Z zaopatrzeniem
d a n e w y j a z d u
10.00 km
7.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
W domku jest fajnie :) Ciepło i przytulnie ale na dworze słonko świeciło a psina zapraszała na rower z rana. Małpa jedna uwielbia biegać przy rowerze. Jak ma ochotę pobiegać to znacząco na mnie patrzy, macha ogonkiem i prowadzi mnie do garażu. Tam czeka aż się ubiorę i pilnuje , żebym o niej nie zapomniała. Dzisiaj też tak mnie zapraszała a robiła to w tak zalotny sposób, że nie można było odmówić. Tym sposobem z rana przekonałam się, że słoneczko, które świeci jest całkiem ciepłe a wiatru nie ma.
Marcin czuł się dzisiaj raczej kiepsko po wczorajszej imprezie i na rower nie mógł się wybrać. W końcu wylazł a ja się zastanawiałam co robić gdy zadzwonili sąsiedzi z prośbą, że właśnie doszli nad jezioro i rozpalają ognisko ale okazało się, że prowiant pozostawili przy drzwiach domu i czy bym może podwiozła. Wzięłam czarną mambę załadowałam koszyk i pojechałam.
Nad Brzostkiem ognisko się udało , kiełbasek nie jadłam za to wypiłam sobie piwko.
Przez to piwko nie mogłam wracać asfaltem tylko dygać przez las. Zaprawdę powiadam Wam, że jazda czarną po liściach, błotku, kamieniach i pod górki, na gładkich miejskich oponach, bez hamulców (jedynie w pedałach) wymagało ode mnie wiele wysiłku. Robiłam siłę fizyczną i psychiczną bo jazda wymagała pary w girach i odporności na strachy pt. zaraz glebnę na tych śliskich kamieniach. Dodam jeszcze, że w pewnym momencie gdy już zaczęło się mocno ściemniać piękny jesienny las, rozświetlony czerwonymi i złotymi liśćmi zaczął przypominać las samobójców z filmu pod tym samym tytułem. Ciepło było mi już po 2 km jazdy na mambie w lesie ale wtedy zrobiło mi się gorąco, włosy mi się zjeżyły , nawet te na klacie i dostałam takiego szwungu, że nawet nie zauważyłam jak przejechałam drogę prowadzącą do domu i pojechałam okrężnie. Wyjechałam z lasu w zupełnie innym miejscu niż się spodziewałam ale chociaż w miejscu które znałam i wiedziałam jak dojechać do domu. Marcin , który też dojechał na ognisko ale z racji złego odzienia szybko zmarzł i pojechał do domu, zadzwonił zaniepokojony gdzie jestem. "Gdzieś w lesie ale zaraz będę (tak myślę)" Po powrocie , zziajana i głodna dostałam gorące chilli. Miało być na dwa dni a zniknęło w chwilę . Dobre było :).