Ha, ha, ha! Jechałam na rowerze!!!!
d a n e w y j a z d u
1.50 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
Z Tinką Świnką kawałeczek i było cudnie :) Śnieg walił mi w nos, zimno w paluchy bo w zwykłych włóczkowych rękawiczkach jechałam. Ale było super!!! Jutro też jadę! Łapsko boli ale jakoś inaczej i nic tam nie skacze i nie przeskakuje. Będzie dobrze :) Oprócz tego, że poprzednio miałam lewą rękę nieco krótszą a teraz mam wyraźnie dłuższą to wszystko wydaje się być na dobrej drodze :)
Prośba
d a n e w y j a z d u
1.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Kochani!
Mój głupi obojczyk postanowił się nie zrosnąć i tak sobie luźniutko pod blaszką przez 1,5 roku bolał jak s.........n i czekał kiedy zdejmą chirurdzy blaszkę a on zrobi "a kuku! Nie zrosnąłem się. I co mi zrobicie? :p" Chirurdzy najpierw zrobili wielkie oczy, powstrzymali się od brzydkich słów, i poskręcali gnojka zszywkami (mam nadzieję, że nie biurowymi), siedmioma (tyle nawierceń słyszałam) śrubkami i dali dłuższą nóweczkę blaszkę. Niestety nie karbonową bo takiej nie mieli. Na zdjęciach wyglądało, że wszystko sie posklejało, pozrastało, cud miód malina a ja tylko przewrażliwiona jestem bo mnie boli. Prawdziwego kolarza zawsze coś boli, bo podobno nie ma wyników bez bólu to zagryzłam zęby i tylko czasami popiskiwałam, że k.......a boli. Wściekła jestem! Następny sezon będzie do d........... bo ani teraz jeździć ani nawet ćwiczeń robić i do ..................... to wszystko. :( Zła jestem bo już sobie marzyłam, ze jak mi wyjmą blachę to przestanie boleć i poszaleję po lesie że się będzie ziemia wzbijała a po moim przejeździe po asfalcie to będzie trzeba ekipę remontową wzywać a tu masz. No nic za 6 tygodni wsiadam na rower znowu zagryzę zęby i trudno. Pan Bóg wybaczy mi te przekleństwa pod nosem, że boli. A może teraz poskładali dobrze i będzie lepiej? Cholera mogłamw czasie operacji w ten obojczyk napluć to może by się lepiej skleił ale nie pozwalali mi się ruszać .
Tylko proszę nie piszcie, że za szybko zaczęłam jeździć, że teraz to tylko spacerowo po lasku bulońskim mam jeździć i po ścieżkach rowerowych bo nie zdzierżę więcej takich tekstów, które słyszę od tych wszystkich cioć i wujków co to: "śpiesz się po woli, znowu jedziesz na rower, a musisz jechać? Lepiej posiedź przed telewizorem itp" brrry , cholera jasna! :(.
A teraz moja prośba. Jeździjcie i opisujcie swoje jazdy choćby po bułki bo sprawia mi przyjemność czytanie, że nie jestem sama taka pieprznięta na tle roweru :).
Wybaczcie mi parę niecenzuralnych słów ale ciśnienie mi się podnosi jak widzę tą swoją łapę albo jak zaboli bo źle sie rusze.
Kończę pozdrawiam Was wszystkich i idę do garażu pogłaskać moje rowerki a potem wezmę wózek na zakupy jak stara babusia i pójdziemy sobie z Tinką po coś słodkiego a konto moich jutrzejszych urodzin.
Matko! Dwa krzesełka już się w życiorysie moim postawiły. Ten czas ale leci!
Mam nadzieję, że niedługo bedę mogła wpisać parę km. Choćby z wyprawy na spacerek z Tinką świnką :)
2,5 z Tiniastą i po pora
d a n e w y j a z d u
2.50 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
Chociaż tyle na początek. Tinka szczęsliwa a ja trochę mniej bo znowu na antybiotyku :( Ja już nie mogę! A wszystko pewnie przez to, że jak tylko się lepiej poczuję to lecę na choc trochę pokręcić na rowerze z Tinką albo na siłkę, zeby mółów w tych bocianich piętach trochę zrobić. Dzisiaj była piękna pogoda, słonko świeciło a mi się zachciało zupy porowej. To był debiut i eksperyment. Zupa krem udała się wyśmienicie. Jak nigdy wszyscy jedli i byli zachwyceni! Do tego grzaneczki, no mówię wam cud -miód i trochę więcej w talii bo taka dobra, że sie oprzeć nie mogłam. Zresztą nie tylko ja :) Były dokładki a Tinka to aż po garach szukała czy może udało by się ściągnąć garnek z pieca i wylizać resztkę.
Jak się tylko tych wstrętnych katarów, baboli w zatokach i obleśnych kaszlów pozbędę to będę jeździć i jeździć aż się będzie kurzyło :) Czego sobie bardzo życzę bo mam chęci na następne kulinarne eksperymenty :)
Mroźny rajd
d a n e w y j a z d u
23.00 km
23.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
SwajBikeTeam, FogtBikes i Red-Fitnes zorganizowali zimowe spalanie tłuszczyku. Przydało mi się bardzo bo jak wiecie każda baba ma go wiecznie za dużo itd......... A że baba jestem to po kiego będę się gdzieś po Swaju błąkać jak można wycieczkę spotkać w połowie drogi ;). Jak obmyśliłam tak zrobiłam. Mojego starego najmilejszego pchnęłam przodem a sama odczekawszy godzinkę wzięłam Czarną Mambę i Tinkę i pomknęłam na rozpoznawczą wyprawę za bloki na kupowisko tzw. duże. Wywiało mnie okropnie pomimo wielu warstw obleczenia rowerowego, więc postanowiłam zbadać co tam jeszcze w szafie się znajdzie aby na krybuny włożyć. Dawno nie miałam tylu gaci, koszul, kurtek i czapek na sobie ale opłacało się. Można powiedzieć, że przy tych -5 było mi zupełnie dobrze i tylko w nos mi było zimno. Po chwili jazdy sie rozgrzałam i było gut. Pojechałam sobie terenem do Starej Górki bo tam miał stacjonować bufet Red-fitnes i zakładałam, że jak znajdę bufet to znajdę też wycieczkę. Objechałam w te i wew te Starą Górkę aż dziad w rozwleczonej mycy na głowie co właśnie kopał coś w gnoju przy stodole zaczął sie dziwnie na mnie patrzeć ale bufetu ani dudu. Pomyślałam, że muszę pojechać do wsi Góra bo może wycieczka zmitrężyła trochę i jeszcze się pcha od Swarzędza. I co? I trafiłam! W Górze z przeciwka wyleciała na mnie banda rowerzystów wszelkiej maści. Zawróciłam kobyłkę i ruszyłam za nimi a ci gnają jak przeklęci. Diabli ich gonią czy co? Pod wiatr 30 lecą a ja ledwie zipię. Kurde w d.... mam takie rajdy. Rajd radia Merkurego jechał tak, że można się było obawiać o to czy rower sie utrzyma w pionie przy takiej prędkości a ci zaiwaniają..... Jak sie potem okazało podłączyłam się pod sam czub rajdu, który potem czekał na resztę. Reszta jechała już przyzwoicie a zresztą jak wjechaliśmy w las to tempo spadło i było bardzo wesoło i miło. Bufet też się znalazł i była gorąca herbatka i kawka i pogaduchy i śmiechy.
Na rajd wybrało się też kilku BStatowiczów Kamil i Mateusz ze Swaja, Seba i moj :) Pojeździliśmy po naszych fyrtlach i w okolicy Promna urwałam się od rajdu i podjechałam do domu. Szybko zrzuciłam tą tonę ciuchów i już normalnie ubrana wsiadłam w samochód aby dojechać do Wiśniczówki w Tucznie na ognicho. Kiełbasę, która mieliśmy sobie upiec, niestety zdżarła nam Tina dwa dni wcześniej elegancko ją ściągając ze stołu kiedy sie kiełbaska po zaparzeniu chłodziła. Zarłok jeden. Nam zostało zakupić zupe dyniową - pychota. W życiu nie jadłam i dobrze, że spróbowałam. Mniamciak, mniamciak :)
Kategoria wycieczka, ustawka
Wszystkiego dobrego :)
d a n e w y j a z d u
23.00 km
23.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Wszystkiego naj, naj w Te Święta dla Wszystkich :)
Jakieś tam zapomniane km.
Udało się!
d a n e w y j a z d u
1.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Tradycją już się stały Mistrzostwa Pobiedzisk. Impreza z roku na rok się rozrasta, uczestników coraz więcej, sponsorzy się znajdują i fundują nagrody i kto to śmie nazwać "ogórem" niech się rumieni ;)
Ugotować zupę czy zrobić placek to ja umiem ale rozpalić ogień już nie. Gdyby nie ochotnicze zastępy drwali, którzy obalili jedno zdechłe drzewko i rozpalali ognisko oraz dwa dzielne Zuchy - Jurek i Remik nic by nie wyszło. To oni dzielnie na kolanach klęcząc dęli w ogień, cięli, siekali drewno, palili ziemniakami ;)
osmalali garnki
Szatany ;)
Nadarłam się dopingując uczestników, że mnie gardło boli, uniknęłam śmierci kiedy zażarci zawodnicy prawie mnie staranowali idąc łeb w łeb na ostatnich metrach. Zagwozdka była potem kto był na III miejscu. Przy użyciu fotokomórek ustaliliśmy następującą klasyfikację:

Ale tu strzeliłam ryfę ;)
- Panowie: I miejsce Sebastian Pawelec, II miejsce Jacek Paszke, III miejsce Wojtek Sołtys ex aequo z Jurkiem Neumannem

Udało się wszystko chociaż zapomniałam musztardy, zapomniałam poczęstować uczestników gzikiem do pyrek, byłam pewna, że nie mam mleka do kawy a było, nie mogłam rozpalić ogniska ale moim zdaniem się udało, garnek się domył, humory dopisały i chociaż zmęczona jestem i powinnam powiedzieć NIGDY WIĘCEJ to myślę, że w przyszłym roku znowu sie spotkamy :)
Pobiedziska
d a n e w y j a z d u
18.23 km
0.00 km teren
01:36 h
Pr.śr.:5:15 km/h
Pr.max: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Po Pobiedziajach
Poszwędanie
d a n e w y j a z d u
17.70 km
0.00 km teren
01:03 h
Pr.śr.:16.86 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Poszwędałam się po lesie :)
W tygodniu ze świnką
d a n e w y j a z d u
13.95 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
Z Tinką świnką zanim nadszedł mega mróż.
Do Swarzędza
d a n e w y j a z d u
47.00 km
0.00 km teren
02:24 h
Pr.śr.:19.58 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Do Swarzędza a potem z Tinka świnką. Szalała jak oszalała a mi się coraz zimniej robiło. Paluchy u nóg obmarzły okropnie i w kapieli szczypały. Nie lubię zimna i mgły i zimnej wody w gębę od koła. Pojawienie się Gabryjela zwiastowało prawdę, niestety! . W czwartek ma juz przyjść przymrozek :(