Zjadłam, zjadłam, zjadłam babkęęęęęe
d a n e w y j a z d u
37.67 km
0.00 km teren
01:51 h
Pr.śr.:20.36 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Zjadłam, zjadłam, zjadłam babkęęęęęę
Całowałam, całowałam całowałam babkę w łapkęęęę
Święta, Święta i po świętach na na na na nanannej.........*
a potem
Na niebieskim niebie tłuściutkie bobaski
śmieją się do siebie na znak Bożej łaski
[..]
a Jezusek już się stara złapać brodę Baltazara** itd
tak sobie śpiewałam dzisiaj gdy prowadziłam mój rower na Marcina kapciu.
A było to tak:
Pojechaliśmy sobie na wycieczkę. Dziewczyny oglądały filmy (prezenty) a my mieliśmy 2-3 godzinki względnej wolności. Plany były jak na mnie dość ambitne. Przynajmniej do Kłecka czyli ok 70 km w max 3 godzinki. Dobra może być. Po szosie spoko. Przed wyjściem Marcin zmienił dętkę bo mu się na ostatnim treningu przetarła przy wentylu. Odzialiśmy się w nowe gamexy od sponsora bo w końcu Święta zobowiązują i polecieliśmy. Po 5 km dzonk, psssssssssssssss, kapeć.
Marcin szybciutko zmienił dętkę, napompował kółkoPompowanie
© JoannaZygmunta
i pojechaliśmy tak z 800 m. Dzonk, psssssssssss, kapeć 2. Teraz już nie było dętki na wymianę, dziura znowu przy wentylu więc nie ma co kleić. Będzie trzeba kupić opaskę do koła bo to jest przyczyna.
Co teraz robić? Zadecydowaliśmy, że najszybciej do domu dojedzie Marcin więc szybko wymieniliśmy się kołami i mój mistrzu szosy popędził po auto. A ja sobie szłam, biegłam, śpiewałam jak wyżej, podtańcowywałam i wyrabiałam różne inne harce, żeby się rozgrzać bo na rowerze było ciepło a na pieszo ubranie trochę było mało wystarczające.
Samochodziarze patrzyli na mnie litościwie bo idzie taka baba z kapciem w kole i pewnie sama jak to baba wymienić nie umie. Jechali z żonami więc się nie zatrzymają, zresztą i tak żona prowadzi to co będą okazywac, że rycerz w nich siedzi, żeby potem dostać burę od teściowej, że na następne świąteczne żarcie się spóźnili. I tak szybko minęło mi z 3 km marszo-tańco-biego-śpiewu aż przyjechał Marcin. W domku zmiana koła w moim rowerku, przesiadka Marcina na Konika i pojechaliśmy na standardowe kółeczko wkole komina czyli Pobiedziska-Kociałkowa Górka- Gwiazdowo- Puszczykowo Zaborze- Góra- Pobiedziska.
Marcin kazał mi deptać, girki mnie bolą, słonko zachodziło szybko, obtłukłam sobie lakier na paznokciach, spotkaliśmy bikera z Pobiedzisk Gabryjela i tak odbyła się bardzo miła wycieczka :)
* wg ks. Twardowskiego
** Jacek Kaczmarski
Kategoria wycieczka
komentarze
Czyżby Marcin jeździł do tej pory bez opaski na kole? :D