Poogladać kolarzy
d a n e w y j a z d u
10.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:jakiś taki co się trafi :)
Byliśmy na wakacjach w Zakopanem. Łe tej jak fajnie było :) Siedziałam na balkonie , piłam kawe i patrzyłam na Giewont ;) No dobra trochę połaziłam po górach, ale co się będę chwalić ;), utrajtałam się jak roboszek a za wysoko nie wlazłam. Pogoda nam się udała aż za bardzo, bo waliło słonko jak szalone i strzaskalismy się na brąz tam gdzie było odkryte i skóra nam z nosów i pleców schodzi :)
Termin pobytu wybraliśmy taki , żeby zahaczyć o Tour de Pologne i z tego zahaczenia wyszedł nawet udział w wyścigu w wykonaniu mojego małżonka. W czwartek kolarze z Tour jechali z Wieliczki do Zakopanego i pojechaliśmy pokibicować na mecie. Wzięliśmy rowery z ośrodka i pojechaliśmy najpierw na podjazd popatrzeć (ja to chyba się pomodlić ;)
a potem na metę
gdzie emocje sięgały zenitu jak wjeżdżali kolarze. Hałas był straszny a tuz obol nas wjeżdżali najlepsi kolarze Majka, obrażony Sagan i inni. Gdybym wyciągnęła rekę to mogłabym ich pomacać, ale siary nie chciałam robić ;) a do tego spoceni byli ;p.
W piątek o 9 rano już byliśmy na starcie amatorów. Gorąco było strasznie i wszyscy chowali się w cieniu oczekując na start. Jednak niektórzy mieli takie parcie na start w pierwszym sektorze, ze podobno stali już od 7 rano w tym słońcu. Startowało 2000 luda i zanim przyjechaliśmy to były już pełne sektory. Marcin ustawił się gdzieś na końcu i zanim wystartował minęło 30 minut od gwizdka. Ja stanęłam sobie na pierwszej górce i już zaczęłam wątpić czy Marcin wystartuje, bo albo zrezygnował, albo wywalił się w jakimś karanbolu az wreszcie go zobaczyłam.
Zanim znalazłam sobie dobre miejsce do siedzenia w cieniu to speaker zaczął wrzeszczeć, że już pierwsi jadą . Nawet nie przeczytałam 3 kartek kryminału jak faktycznie Huzarski wleciał na metę a potem coraz liczniej inni kolarze. Ustawiłam się kawałek od mety , schowałam się przed słonkiem pod czerwonym parasolem i czekałam i kibicowałam. Fajnie było. Wielu na kresce się ścigało i było trochę emocji.
Dzień przed wyścigiem przejechaliśmy samochodem trasę i powiem Wam, że miałbym problem z podjazdami, nawet auto miało problem a co dopiero ja . Jestem na 3:45 a na 20 min zaczyna się ten mniej stromy podjazd.
2 podjazdy o nachyleniu 20 % i długiiiiiiiiiiiiiiiiiie jak wąż boa ;) a potem zjazdy z zakrętasami , na których jak się nie wyrobi to się wpada do:
rzeki Białki
rowu
lub na:
podwórko Bacy
barierki
itp.
I pojechało to moje chłopisko a ja się bałam. Co chwilę sprawdzałam na Endomondo czy się porusza i na szczęście poruszał się. Przez to gapienie się w Endo o mało go na mecie nie przegapiłam i w ostatniej chwili pstryknęłam mu zdjęcie:
zanim się znaleźliśmy w tym tłumie Marcin zdążył sobie odpocząć i wyglądać jak by przyjechał tylko pooglądać
Potem poczekaliśmy na start zawodowców ale nic nie było widać , tyle wiary było. :)
Niestety odniosłam wrażenie, że byliśmy tam niepotrzebni. Tak jakoś , że to wyścig dla celebrytów a reszta to tylko tłum na którego tle można zabłysnąć, a wy wystartujcie i spadówa i nie przeszkadzajcie jeżdżącym autom od sponsora, w których jadą wymalowane lalunie i kiwają rączką. Tak jakoś bez atmosfery, może dlatego, że mało znajomych było, a może dlatego, że to taki spęd, a może dlatego, że to nie kolarz amator jest najważniejszy tylko sukces medialny . Nie wiem . Jednak małe wyścigi są fajniejsze :)
Kategoria szaleństwo, z małżonkiem
komentarze
Sagan obrażony - a o co poszło tym razem?, bo nie oglądałem transmisji TV przedostatniego etapu.
Mnie w ogóle spędy nie kręcą, a o TdP amatorów słyszałem sporo złego. Więc wszystko pasuje ;)
A góry piękne, tylko bez ludzi ;)