Tor Poznań
d a n e w y j a z d u
48.00 km
0.00 km teren
01:40 h
Pr.śr.:28.80 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Żeby dojechać na Tor Poznań to ja sie muszę nieźle nakombinować. Szybki powrót do domu pociągiem, obiad w biegu + jeszcze wczoraj tort dla Zosieńki. Szybkie przebieranie i na rower do Biskupic do Jurka N z którym umówiłam się, ze autem pojedziemy do Poznania. Jurek złapał mnie po drodze jak centralnie pod wiatr waliłam na Biskupice i myślałam, że zdechnę. Jak wiało z boku to rzucało mnie na środek jezdni pod wiatr zatrzymywało.
Z Jurkiem ledwie zdążyliśmy na zapisy i szybko rozgrzewka. Widzę Rodmana, Macieja i jeszcze dwóch w naszych ciuchach. Do jednego zagadałam (Zbychu) i jeździliśmy wte i wewte rozgrzewajac głównie jadaczki. Start jak zwykle nagły i znowu się nie udało mi chociaż przez chwilę utrzymać przy tych chłopach. Rysiu B zaproponował mi swoje koło i juz było fajnie. Jechaliśmy na zmianach z budzika nie schodziło 30 i więcej a gdzieś w oddali majaczyła sylwetka Macieja, która zaczynała się zbliżać. W pewnym momencie pytam Rysia - Łapiemy ich? (Macieja i Tadzia Kubiaka) -No pewnie! To Ok! Za chwilę złapał nas peleton i dostaliśmy pierwszego dubla. Fajnie przez chwilę leciałam z nimi. Super! Chociaż peleton się nie szczypie i spychają te dublowane ciamajdy na pobocze i już. Ja tam się nie dawałam bo co kurde jest !! Chociaż jak jeden zauważył w tym amoku, że baba jedzie to odpuścił spychanie, bo co to za konkurencja.
To nie jest łatwy sport ale motyle w brzuchu takie, że hej :). Zresztą wychodzę z założenia, że nikt się poskładać nie chce i jadę swoje. Złapaliśmy z Rysiem Macieja i Tadzia i niestety zamotaliśmy się w wyniku czego Rysiu z Tadziem odjechali a my z Maciejem odpadliśmy. Nie udało sie dospawać, tempo trochę spadło, już zmęczenie dawało się we znaki, ale Maciej dzielnie walczył z wiatrem oraz dostaliśmy drugiego dubla ;D. Po dwakroć widzałam kształtny tyłek Rodmana znikający w tempie stanowczo za szybkim choć jak nas drugi raz minęli to jakby zastopowali. Tak, miałam wrażenie, że na nas czekają. Jednak to było tylko wrażenie. Zakręciło się tam coś w tym peletonie i jak poszli to...... to tyle ich widziałam ;). Ostatnie kółko w tempie już spokojnym i rozluźniającym chociaż cieszyłam się że jest ono ostanie i że jeszcze jeden wiatr i juz koniec.
Zdjęcie pamiątkowe z Przemem nie wyszło :(.
Z Jurkiem obejrzeliśmy sobie skromną dekorację i pojechałam do dzieciątek moich.
Ha! ha! zostałam wymieniona jako dzielna pani u szanownego red. Kurka :)
Kategoria szosa, wyścig