Luty, 2015
Dystans całkowity: | 191.07 km (w terenie 29.00 km; 15.18%) |
Czas w ruchu: | 05:06 |
Średnia prędkość: | 18.54 km/h |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 19.11 km i 1h 42m |
Więcej statystyk |
Kiedyś tam jak zostałam królową
d a n e w y j a z d u
39.40 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Pojechałam ze Strawą i sześciokrotnie zostałam królową :) A to było takie tam pitu, pitu :)
W teren
d a n e w y j a z d u
25.08 km
24.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Niedziela. Niedziela dzień święty, więc jazda do lasu. :) Marcin pojechał sobie w siną dal, dzieciaki zapadły w letarg nad tabletami, pies po 2 km biegu za rowerem padł jak długi i odwrócił się tyłkiem nawet na propozycję dobrego obiadku, sprzątanie mnie męczy, w TV jest byle co, zadek rośnie, pogoda całkiem całkiem, ludzie robią stówki na rowerze, za tydzień mam nadzieję mój pierwszy w tym roku maraton, więc co miałam robić? Z trudem zdjęłam z haka mój piękny biały rowerek i pojechałam pojeździć. Najpierw kawałek po asfalcie, ale zaczęło padać i wiało jak nieszczęście, to postanowiłam sprawdzić jak łapsko się sprawdzi w terenie. Było tak fajowsko w lesie! Pachnąco i ekscytująco na błocie, szeleszcząco na liściach, przerażająco na zjazdach, trudno na podjazdach i lekko zmylająco na niektórych ścieżkach. Dawno nie byłam w lesie i wycinka drzew spowodowała delikatną zmianę krajobrazu. Na tyle delikatną, że zapętliłam się na zielonym szlaku i musiałam po porządnym zjeździe porządnie podpychać rower pod prawie pionową górkę.
Za tydzień chcę pojechać do Skorzęcina po ścigać się trochę, tylko mam mały kłopot. Nie mogę skręcać w lewo bo mi to nie wychodzi. Zakręt w lewo biorę poprzez zawracanie w prawo ;/. Hmm!! Lekko to przeszkadza ale co tam! Ostatni są pierwszymi tyle, że od końca :)
Po Pobiedziajach
d a n e w y j a z d u
13.05 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
Trochę z Tinką, trochę tu i tam :)
Uciekać z domu od tych bab
d a n e w y j a z d u
10.74 km
0.00 km teren
00:44 h
Pr.śr.:14.65 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
Moja starsza już bez gorączki ale marudna taka, że niech to. Marudzi, że jak była chora to była piękna pogoda a teraz jak nie ma już gorączki to jest brzydko i zimno i że to jest nie fer itd. itp. Ja pierdzielę ale baba! Musiałam wyjść z chaty bo myślałam, że nie wyrobię. Wzięłam Czarną i Tinę i poszłyśmy polatać na 2 km a potem jeździłam już sama. Moja młodsza jak wychodziłam rzekła do mnie z przekąsem:" jedziesz na rower? Tylko mi potem nie jęcz, że cię obojczyk boli". Druga baba! Futrzasta tylko nic nie gada tylko się cieszy jak widzi, że biorę rower. Potem też mnie wkurza bo jest grzeczna ale czasami jej odbije i biegnie sobie gdzie chce i ma w pompie moje wołanie. A nie daj Boże jak zobaczy kota! Wtedy budzi się w niej Alf. Pamiętacie Alfa?
Piękna niedziela :)
d a n e w y j a z d u
37.60 km
5.00 km teren
02:03 h
Pr.śr.:18.34 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Pojeździłam troszkę w tą piękną zimową niedzielę. Odwiedziłam jezioro Dębiniec bo mnie las wciągnął a poza tym spodziewałam się tam spotkać morsujących sąsiadów. Sąsiadów nie było za to byli inni znajomi biegacze, którzy postanowili pomorsować. Moda na zimne kąpiele rozrasta się w Pobiedziskach :)
Chciałam więcej pojeździć ale najpierw zagadałam się z biegaczami-morsami a potem zabrakło czasu bo nadeszła ta chwila kiedy nadjeżdżała teściowa. Czas było wracać jak najszybciej i robić obiad. Dostałam pochwały za klopsiki gotowane w białym sosie z makaronem. :)
Miało być na chwileczkę
d a n e w y j a z d u
46.20 km
0.00 km teren
02:19 h
Pr.śr.:19.94 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Tak tylko powąchac słonko i asfalt. Wolniutko, po jak najgładszym, na amortyzowanym, karbonowanym i na mleczkowanych kołach żeby było najmiękcej i jak najmniej dawało po łapie. Pierwsze 20 km nie wiem jak mi minęły. Po prostu bajka!.Po kiego wracać do domu jak tak fajowsko? Można przecież jeszcze kawałeczek dla przyjemności oraz żeby jutro łatwiej się wbić w obcisłe bo kurde nie było dzisiaj łatwo :(. Ostatnio czytałam rozprawę naukową na ścianie w kuchni szpitala, z której można było wysnuć jedyną słuszną konkluzję: wszystkiemu winne są kalorie, które mieszkają w naszych szafach i w nocy, cichaczem zaszywają nam ubrania. Więc (wiem nie zaczyna się od więc, ja jednak zacznę) ponieważ dawno obcisłego nie zakładałam to te cholery pozszywały mi te ciuchy, że hej! Jeszcze badziewie na pewno się wstąpiło w ostatnim praniu i dzisiaj było trudno się wbić ;).
Po 30 km odcięło mnie bo ani najedzona nie byłam odpowiednio ani nie zabrałam nic do jedzenia bo przecież tylko na chwilę wyjechałam. Co miałam zrobić? Stanąć i płakać jak sierotka Marysia pod Kociałkową Górką? No nie! Zebrałam się w sobie i za chwilę było znowu fajowsko, ciepło, słonecznie i pewnie piegowato :)
Po przyjeździe nie mogłam się rozebrać bo łapa tak napieprzała, że stwierdziłam, że wracam na rower bo wtedy tak nie boli. Moja młodsza córcia pomogła mi się przebrać. Po to się ma dzieci :)
Niestety starsza córcia dostała jakieś wysokiej gorączki i znowu mam zmartwienie .
Szaleństwo na Czarnej Mambie
d a n e w y j a z d u
10.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
Słońce takie, że żal było po 1 km naszego codziennego spacerku z Tinką wracać do domu. Zrobiłyśmy sobie jeszcze jedno kółeczko aż język zaczął Tinie wypadać z mordy ze zmęczenia. Tłusta się zrobiła to jej nie zaszkodzi. Po 2,5 km odprowadziłam psa do chaty ale jeszcze mnie kusiło słonko, droga i rower. Pokręciłam się po Pobiedziajach bo trudno powiedzieć o lansie na Czarnej mambie w zwykłej katanie i wełnianej bobie na głowie, więc wróciłam do chaty po 10 km. Jutro ma być jeszcze ładniej. :)
Skoki
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:jakiś taki co się trafi :)
A dzisiaj pojechałam potrenować............. niestety nie skoki a tylko paszczę i paluch, który uwalniał migawkę aparatu wielkiej mocy Canon ileś tam ;)
Obzdjeńciować się dali: Marcin, Jacek i Dawid
i wielu innych których można zobaczyć tu :)
Niestety uczestnicy słabo się starali i przewracali się albo tam gdzie mnie nie było albo właśnie wtedy kiedy byłam zajęta ujmującą konwersacją.
Nalatałam się, nakłapałam szczęką z babami np. Bożeną Ł. i Agą K. a potem łapsaka bolały mnie od klaskania podczas dekoracji i od robienia zdjęć.
Jakże ja stęskniona jestem żeby dobrze pojechać i żeby poczuć żganie w kolanie i rżnięcie w pięcie z wysiłku a potem popluć sobie w brodę bo " po cholerę mi to było" i żeby za chwilę cieszyć się jak dziecko, że żyję, przejechałam, że wcale nie było warto ale jak było fajnie :)
Głupie łapsko-sracko niezrośnięte, nie pozwala mi teraz jechać ale ja mu jeszcze pokażę ;).
Ubielbiam takie niedziele :)
Szkoda tylko, że Marcin zaliczył bolesną glebę i teraz chodzimy jak emeryctwo. On utyka na prawy bok a ja go podtrzymuję za jego zdrową lewą moją zdrową prawą i tak stare małżeństwo podążąmy przez sport do zdrowia (kalectwa?) ;)
Kategoria z małżonkiem
Z zamkniętymi oczami
d a n e w y j a z d u
3.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
Pada śnieg, pada śnieg......... w oczy, więc trzeba było je zamknąć. Jak widać można dojechać do domu całym i zdrowym choć wiele nie widziałam ;)
3 z Tinką
d a n e w y j a z d u
3.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
Jakieś wirusisko nas dopadło. Zosię boli brzuch, Tinka niezdrowa, mi też coś w brzuchaczu jeździ. Marta i Marcin się trzymają w dobrym zdrowiu.