JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:572.52 km (w terenie 341.00 km; 59.56%)
Czas w ruchu:27:45
Średnia prędkość:19.51 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:33.68 km i 1h 44m
Więcej statystyk

smutno bez roweru

  d a n e    w y j a z d u 0.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Czwartek, 13 października 2011 | dodano: 13.10.2011

smutno bez roweru :( Będzie trzeba pomyśleć w weekend



Na XC do Puszczykowa

  d a n e    w y j a z d u 58.00 km 54.00 km teren 03:15 h Pr.śr.:17.85 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Niedziela, 9 października 2011 | dodano: 10.10.2011

W sobotę odpoczywałam od roweru i sprzątałam jak to zwykle baby w sobotę czynią. Marcin pojechał z kumplami objechać trochę ringu poznańskiego, dziewczynki bawiły się doskonale same a popołudniu podrinkowałam sobie z Marcinkiem. Całkiem fajna sobota zwłaszcza ze pogoda barowa. Początkowo umawialiśmy się, że w niedzielę Marcin pojedzie na XC do Puszczykowa a ja dojadę sobie pokibicować. Chciał jechać z sąsiadem ale jakoś nie mogli się zdecydować. Po przejechaniu 100 km po ringu Marcin stwierdził, ze pojedzie sobie na rozjazd ze mną. Dla niego rozjazd dla mnie ………... W niedzielę rano zapakowaliśmy dzieci, rowery i jazda samochodem do Poznania, gdzie dzieciaki zostawały w dziadków a my na rowery. Jak wsiadaliśmy do samochodu to zaczęło popadywać. Stwierdziłam, że jesteśmy „powaleni” żeby w taką pogodę jechać ale podobno warunki atmosferyczne nie są przeszkodą w jeździe rowerowej. W Poznaniu wyszło słonko i było już pięknie. Las nad Wartą w drodze do Puszczykowa był bajeczny, słonko oświetlało złociste liście a Marcin jechał za mną i co chwilę mnie poganiał. Kazał podjeżdżać pod wszystkie górki i przejechać każdy piasek. Tak mnie mobilizował, że muszę przyznać ze zdziwieniem że się daje. Dał mi kilka dobrych rad i udało się wszystko podjechać. Dojechaliśmy około 12 na start. Okazało się, że starty były przesunięte o godzinę i nie widzieliśmy startu Asi Wąsiel i innych kobietek. Asia z Maksem się spóźnili. Asia była wściekła jak jasny gwint. Za to na starcie stanął nasz sąsiad Maciej. Był to jego pierwszy start w tego typu zawodach. Dobrze mu poszło ale wymęczony był strasznie.
Potem była dekoracja zwycięzców w generalce. Gogol jak zwykle namieszał z pucharami. Co chwilę ktoś się musiał zamieniać bo dostał puchar w innej kategorii albo za inne miejsce. Ten jest niemożliwy. Zaczęło robić się już naprawdę zimno i postanowiliśmy wracać ta samą drogą. Znowu pięknie ale wyraźnie zrobiło się cieplej bo narodu wylazło na ścieżkę co niemiara. W jednym miejscu spotkaliśmy dziki. Z naprzeciwka dwóch facetów na rowerach bało się przejechać obok nich. Ja stwierdziłam że z powodu głupich świń nie będę czekała i przejechałam. Na szczęście trochę się bały ale nie bardzo. I znowu gdzie dziad nie może to baba da radę. ;)
Do rodziców dojechaliśmy ok. 16. Już naprawdę zaczęło być zimno. Szybko do auta i do domu. W domu kąpiel ale jakoś nie mogłam się rozgrzać. Dopiero jak się dobrze najadłam i napiłam ciepłej herbatki to zrobiło się dobrze. Super niedziela! Było pięknie i ostatnie ciepełko słoneczka. Rewelacja. Aby do wiosny


Kategoria wycieczka

z pracy

  d a n e    w y j a z d u 40.00 km 14.00 km teren 02:02 h Pr.śr.:19.67 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Czwartek, 6 października 2011 | dodano: 06.10.2011

Tak pięknie że aż żal, że się zmienia pogoda. Wyraźnie czuć zmianę wiatru i lekko już zaczęło padać. Szkoda. Ostatnie jazdy z przebłyskującym słonkiem w złociejących liściach. Fajnie :)


Kategoria dojazdy

Jak miło jechać do pracy rowerem

  d a n e    w y j a z d u 32.00 km 20.00 km teren 01:40 h Pr.śr.:19.20 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Czwartek, 6 października 2011 | dodano: 06.10.2011

Dzisiaj jechało się lepiej. Przede wszystkim wyjechałam o 5,40 i wzięłam zapasową lampkę. Nie chciałam jej przykręcać do mojej pięknej kierownicy KCNC więc założyłam ją na gripie. Efekt był taki że po zjechaniu z asfaltu na wioskową drogę, lampka podnosiła się do góry i oświetlała przydrożne drzewa, ale wtedy byłam już za Biskupicami, zaczęło się rozwidniać więc już nie była mi potrzebna. Lampeczki ostrzegawcze dawały znaki, odblaskowa kufaja świeciła, ogólnie cool. Do tego ciepło, za ciepło. Znowu pod drzewem szybkie rozbieranko. Nad jeziorem Swarzędzkim Kabanków (dzików) nie było. Pewnie jeszcze spały. Ptaki skakały, cisza i spokój. Wędkarze jak zwykle byli i paśli koty rybkami. Nad Malta jak zwykle wiało w gębę.
Zdążyłam do roboty, endorfinki się wydzieliły, pełnia szczęścia.
Jak widzę moich współpracowników takich zgęziałych i zaspanych to mi żal się ich robi. Na rower moi państwo, na rower


Kategoria dojazdy

do domu

  d a n e    w y j a z d u 43.00 km 30.00 km teren 02:10 h Pr.śr.:19.85 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Wtorek, 4 października 2011 | dodano: 05.10.2011

Nad Maltą jak zwykle wiało w gębę. Zauważyłam, że niektóre osoby tak jak ja robią sobie 2 kółeczka wkoło i jadą dalej. Potem po zwykłej trasie Gruszczyn-Biskupice-Pobiedziska. Ponieważ nie można uniknąć remontów dróg na trasie, w Uzarzewie mam objazd bo remont oraz w lesie na drodze do Dębińca rozkopana ścieżka – remont. F……..
Dodatkowe kółeczko wkoło Dębińca. Przy jeziorze cisza, słońce skłania się ku zachodowi, pięknie. Tylko ja, rower i przyroda. Szkoda, że się kończy sezon.


Kategoria dojazdy

Do pracy czyli egipskie ciemnosci

  d a n e    w y j a z d u 31.00 km 20.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Wtorek, 4 października 2011 | dodano: 05.10.2011

5:45 ciemno. Że mi się chce…Moja marna lampeczka oświeca asfalt w stopniu niewystarczającym. Od czasu do czasu majaczą jakieś znaki. Na szczęście kierowcy mnie widzą jak jadę z Pobiedzisk do Biskupic bo mam światełka ostrzegawcze i odblaskową kufajkę. W okolicy Promna zaczyna padać. Na moment zaświtała mi myśl a może wrócić do domu i jechać samochodem? Ale nie, bo się spóźnię do pracy i znowu jakieś nieprzyjemności. Licznika nie widać bo brak mu podświetlenia i nie wiem która jest godzina. Zwykle jadę przez las ale jak ostatnio zamiast kierować się na drogę zaczęłam jechać na duży głaz w okolicy jeziora Dębiniec bo wydawał mi się jaśniejszy i myślałam, że to jest droga to postanowiłam ten fragment drogi jechać asfaltem. Światła samochodów podświetlały od czasu do czasu drogę i widziałam, że w rozjechanego kota nie wjadę. Za Biskupicami droga przez pola do Uzarzewa była jako tako widoczna (przynajmniej jej zarysy). Oczywiście ubrałam się za ciepło i było rozbieranie pod drzewem, oj to drzewo już nie jedno widziało. W Uzarzewie zrobiło się już prawie widno i można było jechać. Musiałam zacząć jechać szybciej i nad Maltą odrabiać stracony czas w ciemnościach. Dojechałam na ostatnią chwilę. Dobrze, że wyjechałam o 15 min wcześniej spodziewając się dłuższej jazdy. Marcin obiecał mi lampkę na kask i znowu będzie można śmigać.


Kategoria dojazdy

powrót z pracy Poznań-Pobiedziska

  d a n e    w y j a z d u 41.00 km 37.00 km teren 01:35 h Pr.śr.:25.89 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Poniedziałek, 3 października 2011 | dodano: 05.10.2011

Z pracy jedzie się ciągle tą samą trasą więc powinna być nudna. Ale zawsze cos mnie zaskoczy. W poniedziałek nad jeziorem Swarzędzkim przebiegły mi drogę dwa dziki a jeden stanął naprzeciwko mnie i kręcąc ryjem patrzył na mnie wyzywająco. Widziałam, ze tam się kręcą ale nie spodziewałam się że będą takie bezczelne.


Kategoria dojazdy

Wyścig Kaczmarek Electric czyli ciepło na kocyku

  d a n e    w y j a z d u 6.00 km 6.00 km teren 00:15 h Pr.śr.:24.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:rower męża
Niedziela, 2 października 2011 | dodano: 04.10.2011

Marcin postanowił, że jedzie do Wolsztyna a ja nie chciałam zostawiać naszych dziewczynek u babci więc pojechaliśmy wszyscy razem. Ja niestety nie na wyścigi tylko w roli opiekunki :(. Pogoda była piękna, start odbył się sprawnie i tylko tuman kurzu pozostał po bikerach. W Wolsztynie był zlot motocykli i motocyklistów wszelakiej maści, więc nie nudziło nam się. Dziewczyny zjadły tonę lodów i naleśniki i chwila moment i już można było iść na metę witać tatę. Tata miał przyjechać po około 2 godzinach i 40 min ale nie widać go i nie widać.... Za to widać Kaisera i Magdę Hałajczak czyli na naszego tatę należy jeszcze poczekać. W końcu jest! Brudny jak górnik przodowy i wymęczony. Podobno trudna trasa. No zobaczymy w przyszłym roku. Rozłożyliśmy sobie koc i w październiku leżenie na trawie w pełnym słońcu. Co za rozkosz! Potem wziełam Marcina rower i pojechałam sobie wkoło jeziora. Po strzałkach wyszłoby 30 km a nie miałam czasu więc pytałam napotkanych rowerzystów czy dobrze jadę. Jakaś pani powiedziała, ze po strzałkach dojadę, bo był rajd dzisiaj. Genialne. Potem dogoniłam starszego Pana, który najpierw puścił wiaterki a potem odpowiedział, że tak do Wolsztyna dojadę. Myślałam, że z roweru spadnę. Trasa wkoło jeziora fajna. Marcin powiedział, że to był najłatwiejszy fragment wyścigu. No tak fajny był.
W tomboli nie wygraliśmy nic.
Piękna niedziela.


Kategoria wycieczka