



`I teraz słuchajcie!!! DOSTAłAM kopertę i to nie z listem gratulacyjnym tylko z forsą. Nie było tego wiele ale coś zbytkownego sobie kupię. Może łańcuch do roweru a może na szyję ;)
Jestem bardzo zadowolona, pojeździłam sobie, noga nie bolała (dzisiaj za to znowu daje popalić) zjadłam obiad w miłym towarzystwie, dostałam forsę na waciki .
Cudo niedziela :)



Kategoria szosa, wyścig

Łopuchowo

  d a n e    w y j a z d u 63.00 km 0.00 km teren 03:11 h Pr.śr.:19.79 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Niedziela, 12 października 2014 | dodano: 12.10.2014

Pominąwszy bolącą girę, która upierdliwie przeszkadzała było bardzo dobrze i dosyć szybko. W stosunku do zeszłego roku  poprawiłam sie o  jakieś 1 1  min chociaż  tym razem pierwsze kółko przegadałam z trenującym triatlonowcem  a potem porzuciwszy go kontynuowałam jazdę łykając jakichś nieszczęśników, którym się wydawało że na przełaju da się bez problemu tą trasę przejechać.
Jako, że tym razem byłam jedyną starszą panią, która zmierzyła się z tym dystansem to:


Mój wierny kibic podtrzymywał  mnie na mecie bo ciężko było :

Dzięki wszystkim, którzy czekali i kibicowali ogonowi mega czyli mi i paru innym zdechlakom. Mega fajnie jest wjechać i mieć owacje od znajomych :D Dzięki  


Kategoria wyścig, z małżonkiem

Wiórek

  d a n e    w y j a z d u 0.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Niedziela, 12 października 2014 | dodano: 12.10.2014

Wiórek - ogórek kiszka i sznurek :) 14 września  organizatorzy tak docenili mój wspaniały talent rowerowy, że bez jechania stałam  na podium ;)

 
Nasze córki dały z siebie wszystko i były pierwsze wśród dziewczynek w swoich kategoriach. Niestety okazało się to dopiero po podliczeniu wyników w poniedziałek.  W dniu nagradzania Marta została sklasyfikowana jako 9 chłopiec i dopiero po moich protestach dostała medal za III miejsce choć była I. Ot sprawiedliwość a dla mnie męka. Każdy ma swój krzyż  ale ten nie jest najgorszy z tych jaki mógł się trafić :)



Po mazurskich lasach

  d a n e    w y j a z d u 54.00 km 50.00 km teren 02:36 h Pr.śr.:20.77 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Sobota, 4 października 2014 | dodano: 05.10.2014

W zamierzchłej przeszłości gdzieś 2 tygodnie temu broniłam tytułu mistrza Polski mojego Banu . Broniłam i obroniłam choć Warszawiaki z centrali uszykowali "tajną" broń w postaci nowych zawodniczek. Nie dałam się. O 6 rano pojechałam obadać trasę czym przyprawiłam o zdumienie tych co właśnie szli spać po imprezie i właśnie zrezygnowali z wyścigu. Trasa z takich co ich nie lubię czyli interwały. Ciągle góra - dół i ciśnięcie.   Na drugim kółku zobaczyłam jakąś damską przeciwniczkę majaczącą w oddali i nie wypadało nie dodać. W pięknym stylu wrzucając 12 minut drugiej, skatajona jak pies obroniłam tytuł i zaś potem poszłam na imprę. Co się działo to może nnie będę do końca zdradzać.  Po dekoracji na którą jako mistrzynię wniesiono mnie na ramionach przystojnych kolegów, nie bardzo trzeźwych więc nieco obwiałam się o moją całość, były tańce na stole i ogólne szaleństwo również w moim wykonaniu. Zlądowałam w pokoju o świcie napatrzywszy się na goniących się po jeziorze  mniej lub bardziej ubranych uczestników imprezy, nagadawszy się i ciągle się uperawszy, że maratony są lepsze od triatlonu itp. Zdjęcia nie wyszły z tej degrendolady bo operatorzy aparatów nie trafiali obiektywem w obiekty do fotografowania. Ogólnie ruja i poróbstwo czemu przypatrywałam się ze zdumieniem a szczęka mnie do teraz boli od śmiania ;)



Na spacerki

  d a n e    w y j a z d u 10.54 km 0.00 km teren 01:12 h Pr.śr.:8.78 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czarna Mamba
Środa, 24 września 2014 | dodano: 24.09.2014

Chodzić nie mogę ale delikatnie na rowerku jak najbardziej tak. Trochę dziwne wyglądam jak na najbliższą łąkę jadę na rowerze ale Tinka nie protestuje, a co ludzie myślą mało mnie obchodzi. Wczoraj próbowałyśmy biegu ze smyczą. Nawet w miarę wychodziło. Jak się czasami Tina zapomniała i podbiegła to dostawałam takiego przyspieszenia, że chciałabym mieć taką nogę.   



No niestety do lekarza

  d a n e    w y j a z d u 3.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czarna Mamba
Poniedziałek, 22 września 2014 | dodano: 22.09.2014

jak w tytule :(



Na grzyby

  d a n e    w y j a z d u 11.78 km 0.00 km teren 01:00 h Pr.śr.:11.78 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Niedziela, 21 września 2014 | dodano: 22.09.2014

Rozjechać nogę. Grzybów nie było za to elegancko pogubiliśmy się nawzajem w lesie. Szukałam tego mojego najmilszego ale on tak się zapatrzył w młode grzyby, że poszedł w las jak jeleń na rykowisku. Ja znalazłam tylko starą sowę, więc stwierdziwszy, że mój się w naszych lasach nie zgubi, pojechłam do domu. Chciałam zadzwonić z domu do Marcina bo ja gilejza nie wzięłam telefonu. Jakież było moje zdumienie, gdy się okazało,że on jest też gilejza i jego telefon dzwoni w domu. Wzięłam auto i pojechałam szukać szczęścia mojego w lesie. Znalazłam  starego papucia i odebrałam telefon, że małż mój  z pełnymi kieszeniami grzybów dotarł do domu.