JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Wpisy archiwalne w kategorii

z domu/do domu

Dystans całkowity:2382.73 km (w terenie 1112.01 km; 46.67%)
Czas w ruchu:111:21
Średnia prędkość:19.86 km/h
Maksymalna prędkość:188.10 km/h
Liczba aktywności:58
Średnio na aktywność:41.08 km i 2h 06m
Więcej statystyk

Niech się Cavendish schowa

  d a n e    w y j a z d u 55.00 km 40.00 km teren 02:34 h Pr.śr.:21.43 km/h Pr.max:188.10 km/h Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Środa, 12 czerwca 2013 | dodano: 12.06.2013

Postanowiłam dzisiaj wydusić z siebie maksymalnie co sie da. Oto wyniki z licznika:
KM 45,92
czas 1:22
prędkość średnia 33,21
prędkość maksymalna 188,10
I co powiecie? Niezła jestem co?
Tylko trochę pomajstrowałam przy liczniku bo jak jechałam w stronę Poznania nie działał wcale i zaczął działać. I to jak! Jadąc z tą samą prędkością na liczniku raz miałam 4 km/h, po sekundzie 144 km/h a za sekundę 0 km/h. Oszalał :( Przynajmniej miałam rozrywkę na nudnej trasie w postaci patrzenia na niewiarygodne prędkości 90 km/h, 74 km/h pod górkę i w piachu ;)
W związku z chorobą mojego licznika pomiar wykonany przy pomocy pożyczonej od Marcina szyszki sosnowej o ustandaryzowanym rozmiarze ;)


Kategoria z domu/do domu

Do domciu trochę okrężnie

  d a n e    w y j a z d u 44.66 km 0.00 km teren 02:15 h Pr.śr.:19.85 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Wtorek, 28 maja 2013 | dodano: 28.05.2013

Cały czas towarzyszyły mi ołowiane chmury. Nic z nich nie spadło na mnie

Ołowiane chmury nade mną © JoannaZygmunta

Kapliczka na drodze we wsi Góra jest na wykończeniu. Widnieje już na niej napis: "contra spem spero" co znaczy: "wierzę przeciw nadziei" Ciekawe co tam pojawi się jeszcze.
Contra spem spero © JoannaZygmunta


Kategoria szosa, z domu/do domu

Imieninowo - na wariata :)

  d a n e    w y j a z d u 68.15 km 40.00 km teren 03:24 h Pr.śr.:20.04 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Piątek, 24 maja 2013 | dodano: 24.05.2013

A rano.............o 4 pobudka. Zawiozłam Marcina autem na 5,15 na pociąg i zaraz miałam wyruszyć rowerem, żeby zrobić trochę więcej niż 30 km do roboty, gdy nagle w domu napadło na mnie łóżko. Rozparło się ciepłą kołderką i miękką poduszeczką i zerkało zalotnie. Tylko 5 minut pomyślałam sobie i bach! 20 minut chrapania minęło jak z bicza. No to teraz zapierdzielek!. Szybko do garażu a tutaj Mondi wisi za kellysem a kellys bez koła bo zepsułam. To zdjęłam Kellysa i stoję jak sierota i kombinuję co ja mam z nim zrobić. Jakoś go tam położyłam ściągam Mondiego a ten zapiera się kołem o koło Marcina krossa. Jasny gwint!! A czas leci. Suma sumarum wstałam 1,5 godziny wcześniej a wyjechałam 20 minut po czasie :(. No to rura!! Giry mnie bolą ale na czas zdążyłam. W pracy kąpanko, szybkie przebieranko w odświętny strój ( z okazji imienin) cukierki na stół i przyszli goście. Buzi, buzi i znowu zmiana stroju i jadę do drugiego oddziału pozałatwiać pewne sprawy i o 12 s powrotem do macierzystego oddziału na kawę i ciacha.
Po pracy, której niewiele udało się zrobić, szybciutko na rower, żeby zdążyć do Pobiedziajów zanim przyjedzie Marcin pociągiem. Koleżanka sie ze mnie śmiała, że taki dzisiaj dałam przegląd garderoby jak nigdy. Najpierw ciuchy rowerowe, potem galowe, potem mniej galowe na rower a jednak nie rowerowe (dżiny) i o 16 znowu rowerowe tylko, że nie te z rana a świeżynki :)
Rano całkiem ciepło jak na wiosnę około 9 st. C w drodze powrotnej podciągałam nogawki bo gorąco.
Od remontów juz nawet w lesie nie można być wolnym. Rano żeby było szybciej pojechałam ul. Poznańską, która okazała się zupełnie nieprzejedna więc nawrotka :(. W Promnie robią kanalizę i trzeba lecieć po krzaczorach, itp. W Uzarzewie z rana widziałam jak wieźli na ciężarówce kopareczkę - sreczkę która po południu wyrąbała już sporawą dziurę jeszcze przejezdną po .. po krzaczorach .
Na osłodę po południu dostałam imieninowe kwiaty :)

Róże od małżonka z okazji imienin :) © JoannaZygmunta


Kategoria z domu/do domu

Jazda bez trzymanki w drodze do domu.

  d a n e    w y j a z d u 40.00 km 0.50 km teren 01:40 h Pr.śr.:24.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Czwartek, 23 maja 2013 | dodano: 23.05.2013

Trochę po mieście a potem jak w tytule.
Zimno. Rano było ok. 6 st C i wiało lodowatym wiatrem. W drodze do domciu zrobiło się zdziebko cieplej i się musiałam rozdziewać po drodze jak mówiła mojej śp. mama. Wtedy mnie naszło, że fajnie byłoby umieć zdjąć te katany itd na szosowym rowerze bez zatrzymywania i spróbowałam jechać bez trzymanki bo na góralu to już prawie, że umiem. Bałam się puścić kierownicę ale do odważnych świat należy i poszło. Nie dużo tego jechania było ale zawsze coś.
Wpisałam sobie 0,5 km w terenie bo przy Malcie kopią kanalizę i muszę jechać przez lasek po piachu i korzeniach. Hulaj może, prawie, że wyścig MTB na szosie wygrać to ja nie dam rady pół km?
km i czas z czapy bo popsułam licznik.
Licznik z górala zgubiłam i tak sobie jeżdżę na czuja i wydaje mi się, że noga mi tak podaje a prędkości jakie osiągam są takie zawrotne ;)


Kategoria po mieście, szosa, z domu/do domu

Tak nie całkiem do domciu

  d a n e    w y j a z d u 18.55 km 0.00 km teren 01:00 h Pr.śr.:18.55 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Środa, 22 maja 2013 | dodano: 22.05.2013

Tak nie całkiem do domciu bo nie chciało mi sie jechać w burzy i Marcin zgarnął mnie po drodze w Zalasewie w sklepie u Fogta gdzie schowałam się przed rozpoczynającą się nawałnicą.
W okolicy wsi Góra spotkaliśmy Damiana jadącego rowerem prawdopodobnie z pracy.
Odległość i średnia z czapy ;)


Kategoria z domu/do domu

w te i wew te z 1,5 dnia

  d a n e    w y j a z d u 94.29 km 70.00 km teren 04:48 h Pr.śr.:19.64 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Piątek, 17 maja 2013 | dodano: 17.05.2013

Wczoraj rano musiałam być na czas w pracy. Żeby nie było wpadki i spóźnienia z powodu np. kapcia pojechałam pociągiem. Spotkałam Damiana, który odgrażął się, że w piątek też jedzie rowerem choćby w jedną stronę. :)
Mało mi było dojazdu ze Starołęki do firmy bo tylko 9 km więc drogę powrotną zdziebko wydłużyłam zachaczając o Rusałkę, Strzeszynek i abarot do centrum a stamtąd już do domku. Znowu wiało w gębę zprędkością około 40km/h ale teraz jechałam przez teren to było lepiej. W Uzarzewie złapał mnie taki kryzys i ssanie w brzuchu, że jak wpadłam do sklepu to kupiłam bułę i pączka a nastęnie tak wcinałam te pyszności że o mało co a sobie paluchów nie poodgryzałam. W robocie nie miałam czasu jeść to tak potem jest. Dzisiaj już jestem grzeczna i jem jak należy co 3 godzinki a niezawiele.
Dzisiaj do roboty z wiatrem i żałowałam, że nie na szosie bo znowu konkretny wiatr wieje.


Kategoria dojazdy, z domu/do domu

z pracy z przemyśleniami z tygodnia

  d a n e    w y j a z d u 31.44 km 0.00 km teren 01:33 h Pr.śr.:20.28 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Piątek, 17 maja 2013 | dodano: 17.05.2013

Wiało, jak by chciało mnie zwiać. Nie dałam się. Za to z nudów, bo trasa ta sama co zwykle, uczyłam się jeździć bez trzymanki. Umiem, choć striptease'u na rowerze jeszcze nie zrobię ;).
Z rana nad Maltą jest PUSTO. O 7 rano biegają tylko biegacze, pomykają rowerzyści do roboty, nikt się nie buja i nie rozłazi - bajka.

Jest 7 rano nad jeziorem Maltańskim. - pusto © JoannaZygmunta

A popołudniu
Jest 16 nad jeziorem Maltańskim - nic już nie powiem © JoannaZygmunta

Dosyć marudzenia!
W poniedziałek jechałam szosą. Jeżdżenie szosą podobno pomaga w wyrabianiu nawyku szybkiego deptania czyli kadencji. Tylko ja jako to ja wole oglądać widoki i wąchać rzepak, który jeszcze niedawno mi tak śmierdział a teraz pachnie. Może później jak będzie przejrzały to będzie gorzej a może rower upiększa wszystko :)
Rzepak, który nawet pachniał © JoannaZygmunta

Po drugiej stronie drogi. Zaorane pola. Wiało zdziebko to sie zatrzymałam żeby odpocząć i zrobiłam "pstryk"
Po drugiej stronie rzepaku i ulicy. Pola sie zielenią © JoannaZygmunta

Potem może w środę też na szosie na tej samem drodze zaatakował mnie kejter. Właściciela ochrzaniłam, psa miałam ochotę przenicować na lewą stronę ale przynajmniej zauważyłam, ze przy drodze w Górze chyba powstaje kapliczka.
Co on tam buduje? Wygląda to na postument do kapliczki © JoannaZygmunta
.
Jak zwykle przypomniał mi się ten trochę mroczny utwór

Inny równie mroczny utwór ale pod przykrywką pogodnego wyglądu jeziora przypomniał mi się nad jeziorem Swarzędzkim jak słyszałam kumkanie, pląskanie itp.

Ten utwór przypomniał mi się też dzisiaj jak czytałam wpis Łukasza
Jeszcze w jakiś dzień w tym tygodniu jechałam do domu z sadzonkami bzu w plecaku
Mój cień wyglądał tak:
Z liściem na głowie - wiozę sadzonki ciemno-fioletowego bzu © JoannaZygmunta
.
Takie samotne jeżdżenie wte i wewte z wiatrem i pod wiatr sprzyja rozważaniom o zyciu a raczej o jego bezsensie, planowaniu wymyślnych obiadów, które i tak kończą się nalśnikami albo pomidorową, przemyśleniom o sensie lub bezsensie "duszenia" dzieciaków do nauki itd. Przydałby się jakiś wyścig. Marcin jedzie do Złotego Stoku a ja chciałam się urwać w niedzielę i pobujać sie na ogórze w Kobylnicy na szosie ale nic z tego. Odwołali bo coś tam. Pojadę z babolami na II zlot starych rowerów w Strzeszynku w niedzielę.


Kategoria z domu/do domu

Na imieniny Zofii

  d a n e    w y j a z d u 30.39 km 0.00 km teren 01:21 h Pr.śr.:22.51 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Czwartek, 16 maja 2013 | dodano: 16.05.2013

30 km/h to niestety nie moja średnia tylko prędkość wiatru z jaką mi wiał w gębę.
Wczoraj były imieniny Zosieńki i ledwie przytachałam się do domu to padło pytanie: "Mama a co dla mnie masz???? a jak nie masz to chodźmy do Pepco". To musiałam wysupłać troche zaskórniaków i pokulałyśmy się do PEPCO po kucyki po 5 zeta za sztukę, naszczęście tylko 2 sztuki a potem na rynek na lody a potem jeszcze po chleb i na lody.
Tortu solenizantka nie zafundowała, bo dwa dni wcześniej z koleżankami przepuściła kasę i była zdziwiona, że to ona powinna postawić tort a nie matka. Te dzieci!!!


Kategoria dojazdy, z domu/do domu, szosa

wte i wewte z 2 dni

  d a n e    w y j a z d u 124.69 km 80.00 km teren 06:17 h Pr.śr.:19.84 km/h Pr.max:49.22 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Czwartek, 9 maja 2013 | dodano: 09.05.2013

Wiosna pełną gębą, można nawet powiedzieć, że lato :). Ptaki śpiewaja az miło, w jeziorze Swarzędzkim rechotanie, pluskanie, kwilenie itd.
Miło rano i w południe :).


Kategoria z domu/do domu

`Do domciu

  d a n e    w y j a z d u 33.20 km 20.00 km teren 01:30 h Pr.śr.:22.13 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Czwartek, 9 maja 2013 | dodano: 09.05.2013

Z rana piękne słońce :)

Jeziorka nad Maltą. Widać wiosnę © JoannaZygmunta

Droga z Uzarzewa do Biskupic © JoannaZygmunta

Al. Marcinkowskiego w Poznaniu. Kwitną piękne tulipany © JoannaZygmunta

Po południu jeszcze całkiem ładnie ale za plecami widać było burzowe chmury
Za plecami burzowe chmury. Złapały mnie © JoannaZygmunta

Niestety jadę wolniej niż burza i na 15 km w Uzarzewie dorwał mnie deszcz. Z radio miałam na bieżąco informacje, że w Poznaniu pada deszcz, grad, grzmi i huczy. Za moment już niemiłosiernie zaczęło walić mi nad głową, więc szybko skryłam się w bibliotece publicznej w Uzarzewie. Panie bibliotekarki były bardzo sympatyczne i chciały mnie nawet poczęstować herbatką ale się spieszyłam bo jechałam na zebranie do szkoły i wiedziałam, że za długo to siedzieć tam nie mogę, Deszcz i grzmoty waliły i waliły. Po jakiś 30 min widać było, że się przejaśnia ale ciągle gdzieś się ta burza przewala. Byłam juz i tak mokra a czas uciekał więc pojechałam w tą toń ubabrać siebie i rower. Przestawało padać ale błocko leciało spod kół na zadek i w oczy. Na niebie od czasu do czasu widać było błyskawice i w oddali słychać było grzmoty. Rozmarzyłam sie zdziebko i przypomniała mi się ta piosenka

Pod Pobiedziskami burza znowu zaczęła się zbliżać i jak nie grzmotnie gdzieś obok mnie to aż mnie trochę wgniotło w siodełko.
I wtedy zabrzmiało mi w uszach

Upaprałam się ja i mój rower, oboje wyglądaliśmy jak nieboskie stworzenia a w domu nie było czasu na jakieś wielkie kąpanie tylko szybkie przebranie i na zebranie. Zosia otrzyma promocję do czwartej klasy bez problemu i to jest najważniejsze. Kto by się przejmował tym, że ma błoto na girach jak chwalą jej córkę.


Kategoria z domu/do domu