JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Techniczna jazda z grzybobraniem i ślizgiem na plecach do jeziora

  d a n e    w y j a z d u 38.40 km 38.00 km teren 02:38 h Pr.śr.:14.58 km/h Pr.max:44.64 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Niedziela, 13 października 2013 | dodano: 13.10.2013

Pobudka o 6 rano ale za oknem jakoś tak, że przewrót na drugi boczek i spanko do 9. Leniwe śniadanko, kawka i Marcin sie zdenerwował i zarządził wreszcie wyjazd. Jak to Marcin nie ominął żadnego korzonka ani góreczki przez całą drogę. Najpierw zjechaliśmy do jeziora Małego 3 razy, potem Zygmuntowski OS i nad Ulę i Babę gdzie objechaliśmy jeziora i znaleźliśmy mega Sowę

Kapelusz rozmiar - damska 40 albo większy © JoannaZygmunta

Sowa na kolacyjkę :) © JoannaZygmunta

Sowa była na tyle duża, że postanowiliśmy przyjechać po nią z dziećmi później a teraz kontynuować naukę techniki. Tak mi sie te nauki podobały (bo wychodziło), że postanowiłam zjechać takim trochę trudniejszym zjazdem w stronę jeziora. Za pierwszym razem się udało bo Marcin na mnie patrzył i kazał puścić hamulce. Za drugim razem zjechałam szybciej i bojączka jedna wystraszyłam się, że nie wyrobię zakrętu i wpadnę w jezioro więc nie wiem co zrobiłam ale pewnie nadusiłam klamki za mocno i...........za chwilę poczułam, że ziemia jest twarda a zwłaszcza jak się jedzie na plecach z rowerem na sobie w stronę jeziora. Mój wrzask zawrócił Marcina, który już sobie pojechał myśląc, że nic nie wykombinuję i znalazł mnie na kolanach przy rowerze. Otrzepałam się i pojechaliśmy potrenować podjazd przy jeziorze Brzostek, którego jakoś nie umiałam podjechać. Tam dołączył do nas Kania i tak sobie wjeżdżaliśmy i zjeżdżaliśmy z górki i na górkę przy pogaduchach, potem objechaliśmy jezioro i do domciu dojechaliśmy w miłym towarzystwie.
Szybko się przebraliśmy i z dziećmi pojechaliśmy na Rynek do Grzeczki po ciacha. Wychodząc z cukierni zauważyłam Grigora rozsiadającego się bez pytania na ławeczce ;) a za chwilę nadjechał Kania. Znowu pogaduchy, fota
Napotkani przypadkowo na Rynku w Pobiedziskach, dobrze mi znani, tamtejsi rowerzyści © grigor86

i pojechaliśmy po naszą sowę i parę jeszcze grzybków do kapusty na święta :)


Kategoria wycieczka


komentarze
grigor86
| 18:47 niedziela, 13 października 2013 | linkuj Hehe 2 kanie jednego dnia, a dla jednej to był ostatni dzień życia :-)Pozdrówka
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa odnie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]