Sierpień, 2012
Dystans całkowity: | 778.97 km (w terenie 294.68 km; 37.83%) |
Czas w ruchu: | 33:49 |
Średnia prędkość: | 22.01 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.00 km/h |
Liczba aktywności: | 25 |
Średnio na aktywność: | 31.16 km i 1h 46m |
Więcej statystyk |
Na Mondim
d a n e w y j a z d u
2.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:35.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Po montażu nowych kół i przełożeniu łańcucha malutka jazda do sklepu. Przed sklepem stali chłopacy i widziałam rozmarzony wzrok padający na mój rowerek. Teraz jest jeszcze śliczniejszy i fajnie jedzie :). Chociaż dużo trudniej jest go rozlukać do 35 km- Wilego dużo łatwiej.
Kategoria dojazdy
Mój drugi raz na baranku
d a n e w y j a z d u
32.31 km
1.00 km teren
01:18 h
Pr.śr.:24.85 km/h
Pr.max:50.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Drugi raz już bardzo udany. Czuję się coraz lepiej i pewniej. Pojechaliśmy z Marcinem standardowe kółeczko tyle, że w odwrotną stronę. W Kociałkowej Górce spotkaliśmy biegającego Sebę. Zatrzymaliśmy się na momencik i tak na pierdołach zeszło nam 40 min. Poznaliśmy żonę Seby - bardzo miła i ładna dziewczyna.
Rozkulałam się do 50 km ale czad!
Wiało. Ostatnio albo leje albo wieje.
Mój pierwszy raz na baranku czyli
d a n e w y j a z d u
32.00 km
0.00 km teren
01:20 h
Pr.śr.:24.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
początki kariery kolarza szosowego w moim wykonaniu. W 40 roku życia, no w 41 pierwszy raz w życiu jechałam na baranku i nie była to mięciutka, milutka pachnąca mlekiem owieczka tylko kierownica mojej nowej szosówki. Marcin już ją dawno sobie upatrzył ale była mu za mała. Piękna karbonowa, mała, biała szosóweczka akurat dla żonki co jak dupa jeździ i bała się takiej kierownicy i cieńkich oponek jak diabeł święconej wody. Szosóweczka jest jak piękna młoda włoszka, której pragną faceci. Prawdziwa la bicicletta. I dostała się w moje łapki i stała się małym włochem równie wartym pożądania i dobrego dosiadu ;).Marcin powiedział, że nie jest to prawdziwy włoski rower, który krzyczy :”Patrzcie na mnie!! Jestem Włochem, tylko taki Włoch w białej eleganckiej koszuli i czarnych włosach – marzenie kobiety”
Facetów nie można rozpieszczać (za bardzo) więc zaraz w pierwszy dzień naszego związku pokazałam mu, że koniec pieszczenia się na asfaltach i będzie teraz jeździł po szutrach i kamlotach (a niech się chłopak boi) Zabraliśmy go na Ślężę bo kupiłam go od faceta we Wrocławiu i była okazja, żeby się na tą górę wdrapać a zawsze to chciałam zrobić i nigdy nie było okazji. Na Ślęży
© JoannaZygmunta
Wiluś z wrażenia aż zasłabł i musiałam go nieść na plecach.Wily zasłabł z wrażenia ;) On jest tak lekki że łatwiej było go nieść niż sprowadzać
© JoannaZygmunta
Następna jazda była już w Pobiedziskach w porze nocnej. Po godzinie 1 w nocy wybraliśmy się na pobiedziski rynek i Marcin miał polewkę i nie mógł się nadziwić, że nie umiem na tym ustrojstwie jeździć. Do 3 w nocy obmawialiśmy i opijaliśmy nowy nabytek a dzisiaj z rana w laczkach dopasowywaliśmy małego Włocha. Nochal siodła Marcin opuścił, mostek odwrócił na kąt dodatni i już jechało sie lepiej. Próby odbywały się przed domem. I dobrze!, bo nie było sąsiadów i nie widzieli moich nieudolnych jazd bo miałam problem jak tu przełożyć ręce z kierownicy na łapy a najważniejsze jak złapać klamki hamulca!!! Hamowanie nogą w laczku może wystarczy na podwórku ale nie jak już się jedzie. Pierwsze wrażenie przy zmianie ułożenia rąk - dlaczego u diaska jadę w ogródek sąsiada a nie tam gdzie chcę??!!!. No, udało się! Nie startowałam mu jego pięknych choinek! Ale dlaczego tak ślisko!!
Po południu wybraliśmy się na przejażdżkę. Z początku powoli 20 km/h Marcin marudził, że tak wolno a ja miałam stracha po porannych wjazdach w ogród sąsiada. Kierownicą buja, kontakt z asfaltem opony niewielki ale i tak lepiej, że opony a nie mojego tyłka . Jakoś się jedzie. Jadę, jadę i jest coraz lepiej. Udaje mi się łapać klamki hamulcowe, przekładać przerzutki i sukces - wyjęłam bidon z koszyczka, napiłam się i włożyłam go z powrotem! Jest coraz lepiej! Zakręty dają się przejeżdżać, przydusiłam pedały i prędkość wzrasta. Niestety asfalty dziurawe nie pomagają w nauce a nadgarstki zaczynają boleć już po 10 km. Trudno będzie trzeba się przyzwyczaić.Jadę i idzie coraz lepiej
© JoannaZygmuntajest dobrze!!!!
© JoannaZygmunta
Powiedziałam Marcinowi, że pierwsze wyścigi to pewnie za 3 lata pojadę. A on : Taaa, jak Ciebie znam to już wiesz gdzie i kiedy są najbliższe” . Skąd on wiedział?
Zawsze podobały mi się, Wiliery. Są piękne!! I Nawet nie marzyłam, że będę go miała a tutaj cyk! Za nieduże pieniądze facet sprzedaje. Okazja jak z Mondrakerem. Marcin mówi, że mam szczęście ale ja myślę że raczej fioła ;).
Jeszcze jedna kwestia. Czy wie może ktoś czy prowadzone są gdzieś terapie dla cykloholików? A najlepiej dla małżeństw. Miała być szafa w sypialni a są dwie szosy w garażu. Masakra
Kategoria dojazdy, inne
Z Zosią na jej trening
d a n e w y j a z d u
7.68 km
7.68 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:33.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Zosieńka chciała sobie pojechać potrenować więc pojechałam z nią. W lesie pełno błota a Zosia zarządziła, że ten kto nie przejedzie przez kałuże to przegrywa. Powiedziałam jej, że musi się trochę rozpędzić przed kałużą bo inaczej zostanie na środku co za chwilę miało miejsce. Bucik w błocie i stoi ta sierotka i wkłada i wyciąga z błota nóżkę i nie wie co zrobić. Pomogłam jej się wydostać i dalej jechałyśmy po błotkach. Marcin był załamany. 7 km i rower do mycia. No co ja poradzę, że takie wyjazdy są najatrakcyjniejsze. Wygrała Zosia. :)
MAX 33 km/h tak Zośka potrafi piłować z górki, że ledwie ją dochodzę ;)
Kategoria wycieczka, wyścig
Pod nieobecność męża pojeździłam po bezdrożach
d a n e w y j a z d u
104.14 km
65.00 km teren
05:15 h
Pr.śr.:19.84 km/h
Pr.max:38.91 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Marcin pojechał do Kołobrzegu z chłopakami a ja zostałam samotna w domu. Troszkę posprzątałam ale po lataniu ze szmatą musiałam się odchamić. Pojechałam na wystawę do Muzeum Narodowego w Poznaniu pt:Tycjan-Veronese-Tiepolo. Arcydzieła malarstwa włoskiego ze zbiorów Accademia Carrara w Bergamo. Nie podobało mi się. Na szczęście w sobotę wstęp jest wolny i mogłam obejrzeć sobie dodatkowo zbiory w tym malarstwo holenderskie i polskie okresu Młodej Polski. Był mój ulubiony Frans Hals i jego pijaczkowie i Malczewski z jego szalonymi snami. Potem poszłam sobie do Odwachu na wystawę poświęconą poznańskiej rozgłośni radiowej. Ponieważ często na jedno ucho słucham radia w czasie jazdy autem i rowerem to ciekawią mnie takie historie. Fajnie.
Pospacerowałam sobie po Poznaniu i zrobiłam parę zdjątek. Niestety potem wykończyła mi się bateria.Stary Rynek w Poznaniu
© JoannaZygmuntaTrochę ratusza, fontanna i kamieniczki
© JoannaZygmunta
Dzisiaj było święto Bambrów poznańskich. Po rynku chodziły kobiety poubierane w stroje bamberek a fontannę przyozdobiono kwiatami.Przyozdobiona kwiatami Bamberka
© JoannaZygmunta
Potem pojechałam sobie na cmentarz na Winiarach i nadwarciańskim przez Puszczę Zielonkę do Pobiedzisk.
Już prawie tradycją się staje deszcz w Dąbrówce Kościelnej. Zaczęło się błyskać, grzmieć i lać. Schowałam się pod wiatą, która przeciekała i nie wiele chroniła. Przemokłam zdziebko ale, że ciepło było to jeszcze 40 km dokręciłam.Po deszczu piach w Zielonce zamienił się w zatrzymujący, oblepiający koła zatrzymywacz.
W czasie drogi Marcin zdawał mi relacje z wycieczki. O 23 odebrałam go z dworca. Żyje i czuje się dobrze :)
Kategoria wycieczka
I chłopaki pojechali
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
O godzinie O:00 ze stacji benzynowej z ul. Obornickiej w Poznaniu chłopaki z Teamu Goggle Pro Active Eyewear grupa Wielkopolska pojechali zdobywać Kołobrzeg. Żegnani przeze mnie dobrym słowem pomknęli w zimną noc.
Wyjazd jest spontaniczny a zaczął się od jednego zdania rzuconego przez Marka
W Poznaniu było ciepło ale jak jechałam do Pobiedzisk, niestety samochodem, to widziałam, że temperatura spada i jest mgła. Mam nadzieję, że nie zmarzną chłopaki w tym mój mężuś.
Zdjęcia kiepskie bo z komórki Marcin przed zbiórką
© JoannaZygmuntaGrupa Goggle Pro Active Eyewear
© JoannaZygmunta