JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Po Wielkopolskim Parku Narodowym

  d a n e    w y j a z d u 43.35 km 35.00 km teren 03:00 h Pr.śr.:14.45 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Sobota, 5 listopada 2011 | dodano: 05.11.2011

Dopadła mnie jesienna deprecha. W WPN pięknie, jesiennie a ujechać nie mogłam. Tak zwanie noga mi nie podawała.
Dziewczynki odrabiały dzisiaj poniedziałkowe lekcje, więc postanowiliśmy wykorzystać ten czas i pojeździć sobie. Plany były ambitne, ale już wczoraj coś czułam, że nie będzie dobrze. O 9 byliśmy już w WPN po śniadaniu w McDonaldzie. Z początku było zimno, ale ubrałam się na cebulkę i po drodze co jakiś czas coś z siebie ściągałam. Oczywiście dowiedziałam się od Marcina , ze jak zwykle ubrałam się za ciepło a mi tak było dobrze. Nerwowo wykończył mnie singielek nad jeziorem Dymaczewskim. Nie mogłam dzisiaj sobie poradzić i jakoś ciągle ściągało mnie w stronę jeziora. Szuwarek miał na mnie ochotę czy co? Miałam cykora, że tak jak kiedyś zjadę na plecach do jeziora, kiedy nie udało mi się podjechać nad jeziorem Uli i przewróciłam się jakoś na bok, a potem przywalona rowerem, na plecach zsuwałam sie do jeziora. No cóż, fujara. Miałam wtedy tyle siniaków na sobie, że rozbierane randki odpadały. Teraz takowych też nie przewiduję, ale jazda ze skarpy w jezioro jakoś mnie nie bawiła.
Ogólnie podobało mi się, ale biedny Marcin się nagadał, żeby mnie zdopingować. Współczuję mu takiej towarzyszki.
Dodatkowo Marcinowi zachciało się Puszczykowskich Gór i była awantura, bo ja chciałam do samochodu a jego nosiło dalej. Nie zgraliśmy się dzisiaj w siłach. Szkoda, bo było fajnie a mogło być super.
WPN nie jest duży za to bardzo ładny.W pięknych okolicznościach przyrody mieszkają ludzie z Puszczykowa.
O 14 byliśmy u dziadków, gdzie dziewczyny już na nas czekały. Poszliśmy do Galerii Malta na obiad. Nie lubię takich dużych centr w weekendy, bo tyle narodu się kręci, że można zgubić i się i dzieciaki.
Kupiliśmy sobie Marcińskie Rogale. Pycha.
Po powrocie do domu podałam jak kawka. O 20 się obudziłam i chyba pójdę spać dalej.
Jeszcze wyścig 11 listopada i chyba czas na odpoczynek.


Kategoria wycieczka


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa alawe
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]