Wrzesień, 2012
Dystans całkowity: | 812.05 km (w terenie 283.72 km; 34.94%) |
Czas w ruchu: | 35:45 |
Średnia prędkość: | 20.12 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.00 km/h |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 28.00 km i 1h 47m |
Więcej statystyk |
serwis
d a n e w y j a z d u
65.62 km
40.00 km teren
03:15 h
Pr.śr.:20.19 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Mój "zdobywca" ździebko się poluzował i zawiozłam go do Maxa z Rowerowni do naprawy. Po serwisie jedzie sie lepiej. Przestało kwiczeć i lotać. Chciałam jechać kellyskiem rano do roboty ale jak zobaczyłam na termometrze 5 st C i do tego jakąś taką wilgoć to wybrałam auto z rowerem na dachu. Zimno a we wtorek jechałam na krótko i było super. Szkoda :(
Na trasie do domciu dużo trenujących przez Łopuchowem, w tym i moje rywalki. Urodzaj trykotów na trasie jak nigdy, zwykle taka nuda.
Kategoria dojazdy
do domciu
d a n e w y j a z d u
51.21 km
0.00 km teren
01:58 h
Pr.śr.:26.04 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Szoską do domku. Paru palantów na mnie trąbiło. Odpowiedziałam im szpetnie. Chamieję przez tych chamów w autach. Jeden miał czelność pouczać mnie, że powinnam jechać bokiem ulicy. Nosz q.... sam niech sobie jedzie.
Pogoda rewelacyjna. Można jeździć na krótko i jest cieplutko.
Kategoria dojazdy
Mieliśmy jechać
d a n e w y j a z d u
23.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
na rajd Radia Merkurego do Wrześni ale pojechaliśmy sobie na 4 osobowy rajd wkoło Czerniejewa. Zośka jechała z Marcinem a Marta jechała ze mną. Marta jęczała, że nienawidzi takich długich dystansów ale jechała dzielnie. Z Czerniejewa gdzie zaparkowaliśmy autko pojechaliśmy do Rakowni. 1 wszy postój przy starym cmentarzu. Marcin latał i zdjęciowałMarcin zdjęciuje
© JoannaZygmunta
a my znalazłyśmy taki kamieńKamień z napisem
© JoannaZygmunta
z napisem ILE CZASU LOS DA? JESZCZE DZIEŃ MOŻE DWA...
TROCHE WOLNIEJ, WOLNIEJ KONIE, DOKĄD RWIECIE CWAŁEM?
z pieśni Włodzimierza Wysockiego „Konie Narowiste”
Potem pojechaliśmy nad jeziora Uli i Baba. 2 gi postój 2 gi postój nad jez. Uli albo Baba
© JoannaZygmunta
Jechaliśmy sobie było ciepło, miło i śliczniePolska
© JoannaZygmunta
Marta odważyła się pojechać trzymając kierownicę jedną ręką. Tak ją zajęły te akrobacje, że przestała marudzić, że daleko itp.Marta
© JoannaZygmunta
Zjedlismy obiad w restauracji przy pałacu a dziewczyny potem zbierały kasztany.
Wieczorkiem po zrobieniu: miliona naleśników, obiadu na jutro oraz się piękną pojechaliśmy do Jarka Drogbasa na ognicho.
Dziewczynki zostały same i troszke się bałam co wykombinują. Nawet nas poganiały, że mamy sobie już iść bo one robią imprezę. Dom po powrocie był cichutki i nie nosił śladów imprezy, zniknęły za to prawie wszystkie naleśniki.
Przy ognisku było super!! Wyjątkowo ciepły wieczór, przemiłe towarzystwo, pogaduchy o rowerach i sytuacjach okołorowerowych, dobra kiełbacha. Szkoda, że jak zwykle zostałam drogą losowania wytypowania do powrotu autem = 0 piwka do kiełbaski.
.
Kategoria inne
Pobiedziskie jazdy
d a n e w y j a z d u
20.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
Jazdy po Pobiedziskach w zeszłym tygodniu. Auto zepsute więc jeżdżę Czarną Mambą po zakupy, po dziewczynki do szkoły, dowożę zapomniane śniadania, zeszyty, książki, stroje na w-f itp. Dzisiaj do Czarnej Mamby podłączyły się moje dziewczyny na rolkach i byłam koniem pociągowym wkoło osiedla. Ile zastosowań dla zwykłego wioskowego roweru :D
Kategoria inne
Jak wiatr zaniósł mnie w magiczne miejsce
d a n e w y j a z d u
70.81 km
0.00 km teren
03:10 h
Pr.śr.:22.36 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Nic nie zapowiadało, że poczuję się dzisiaj magiczne. Pojechałam odkrywać nieznane dla mnie okolice czyli za szosę Poznań-Gniezno. 2 km za Pobiedziskami w drodze na Latalice przed miejscowością Główna musiałam przymusowo prowadzić rower po poboczach bo Robią asfalt
© JoannaZygmunta
Wybaczam im bo będzie się lepiej jechało.
Potem pojechałam na Latalice miejscowość w której nalezy posiadać traktor albo umieć latać a na pewno nie jeździć szosówką. Asfalt jest ale jakoby go nie było. Wytrzęsło mi zadek ale przed Węglewem było juz lepiej. Potem na Skrzetuszewo i na Imiołki. Zdjęcie bramy ryby (nie wyszło bo za daleko stałam) i jadę dalej.
Imiołki to ładna miejscowość. Pełno działeczek w których kwitną kolorowe kwiaty. Burza kolorów cieszy moje oczy a wiatr niesie mnie dalej na Zakrzewo.
W Zakrzewie stoi pięknie odrestaurowany pałac hrabiego Albina Węsierskiego obecnie własność BZ WBK. Pamiętam że w 1991 roku jak go WBK odrestaurował to chodziły słuchy, że pałac odrestaurowywany jest dla prezesa Ksenia. Sama chciałabym w takim pałacu mieszkać. Dzisiaj świeciło słońce i pałac wyglądał rewelacyjnie ale hołota (czyt. np. ja) nie ma wstępu :(.
Odnowili też zabudowania okoliczne Zabudowania przy pałacu
© JoannaZygmunta
Wiatr wiał mi w plecy i zaniosło mnie aż pod Kłecko. Dojechałam do Polskiej Wsi, zawrotka i wtedy mi zawiało. O matko jak zawiało!!!! Tak wiało, że przy wsi Gorzuchowo obok wsi Wilkowyja
© JoannaZygmunta
znalazłam ostatnie miejsce spalenia czarownicy. Niezbyt chlubne miejsce ale ładnie upamiętnione.
Dramat rozegrał się w 1761 r. Gorzuchowo należało do trzech braci Szeliskich. To oni - Bartłomiej, Jan i Tomasz - stwierdzili, że ich wieś zamieszkują czarownice. Zaraz więc pojechali ze skargą do sądu w Gnieźnie. Ten jednak oddalił oskarżenia. Podobnie sąd w Pobiedziskach. Dopiero za trzecim podejściem - tym razem w nieodległym Kiszkowie - Szeliscy dopięli swego. Sędziowie z wójtem na czele przyjechali do Gorzuchowa, przesłuchali świadków. Oskarżone o czary dziesięć zielarek poddali trzykrotnym torturom. A gdy się złamały - skazali na śmierć. Przez spalenie na stosie.W samym miejscu spalenia stoi krzyż i głazy upamiętniające te kobiety a przy szosie stoi pomnik czarownicy, która wcale na czarownicę nie wyglądaPomnik czarownicy - zielarki
© JoannaZygmunta
No może gdy się zajrzy do kociołka i popatrzy na nieodłącznego przyjaciela Co tam widać w kociołku i kto tutaj zza sukni wygląda?
© JoannaZygmunta
Samego miejsca spalenia nie znalazłam bo jest w lasku ale ten wiatr i postać dziewczyny jakoś tak mną wstrząsnął. Przypomniałam sobie opowieści o tych biednych kobietach posądzanych o wszystko co najgorsze i zrobiło mi się tak jakoś. Dobrze, że żyjemy w lepszych czasach.
Potem już ciągle pod wiatr do Kiszkowa gdzie jechałam kasztanową aleją aleja kasztanowa
© JoannaZygmunta
I pozbierałam troszkę kasztanków dla moich córeczekKasztanki
© JoannaZygmunta
Dobrze, że nikt nie podejrzewał, że zbieram kasztany albo zioła na czarodziejskie wywary ;)
Takie mam jakieś wrażenie, że ten wiatr to specjalnie dzisiaj tak wiał, żebym znalazła miejsce spalenia czarownic i pomyślała sobie nad losem człowieczym.
Kategoria wycieczka
A po obiedzie
d a n e w y j a z d u
15.74 km
12.00 km teren
00:56 h
Pr.śr.:16.86 km/h
Pr.max:43.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
wybraliśmy się na wyprawę poszukiwawczo- łupieżczą do lasku. Marcin przeciagnął mnie po hopkach, podjazdach i zjazdach zamiast gnać przed zachodem słońca, żeby jeszcze było coś widać.Zachód słońca nadszedł z lekka za wcześnie
© JoannaZygmunta
Znaleźliśmy 1 Kanię :( i to nie tam gdzie miały rosnąć. Świnie nie Sowy
Kategoria inne, wycieczka
Do ryby
d a n e w y j a z d u
33.65 km
0.00 km teren
01:30 h
Pr.śr.:22.43 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
I nie chodzi tutaj o sklep Rybczyński tylko bramę - rybę na Lednicy. Wzięłam mapę i zastanawiałam się dokąd pojechać. Jakos tak padło na druga stronę szosy Poznań-Gniezno. Jechałam przez takie wioski, że aż wierzyć mi sie nie chciało, że tam ludize mieszkają i żyją, bądź egzystują. Chałupinki malutkie albo wielkie pyszne gospodarstwa. W Głębokim pięknie odnowiony stary dwór. Oczywiście za szczelnym ogrodzeniem i bramą. Z jednej strony rozumiem - gdybym ja miała taki dworek to nie chciałabym aby hołota mi zaglądała ale jako hołota chciałabym chociaz oko nacieszyć ;).
Jechałam przez Węglewo gdzie stoi stary drewniany kościół. Przed kościołem stoi ciekawa misa na święconą wodę (tak myślę) zrobioną z kamienia. misa na święcona wodę?
© JoannaZygmunta
Święty Wojciech czuwa nad wioską. Św. Wojciech
© JoannaZygmunta
Do bramy-ryby jakoś tak szybko dojechałam. Nie spodziewałam się, że tak jest tak blisko. Autem wydawało mi się, że jedziemy i jedziemy a rowerem myk i już. Niestety skończył mi sie prąd w telefonie i brak zdjęć. Jutro postaram się to naprawić :)
Można było sobie niezłe ała zrobić na MTB Koło
d a n e w y j a z d u
66.75 km
55.00 km teren
03:34 h
Pr.śr.:18.71 km/h
Pr.max:39.25 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Pojechałam do Maksa z Rowerowni bo Marcin zauważył, że mam luz w tylnym kole. Coś tam Maks zrobił ale nie wiem co, bo rozmawiałam z Asią o Kasi Antosz, która miała wypadek na MTB w Kole. Widziałam zdjęcie Kasi ze szpitala. Masakra. Nos pośrupany, broda też. Szwy na twarzy i ogólnie poobijanie. Nie chcą jej wypuścić ze szpitala w Kole bo ma temperaturę. Pechowy ma ten rok dziewczyna. I to na takiej w gruncie rzeczy pierdółce. Podobno chciała ten rowek przeskoczyć. No cóż był niebezpieczny, ale ostrzegali. Bywa.
Potem sobie pojeździłam nadwarciańskim szlakiem. Przyjemnie tam było bo chłodno. Dzisiaj klara dawała aż miło a teraz burza trzaska gromami.
Rany poprzewrotkowe elegancko się goją. Nie ma to jak być chirurgiem we własnym domu.
Kategoria dojazdy, wycieczka
Wkoło pobiedziskich jeziorek
d a n e w y j a z d u
18.55 km
17.00 km teren
01:08 h
Pr.śr.:16.37 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Tak sobie na luziku w pięknej pogodzie. Po drugiej stronie jeziora Brzostek był goły facet korzystający z ostatnich blasków słońca. Mam nadzieję, że tylko ze słońca. Nie sprawdzałam, pojechałam nad Dębiniec.
Kategoria wycieczka
MTB Koło
d a n e w y j a z d u
36.76 km
30.00 km teren
01:59 h
Pr.śr.:18.53 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
3 miejsce wśród starszych pań. Wyżej jakoś nie mogę się wspiąć.
Ale od początku
Wstaliśmy wcześnie. Za wcześnie. Bryy!! 6 rano, no kto to widział!. Przecież to słonko się jeszcze przewraca w łóżeczku.
Pogoda nie wydawało się, że będzie fajna. Ciepłe ubranko bo coś mi zimno i pojechaliśmy. Autostradą jedzie się miło i przyjemnie. Jakoś tak przysypiam. Do miejsca startu prowadzi Maciej ale zapomniał w GPS-ie wyłączyć funkcję prowadź drogami polnymi i jedziemy po polach i łąkach włącznie z przejechaniem mety/startu autem co powoduje lekki popłoch wśród obsługi. Na zamek!!
© JoannaZygmunta
W aucie wydaje mi się, że mam podwyższoną temperaturę a kolano boli. Boli bo jak zwykle badziewie się nie goi. Po przewrotce w środę mam wiele wielkich siniaków i ropiejące kolano. Wczoraj (tutaj osoby wrażliwe niech zamkną oczy na najbliższe 2 zdania) rozmoczyłam kolano i najpierw wycisnęłam ropę a potem się wkułam ścięłam cały syf i polałam jodyną. Bolało jak diabli, wyłam jak by diabeł wychodził i wydawało się, że będzie dobrze a dzisiaj na nowo piecze i boli. Ledwie łażę ale żądza pucharów robi swoje. Jadę jak dupa. Udaje się wleźć na podium a tam ni ma pucharów tylko medale. III miejsce wśród starszych pań
© JoannaZygmunta
I tytka z jakimiś kosmetykami do roweru. Marcin powiedział, że mogą być i że zużyje. Ciekawe do roweru czy może na twarz??? Po wyścigu siedzimy z Anią Wysokińską, którą Marcin ciągnął przez pół trasy i jej koleżanką Patrycją. Lachamy się tak, że nie wiem czy nie przeoczyłam jakiejś nagrody w tomboli.
Po powrocie do domu ledwie wytaczam się z auta. Temeraturka 37,8. Do wyrka i jutro do lekarza po antybiotyk na tą girę bo to pewnie od tego.
Pogoda dopisała. Zrobiło sie pięknie ale już jesiennie.
Kategoria wyścig