JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Wpisy archiwalne w kategorii

inne

Dystans całkowity:891.27 km (w terenie 175.00 km; 19.63%)
Czas w ruchu:37:52
Średnia prędkość:19.09 km/h
Maksymalna prędkość:55.00 km/h
Liczba aktywności:46
Średnio na aktywność:19.38 km i 1h 43m
Więcej statystyk

Pobiedziskie jazdy

  d a n e    w y j a z d u 20.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czarna Mamba
Sobota, 15 września 2012 | dodano: 15.09.2012

Jazdy po Pobiedziskach w zeszłym tygodniu. Auto zepsute więc jeżdżę Czarną Mambą po zakupy, po dziewczynki do szkoły, dowożę zapomniane śniadania, zeszyty, książki, stroje na w-f itp. Dzisiaj do Czarnej Mamby podłączyły się moje dziewczyny na rolkach i byłam koniem pociągowym wkoło osiedla. Ile zastosowań dla zwykłego wioskowego roweru :D


Kategoria inne

A po obiedzie

  d a n e    w y j a z d u 15.74 km 12.00 km teren 00:56 h Pr.śr.:16.86 km/h Pr.max:43.40 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Czwartek, 13 września 2012 | dodano: 13.09.2012

wybraliśmy się na wyprawę poszukiwawczo- łupieżczą do lasku. Marcin przeciagnął mnie po hopkach, podjazdach i zjazdach zamiast gnać przed zachodem słońca, żeby jeszcze było coś widać.

Zachód słońca nadszedł z lekka za wcześnie © JoannaZygmunta

Znaleźliśmy 1 Kanię :( i to nie tam gdzie miały rosnąć. Świnie nie Sowy


Kategoria inne, wycieczka

Po chlebuś

  d a n e    w y j a z d u 3.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:14.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czarna Mamba
Sobota, 8 września 2012 | dodano: 08.09.2012

Na moją pokusę w Pobiedziskach otworzyli piekarnię - cukiernię "Zagrodnicza" z Poznania. Podjechałam najpierw na szumnie nazwany TARG - parę straganów z owocami a potem do piekarni. Kupiłam świeżutki, pachnący chlebuś, który kusi aby posmarować go masełkiem i pochłonąć z 2, 3 skiby i ciasteczka francuskie z owocami.
Tak jakoś zimno i nie wiadomo jak się ubrać. Niby 14 st C a w dekolt nieprzyjemnie wieje pod plecakiem plecy mokre. Jesień idzie nie ma na to rady. Dla pokrzepienia teraz była słodka chwila z ciasteczkiem i kawką. Pycha!! A odchudzanie przełożyłam jak zwykle na jutro.


Kategoria dojazdy, inne

Odprowadziłam chłopaków

  d a n e    w y j a z d u 40.47 km 0.00 km teren 01:40 h Pr.śr.:24.28 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Sobota, 1 września 2012 | dodano: 01.09.2012

do Swarzędza. Marcin z Sebą pojechali na zaproponowany przez Marcina objazd dookoła Poznania. Trasa wymyślona przez Marcina i mozliwe, że będą modyfikacje.
Z Sebą spotkaliśmy się na drodze do Kociałkowej. Byliśmy wszyscy bardzo punktualni :). Przywitanko i ruszamy a wtedy widzę jakiegoś szoszona -> Macieja. Nie mógł jechać z nami bo nie ma czasu, szkoda bo może by mnie pociągnął w drodze powrotnej a tak snułam się pomalusiu. Za to do Swarzędza jechaliśmy całkiem całkiem ale dokładnie nie wiem ile/h bo całą drogę gęgałam z Sebą i nie wiem jak mi droga minęła. Dzięki Seba było przemiło!!!!
Giry jeszcze mnie bolą po siłowni ale jest już OK. Dawno nie byłam na siłowni i zapomniałam ile mięśni mam w sobie, które mogą boleć.
Wróciłam ok 10 a moje babolindy dopiero oczka przecierały. Zjadłyśmy milusie śniadanko a teraz będziemy jeździć na miotłach i szmatach ;)


Kategoria dojazdy, inne, wycieczka

Mój pierwszy raz na baranku czyli

  d a n e    w y j a z d u 32.00 km 0.00 km teren 01:20 h Pr.śr.:24.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Czwartek, 9 sierpnia 2012 | dodano: 09.08.2012

początki kariery kolarza szosowego w moim wykonaniu. W 40 roku życia, no w 41 pierwszy raz w życiu jechałam na baranku i nie była to mięciutka, milutka pachnąca mlekiem owieczka tylko kierownica mojej nowej szosówki. Marcin już ją dawno sobie upatrzył ale była mu za mała. Piękna karbonowa, mała, biała szosóweczka akurat dla żonki co jak dupa jeździ i bała się takiej kierownicy i cieńkich oponek jak diabeł święconej wody. Szosóweczka jest jak piękna młoda włoszka, której pragną faceci. Prawdziwa la bicicletta. I dostała się w moje łapki i stała się małym włochem równie wartym pożądania i dobrego dosiadu ;).Marcin powiedział, że nie jest to prawdziwy włoski rower, który krzyczy :”Patrzcie na mnie!! Jestem Włochem, tylko taki Włoch w białej eleganckiej koszuli i czarnych włosach – marzenie kobiety”
Facetów nie można rozpieszczać (za bardzo) więc zaraz w pierwszy dzień naszego związku pokazałam mu, że koniec pieszczenia się na asfaltach i będzie teraz jeździł po szutrach i kamlotach (a niech się chłopak boi) Zabraliśmy go na Ślężę bo kupiłam go od faceta we Wrocławiu i była okazja, żeby się na tą górę wdrapać a zawsze to chciałam zrobić i nigdy nie było okazji.

Na Ślęży © JoannaZygmunta

Wiluś z wrażenia aż zasłabł i musiałam go nieść na plecach.
Wily zasłabł z wrażenia ;) On jest tak lekki że łatwiej było go nieść niż sprowadzać © JoannaZygmunta

Następna jazda była już w Pobiedziskach w porze nocnej. Po godzinie 1 w nocy wybraliśmy się na pobiedziski rynek i Marcin miał polewkę i nie mógł się nadziwić, że nie umiem na tym ustrojstwie jeździć. Do 3 w nocy obmawialiśmy i opijaliśmy nowy nabytek a dzisiaj z rana w laczkach dopasowywaliśmy małego Włocha. Nochal siodła Marcin opuścił, mostek odwrócił na kąt dodatni i już jechało sie lepiej. Próby odbywały się przed domem. I dobrze!, bo nie było sąsiadów i nie widzieli moich nieudolnych jazd bo miałam problem jak tu przełożyć ręce z kierownicy na łapy a najważniejsze jak złapać klamki hamulca!!! Hamowanie nogą w laczku może wystarczy na podwórku ale nie jak już się jedzie. Pierwsze wrażenie przy zmianie ułożenia rąk - dlaczego u diaska jadę w ogródek sąsiada a nie tam gdzie chcę??!!!. No, udało się! Nie startowałam mu jego pięknych choinek! Ale dlaczego tak ślisko!!
Po południu wybraliśmy się na przejażdżkę. Z początku powoli 20 km/h Marcin marudził, że tak wolno a ja miałam stracha po porannych wjazdach w ogród sąsiada. Kierownicą buja, kontakt z asfaltem opony niewielki ale i tak lepiej, że opony a nie mojego tyłka . Jakoś się jedzie. Jadę, jadę i jest coraz lepiej. Udaje mi się łapać klamki hamulcowe, przekładać przerzutki i sukces - wyjęłam bidon z koszyczka, napiłam się i włożyłam go z powrotem! Jest coraz lepiej! Zakręty dają się przejeżdżać, przydusiłam pedały i prędkość wzrasta. Niestety asfalty dziurawe nie pomagają w nauce a nadgarstki zaczynają boleć już po 10 km. Trudno będzie trzeba się przyzwyczaić.
Jadę i idzie coraz lepiej © JoannaZygmunta

jest dobrze!!!! © JoannaZygmunta

Powiedziałam Marcinowi, że pierwsze wyścigi to pewnie za 3 lata pojadę. A on : Taaa, jak Ciebie znam to już wiesz gdzie i kiedy są najbliższe” . Skąd on wiedział?
Zawsze podobały mi się, Wiliery. Są piękne!! I Nawet nie marzyłam, że będę go miała a tutaj cyk! Za nieduże pieniądze facet sprzedaje. Okazja jak z Mondrakerem. Marcin mówi, że mam szczęście ale ja myślę że raczej fioła ;).
Jeszcze jedna kwestia. Czy wie może ktoś czy prowadzone są gdzieś terapie dla cykloholików? A najlepiej dla małżeństw. Miała być szafa w sypialni a są dwie szosy w garażu. Masakra


Kategoria dojazdy, inne