szosa
Dystans całkowity: | 3957.93 km (w terenie 6.50 km; 0.16%) |
Czas w ruchu: | 156:54 |
Średnia prędkość: | 25.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.50 km/h |
Liczba aktywności: | 88 |
Średnio na aktywność: | 44.98 km i 1h 46m |
Więcej statystyk |
Jazda bez trzymanki w drodze do domu.
d a n e w y j a z d u
40.00 km
0.50 km teren
01:40 h
Pr.śr.:24.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Trochę po mieście a potem jak w tytule.
Zimno. Rano było ok. 6 st C i wiało lodowatym wiatrem. W drodze do domciu zrobiło się zdziebko cieplej i się musiałam rozdziewać po drodze jak mówiła mojej śp. mama. Wtedy mnie naszło, że fajnie byłoby umieć zdjąć te katany itd na szosowym rowerze bez zatrzymywania i spróbowałam jechać bez trzymanki bo na góralu to już prawie, że umiem. Bałam się puścić kierownicę ale do odważnych świat należy i poszło. Nie dużo tego jechania było ale zawsze coś.
Wpisałam sobie 0,5 km w terenie bo przy Malcie kopią kanalizę i muszę jechać przez lasek po piachu i korzeniach. Hulaj może, prawie, że wyścig MTB na szosie wygrać to ja nie dam rady pół km?
km i czas z czapy bo popsułam licznik.
Licznik z górala zgubiłam i tak sobie jeżdżę na czuja i wydaje mi się, że noga mi tak podaje a prędkości jakie osiągam są takie zawrotne ;)
Kategoria po mieście, szosa, z domu/do domu
Na imieniny Zofii
d a n e w y j a z d u
30.39 km
0.00 km teren
01:21 h
Pr.śr.:22.51 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
30 km/h to niestety nie moja średnia tylko prędkość wiatru z jaką mi wiał w gębę.
Wczoraj były imieniny Zosieńki i ledwie przytachałam się do domu to padło pytanie: "Mama a co dla mnie masz???? a jak nie masz to chodźmy do Pepco". To musiałam wysupłać troche zaskórniaków i pokulałyśmy się do PEPCO po kucyki po 5 zeta za sztukę, naszczęście tylko 2 sztuki a potem na rynek na lody a potem jeszcze po chleb i na lody.
Tortu solenizantka nie zafundowała, bo dwa dni wcześniej z koleżankami przepuściła kasę i była zdziwiona, że to ona powinna postawić tort a nie matka. Te dzieci!!!
Kategoria dojazdy, z domu/do domu, szosa
szosowo
d a n e w y j a z d u
33.81 km
0.00 km teren
01:16 h
Pr.śr.:26.69 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Na Wierzyce, poboczem S5 do Kociej i nawrotka. Cały czas w deszczyku. Z kasku kapało mi na nos ;)
Kategoria szosa
Tor Poznań
d a n e w y j a z d u
33.20 km
0.00 km teren
01:15 h
Pr.śr.:26.56 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Biłam się dzisiaj z myślami co dzisiaj robić. Tyle jest do zrobienia w domu i na ogródku a ja tylko rower, rower, dzieci, dom, praca i spanie. Pogoda zanosiła się na niezbyt ładną, wiec z roboty w ogródku nici(pogoda podobno nie przeszkadza i są parasole ;)) dziewczynki chciały jechać do babci mój mężulek stwierdził, że jak mam ochotę spróbować to dam radę a spróbować ściganctwa na szosie nie zaszkodzi bo to jest zupełnie coś innego. Stwierdziłam, że życie ucieka i należy spróbować wszystkiego co się da (w ramach rozsądku) i co mi tam, najwyżej się wywalę. Miałam problem typowo kobiecy - jak się ubrać. Strój teamowy więc tu nie ma problemu ale mój piękny fioletowy manicure nie mieścił się w długie rękawiczki, więc co zrobić aby palce miały ciepło a na szosie musi była stylówa? Założyłam więc nową parę pięknych białych rękawiczek do ogrodu a na nie krótkie rowerowe. Z daleka stylówa, że hej ;)
Poprosiliśmy, przez telefon, Rodmana, żeby załatwił formalności i wtedy zaczęło padać. Jak głupie! Noż kurde! Miało nie padać. Nie będę przecież odwoływać, słowo się rzekło jadę nawet w deszczu, trzeba być twardym.
Na torze przestaje padać, robi się cieplej, będzie dobrze. Start chłopaków na 15 rundek ale sędziowie nie mogą ogarnąć regulaminu. Mam wrażenie, że nawet organizator nie przeczytał regulaminu, który miał 2 strony i puszcza peleton jakieś 10 min wcześniej niż czas regulaminowy, wtedy dojeżdża jakaś grupka co była na rozjeździe i protestuje, że przecież jeszcze nie czas!!! Dojeżdża peleton a sędzia: "STOP- to była rozjazdowa runda". Szum i oburzenie ale sędzia ma zawsze rację i ruszają na nowo. :/.
Pojechałam na rozgrzewkę. Mój trener kazał mi pojechać na dużej kadencji i jak najmiękcej. To pojechałam sobie kółko. Jak zbliżał się peleton to zlazłam na pobocze i wtedy przeleciały obok "szerszenie". Normalnie aż miło było posłuchać i popatrzeć jak w tym peletonie się kasują, próbują uciekać itd. Chwila moment i znikają. Nawet wleźć na rower nie zdążyłam a ich juz nie było z 40-50 km/h lecieli. Super :)
I nadeszła ta chwila jak wołają na start M50, M60 i kobiety. Matko Bosko co ja zrobiłam!!! Ja się boję!!! Patrzę na konkurentki a tutaj szkoda gadać. Oj! ciężko będzie :(
Start i na budziku od razu 35 km/h a peleton odjeżdża..........Jak w piosence Wysockiego o długodystansowcu ;)
Na szczęście widzę jeszcze jakieś kobiety do złapania. I biorę d... w troki i gonię. Łapię Kamilę i mówię: " Dalej, łapiemy tą przed nami" We dwie złapałyśmy Asię Zbroszczyk a potem we trzy współpracując jedziemy na wymianki. Oczywiście idzie mi to jak dupie suszonej bo nie umiem ale jakoś idzie. Asia umie się trzymać koła na milimetry, Kamila trochę gorzej a ja pływam ale się trzymam. Przeważnie wiszę z tyłu ale na 6 kółek jedno ciągnę ja. Potem Kamila i jedno Asia. Mastersi skończyli przed nami i jakiś starszy pan zaczął nas ciągnąć. Asia usiadła za nim, potem Kamila i ja. Na budziku 36 km/h a ja nie muszę ciągle pedałować ale ciągła kontrola co by nie odpaść. No rewelacja!! Czuję sie świetnie, prawie jak świeża malina i mogłabym jechać szybciej ale ci przede mną coś marudzą ;). Z drugiej strony wiem, że wyjadę i spalę się i tyle będzie. Giry nie bolą, dech stabilny, plecy nie bolą cudo. Trzeba zrobić piękny finisz, myślę sobie. Będzie śmiesznie :)
Na 100 metrów przed metą wychodzę na prowadzenie i rzucam do lasek: Dalej, ścigamy się!!! I pruję ile mogę. Podjęły wyzwanie :) Gnam ile wlezie, chyba płyta - oś. Nie mam czasu sprawdzać, w girach ból i ogień,
Z daleka słychać oklaski, kątem oka widzę, że Kamila depta jak miło i niestety mnie wyprzedza, cisnę ile wlezie i meta. Jestem z nas trzech 2-ga. Wśród bab 4-ta na 6 ale jak przyjechała olimpijka Anna Harkowska, no to wybaczcie.
Zresztą był niemiły zgrzyt z tą Harkowską na trasie bo jedziemy sobie we trzy i widzimy, że jedzie ta w biało-czerwonym (Harkowska) ciągnięta przez jakiegoś faceta. Akurat prowadziła Kamila i Harkowska zaczęła dublować nas na zakręcie. Kamila poprowadziła nas na zewnętrzną, sądząc, że ci pójdą wewnętrzną toru a te jelenie chyba jeździć nie umieją bo ich wyniosło na zewnętrzna i mięsem rzucają, że źle jedziemy :(. Szkoda gadać. Jak się jeździć nie umie to co się pchają! ;)
Podobało mi się:) Nie umiem jeździć na kole, nie umiem jeździć w peletonie, nie umiem jeździć na torze więc dużo pracy przede mną ale radocha z jazdy super. Nic mnie nie boli czyli jechałam w tlenie, sił dosyć tylko kondychy brak, ale to podobno jest do wytrenowania :)
Rodman się posypał. Szkoda! bo pięknie jechał. Kibicowałam mu ale potem nas zagnali na start i dopiero po powrocie się dowiedziałam. Mam nadzieję, że się szybko zagoi :)
Kategoria szosa
Zez ślubnym
d a n e w y j a z d u
26.32 km
0.00 km teren
01:05 h
Pr.śr.:24.30 km/h
Pr.max:46.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Na jego rozjazd.
Dzieciaków nie ma, leniwy poranek bez pośpiechu.
Wyjazd z Marcinem szoską. Marcin jechał sobie na rozjazd a ja trenowałam jazdę na jego kole. Jechałam blisko nawet bardzo i wg. instrukcji nie patrzyłam na koło tylko wyżej czyt. na jego tyłek. Stwierdziłam, że ma chudy ten tyłek i całkiem atrakcyjny chociaż ubrany ;) Rozproszyły mnie te myśli i o mały włos a było by bum. Kolarstwo wymaga jednak dużego skupienia ;)
Potem mój treneiro kazał mi robić tempówki i tak 5 razy jechałam tak, że mi dechu nie starczało. Co gorsze giry by mogły deptać mocniej, bo nawet mnie nie bolały a tchu złapać nie mogłam. Po tym najazdy na górkę i jeździłam jak taka co to drogi znaleźć nie może w te i wewte po wiadukcie.
W Kociałkowej Górce naprawiają drogę. Cholera ich by wzięła! Nasypali w dziury jakiegoś smołowatego byleczego i to wszystko przykleiło sie do naszych rowerów. Psiokryw! Już by lepiej nic nie robili, bo dziury stały się klejącymi górkami, które trzeba omijać na resztce ledwie trzymającego się asfaltu.
Zmywaliśmy ten niby asfalt benzyną i stała się, rzecz straszna - zniszczył mi się mój fioletowy manicure ;)
ps. to podobno nie były tempówki tylko sprinty :)
Kategoria szosa
Bardzom pociągająca
d a n e w y j a z d u
38.00 km
0.00 km teren
01:40 h
Pr.śr.:22.80 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
ale nie tak jak bym chciała ;) Z nochala itd..... do tego stopnia, że rano jak mi Marcin ładował rower na samochód to nie widziałam, że załadował Wilego a nie Mondiego. Cóż pomroczność jasna. Wzięłam licznik do Mondiego a ten nie pasuje na Wilego więc km na ślyp i czas też. Ponieważ jestem "prawie" jak zawodowiec to powinnam wpisać czas 1 godzina bo mknęłam jak wiatr z wiatrem ale nie będę przeginać ;).
Weryfikacji prędkości mojej jazdy dokonał Marcin, którego spotkałam w Górze. Odprowadził mnie do domu. Ten to machnie tymi wytopionymi, okablowanymi szkitami dwa razy i zostawia mnie w taaaaaaaaaaakim tyle i do tego jadąc na góralu. No cóż
A! Wczoraj było gorąco i nawet przez chwilę mi to zaczęło przeszkadzać ale szybko mnie oświeciło, że lepiej, żeby nie, bo sama dałam przyzwolenie na
Kategoria dojazdy, szosa, w domu
Do domciu trochę okrężne
d a n e w y j a z d u
60.97 km
1.00 km teren
02:40 h
Pr.śr.:22.86 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Wyjechałam późno, o 17,30. Chciałam okrążyć sobie parę razy jezioro maltańskie ale 1 raz wśród tłumów wystarczył, żeby mieć wielka chęć jak najszybciej skręcić w strone Swarzędza. Przed Antoninkiem na fragmencie drogi zdjęli asfalt i coś grzebią. Nie było wyjścia, trza było jechać obok. W Sarbinowie skręciłam na Kociałkową ale nie chciało mi się jechać w dół po dziurawym asfalcie więc skierowałam się na S5 i km leciały a słonko zaczęło zachodzić. Zachodzące słonko
© JoannaZygmunta
Kategoria dojazdy, szosa
szosowo duuuuuuzym kołem do domu
d a n e w y j a z d u
73.28 km
0.00 km teren
03:02 h
Pr.śr.:24.16 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Około 13 autem pojechałyśmy z babolami do Poznania. Tak szybko minął w domu czas, że nie wiem kiedy. Marcin przejął nasze pociechy w Poznaniu ale zanim wyjechałam zrobiła się 15. dzieicaczki były pod dobrą opieką to sobie mogłam pojeździć. Do Pobiedzisk dojechałam sobie przez Kowalskie ale najpierw musiałam przejechać przez Maltę. Było to najgorsze 3,5 km z całych 70. Pełno kasztanków, które wybrały się na spacer. Tłuste dziady w dresach z babami kapiącymi od złota, którzy wybrali się na spacer i karmią się watą cukrową.
Do tego miliony nieokiełznanych dzieci i psów. Mam dzieci to wiem, że są nieprzewidywalne ale i tak o mało co leżałam bo grzeczne dziecie zrobiło gwałtowny zwrot do śmietnika.
Im dalej od Malty tym fajniej chociaż wiatr dzisiaj wiał choćby nie wiem w którą stronę sie odwrócić zawsze mniej lub bardziej intensywnie w twarz.
We Wronczynie w sklepie postawiłam mojego Willego i poszłam kupić sobie pitko. Wracam i widzę jak pochyla się nad nim dwóch pijaczków i deliberują:
1 pijak: Na takich to byś się zabioł,
To jest rower! Dwa razy mochniesz i jezdeś w Pobiedziskach
2 pijak: no, mosz racje to nie dlo mnie
-Pani a mogę dotknąć - łap za koło.
- Pani! Pani na tym jeździ??? Toż to twarde to dla zawodowca, to ni dlo mnie
Uśmiechnęłam się i pojechałam o mało nie wywijając na ich oczach koziołka na piachu. Zawodowiec psio kryw!
Potem jeszcze na obwodnicę S5 i się ukulało. Wydaje mi się, że widziałam małżonkę Marcina na rowerze, która poginała dzielnie po drodze do Kociałkowej. Ja nie wiem co ci mieszkańcy (np. Seba) tam z tą drogą porobili. Czołgami jeździli w zimie czy co, a może asfalt na rozpałkę brali? Bo miejscami asfaltu nie uświadczysz.
Kategoria szosa
Szosowo spotykając "wertepowców"
d a n e w y j a z d u
75.88 km
0.00 km teren
03:00 h
Pr.śr.:25.29 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Najpierw 25 km ciagle pod wiatr. Dojechałam do Kostrzyna do szkółki z drzewkami. Połaziłam i znalazłam drzewka, które mam nadzieję nabyć w najbliższą sobotę. Będzie ładnie :). W Kostrzynie droga miała prowadzic z wiatrem ale stwierdziłam, że tam są dupowate asfalty więc fajniej będzie zawrócić i jechac sobie wzdłuż S5 i tym razem z wiatrem w plecy. W okolicy Sannik widziałam miotających sie rowerzystów z mapnikami i numerkami przyczepionymi do rowerów. Jedna para jechała w przeciwną niż ja stronę, druga stała i medytowała, a trzecia dwójka facetów jechała w moją stronę. Podjechałam i zapytałam się czego szukają i co to za impreza. Okazało się, że są uczestnikami rajdu przygodowego "Wertepy". Mają do pokonania 80 km rowerem i znalezienia 19 punktów. Gdzies tam mają bieg i przeprawę kajakową. Jechałam sobie z chłopakiem i gadałam gdy nagle ten mówi, ze musi poczekać na kolegę. Szczerze to nie jestem przyzwyczajona, do tego, że faceci nie mogą za mną nadążyć. Zwykle to ja mam jęzor do pasa i tylko mi miga kurtka Marcina jako znikający punkt. Jeszcze chwilę pogadaliśmy i pojechałam sobie. Dojechałam do Pobiedzisk i zrobiłam kontrolny telefon z zapytaniem co tam słychać u lasek. Wszystko dobrze. Oglądały bajkę i zaraz będą tańczyć na macie. Nie muszę wracać. Nie wiele mi trza było mówić. Szybko w drogę choć znowu pod wiatr w stronę Kostrzyna, Góry i Sarbinowa. Znowu pod wiatr i to coraz silniejszy i coraz mniej wiosenny. W Jankowie nawrotka i wiatr w plecy. A tam urodzaj "wertepowców"- rowerzystów, pieszych i rolkarzy. Od strony Biskupic jechało 2 takich rolkarzy, że miło było popatrzeć. ;) Opaleni, na krótko normalnie wiosna. Innych spotykałam na "popasie" lub wlekących się ostatkiem sił. Ta para jechała całkiem żwawo "wertepowcy na rolkach"
© JoannaZygmunta
Pod Pobiedziajami zaczęło padać, do tego przypomniało mi się, że za chwilę mam iść do fryzjera, od jakiś 10 km nie miałam co pić (bo przecież wyjechałam na jakieś 30 km)więc czas było wracać. Marcin obiecał mi, że podwiezie mnie do domu wracając autem ze swojego treningu ale jakoś go nie było. Musiałam się streścić a Pobiedziska są pod górkę. Dojechałam do domu to szybko prysznic i do fryzjera. Czas zapierdziela jak szalony.
W ramach uprzyjemniania sobie życia kupiłam sobie piękne butkiMoje pięne nowe butki
© JoannaZygmunta
Mają jedna wadę - nie nadają się, żeby wkręcić SPD ;)
Kategoria szosa
Martunia mi sie pochorowała
d a n e w y j a z d u
43.99 km
0.00 km teren
01:45 h
Pr.śr.:25.14 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Brzusio Martusi dzisiaj nie wytrzymał. Właściwie nie wiem co jej zaszkodziło ale tak czasami bywa. Od 5 rano walczyłyśmy z brzuszkiem i jego brakiem akceptacji jakiegokolwiek jedzenia równiez tego co juz w nim było. Dzień urlopu do tyłu, wiec należało go godnie wykorzystać. Około 14-tej Martusi zrobiło się lepiej i zasnęła. Umówiłyśmy się, że ja pojadę na rower a gdy ona się obudzi to zadzwoni. Kochane dziecię spało sobie 2 godzinki, które wykorzystałam na kręcenie, łapanie piegów na nosie i niestety mżawki na gębie ale to nazywamy nawilżaniem. Wiatr oczywiście wiał mi ciągle w gębę bo zmieniał kierunek żebym czuła jego niezbyt ciepły powiew. Ubrałam się nazbyt wiosennie gdyż przez okno ładnie grzało a nie bardzo miałam czas na rozpoznawanie ciepłoty i kierunków wiatrów. Standardowo na prawie pustych drogach znalazł sie debil co trąbił akurat jak objeżdżałam jedną z wielu dziur w naszych bardzo całych drogach. Dużo czasu straciłam na szukanie Zośki z którą się umówiłam, że przyjdę po po nią do szkoły. Ledwie zdążyłam na 14,45 a Zośki nie ma. Okazało się, że jej się pomyliło i dzisiaj skończyli o 14,55. Ja jej szukam i zdziebko marznę a tej się pomyliło. Dzieciory!!!
W Puszczykowie Zaborzu miałam nadzieję, że znajdę wiosenkę w postaci kwiateczków Kwiatki
© JoannaZygmunta
W Buszkówcu pogadałam sobie z kimś całkiem przystojnym ;) Mój inteligentny słuchacz
© JoannaZygmunta
Kategoria szosa