Do Kórnika
d a n e w y j a z d u
30.82 km
0.00 km teren
01:26 h
Pr.śr.:21.50 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Z rana słyszałam jak jakiś nadgorliwy sąsiad odśnieża chodnik, albo miałam jeszcze majki senne, więc zawinęłam się w kołdrę z myślą - nigdzie nie jadę! Posiedzę sobie, podjem parę ciasteczek, wypiję sobie kawkę, może posprzątam a może nie, a może sobie wypiję wiśnióweczki i w ogóle nie wyłażę z łóżeczka. Córunie będą grzeczne tak jakby ich nie było, wszystko będzie takie piękne i..... wtedy Marcin zaczął latać, zakładać jedne, drugie gacie oznajmił mi, że zrobił mi herbatkę i tym samym obudził mnie oraz przywrócił mi pamięć: że muszę kupić Marcie buty, bo wykańcza wszystkie w tempie zastraszającym i tylko reklamacje trzeba składać i że teściowa może nadjechać jak jej dzieci sama nie zawiozę, że może śnieg trzeba odgarniać, albo pozamiatać ten syf co po sniegu został, więc otrzeźwiona natrętnymi myślami wylazłam i to była dobra decyzja.
Auteczkiem do Poznania po drodze mijając Macieja jadącego na rowerze. Na ul. Starołęckiej pomachałyśmy Marcinowi jadącemu na swym rumaku pokonywać jakieś straszliwe smoki w postaci kilometrów, podjazdów i trąbiących stalowych rumaków a my poleciałyśmy kupić buty. Tym razem do Decathlonu. Oby na me oczy spływała zawsze taka ciemność i klapki jak dzisiaj. Kupiłyśmy Marcie zimowe buciory i Zośce wiosenne (aby wiosnę przywołać) i szybko zamykając oczy na wszelkie przeceny i promocje opuściłyśmy ten dom rozpusty. Potem wizyta u teściowej, która napasła mnie babką (dobra kobieta), wizyta u ojca, który marudził, że mu koty butami z SPD straszę (chrzęstem z piachu, bo odkurzacza nie można włączyć bo się sierściuchy przestraszą :-/) i wreszcie na rower. Z Rusa na Starołęcką i w stronę Rogalina. Ledwie ujechałam 8 km jak Marcin zadzwonił, że już jest u dziadka, gdzie zostawiłam auto i gdzie ma mnie odebrać?? No jeszcze nie!!! Urwałam się z kieratu to chcę nawet pod wiatr z jęzorem do pasa pojechać aż mi giry odpadną. A giry nic nie bolą, tylko zadyszkę jak stara lokomotywa mam. Oj! brakowało mi kondycji a tu za mną jedzie taki jeden w zielonym passacie i przez okno wrzeszczy że mam szybciej girkami kręcić. Przyczepił się taki pod Rogalinem i poganiał mnie - pod górki na mnie trąbił, przez okno wrzeszczy i nawet bezwstydnie fotografujeZ okna trenera
© JoannaZygmunta
Wreszcie się zmiłował i w Kórniku mnie do bryki wsadził i na ciastko i kawę do nie, nie, nie do kawiarni tylko do sklepu rowerowego mnie zabrał. Nie mogę narzekać kawa i tort bardzo dobry był, tylko znowu kupa forsy zniknęła, bo odebraliśmy moje kółka do szosy po prostowaniu i wymianie łożysk oraz Marcinowi spodobała się pompka i za zlitowanie się nade mną nie miałam co gadać tylko użyczyć karty.
Pokrzepieni kawą załadowaliśmy się do auta a wtedy .......... wyszło piękne słońce, które nie pozwoliło się zignorować, więc.......cdn
Kategoria szosa, wycieczka
komentarze