Miałam tylko odprowadzić Marcina
d a n e w y j a z d u
62.39 km
0.00 km teren
03:00 h
Pr.śr.:20.80 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
do Seby na ustawkę. Marcin przed wyjściem mnie poganiał bo juz było po czasie a ja jeszcze tyle miałam do zrobienia, zabrania i koniec końców ani sie dobrze nie ubrałam, ani nie wzięłam nic do jedzenia, w ostatniej
chwili chwyciłam pustawy bidon z wodą od wczoraj a o pieniążkach nawet
nie wspomnę.
Pod Kociałkową na górkach Marcin jechał obok i dopingował mnie "Presto! presto!" i w 10 min byliśmy pod blokiem Seby. Krótki postój, fotki do pamiętniczka
I wyjazd w stronę Wierzyc. Ja wyjechałam pierwsza za mną jechał Seba a na nas chciał się rzucić pies rasy wioskowej. Właśnie pomyślałam, że będzie nas gnojek gonił, gdy za plecami rozległ się wycio-wrzask w wykonaniu Marcina. Biedny pies dostał chyba pomieszania zmysłów, bo nagle zza ogona zaatakowała go bestia, której to on miał pokazać kto tu rządzi na podwórku. Podobno nadal biega po Kociałkowej w poszukiwaniu jakiegoś przytulnego miejsca albo w poszukiwaniu bestii, żeby teraz jej pokazać ;)
Bardzo dobrze mi się jechało za Sebą i Marcinem bo na ich kołach i jeszcze przy pogaduchach. W międzyczasie zadzwonił Kania i postanowiliśmy się z nim spotkać w drodze do Pobiedzisk. W Gołuniu spotkaliśmy Kanię i nawrotka znowu do Wierzyc. Ja stwierdziłam, że tak mi się miło jedzie, że podjadę do Wierzyc i wrócę sobie przez Kocią. Tyle mi z tego wyszło, że za chwilę widziałam ich oddalające się plecy a ja samotnie pojechałam bo juz niestety nie dałam rady na moim góralu za nimi na szosach :(. Przed Kociałkową stwierdziłam, że nie będę się tłukła po tych dziurach co je Seba zrobił, bo potrzebował asfalt na wyłożenie w łazience ;) tylko sobie pojadę troszkę dalej przez Kostrzyn gdzie znowu stwierdziłam, ze nie jadę bezpośrednio do Pobiedzisk, tylko przez Gwiazdowo bo muszę zobaczyć co tam słychać. Stwierdzam, że droga Gwiazdowo-Huby Uzarzewskie jest okropna i cieszyłam się, że jadę góralem. Dziury jak po bombardowaniu i błoto od ciężarówek, zapaszek gnijących buraków i znowu jakiś kejter, który przecisnął sie pod ogrodzeniem i ujadał, ale tylko przez chwilę. Zastanawiałam się czy ten kejter był z gumy bo pod ogrodzeniem nie było wiele miejsca :)
Zaczynało brakować mi paliwa a jeszcze mnie kusiło, żeby jechać przez Biskupice i zrobić jakieś 10 km więcej. Fajnie się jechało a w styczniu taka pogoda do skarb. Jednak trochę rozsądku mi zostało bo wody w bidonie juz nie i skręciłam na Górę.
Dojechałam do domu a tu drzwi zamknięte. Ładnie! Małpiatki gdzieś sobie poszły! Gdzie mogą pójść? Oczywiście do sklepu po zakazany owoc w postaci chipsów. Złapałam babolińskie jak wracały ze sklepu i "one nic nie jadły, no skąd mamo, poszłyśmy po chlebek bo się skończył" tylko ciekawe czemu obiad tak słabo zjadły. ;)
Na zakończenie. Dopasowuję kolor paznokci do teamowego stroju. Wydaje mi się, że muszą być o ton jaśniejsze ;)
:D))
komentarze
Kolor naszego teamu to ten od Ferrari :)