Przed fitnessem
d a n e w y j a z d u
22.22 km
20.00 km teren
01:19 h
Pr.śr.:16.88 km/h
Pr.max:30.90 km/h
Temperatura:-7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Oj! Zimno dzisiaj było. Galotów pełno na sobie a i tak zimno się wciskało. Za to widoki cudowne!! Szadź osadziła sie na gałęziach i tworzyła niesamowite obrazy. Szadź osiadła na gałęziach
© JoannaZygmunta
Marcin na swoim czerwonym rowerze w czerwonej kurteczce wyraźnie odcinał sie na tle śniegu i białych drzew.Na tle śniegu
© JoannaZygmunta
Pojechaliśmy sobie nad jezioro Uli i Baba. Nie miałam dużo czasu ale i też nie miałam siły. Wkurzałam Marcina bo za wolno jechałam i marudził więc posprzeczaliśmy się troszku. Zaraz zrobiło nam się ciepło. Marcin się rozgrzał, ja też i zaczęłam kręcić szybciej. Nawet w paluchy u rąk zrobiło się ciepło. Zimowy obrazek
© JoannaZygmunta
Dojechaliśmy do jeziora, które zamarza. Pięknie wyglądało. Zamarzające jezioro
© JoannaZygmuntaZimowy pejzażyk
© JoannaZygmunta
Marcin był w mało romantycznym nastroju więc badał jaka pokrywę z lodu ma jezioro.Zamarza czy nie?
© JoannaZygmuntaA nasze rumaki odpoczywały
© JoannaZygmunta
Po chwili szybki powrót. Kałuże skrzypiały pod kołami, śnieg skrzypiał, mój rower skrzypiał i się ślizgał ale obyło sie bez gleb.
Na 11 byłam umówiona z sąsiadką na dwugodzinny step w Pobiedziskiej szkole. Obiecałam sąsiadce, że będę na kwadrans przed a wpadłam do domu punkt 11. Szybkie zwalanie ciuchów, latanie i szukanie ciuchów na aeorobic, napełnianie bidonu i szybka jazda do szkoły. Zajęcia już trwały i musiałyśmy nadganiać. Układ był w miarę łatwy, więc szybko było ok. Wycisk jak zawsze a po godzinie naparzanki ćwiczenia. Było ciężko, zagryzłam zęby i robiłam te brzuszki jakieś rozciągi i cholera wie co jeszcze. Jestem zadowolona, czuję się powiedzmy, że OK, raczej nie będę jutro cierpieć.Na stepie ale nie szerokim tylko fikanie girami w te i wewte
© JoannaZygmunta
Może jakieś pobieganko jutro. Ale koniecznie jak w środę. W srodę po siłowni poszłam z Marcinem pobiegać. Mieliśmy biec do kapliczki ale Marcin namówił mnie dalej. A dalej to był cmentarz przy którym już zdychałam i w ramach dodawania sobie siły, przypomniałam sobie "noc żywych trupów" i zaraz mi się lepiej biegło czyt. uciekało. Lampeczka malutka przede mną a za mną nie wiadomo co. Dodało mi troszkę szybkości a zwłaszcza jak drugi raz przebiegałam przy cmentarzu. ;)
Kategoria wycieczka