JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2012

Dystans całkowity:262.99 km (w terenie 51.00 km; 19.39%)
Czas w ruchu:14:11
Średnia prędkość:17.20 km/h
Maksymalna prędkość:30.90 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:21.92 km i 1h 46m
Więcej statystyk

Przed fitnessem

  d a n e    w y j a z d u 22.22 km 20.00 km teren 01:19 h Pr.śr.:16.88 km/h Pr.max:30.90 km/h Temperatura:-7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Sobota, 8 grudnia 2012 | dodano: 08.12.2012

Oj! Zimno dzisiaj było. Galotów pełno na sobie a i tak zimno się wciskało. Za to widoki cudowne!! Szadź osadziła sie na gałęziach i tworzyła niesamowite obrazy.

Szadź osiadła na gałęziach © JoannaZygmunta

Marcin na swoim czerwonym rowerze w czerwonej kurteczce wyraźnie odcinał sie na tle śniegu i białych drzew.
Na tle śniegu © JoannaZygmunta

Pojechaliśmy sobie nad jezioro Uli i Baba. Nie miałam dużo czasu ale i też nie miałam siły. Wkurzałam Marcina bo za wolno jechałam i marudził więc posprzeczaliśmy się troszku. Zaraz zrobiło nam się ciepło. Marcin się rozgrzał, ja też i zaczęłam kręcić szybciej. Nawet w paluchy u rąk zrobiło się ciepło.
Zimowy obrazek © JoannaZygmunta

Dojechaliśmy do jeziora, które zamarza. Pięknie wyglądało.
Zamarzające jezioro © JoannaZygmunta

Zimowy pejzażyk © JoannaZygmunta

Marcin był w mało romantycznym nastroju więc badał jaka pokrywę z lodu ma jezioro.
Zamarza czy nie? © JoannaZygmunta

A nasze rumaki odpoczywały © JoannaZygmunta

Po chwili szybki powrót. Kałuże skrzypiały pod kołami, śnieg skrzypiał, mój rower skrzypiał i się ślizgał ale obyło sie bez gleb.
Na 11 byłam umówiona z sąsiadką na dwugodzinny step w Pobiedziskiej szkole. Obiecałam sąsiadce, że będę na kwadrans przed a wpadłam do domu punkt 11. Szybkie zwalanie ciuchów, latanie i szukanie ciuchów na aeorobic, napełnianie bidonu i szybka jazda do szkoły. Zajęcia już trwały i musiałyśmy nadganiać. Układ był w miarę łatwy, więc szybko było ok. Wycisk jak zawsze a po godzinie naparzanki ćwiczenia. Było ciężko, zagryzłam zęby i robiłam te brzuszki jakieś rozciągi i cholera wie co jeszcze. Jestem zadowolona, czuję się powiedzmy, że OK, raczej nie będę jutro cierpieć.
Na stepie ale nie szerokim tylko fikanie girami w te i wewte © JoannaZygmunta

Może jakieś pobieganko jutro. Ale koniecznie jak w środę. W srodę po siłowni poszłam z Marcinem pobiegać. Mieliśmy biec do kapliczki ale Marcin namówił mnie dalej. A dalej to był cmentarz przy którym już zdychałam i w ramach dodawania sobie siły, przypomniałam sobie "noc żywych trupów" i zaraz mi się lepiej biegło czyt. uciekało. Lampeczka malutka przede mną a za mną nie wiadomo co. Dodało mi troszkę szybkości a zwłaszcza jak drugi raz przebiegałam przy cmentarzu. ;)


Kategoria wycieczka

organizacja XC Pobiedzisk

  d a n e    w y j a z d u 0.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Niedziela, 2 grudnia 2012 | dodano: 02.12.2012

Nie jest to łatwe. Klamotów tyle do noszenia- kosze z z talerzykami, czajnik do herbaty,maszynka gazowa, winko i garnek do grzania, flaszki z wodą, musztardy, ketchupy, zapałki itd. Już od piątku zastanawiałam się co muszę zabrać a i tak nie wzięłam np serwetek. Wczoraj jeszcze lataliśmy po ogródku i wycinaliśmy po ciemku gałęzie do kiełbasek. Marcin z Sebą o 11 pojechali poprzywieszać strzałki i sprawdzić czy tasiemki prosto wiszą a ja spotkałam się z Marcinem II na parkingu przy jeziorze. Marcin II przyniósł drewno w dziecięcej wanience, parę szczapek a takie to ciężkie. Potem zrobił nam poglądową lekcję jak rozpalać ognisko i faktycznie rozpalił je jedną zapałką.

zaczątek ogniska © JoannaZygmunta

Pomału zaczęli się zjeżdżać zawodnicy - Marcin i Seba (dzięki za pomoc w oznaczaniu), JPbike, Jarek, Piotras z Kolegą, Grigor z Tatą Krzychem, Maciej , Rodman, Josip z córcią, Klosiu, Mlodzik. Marcin zarządził objazd trasy zdając sobie sprawę, że trasa może nie do końca być oznakowana czytelnie. Pojechali a ja z dziewczynkami Pawłem i Krzychem zostaliśmy i podkładaliśmy drewno do ogniska. Blanka córcia Wojtka była kochana i pomalutku się rozkręcała z moimi babolami, które zrobiły sobie super kryjówkę, wisiały na drzewach, szukały żywicy, wpadały na drewno, właziły w błoto, grzebały w zimnym jeziorze i tysiąc innych rzeczy o których lepiej nie wspomnę albo ich nie widziałam. Po objeździe trasy zarządziłam start. Musiałam rozedrzeć paszczę, żeby uczestnicy posłuchali mnie jako organizatora. Opanować 10 chłopa nie jest łatwo ale dałam radę. Mieli jechać ostrożnie i powoli ale tutaj mnie nie posłuchali. Ruszyli jak z kopyta. Paweł stanął jako drogowskaz a Krzychu robił zdjęcia. Dużo czasu nie minęło a pojawili się pierwsi Jarek a tuż za nim czarny koń zawodów Grigor. Przelecieli jak szatany
Przelecieli jak wiatr © JoannaZygmunta

Trzy panienki. Jakże grzecznie wyglądające aniołki :) © JoannaZygmunta

Trzy rundki po 5 km szybko minęły i wkrótce wszyscy uczestnicy byli na mecie. Przyszła żona Marcina II z dziećmi wszyscy dojechali i zaczęło się ognisko. Kiełbachy poszły nad ogień, pyry pyrkały w żarze, czajnik gwizdał, wino się grzało, wir i organizacyjny zamęt :)
Uczestnicy imprezy :) © JoannaZygmunta

Wygrał czarny koń imprezy Grigor. Po nim Jarek, który jeszcze mocno odczuwał kolano i Rodman, który nie uwierzył organizatorowi, że sliki to nie są dobre opony. Potem Josip, Marcin, JPbike, Klosiu, Seba zrezygnował, Maciej dostał DNF bo nie wjechał na górkę, Piotras z Kolegą dostali dubla ale dzielnie przejechali trzy kólka, Młodzik dzielnie mi pomagał pokazywać trasę a Krzychu pękał z dumy z sukcesu syna :D. Fajowo
Marta zrobiła żurawie z papieru złoty, srebrny i brązowy w nagrodę dla najlepszych a Zośka ubrała się sex-y(tak sama powiedziała) bo robiła za hostessę.
Zwyciężcy XC Pobiedziska © JoannaZygmunta

Co prawda pomieszały kto dostaje srebrny a kto brązowy ale ze złotym nie miały problemu. Po dekoracji żeby było jak na profesjonalnych zawodach była tombola a nagrodami były zrobione przez Martę z papieru zabawki piekło-niebo. Były bardzo przejęte i nie mogły doczekać się kiedy będą wręczać nagrody. Josip musiał pojechać szybciej i zgodnie z tradycją jako pierwszy został wylosowany i jak zwykle właśnie poszedł ;)
Niektórzy musieli iść lub jechać ale ognisko tak miło grzało, że odejść się nie chciało.
Grzało z przodu © JoannaZygmunta

Grzało z tyłu © JoannaZygmunta

JP i Jarek postanowili wrócić do Poznania rowerem a zimno zaczęło się czaić jak jakiś zły więc musiałam ich wygonić choć chciało by się być w tym towarzystwie jak najdłużej. Postalim trochę jeszcze ale czas było zakończyć imprezę bo Marcin i Seba wracali rowerami do domu, ognisko zaczęło przygasać. Koniec panie Dziejku tego dobrego. Do domu czas wracać. Powtórka może w przyszłym roku. Ja tam nie mam nic przeciwko. Mi pomimo, ze nie jechałam i byłam w "szale" organizacyjnym to się podobało. Mam nadzieję, że innym też :)
Marcin jak przyjechał rowerem to na liczniku miał -4 st C a na kurtce szron. Widziałam, że JP zalogował sie do BS. znaczy, że żyją. Całe szczęście. Jutro nie będę musiała ich odkuwać z lodu na trasie do roboty ;)



4 km z rana po folię

  d a n e    w y j a z d u 4.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czarna Mamba
Niedziela, 2 grudnia 2012 | dodano: 02.12.2012

aluminiową do pyrek do ogniska na dzisiejsze XC Pobiedzisk. Czarna Mamba ledwie dała radę. Gnałam jak szalona bo było mało czasu a 2 kg pyrek czekało na ofoliowanie. 2 sklepy na tej wsi przed 10 -tą zamknięte. I tak jeździłam aż znalazłam sklep. Dałam sobie popalić na tym mułku.


Kategoria inne

2 km w piątek

  d a n e    w y j a z d u 2.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Sobota, 1 grudnia 2012 | dodano: 01.12.2012

Przejechałam 2 km rowerem koleżanki z pracy, która w czwartek rano w ciemnościach strasznych, deszczu i widoczności na 2 m wjechała na malucha, który wyjeżdżał z placu budowy. Jechała chodnikiem, zawsze tak robi, ale tym razem miała takie prawo (pogoda). Zatrzymała się na maluchu i poleciała na bok jak długa. Zabrało ją pogotowie a rower został na miejscu wypadku. Dziadki, pilnowacze budowy schowali rower pod daszek i ja go w piatek zabrałam do pracy, bo mu lepiej będzie w naszej piwniczce niż pod daszkiem. Tak jak jej współczułam, że się poobijała, tak jak zobaczyłam ten rower bez żadnego światełka, tak mnie szlag jaśnisty trafił. Noż k........... to trzeba być kompletnym i......... żeby jeździć bez światełek!!! Nie dosyć, że poobijana, nie ma jej w pracy, ma 8 dni zwolnienia więc sprawę zacznie badać prokurator, dziadek w maluszku będzie miał sprawę i do końca życia będzie pamiętał pindzie na rowerze, która wjechała w jego maluszka.
Cholera mnie bierze na takie zachowanie. Nie jechała ze wsi do której dojeżdża autobus raz na dzień, więc mogła sobie odpuścić i przyjechać autobusem albo tramwajem. Dobra, chciała jechać rowerem ale do cholery ciężkiej niech będzie widoczna. Co za krowa cholerna. Potem marudzą na innych rowerzystów, że jeżdżą jak chcą, byle jak i najlepiej zakazać jazdy na rowerze. Myślałam, że mi od piątku przejdzie ale im bardziej o tym myślę tym bardziej mnie ponosi.


Kategoria inne

Zobaczyć czy tasiemki prosto powiesili ;)

  d a n e    w y j a z d u 21.71 km 20.00 km teren 01:47 h Pr.śr.:12.17 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Sobota, 1 grudnia 2012 | dodano: 01.12.2012

Z rańca tj. około 10 wzięłam babole i przy akompaniamencie marudzenia w typie: "ja nienawidzę rajtuzów, bo są głupie" poszłyśmy na zakupy na jutrzejsze ognicho. Jak wróciłyśmy to Marcina nie było. Pojechał oznaczać trasę na jutrzejsze XC wkoło jeziora Brzostek. Bobolińskie powiedziały, że one już nigdzie nie idą a ja chciałam zrobić zdjęcie zjazdu z drogi Kosztrzyn-Pobiedziska. Ubrałam się tak, że w domu po chwili czułam się jak w saunie a co chwilę mi sie przypominało, że czegoś tam nie wzięłam. W końcu się wybrałam. Błocko wszechobecne. Jak sie da przejechać to fajowo a że się dało przejechać wszystko z małymi uślizgami to po chwili już miałam błocko na ciuchach a z pod kół sypało się aż miło.
Jak robiłam zdjęcie (które za diabła nie chce się wgrać) to mijał mnie samochód z rowerem na dachu. Facet za kierownicą auta patrzył na mnie ale ja wolę oceniać co tam jedzie na dachu a potem co tam w środku ;). Okazało się, że to Marcin ale niestety nie poznałam go nie w obcisłym ;).
Chciałam przejechać sie trasą jutrzejszego XC, obadać czy są w pobliżu kije do kiełbachy, zobaczyć czy miejsce na ognisko jest OK i zaznać przyjemności jazdy na rowerze.(Marcin na swoim blogu napisał, że przyjechałam zobaczyć czy tasiemki prosto wiszą i chyba coś w tym jest ;)).
Nad Brzostkiem spotkałam faceta z małym pieskiem. Nie chciałam rozjechać szczeniaka, bo miał jakieś nieskoordynowane ruchy i jechałam pomalutku. Nagle słyszę "Aśka" Spojrzałam na faceta a to Piotras na spacerku. Gadka szmatka i tak sobie razem obeszliśmy jeziorko. Zaczęło mi się robić zimno i się rozstaliśmy. Wtedy zaczęłam jechać szybciej a tu telefon dzwoni mi na plecach. Marcin: "Gdzie jesteś bo my właśnie spotkaliśmy Piotrasa" podjechałam i spotkałam Marcina, Sebę, Piotrasa i Aurę(szczeniaka). Marcin juz zaczął zabawę z Aurą. Rozrabiaka ukradła mu rękawiczkę i uciekała. Fajna mała. Jak ją Piotras przywiezie to dziewczynki oszaleją z radości a ona ze zmęczenia.
Potem wspólnie z Sebą i Marcinem pojechaliśmy znakować trasę taśmą. Jak nas jutro leśniczy nie ustrzeli za te tasiemki to będzie dobrze. Ciężka to praca oznakowywanie trasy. Co chwila trzeba się zatrzymać, uciąć tasiemkę, przywiązać itd.
Kilka razy spotkaliśmy się z facetem na rowerze. Za trzecim razem już wypadało sie przedstawić. Okazało się, że to mieszkaniec Pobiedzisk o anielskim imieniu Gabryiel na całkiem, całkiem rowerze.
Po oznakowaniu przejechaliśmy całą rundę. Rewelacja!!!! Jak dla mnie ;). Podjazdy, małe zjazdy, błoto, ostre zakręty. Koła buksują, błocko lata, dziadków na nordic walking trza omijać, raz wyniosło mnie w krzaki :D, pod górkę ledwie podjechałam (ale mi kondycja zjechała!!), podobało mi się. Wszystkiego ledwie 5 km ale fajnie. Aż szkoda, że nie mogę pojechać i wszystkich wyścignąć ;)


Kategoria inne