Poskładane na Czarnej Mamnbie
d a n e w y j a z d u
22.20 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
Kółeczko
d a n e w y j a z d u
41.90 km
0.00 km teren
01:40 h
Pr.śr.:25.14 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Z rana po fyrtlu. Asfalt w co niektórych miejscach taki byle jaki, że na góralu boli. Szkoda bo fajne, malownicze trasy do tego dzisiaj zupełnie bez samochodów. Widocznie wczoraj dobrze zakrapiane imprezki odbywały się w okolicy.
Kurde! Na żadną się nie załapałam ;p
Wczoraj Śrem, dzisiaj Biskupice
d a n e w y j a z d u
23.30 km
0.00 km teren
01:02 h
Pr.śr.:22.55 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Wczoraj w Śremie robiłam za fotografa. Uwieczniłam na zdjęciach co niektóre przemiłe gęby , które pojawiły się przy szkole.
Marcin się przebierał
a Michał gotowy czekał, żeby pojechać na rozgrzewkę
Na starcie było zimno jak diabli
Ale nie zniechęciło to rasowych kolarzy. Stawili się: mój małżonek, Michał Jaskółka, JP, Jacgol , JacekDrogbas, Adrian, dawno niewidziani Zbychu i Krzychu choć tego widziałam tylko na mecie. Podobno zaraz poszedł spać po tym mini ;)
Jako rasowy fotograf znalazłam sobie dobre miejsce na starcie i fociłam, fociłam, fociłam. Jeden taki to mi nawet język pokazał ;)
Naprawdę powiadam Wam, niewdzięczny ten naród ;).
Po starcie chciałam czytać książkę, ale czy to się da! Zaraz znalazłam dobre dusze co chciały pogadać ze mną i jak zwykle tematów było co niemiara: o rowerach,o dziciokach, o psach oraz jak stare babusie o połamaniach i kontuzjach rowerowych. Jak się okazało Monika zwana Nerką z którą w zeszłym roku tak fajowo się ścigałam w Dolsku, zaciążyła i teraz tak jak mi pozostaje jej oblizywanie świata rowerowego przez szybkę.
Marcin na mecie chyba zobaczył potwora
Cholera! Przecie to ja stoję za aparatem. Mam nadzieję, że za mną coś stało i to nie na mój widok ;p
A potem była impreza. Makaron jak zwykle był okropny ale zjadliwy. Chłopaki donosili drinki
Tematy były przeróżne. Nie wiem o czym opowiadał Jacek ale gest jest wymowny
Wręczania nagród nie zauważyłam i tylko na koniec pstryknęłam fotki Ani i Triszce, pokoleniu znad smartfonów
Wszyscy się zaczęli rozchodzić a chłopaki gadali jeszcze i gadali
Ale trzeba było zrobić rząd i pójść stąd.
Po drodze pyknęłam jeszcze fotkę ozdobie jednego ze Śremskich rond
ale Marcin nie wiedzieć dlaczego nie chciał jechać odwrotnie po rondzie. Wtedy bym miała fajniejszą fotkę ;p
Dzisiaj przejechałam się po asfalciku na góralu, na gładkich oponkach i było baaaaaaaardzo fajowsko. Niestety teściowa nadciągała, więc trzeba było wracać. Znowu zostałam królową na Strawie. No cóż, mistrzowie to już tak mają, wyjadą sobie relaksacyjnie, regeneracyjnie, rehabilitacyjnie i koma za komem łapią. ;p
Pozdrawiam .
Królowa aparatu fotograficznego i podjazdu w Biskupicach ;p
Kategoria szosa, wycieczka
Nazbierane na Czrnej Mambie
d a n e w y j a z d u
28.90 km
0.00 km teren
02:50 h
Pr.śr.:10.20 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
Nazbierane na Zdobywcy
d a n e w y j a z d u
37.83 km
0.00 km teren
02:56 h
Pr.śr.:12.90 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Ta cholera to się chyba nigdy nie zrośnie
d a n e w y j a z d u
23.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
Mam na myśli mój wredny obojczyk. Po operacji w styczniu wyglądał tak:
A teraz wygląda tak:
Zaprawdę powiadam wam, że nie wiem co ja robiłam, że się te śrubki wygły ale wydaje mi się, że to raczej nie moja wina. W zeszłym tygodniu poczułam "pyk" i ból jak jasna ..... Od wtedy mi zaczęło znowu puchnąć, boleć jeszcze bardziej i pukać w środku jak podnoszę rękę. Teraz mam zakaz podnoszenia ręki, noszenia i robienia czegokolwiek nawet obierania wielkanocnego jaja. :( Jestem zła, wściekła, spłakana, wkurzona, wkur......., obolała. Na rowerze mi nie wolno jeździć a zad rośnie jak szalony. Po sezonie w tym roku. Może później, gdzieś się pościgam ale kondycja marna a będzie jeszcze gorsza :(
No to koniec z marudzeniem. Kto zgadnie co to jest?
Nie jest to chleb z dżemem a autorem i wykonawcą jesteśmy: ja z dziewczynami :)
Wszystkiego dobrego na Święta Wielkiej Nocy :D
Uważajcie na kalorie bo straszliwie odkładają się na boczkach ;)
Pozdrowienia :)
Chciałam ominąć Gniezno
d a n e w y j a z d u
100.90 km
20.00 km teren
05:00 h
Pr.śr.:20.18 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Miałam plan i wiatr w plecy ale ino do Kłecka. Potem to już była improwizacja i wrażenie, że ciągle mi wieje w mordę. W wyniku improwizacji nie znalazłam miejscowości, które chciałam odwiedzić oraz dojechałam do Gniezna do którego wcale nie miałam zamiaru dojechać.
Za to:
- o mało a przejechałabym ciekawską kurę,
- zostałam po trzykroć opryskana obornikiem z traktorów,
- przebijałam się przez budowę, chyba autostrady, po piachach , między koparami, ciężarówkami i zdziwionymi robotnikami (co ta baba tu robi?),
- gonił mnie kejter i tutaj przytoczę opis wydarzeń wg Wuja Czecha:
Jechołym se do chaty i pacze a
tu jakoś mela zapino kejtrowi te obróżke. Tetro coś przy ty obróżce i
tetro a kejter ino szpycuje tymi ślypiami jak jo jade. No i jak żym ich
omijoł to kejtrowi sie chyba spodobała moja nogofka bo jak nie fyrnoł do
mnie to oż kis mu spod giyrów polecioł! Wiaruchna!!! Jaki szwung jo
miołym wtedy!! O mało co kielochami dzwonka żym nie ukrychnoł!!! Zaś
potym to chyba zes pół godziny musiołym czekać oż mie moje dudy
dogoniom!!!
W ten sposób zdobyłam koma a dudy mnie dogoniły :)
Na postoju gdzieś tam pod sklepem widziałam jak bocian zapraszał bocianową na balangę a ona już zkurzona na jajach opryskliwie odpychała chłopa.
Ten do niej klekotał, latał nad nią aż ze zdenerwowania puścił "broń chemiczną" spod kupra zaraz obok ławeczki, na której siedziałam i ich kłótnię oglądałam. Fuj, obsrańce jedne!
W Pobiedziajach dokręcałam do 100 a Strava pokazała 96. Wredzizna!
W domu laski nie ugotowały ziemniaków, bo cyt " nie wiedziały w jakim garnku je ugotować". Tak , nie chciało się leniwcom obierać, co i tak ich nie minęło.
Zupełnie nie kolarski obiad - pyry, gyros, jajo sadzone, fasolka zielona ze słoika, marchewka gotowana, deptana (nie ze słoika) mi tak smakował jakbym to nie ja gotowała tylko wykwintny kucharz z 5-gwiazdkowej restauracji. :)
Kategoria powyżej 100
Po szlakach
d a n e w y j a z d u
49.38 km
0.00 km teren
02:39 h
Pr.śr.:18.63 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Tak, dzisiaj jechałam po szlakach.
Najpierw 12-tką przez Złotniczki. Złotniczki zwykle omijam asfaltem a dzisiaj droga poprowadziła mnie przez sam ich środek. Znalazłam "Maciejową chatę" gdzie jest podobno fajowski basen i całkiem dobre żarełko i stary dworek, który jak był zadbany to był bardzo ładny. Potem 12 -tka zaprowadziła mnie do Krześlic, gdzie się skończyła :(. Pokręciłam się po "wielkich" Krześlicach, obadałam furtkę pałacu, czy może jest otwarta, zawróciłam i poleciałam szukać innego szlaku. Zaraz go znalazłam. Zielony i pomarańczowy "ring" . Ringiem pojechałam do Dąbrówki Kościelnej a że mi było mało to szlakiem cysterskim pojechałam do Zielonki. Tu znowu pojawił się pomarańczowy "ring" i "trakt bednarski" . Wtedy spojrzałam na zegarek i zauważyłam, że się zdziebko późno zrobiło, a moje lachony głodne w domu czekają. Porzuciłam szlak i już przez Bednary, Wronczyn , Gorzkie Pole, jezioro Dębiniec przyjechałam do domu. Piękna pogoda. Oby nadal nas tak rozpieszczała :)
Byłam dzisiaj mechanikiem
d a n e w y j a z d u
16.00 km
0.00 km teren
01:19 h
Pr.śr.:12.15 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Moje laseczki miały dzisiaj rekolekcje, co równa się 1 godzinie w kościele a potem laba. Piękna pogoda była taka, że grzechem by było nie jechać na rowerze, więc prośbą i groźbą, obiecankami i cacankami wyciągnęłam te moje babony na ogródek do Gorzkiego Pola. Zaprosiłam też sąsiadkę z synkiem. Sąsiadki rower okazał się mało sprawny bo błotnik był wykrzywiony, więc naprostowałam go zdrową łapą i koła były bez powietrza. Z tym też sobie poradziłyśmy, chociaż ma wentyle na gumkę a moja pompa takich staroci nie obsługuje. Sąsiadka wyposażona była jednak w odpowiednią pompkę i wspólnymi siłami nadymałyśmy koła. Można było jechać. Moje laski elegancko pognały na ogródek od czasu do czasu czekając na mnie i sąsiadkę bo my we dwie jechałyśmy statecznie jak kwoki, z dzieckiem w foteliku. Na działeczce było cudownie. Ciepło, miło, wiosennie i tylko piwka nam brakowało do pełni szczęścia :) . Powrót urozmaicił nam łańcuch w Marty rowerze, który spadł po dwakroć przyprawiając Martę o rozpacz. Dodatkowo Marta była zmęczona i spadający łańcuch spowodował falę goryczy i wypominanie mi wszystkich jej niepowodzeń. Ja musiałam naciągnąć łańcuch , brudząc łapy i utulać dziecko w jej rozpaczy.
Tak więc byłam dzisiaj mechanikiem rowerów i serca dziecięcego. Taka rola matki -polki-rowerzystki.
Do domu
d a n e w y j a z d u
32.50 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Ale wiało! Ciągle w nos :( Nawet w lesie szumiało. Takie słonko i taki brzydki wiatr. Be!