Na narty
d a n e w y j a z d u
14.21 km
11.00 km teren
01:29 h
Pr.śr.:9.58 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Marcin już od wczoraj mówił, że chce jechać na biegówki. Prognozy pogodowe nie były sprzyjające dla narciarzy dla rowerowców jak najbardziej bo raczej nie groziło to takimi smarkamito moje sople
© Robert1973
więc umówiliśmy się, że ja pojadę rowerem a Marcin autem nad jez.Brzostek i tam będzie na mnie czekał na biegówkach. Pospaliśmy się jak nigdy bo do 8 rano, potem zebranie osiedlowe, potem po nasze auto, które musieliśmy odebrać z warsztatu. (zepsuło się w poniedziałek i zapewniło nam bieganko przy - 10 stC przez 10 km. Cieplej było biec przez pole iż iść) i mogliśmy wybrać się dopiero około 13 jak właśnie zaczęło padać. Szybko, szybko bo śnieg zniknie!!! Marcin zapakował sie do auta a ja ruszyłam przez pole. Okazało się to nie łatwe bo koleiny okrpne, przykryte ładnym coraz bardziej śliskim śniegiem. Zaliczyłam tam 2 gleby + parę podpórek, które spowodowały że miałam zupełnie mokre skarpetki i lekko mokre rękawiczki. 2 km po asfalcie obfitowały w fontanny śniegu rzucane przez ciężarówki, których kierowcy mają w d.... że będę bardziej mokra. I tak dobrze, że nie w rowie.
Spotkaliśmy sie nad BrzostkiemSpotkanie na parkingu przy jez. Brzostek
© JoannaZygmunta
i pojechaliśmy traską XC Pobiedzisk z 2 grudnia.
A deszcz padał i padał a hrabina von szlochen płakała i płakała. Wkrótce byliśmy mokrzy Mokry Marcin
© JoannaZygmunta
"Umilałam" Marcinowi wycieczkę marudząc, że zaraz sie znowu wywalę, że mi zimno, że nie dam rady i inne miłe słowa. Jemu podniosłam troszkę ciśnienie sobie tez i było w miarę ciepło i przyjemnie. Przez śnieg świat wyglądał trochę inaczej i w pewnym momencie nawet mój niezawodny przewodnik, który wczoraj postanowił mnie przez złe informacje wysłać do Warszawy (pewnie chciał mieć w sobotę spokój ;)) sie zagubił. Ja tam nie wiedziałam gdzie jestem i tak nadrobiliśmy z 1 km. Na rowerze to jest nic ale na tych narciochać to jest co zaiwaniać. (szacun co nie umiejąc jechać jak Kowalczyk a próbują swoich sił). Paskudne dziki rozorały drogę, że momentami to były przewalone kamienie i dziury tak głębokie, że myślałam że w nich zostanę a mój mąż nie miał śniegu przez te bestie. Napiszę do Nadleśnictwa, żeby wycięli wszystkie dęby i wystrzelali dziki. Będzie porządek ;). Brak śniegu
© JoannaZygmunta
Deszcz padał i padał (hrabina von szlochen.........)*. Marcin poginał po 8 km/h. Ja się złościłam na dziki i było w miarę ciepło. Dopchaliśmy się do parkingu (zaliczyłam następną pokazową glebkę) i byłam tak zmarznięta, że chciałam wrócić autem. Marcin pożyczył mi swoje rękawiczki. Co za rozkosz, takie ciepełko!!! Ten mój mąż to potrafi rozkosz zapewnić tylko rękawiczkami. Hmmmmmmm co to będzie dalej????
* Hrabina von szlochen - kto nie wie niech szuka, kto wie to dobrze :)
Kategoria inne
komentarze
mój miał jakieś 15cm/2h jazdy, a Twój ;)
Niech mi ktoś powie kto jeszcze dorobił się takiego sopla (sopli)?
Bo ja nigdy, nawet po 4 godz jazdy w temp -5 st C. I nikogo nie widziałem z takim czymś, fuj!
Jak dla mnie to jakieś nienormalne? Tak się ślini, czy taki ma katar?
Czy tak się zapatulił a ten szalik, kominiarka, golf, chusta, czapka czy to coś co ma na głowie tak kiepsko odprowadza wilgoć?
Przecież to można przetrzeć, usunąć a nie robić z siebie pośmiewisko i jeszcze się tym chwalić...
Zdjęcie nr1 super, jak z horroru :D
Ale i tak jak będę trenował w Waszej okolicy to wpadnę !