JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Koźmin Wielkopolski

  d a n e    w y j a z d u 38.00 km 0.00 km teren 01:17 h Pr.śr.:29.61 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Sobota, 3 czerwca 2017 | dodano: 05.06.2017

Już trzeci raz jechałam na wyścigu kolarskim w Koźminie Wielkopolskim. Zawsze stałam tam na podium ale tym razem po oblukaniu listy startowej stwierdziłam, że 4 miejsce moje i nie ma co, tylko pojechać sobie dla przyjemności jechania w innych niż zwykle okolicznościach przyrody. Przed startem spotkałam się z Lidką Trzepizur z Elektryków i resztą jej eki i było mega wesoło. Lidka miała stresa a ja sobie siedziałam i bawiłam się w najlepsze. Start odbywa się tam w grupach 10-20, więc prawie wszystkie babki jechałyśmy razem, bo wystartowało nas 19. Ustawiłam się na samym początku mojego sektora startowego, gdyż stwierdziłam, ze lepiej być z przodu i nie narażać się na ewentualne potrącenia, przewrotki itp. Odliczyli nam 2 min i „bach” padł strzał do startu . Pognałam jak głupia, lecę jeden zakręt, drugi zakręt, zbliżam się do torów a nikt mnie nie wyprzedza. „Kurde co jest?” -myślę sobie-„pomyliłam trasę na starcie???” Ale nie, jest, wyprzedza mnie młoda laska, szybko do niej się podczepiam i jadę na kole, za chwilę jak burza wyprzedza nas Lidka Trzepizur, młoda siada jej na kole a ja za nią. Krzyczę do Lidki „Lidka będę się Was trzymać jak długo dam radę” „Dobra" -słyszę. Lidka umawia się z młodą, że będą współpracować bo przecież nie sa dla siebie konkurencją, a ja robię wszystko, żeby nie strzelić z koła bo konkurencja jedzie za mną i czuję jej oddech (konkurentka moja - kobitka co w zeszłym roku mnie objechała już na pierwszych km). Mając świadomość gonitwy, trzymam się jak mogę. Lidka mi pomaga, ustawia się tak, żebym mogła się za nią schować, młoda jedzie jak młoda, strzela rybki, puszcza korby, ale ja się nie przejmuję tylko się trzymam. Lidka i młoda ciągną, a ja się chowam i od czasu do czasu kontroluję gdzie jest konkurencja. W połowie konkurencja znika z pola widzenia i nie widać jej charakterystycznego stroju, więc trochę odpuszczamy, czyli zwalniamy z 34 km/h do 30 ;). Ja już mam coraz mniej siły i w myślach się modlę do wszystkich świętych, żeby może trochę asfaltu zwinęli albo metę przesunęli, a do Lidki przesyłałam wiadomości telepatyczne, żeby trochę odpuściła i zwolniła do 20 km/h ;) Nic z tego, Lidka jak burza z młodą na zmianę jechały pod wiatr pod 30 i więcej a ja jak rzep na psim ogonie za nimi. W pewnym momencie zaczynają nas wyprzedzać pierwsi panowie i wśród nich mój małżonek, jadący po 3 miejsce open i 1 w kategorii :).


Tak około 10 km przed metą zaczęły się zakręty oraz  zaczęłyśmy łapać wyścig rodzinny, jadący całą szerokością asfaltu. Trochę stresa było, ale dałyśmy radę. Jechałam już na oparach, wątroba albo ślepa kiszka już zaczynały dawać znaki, że chyba zaraz sobie wyjdą pooglądać widoki, a tu trzeba deptać. W Koźminie Wlkp już umierałam, choć świadomość  że jeszcze może 1 km lub 1,5 dawało nadzieję i  napędzało. (Bo oczywiście nie wyzerowałam licznika (głupia baba) i odległości musiałam sobie przeliczać).  Nagle tragedia! Zagapiłam się i puściłam koło. Próbuję zespawać, ale wtedy  młoda wyprzedza Lidke i leci po 1 miejsce open a ja zostaję, nie udało mi się dojść Lidki, brakuje siły ale widzę już ulicę parkową i już chcę finiszować a tu g…o! Meta jest na Zamkowej!!! O ja nie mogę! Jeszcze trochę!! Widzę Lidkę jak już jest na mecie. Jest, jest, jest!!!!! Udało się !!!!! Całuski z Lidką i młodą, medal i zwrot chipa. Proszę Lidkę, żeby mi potrzymała rower, bo chyba z niego nie zejdę. Udało się. Teraz szukam Marcina. Za chwilę wpada moja konkurentka jedna i druga i eka Lidki. Marcin podjeżdża i mówi „słyszałem, że przyjechałaś bo młoda cię obgaduje, ze nie dawałaś zmian”. Tu się całuje a tu obgaduje, no tak to jest z tymi babami ;) Fałszywe to takie hehehe ;p.
Jestem przeszczęśliwa 3 open i 1 w kategorii pań 40 lat. Ale przede wszystkim jestem szczęśliwa, że dałam radę się utrzymać , że gnałam za Lidką , która jeszcze w lutym odstawiała mnie jak chciała, że jest nadzieja na lepsze jazdy i że koniec wyścigu był daleko za mną i nie siedział mi na plecach ;p.
Organizacja świetna i sponsorzy mega. Zrobiliśmy sobie 3 fajne fotki w fotobudce,

dostaliśmy 2 wielkie puchary,

których nie ma gdzie postawić, objedliśmy się plackiem , opiliśmy się kawą, herbatą i mega dobrym sokiem malinowym z wodą.
Oczywiście za rok chcemy przyjechać aby bronić tytułów , oby się udało :)


Kategoria szosa, wyścig, z małżonkiem


komentarze
micor
| 06:37 wtorek, 6 czerwca 2017 | linkuj Super opisane wrażenia z wyścigu. Gratulacje! :)
JPbike
| 19:06 poniedziałek, 5 czerwca 2017 | linkuj Brawo !
Fajnie się czytało tą Twoją walkę - tak trzymać ! :)
Trollking
| 18:19 poniedziałek, 5 czerwca 2017 | linkuj Jakby nie patrzeć - obydwoje skończyliście na pierwszych miejscach. Brawa :) Rodzina kołami silna, bo jakbym napisał, że pedałami, to bym się musiał pewnie tłumaczyć :)
anka88
| 17:23 poniedziałek, 5 czerwca 2017 | linkuj Jakie zgodne małżeństwo :) Gratuluję wyników!
Jurek57
| 16:49 poniedziałek, 5 czerwca 2017 | linkuj Brawo !!! Królowo ! :) (znaczy żono z3wazy) :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa isiet
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]