JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2012

Dystans całkowity:843.39 km (w terenie 287.06 km; 34.04%)
Czas w ruchu:47:45
Średnia prędkość:17.66 km/h
Maksymalna prędkość:39.63 km/h
Liczba aktywności:34
Średnio na aktywność:24.81 km i 1h 24m
Więcej statystyk

do pracy

  d a n e    w y j a z d u 13.14 km 0.00 km teren 00:45 h Pr.śr.:17.52 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Krówka
Środa, 21 marca 2012 | dodano: 21.03.2012

Pod wiatr.


Kategoria dojazdy

powrotna droga już spokojna

  d a n e    w y j a z d u 21.50 km 0.00 km teren 01:06 h Pr.śr.:19.55 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Krówka
Wtorek, 20 marca 2012 | dodano: 20.03.2012

że nie powiedzieć bardzo miła. Pojeździłam sobie w koło jeziora maltańskiego. Fala na jeziorze wysoka i wiatr wiał mi w gębę a potem pchał z wielką siłą. Podjechałam pod wejście do Term maltańskich a potem na krechę zjechałam trawnikiem do jeziora. Bardzo mi się podobało. Sakwa latała jak szalona, tyłkiem rzucało a mi się tylko uśmieszek zadowolenia rysował pod nochalem. Potem przyszło opamiętanie pt."szanuj zieleń boś nie jeleń"


Kategoria dojazdy

szkoda że za morderstwo, nawet w afekcie grozi do iluś tam lat

  d a n e    w y j a z d u 4.80 km 0.00 km teren 00:15 h Pr.śr.:19.20 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Krówka
Wtorek, 20 marca 2012 | dodano: 20.03.2012

Jechałam sobie spokojnie do pracy, słonko świeci, ptaki śpiewają, piekny bażant przebiegł mi drogę, było pięknie aż nie zbliżyłam się do centrum miasta:(. Tu jakaś krowa wlazłam mi prosto pod koło na drodze rowerowej. Żeby jej nie poturbować musiałam przydusić mocno hamulce. Na tyle mocno, że było hamowanie boczne z paleniem opon. Jak ją opierdzieliłam że włazi na drogę rowerową i czy pod auto tez tak wlezie, to mi tak zaczęła bluzgać, że myśli mordrecze zaczęły krążyć mi po głowie. Postanowiłam, że pojadę bo mnie zaraz szlag trafi. Na koniec usłyszałam w potoku bluzgów życzenie śmierci. No żeś ...... Ja tylko w myśli ją ubiłam z łuku, żeby nie było huku. Zostało mi tylko powiedzieć "nawzajem".
Dzięki temu zdarzeniu mam następny siniak do dosyć sporej już kolekcji i troche zszargane nerwy od rana.


Kategoria dojazdy

Z dziećmi

  d a n e    w y j a z d u 9.14 km 9.00 km teren 00:46 h Pr.śr.:11.92 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Niedziela, 18 marca 2012 | dodano: 18.03.2012

Pojechaliśmy sobie nad jeziorko Dębiniec. Dziewczyny szczęśliwe. Moja młodsza 8 lat ambitnie darła do przodu zaliczając dwie wywrotki. Dumna jest taka, że ani łezki nie uroniła. Załamała sie tylko jak wpadła w głęboką koleinę i prawie się przewróciła. Wtedy zaczęła płakać, że jej nic nie wychodzi a my musieliśmy zgodnie z prawdą powiedzieć, że jest dzielna i nie każdy by wysiedział na siodle taka koleinę. Widać było jak pochwały spływają na jej serce niczym balsam.
Zjechałam kilka razy Mondrakerem z górki nad jeziorem i muszę powiedzieć, że jest rewelacyjny. Gdyby tylko to siodełko było bardziej miękkie. Może sobie być takie wąskie bo lepsze do zjeżdżania ale niech będzie trochę bardziej miękkie.


Kategoria wycieczka

Wycisku ciąg dalszy

  d a n e    w y j a z d u 81.00 km 65.00 km teren 04:52 h Pr.śr.:16.64 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Sobota, 17 marca 2012 | dodano: 17.03.2012

Wyjechaliśmy dosyć późno bo o 12, słoneczko grzało pięknie, przyroda roztaczała piękne widoki ja jak zwykle ubrałam się za ciepło. Marcin pomarudził trochę, że musi się zatrzymywać, bo ja muszę się rozdziać już na 2 km ale co miał zrobić? Zostawić mnie w środku prastarego boru? Jeszcze by mnie żurawie ukradły. Pewnie nie, bo były zajęte zalotami i darły dzioby niemiłosiernie. Jednak gdy chciałam je nagrać to wtedy dziobów nie otwierały. Pojechaliśmy sobie dzisiaj przez Marcina ulubione „chopki’, przez jezioro Brzostek nad Dębiniec gdzie strzeliłam popisowy zjazd z górki przed sąsiadami, którzy akurat się tam napatoczyli.
Potem pojechaliśmy sobie do Wronczyna. Przez las jechała maszyna rolnicza z rowerami na pace.

Maszyna rolnicza z alternatywnym bagażnikiem rowerowym © JoannaZygmunta

We Wronczynie jest dworek Jackowskich. Rodziny, która mieszkała i prężnie działała na rzecz rolnictwa i kultury w okolicach. W okresie międzywojennym w dworku we Wronczynie gościli ludzie kultury i polityki, m.in.: Marszałek Polski Edward Rydz – Śmigły, minister Józef Beck, Artur Rubinstein, Ignacy Jan Paderewski, Jan Lechoń, Kornel Makuszyński, Juliusz Ostawa, Leon Schiller, Tadeusz Boj -Żeleński, Ryszard Ordyński, Józef Czajkowski. Po wojnie oczywiście podupadł. Teraz go ktoś kupił i pomalutku go remontuje.
Właśnie kiedy Marcin podjechał, żeby zrobić mu zdjęcie przy dworku, minął nasz rowerzysta. Kiwnęliśmy sobie ale on się zatrzymał i się przedstawił. To był tajemniczy Kania76 z Pobiedzisk.
Marcin z Kanią76, w tle dowrek Jackowskich © JoannaZygmunta

Pogadaliśmy z 20 min o rowerach, wycieczkach itd. Nie znasz człowieka a gadać można i można. Było bardzo miło.
Potem pojechaliśmy traktem Bednarskim w kierunku dziewiczej Góry. Zboczyliśmy trochę w stronę rezerwatu „Klasztorne Modrzewie” rosną tam jak można się domyślić olbrzymie modrzewie. Jak byłam tam pierwszy raz to były takie wysokie, że nie mogłam ich wśród innych drzew znaleźć.
Oto rezerwat "Klasztorne modrzewie" © JoannaZygmunta

Nie stój jak grzeczna dziewczynka! Powiedział Marcin © JoannaZygmunta

Wysokie modrzewie © JoannaZygmunta

Potem była Dziewicza Góra. Droga do niej nie była łatwa. W okolicy Pławna bardzo grząsko i jakoś ciężko.
Chyba nie wyglądałam dobrze bo Marcin zaproponował, że nie muszę wjeżdżać ale ja się zaparłam. Marcin jechał za mną i marudził, że jeżdżę na raty. Miałam dzisiaj problem, żeby wjechać ale dałam radę. Potem był kiler i 1/3 zjechana. Następnym razem będzie lepiej. No cóż, dużo mi jeszcze sił brakuje.
Potem Marcin wymyślił powrót jakimiś objazdami i zajechaliśmy na nie oddaną jeszcze obwodnicę Murowanej Gośliny. Śmiesznie było usiąść sobie na asfalcie na środku drogi. U Marcina jest zdjęcie odpoczynku na asfalcie.
Marcin robi zdjęcia na obwodnicy © JoannaZygmunta

Jestem pewna, że firma wykonująca drogę wybrana została w przetargu publicznym bo już betonowe pobocza się sypią.
Do Bolechowa jechaliśmy asfaltem. Tam trochę odzyskałam siły ale potem zjechaliśmy na „Nadwarciański szlak rowerowy” Urokliwa trasa wzdłuż Warty. Urokliwa ale nie dla mnie dzisiaj. Tam już momentami widziałam ciemność. Od czasu do czasu miałam tylko siłę żeby zapytać Marcina jak osioł do Shreka z 2 części „daleko jeszcze”. Marcin po drodze powiedział, ze mogliśmy dojechać szybciej i już w Czerwonaku zjechać w stronę Poznania to wtedy już byśmy byli ale ja tylko prosiłam go, żeby nic nie mówił bo się rozpłaczę i zostanę tam gdzie padnę.

Widok bloków w Naramowicach dodał mi trochę sił, bo wiedziałam, że jeszcze kawałek i będę na Winogradach, gdzie mieliśmy metę
Meta była nagrodą za trudy bardzo fajnej i ładnej wycieczki. Pizza na mecie też

Dostałam pochwałę że jestem dzielna i zasłużyłam na flaszkę wina.
Ale chyba nie będę miała dzisiaj siły jej wypić.


Kategoria wycieczka

Marcin dał mi wycisk

  d a n e    w y j a z d u 38.98 km 30.00 km teren 02:13 h Pr.śr.:17.58 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Piątek, 16 marca 2012 | dodano: 16.03.2012

Dziewczyny śpią dzisiaj u babci, więc o 16 umówiliśmy z Marcinem na powrót razem do domu.
Pogoda piękna ludzi pełno nad Maltą i na Cytadeli.
Pojechaliśmy sobie w jedno z najstarszych miejsc w Poznaniu – na Ostrów Tumski. Katedra w Poznaniu jest bardzo ładna. W podziemiach znajduje się misa chrzcielna w której prawdopodobnie był chrzczony Mieszko I. Miejsce to znajduje się w podziemiach i należy umówić się z przewodnikiem. Jedna moja znajoma z Warszawy weszła z wycieczką szkolną do podziemi ale już z nią nie wyszła. Zapatrzyła się i zamknięto podziemie. Wystraszyła się niewąsko, ale pomyślała, że przecież muszą przyjść jeszcze następne wycieczki i usiadła sobie i zaczęła myśleć jak to kiedyś było. Na szczęście była jeszcze jedna wycieczka bo mogła siedzieć tam do rana. Ksiądz –przewodnik przeżył lekki szok jak otworzył drzwi i zobaczył zjawę w podziemiach.
Katedra jest olbrzymia. Marcin stoi w drzwiach. Widzicie go?

Katedra poznańska © JoannaZygmunta

Tuż za Katedrą jest most Biskupa Jordana – pieszo-rowerowy. Stoi tam od może 5 lat. Jak byłam tam ostatnio to nie widziałam, że zakochani zostawiają tutaj zapięte kłódki z imionami. To jest taka nowa „świecka tradycja”. Czytałam o niej w gazecie ale nie wiedziałam , ze w Poznaniu ma swoje miejsce.
"zakochane kłódki" © JoannaZygmunta

Marcin na moście Jordana © JoannaZygmunta

Zrobiło się luźniej i przyjemniej dopiero za miastem, za Maltą. Marcin jednak postanowił poćwiczyć trochę technikę podjazdów nad jeziorem Swarzędzkim.
Powiedział, że mam go słuchać, zrobić młynek, usiąść na końcu siodła, przydusić kierownicę i jechać. Po trzykroć podchodziłam do podjazdu. W końcu wydając odgłosy jak podczas najlepszego orgazmu udało się prawie dojechać. Prawie, bo zabrakło siły ale teraz już wiem jak podjechać. Mam nadzieję, że następnym razem podjedzie mi się lepiej i ciszej. Potem Marcin postanowił, że muszę zjechać nad jeziorem Dębiniec. Tam się kiedyś tak wygrzmociłam, że uraz mi pozostał i tak się bałam, że paraliżowało mnie. Pojechaliśmy i próbowałam zjechać trzy razy. Wkurzał się na mnie. Nakrzyczał. Już mi się płakać zachciało, że taka dupa jestem (Marcin tak nie powiedział) ale ja tak myślałam, bo zjazd łatwy. W końcu jakoś udało mi się wsiąść na rower i pomalutku zjechałam. Marcin mówił kiedy puścić hamulec i kiedy przydusić i wyszło. Jak już wyszło raz to dawaj drugi raz i trzeci. Jakiś facet podglądał lekcję i powiedział, że może też się czegoś nauczy. Marcin bardzo zadowolony, że go żona chociaż w czymś słucha i jego nauki dają wyniki.
Mięśnie bolą mnie jak cholera. Siłownia niech się schowa. Dźwigam te ciężary a jak przychodzi do trzymania kierownicy to plecy bolą mnie okropnie.
Teraz piję wino i chyba nie wstanę z kanapy tak mnie mięsnie bolą.
Jutro chciałam się wyspać bo nie ma dzieciaczków, ale Marcin zaplanował na jutro 100 km z podjazdami pod Dziewiczą i naukę zjazdu z kilera. Naiwny.
Chociaż kto to wie co jutro przyniesie.


Kategoria dojazdy

Pojeździłam sobie wczoraj znowu

  d a n e    w y j a z d u 19.33 km 0.00 km teren 01:17 h Pr.śr.:15.06 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:rower męża
Czwartek, 15 marca 2012 | dodano: 16.03.2012

po Poznaniu.
Musiałam oddać siodełko testowe. Z wielkim żalem :(. Niestety zamiast siodełka muszę kupić mojej młodszej aparat ortodontyczny. Słuzba zdrowia zafunduje jej za 4 lata. Do tego czasu zeby powłażą jeden na drugi. Makabra
Siodło wiozłam wczoraj w plecaku i od czasu do czasu pukało mnie w tył głowy. Siodło uwierało mnie dotąd głównie w cztery litery ale żeby w głowę. Chyba musze iść do lekarza bo cykloza obejmuje coraz szerszy krąg ;).
W warsztacie widać, że wiosna. Przecisnąć sie nie można pomiędzy rowerami i klientami.
W przyrodzie tez wiosna. Nad jeziorem Rusałka (oczywiście nie można wracać prostą drogą do domu) młodzież bez czapek opala sobie nochale (nie tylko słońcem), krzaki zaczynają zielenieć. Super.

Zrobiłam parę fotek ale zamieszczę je później.
Byłam wczoraj w Lidlu i znowu obkupiłam sie w koszulki do codziennej jazdy. Koszulki po 35 zł z przyzwoitego materiału, z ładnimi kobiecymi motywami. Całkiem, całkiem. Tylko rozmiary! Niby koszulki w tym samym rozmiarze a jedna ok a druga zdziebko ciasna i to ta ładniejsza. Nic! Będzie motywacja ;)


Kategoria dojazdy

Piękny jest Poznań

  d a n e    w y j a z d u 6.00 km 0.00 km teren 00:20 h Pr.śr.:18.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Krówka
Środa, 14 marca 2012 | dodano: 15.03.2012

Wczoraj miałam po pracy trochę czasu więc postanowiłam obfotografować centrum Poznania. Jeżdżąc i robiąc zdjęcia zdałam sobie dopiero sprawę jak piękne jest centrum . Ile tu historii i zabytków. Właściwie można by robić zdjęcie za zdjęciem bo co kawałek jakaś ładna kamienica. Oczywiście są ulice w centrum że smutek bierze jak się na nie patrzy ale jeszcze przyjdzie czas, że będą piękne.
Jakoś bardzo darzę sympatią fontanny miejskie i kiedyś z moimi dziewczynkami zrobiłyśmy sobie wycieczkę „szlakiem fontann w centrum” muszę to teraz powtórzyć rowerowo-zdjęciowo .
To jest jedna z moich ulubionych fontann znajdująca się przed biblioteką Raczyńskich. Po epidemii cholery w 1831 roku postawiono fontannę aby mieszkańcy mieli dostęp do czystej wody. Na zwięczeniu fontanny postawiono posąg greckiej bogini zdrowia Higei, a boginia ma rysy hrabiny Konstancji z Potockich Raczyńskiej. Bardzo mi się podoba ta fontanna bo jest taka moim zdaniem elegancka. Fontanna jest czynna latem i mało elegancko obkichują ją gołębie.
Budynek biblioteki ufundował w 1829 r. hrabia Edward Raczyński. Biblioteka jest dziś najstarszą czynną i jedną z największych bibliotek publicznych w Polsce.

Pomnik Higei i Bibliotek Raczyńskich © JoannaZygmunta

To jest budynek PKO BP, który wybudowano przed II wojną światową. Wybudowano go na piaszczystym terenie bez badania gruntu. Budowa się przedłużyła i znacznie wzrosły koszty z czym bank się nie zgadzał. Nie zapłacili wykonawcy i człowiek się powiesił. Ciekawe czy straszy w murach.
Gmach PKO © JoannaZygmunta

Centrum miasta miało otaczać stary rynek za zasadzie „ringu” tak jak ma to miejsce np. w Wiedniu. Po wyburzeniu murów miejskich wytyczono nowe ulice, które na szczęście ocalały w lepszym lub gorszym stanie w czasie II wojny i pomysły architektów z lat 50-tych.
Fragment ringu Poznania z widokiem na kościół Garnizonowy © JoannaZygmunta

Takim „cudnym” pomysłem architektonicznym jest Muzeum Wojska Polskiego na Starym Rynku. Ponieważ strasznie mi się ono nie podoba to dla upiększenia zdjęcia dla ozdoby zrobiłam zdjęcie z Św. Nepomucenem – świętym od powodzi.
Św Nepomucen z brzydkimi Muzeum :( © JoannaZygmunta

Teraz nie wiadomo co z tymi szpecącymi budymkami zrobić zrobić, czy zburzyć, czy obudować, czy zachować jako świadectwo niezbyt mądrych pomysłów tamtych czasów.
Całkiem udany za to był Dom towarowy wybudowany na pustej działce w centrum miasta. Z czasem stał się budynkiem-symbolem Poznania i od kształtu dostał nazwę Okrąglak. Powstał w latach 1949-51, a zaprojektował go znany warszawski architekt Marek Leykman. Okrąglak jest przykładem znakomitej architektury tamtych lat, został wybrany przez poznaniaków na budynek półwiecza. Kiedyś spotkaliśmy Bługara, który Poznań kojarzył tylko z Okrąglakiem. Czyli budynek coś w sobie ma. W latach nędzy i bryndzy Okrąglak jawił mi się jak inny świat. Wchodziło się do budynku i po wewnętrznych schodach dookoła szło się na piętra do sklepów. Chyba na ostatnim pietrze był PEWEX.
W środku była duża przestrzeń (klatka schodowa).
Już nie za mojej pamięci na parterze stała figura zdaje się, że żołnierza z mieczem – ostrze do góry. (taki jak na poznańskim pręgierzu) Muszę zrobić zdjęcie . Podobno było to ulubione miejsce samobójców. Okropność. Figurę zabrano a pomiędzy piętrami porozwieszano siatki. W latach 90 tych Okrąglak upadał, zresztą jak wiele sklepów w centrum. Teraz przechodzi renowację i będą się tam znajdować biura i restauracje. Chciałabym, żeby się udało i budynek ożył.
Okrąglak © JoannaZygmunta


Kategoria dojazdy

do pracy

  d a n e    w y j a z d u 4.80 km 0.00 km teren 00:15 h Pr.śr.:19.20 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Krówka
Środa, 14 marca 2012 | dodano: 14.03.2012

Ale mi sie dzisiaj nie chciało!


Kategoria dojazdy

do Pobiedzisk

  d a n e    w y j a z d u 31.44 km 3.00 km teren 01:32 h Pr.śr.:20.50 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Wtorek, 13 marca 2012 | dodano: 13.03.2012

Ponieważ Marcinek ostatnio burczał na mnie, że jeżdże po błocie a on musi te rowery myć, postanowiłam byc dla niebo dobra i jechać po asfalcie. Wiatr wiał mi w większości w plecy i jechało się dobrze. Pogoda nie za ciekawa. Zimo, chłodno, szaro i wietrznie. Zapomniałam założyć sobie mrugających lampeczek i czułam sie mało widoczna na drodze. Po reakcjach kierowców mogę wnioskować jednak, ze odblaskowa czerwona kurtka wystarczyła. Omijali mnie wielkim łukiem, zwłaszcza jak na drodze Kostrzyn - Pobiedziska walczyłam z wiatrem, który od czasu do czasu zdradziecko, niespodziewanie spychał mnie albo do środka szosy albo w pole.
Jutro dzień odpoczynku.
Jak dojechałam do domu to chwycił mnie kurcz w stopę. Myślę, że to przez chodzenie na 11 cm szpilkach w pracy.


Kategoria dojazdy