Po nowe serce dla zmywarki
d a n e w y j a z d u
11.00 km
0.00 km teren
00:35 h
Pr.śr.:18.86 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Po mieście do serwisu zamówić moduł do zepsutej zmywarki. Już mam dosyć zmywania ręcznego a od 2miechów szukam takiej małej płytki, żeby ożywić największą moją przyjaciółkę. Oby to była ta płytka :)
64
d a n e w y j a z d u
64.00 km
50.00 km teren
04:00 h
Pr.śr.:16.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Z małżonkiem na Dziewiczą Górę. Mój małż nigdy nie może pojechać prosto na Górę bo to nuda, więc najpierw gdzieś po jakiś pagórach i chynchać aczkolwiek w bardzo wycieczkowym tempie. Coś ostatnio się niezadobrze czuję, więc przez Puszczę jechaliśmy sobie wolniutko podziwiając widoki i robiąc zdjątka
To różowe w rogu to mój paluch
Marcin policzył lata drzewu - około 150
To jeszcze ładne :)
Po Dziewiczej przegonił mnie ten mój małżonek wte i wew te i było męcząco i że użyję mojego ulubionego słowa - fajosko
Żuczek :)
Kategoria wycieczka, z małżonkiem
Zobaczyć kamloty
d a n e w y j a z d u
54.00 km
35.00 km teren
03:10 h
Pr.śr.:17.05 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Dawid chciał zobaczyć po jakich kamlotach jeżdżę do domu. Po skromnych, po takich co można jechać z teczką z pracy i się jej nie zgubi ;)
Mój małżonek postanowił, ze niemożna tak tylko sobie pojechać do kamlotów i wrócić, że jak już jest gośc to trzeba mu pokazać najlepsze kąski . Postanowił zostać kierownikiem wycieczki i nam kierownikował do końca. Wycieczka udana, na luziku :)
Kategoria wycieczka, z małżonkiem
Do domku
d a n e w y j a z d u
30.16 km
0.00 km teren
01:24 h
Pr.śr.:21.54 km/h
Pr.max:43.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Do domciu. Ładna pogoda . Wariacja na temat trasy, skręt w Górze nad jezioro i po kamlotach w dół a potem po mokrych kamlotach w górę.
Kategoria z domu/do domu
Wyrzysk
d a n e w y j a z d u
36.74 km
0.00 km teren
02:15 h
Pr.śr.:16.33 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Kiepsko, panie, kiepsko chciałoby się powiedzieć ale nie ma się co przejmować. Jako zła baletnica powiem, że rower mnie zawiódł i bania mnie od piątku bolała co i tak nie powinno mi przeszkadzać żeby lepiej pojechać.
Za to fajnie było, Gogli nazbierało się wiele Mariusz, Krzychu, Jacek, Młodzik, Marek, mój małżonek, Zbychu
I taki jeden w barwach trochę do naszych podobnych, całkiem miły jest to niech mu będzie ;)
Wkoło nas kręciły się też takie w zielonym Stachowiaki ;)
oraz wiele nowych znajomych: Magda co się cięłyśmy w Kostrzyniu, Nerka co się cięłyśmy w Dolsku i wiele osób z którymi się nie cięliśmy ;)
Trasa fajna i sucha. W zeszłym roku to była masakra błotna a teraz psychiczna. Już zaraz po starcie na asfalcie okazało się, że jednak nie udało się Marcinowi tak na szybko wyregulować mi przerzutek po wymianie linki w warsztacie i o mało nie płakałam najpierw z żalu, potem ze wściekłości. Wszyscy mnie wyprzedzają a ja kręcę girami na tym co mi się udało zrzucić, prawie oczy itp sobie kolanami obijam i djupa. Nie dało się dokręcąć na zjazdach, nie dało się wrzucać na najwyższe. Przednia przerzutka też nie działała jak trzeba. A mówiła babcia: "przed wyścigiem nie dawaj roweru w łapy mechanikowi" I się sprawdziło! Chciałam nawet prawie na początku się wycofać a jakieś 20 km przed metą wśwignąć rower w krzaki, siąść i płakać.
W każdym razie dojechałam .Na 10 km przed metą się wściekłam i juz miałam w nosie czy te przerzutki brzęczą, dzwonią. Na siłę wte i wewte manetkami kręciłam i jakoś mi się zaczęło jechać. Raz tak grzebałam, że wleciałam między jakieś takie płyty, jak mną mojtneło! I byłabym następną ofiarą wypadku a tych było sporo. Zaraz na początku widziałam jak na asfalcie zbiera się trzech kolarzy. Dzisiaj dowiedziałam się, że jedną z tych osób był kolega Darii Kasztaryndy, który złamał nadgarstek. :( Na Górze jakaś kobitka siedziała lekko oszołomiona ale siedział przy niej jakiś facet, więc pojechałam i podobno połamane zostały 2 obojczyki. Zjazdy były fajoskie, szybkie tylko dokręcać nie mogłam i może dlatego dzisiaj nie mam drugiej blachy w obojczyku (he, he ;) ).
Na jakieś dwa km przed metą kiedy wydawało mi się, że idę jak wiatr i tnę jak tornado pokłosie kolarskie, przeleciał obok mnie Krzychu. Owszem zaproponował mi swoje koło ale na moje "ale zaczekaj!" w tumanie kurzu odleciał jak trąba powietrzna. Za to, za karę potem musiał sam na metę wjechać ;p
Paweł za to złapał dwie gumy i wracał obwieszony dętkami jak kolarz z lat 50-tych
tylko coś mu się do kasku przyczepiło.
Super maraton, żałuję, że nie pojechałam mega ale tak, byłam druga z gogli na mecie (co z tego, że z mini ;D))). Za chwilę zjechała się reszta gogli, bania mnie bolała bo mi się odnowiła migrena z soboty ale się pośmiałam, zjadłam słaby makaron choć niektórzy byli zachwyceni bo słony ;) Bleeee ;p
I pojechaliśmy do domu.
W domu jak zobaczyłam jak porządziła mi się teściowa to ze zdwojoną siłą zabolała mnie czaszka.
Kategoria wycieczka, z małżonkiem
Do domciu
d a n e w y j a z d u
33.00 km
0.00 km teren
01:49 h
Pr.śr.:18.17 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Konkretnie wiało, od czasu do czasu w plecy.
Ponieważ droga mi się nudzi to w Biskupicach pojechałam sprawdzić czy da się dojchać jakoś inaczej do Dembińca. Da się. Przy okazji okazałao się, że Biskupice się mocno rozrastają chociaż z mojej stałej drogi tego nie widać. Dużo ładnych nowych domów. Pogoda przyjemna, nie zagorąco i nie zimno.
Rusałka
d a n e w y j a z d u
15.15 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Po mieście, wkoło Rusałki. Znad jeziora miły chłodek :)
Ponieważ przy jeziorze było bardzo przyjemnie to usiadłam sobie na ławeczce, machałam nogami i popijałam zimną cole. Chyba mijała mnie starszapani. Jednak nie zwróciła uwagi na prawdziwie starszą babę w bluzce w kwiaty ;p.
ps. Jak się okazuje miałam rację! W komentarzu z dnia wczorajszego pyta się czy to byłam ja. Tak to ja :) Jednak zwróciła na mnie uwagę. Trzeba było się odezwać ale tak trochę głupio wrzeszczeć: - halo!! Czy pani to starsza pani proszę pani? Kiedy wkoło same emeryty a dziewczyna wygląda jak wiosna :D
Kategoria dojazdy, po mieście
15
d a n e w y j a z d u
15.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Po mieście w zeszłym tygodniu. Nie pamiętam gdzie .
Kategoria dojazdy
Niczym rozchełstana chłopka flamandzka
d a n e w y j a z d u
63.74 km
0.00 km teren
02:12 h
Pr.śr.:28.97 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
przy sianokosach jechałam dzisiaj. Koszula rozpięta do pępka i miałam w nosie czy się lampią w ten zamek czy nie. Na szosie 33C i tylko jak były drzewa to było jakies wytchnienie.
Drogą trzech powiatów jechało się dobrze i szybko aż do Giecza gdzie się zaplątałam i zgubiłam trasę. Jeździłam jak nienormalana po Gieczu i szukałam drogowskazu na Gułtowy. Udało się! W końcu tam są trzy odnogi na krzyż ;) Zdolne cielę ze mnie ;p
W Kostrzyniu nastał kryzys i ostatnie 10 km rozjazdowo.
Gorąco ale i tak lepiej niż kiedy mi paluchy marzną.
Kategoria szosa
Tor Poznań IV czyli Osowa Góra
d a n e w y j a z d u
38.00 km
0.00 km teren
01:40 h
Pr.śr.:22.80 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Małżeńsko pojechaliśmy na Tor Poznań. Niestety było malowanie toru (podobno niezapowiedziane) i odbiliśmy się od bramy. Niewiele się namyślając wsiedliśmy w auto i władowaliśmy się w korek w stronę Stęszewa i Mosiny żeby dojechać na Osową gdzie małż mój kazał mi jeździć pod górkę. On się chyba z głupim na rozumy pozamieniał, pomyślałam, jak myśli, że ja tą górkę podjadę więcej niż jeden raz.
Mój jednak się wcale moimi jękami nie przejmował tylko najpierw zagnał mnie 20 km w stronę jakiś żabianek a potem 3 razy pod Osową ul. Pożegowską i 1,5 raza Spacerową. Na dobicie 10 km rozjazdu w stronę Kórnika gdzie mój kazał mi machać z wysoką kadencja girami a potem jeszcze raz Spacerową do auta i wreszcie koniec. A tak naprawdę wcale nie było tak źle, ku mojemu zdumieniu wjechałam tą górkę z zadyszką ale kilka razy. Tylko zadek mam za cięzki i trudno mi się podjeżdża z tym zbędnym zapasem.
Dzisiaj czytałam o bardzo poważnych badaniach nad jakością i długością życia. Z badań wysunięto bardzo ważny wniosek:
I to by było na tyle :D
Nogi mnie bolą
Dobranoc ;)
Kategoria z małżonkiem, szosa