Koźmin Wielkopolski
d a n e w y j a z d u
38.00 km
0.00 km teren
01:17 h
Pr.śr.:29.61 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Już trzeci raz jechałam na wyścigu kolarskim w Koźminie
Wielkopolskim. Zawsze stałam tam na podium ale tym razem po oblukaniu listy
startowej stwierdziłam, że 4 miejsce moje i nie ma co, tylko pojechać sobie dla
przyjemności jechania w innych niż zwykle okolicznościach przyrody. Przed startem spotkałam się z Lidką Trzepizur
z Elektryków i resztą jej eki i było mega wesoło. Lidka miała stresa a ja sobie
siedziałam i bawiłam się w najlepsze. Start odbywa się tam w grupach 10-20,
więc prawie wszystkie babki jechałyśmy razem, bo wystartowało nas 19. Ustawiłam się na samym początku mojego sektora
startowego, gdyż stwierdziłam, ze lepiej być z przodu i nie narażać się na
ewentualne potrącenia, przewrotki itp. Odliczyli nam 2 min i „bach” padł strzał
do startu . Pognałam jak głupia, lecę jeden zakręt, drugi zakręt, zbliżam się do
torów a nikt mnie nie wyprzedza. „Kurde co jest?” -myślę sobie-„pomyliłam trasę
na starcie???” Ale nie, jest, wyprzedza mnie młoda laska, szybko do niej się podczepiam
i jadę na kole, za chwilę jak burza wyprzedza nas Lidka Trzepizur, młoda siada
jej na kole a ja za nią. Krzyczę do Lidki „Lidka będę się Was trzymać jak
długo dam radę” „Dobra" -słyszę. Lidka umawia się z młodą, że będą współpracować
bo przecież nie sa dla siebie konkurencją, a ja robię wszystko, żeby nie
strzelić z koła bo konkurencja jedzie za mną i czuję jej oddech (konkurentka moja -
kobitka co w zeszłym roku mnie objechała już na pierwszych km).
Mając świadomość gonitwy, trzymam się jak mogę. Lidka mi pomaga, ustawia się
tak, żebym mogła się za nią schować, młoda jedzie jak młoda, strzela rybki, puszcza
korby, ale ja się nie przejmuję tylko się trzymam. Lidka i młoda ciągną, a ja
się chowam i od czasu do czasu kontroluję gdzie jest konkurencja. W połowie
konkurencja znika z pola widzenia i nie widać jej charakterystycznego stroju, więc trochę odpuszczamy, czyli
zwalniamy z 34 km/h do 30 ;). Ja już mam coraz mniej siły i w myślach się modlę
do wszystkich świętych, żeby może trochę asfaltu zwinęli albo metę przesunęli, a do
Lidki przesyłałam wiadomości telepatyczne, żeby trochę odpuściła i zwolniła do
20 km/h ;) Nic z tego, Lidka jak burza z młodą na zmianę jechały pod wiatr pod
30 i więcej a ja jak rzep na psim ogonie za nimi. W pewnym momencie zaczynają nas
wyprzedzać pierwsi panowie i wśród nich mój małżonek, jadący po 3 miejsce open i 1
w kategorii :).
Tak około 10 km przed
metą zaczęły się zakręty oraz zaczęłyśmy łapać wyścig rodzinny, jadący całą
szerokością asfaltu. Trochę stresa było, ale dałyśmy radę. Jechałam już na
oparach, wątroba albo ślepa kiszka już zaczynały dawać znaki, że chyba zaraz
sobie wyjdą pooglądać widoki, a tu trzeba deptać. W Koźminie Wlkp już umierałam, choć świadomość że jeszcze może 1 km lub 1,5 dawało nadzieję i napędzało. (Bo oczywiście nie wyzerowałam licznika (głupia baba) i odległości musiałam
sobie przeliczać). Nagle tragedia! Zagapiłam się i puściłam koło. Próbuję zespawać, ale wtedy młoda wyprzedza
Lidke i leci po 1 miejsce open a ja zostaję, nie udało mi się dojść Lidki, brakuje siły ale widzę już ulicę parkową i już chcę finiszować a
tu g…o! Meta jest na Zamkowej!!! O ja nie mogę! Jeszcze trochę!! Widzę Lidkę jak
już jest na mecie. Jest, jest, jest!!!!! Udało się !!!!! Całuski z Lidką i młodą,
medal i zwrot chipa. Proszę Lidkę, żeby mi potrzymała rower, bo chyba z niego
nie zejdę. Udało się. Teraz szukam Marcina. Za chwilę wpada moja konkurentka
jedna i druga i eka Lidki. Marcin podjeżdża i mówi „słyszałem, że przyjechałaś
bo młoda cię obgaduje, ze nie dawałaś zmian”. Tu się całuje a tu obgaduje, no
tak to jest z tymi babami ;) Fałszywe to takie hehehe ;p.
Jestem przeszczęśliwa 3 open i 1 w kategorii pań 40 lat. Ale
przede wszystkim jestem szczęśliwa, że dałam radę się utrzymać , że gnałam za
Lidką , która jeszcze w lutym odstawiała mnie jak chciała, że jest nadzieja na
lepsze jazdy i że koniec wyścigu był daleko za mną i nie siedział mi na plecach
;p.
Organizacja świetna i sponsorzy mega. Zrobiliśmy sobie 3
fajne fotki w fotobudce,
dostaliśmy 2 wielkie puchary,
których nie ma gdzie
postawić, objedliśmy się plackiem , opiliśmy się kawą, herbatą i mega dobrym
sokiem malinowym z wodą.
Oczywiście za rok chcemy przyjechać aby bronić tytułów ,
oby się udało :)
Kategoria szosa, wyścig, z małżonkiem
komentarze
Fajnie się czytało tą Twoją walkę - tak trzymać ! :)