organizacja XC Pobiedzisk
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Nie jest to łatwe. Klamotów tyle do noszenia- kosze z z talerzykami, czajnik do herbaty,maszynka gazowa, winko i garnek do grzania, flaszki z wodą, musztardy, ketchupy, zapałki itd. Już od piątku zastanawiałam się co muszę zabrać a i tak nie wzięłam np serwetek. Wczoraj jeszcze lataliśmy po ogródku i wycinaliśmy po ciemku gałęzie do kiełbasek. Marcin z Sebą o 11 pojechali poprzywieszać strzałki i sprawdzić czy tasiemki prosto wiszą a ja spotkałam się z Marcinem II na parkingu przy jeziorze. Marcin II przyniósł drewno w dziecięcej wanience, parę szczapek a takie to ciężkie. Potem zrobił nam poglądową lekcję jak rozpalać ognisko i faktycznie rozpalił je jedną zapałką. zaczątek ogniska
© JoannaZygmunta
Pomału zaczęli się zjeżdżać zawodnicy - Marcin i Seba (dzięki za pomoc w oznaczaniu), JPbike, Jarek, Piotras z Kolegą, Grigor z Tatą Krzychem, Maciej , Rodman, Josip z córcią, Klosiu, Mlodzik. Marcin zarządził objazd trasy zdając sobie sprawę, że trasa może nie do końca być oznakowana czytelnie. Pojechali a ja z dziewczynkami Pawłem i Krzychem zostaliśmy i podkładaliśmy drewno do ogniska. Blanka córcia Wojtka była kochana i pomalutku się rozkręcała z moimi babolami, które zrobiły sobie super kryjówkę, wisiały na drzewach, szukały żywicy, wpadały na drewno, właziły w błoto, grzebały w zimnym jeziorze i tysiąc innych rzeczy o których lepiej nie wspomnę albo ich nie widziałam. Po objeździe trasy zarządziłam start. Musiałam rozedrzeć paszczę, żeby uczestnicy posłuchali mnie jako organizatora. Opanować 10 chłopa nie jest łatwo ale dałam radę. Mieli jechać ostrożnie i powoli ale tutaj mnie nie posłuchali. Ruszyli jak z kopyta. Paweł stanął jako drogowskaz a Krzychu robił zdjęcia. Dużo czasu nie minęło a pojawili się pierwsi Jarek a tuż za nim czarny koń zawodów Grigor. Przelecieli jak szatany Przelecieli jak wiatr
© JoannaZygmuntaTrzy panienki. Jakże grzecznie wyglądające aniołki :)
© JoannaZygmunta
Trzy rundki po 5 km szybko minęły i wkrótce wszyscy uczestnicy byli na mecie. Przyszła żona Marcina II z dziećmi wszyscy dojechali i zaczęło się ognisko. Kiełbachy poszły nad ogień, pyry pyrkały w żarze, czajnik gwizdał, wino się grzało, wir i organizacyjny zamęt :)Uczestnicy imprezy :)
© JoannaZygmunta
Wygrał czarny koń imprezy Grigor. Po nim Jarek, który jeszcze mocno odczuwał kolano i Rodman, który nie uwierzył organizatorowi, że sliki to nie są dobre opony. Potem Josip, Marcin, JPbike, Klosiu, Seba zrezygnował, Maciej dostał DNF bo nie wjechał na górkę, Piotras z Kolegą dostali dubla ale dzielnie przejechali trzy kólka, Młodzik dzielnie mi pomagał pokazywać trasę a Krzychu pękał z dumy z sukcesu syna :D. Fajowo
Marta zrobiła żurawie z papieru złoty, srebrny i brązowy w nagrodę dla najlepszych a Zośka ubrała się sex-y(tak sama powiedziała) bo robiła za hostessę.Zwyciężcy XC Pobiedziska
© JoannaZygmunta
Co prawda pomieszały kto dostaje srebrny a kto brązowy ale ze złotym nie miały problemu. Po dekoracji żeby było jak na profesjonalnych zawodach była tombola a nagrodami były zrobione przez Martę z papieru zabawki piekło-niebo. Były bardzo przejęte i nie mogły doczekać się kiedy będą wręczać nagrody. Josip musiał pojechać szybciej i zgodnie z tradycją jako pierwszy został wylosowany i jak zwykle właśnie poszedł ;)
Niektórzy musieli iść lub jechać ale ognisko tak miło grzało, że odejść się nie chciało. Grzało z przodu
© JoannaZygmuntaGrzało z tyłu
© JoannaZygmunta
JP i Jarek postanowili wrócić do Poznania rowerem a zimno zaczęło się czaić jak jakiś zły więc musiałam ich wygonić choć chciało by się być w tym towarzystwie jak najdłużej. Postalim trochę jeszcze ale czas było zakończyć imprezę bo Marcin i Seba wracali rowerami do domu, ognisko zaczęło przygasać. Koniec panie Dziejku tego dobrego. Do domu czas wracać. Powtórka może w przyszłym roku. Ja tam nie mam nic przeciwko. Mi pomimo, ze nie jechałam i byłam w "szale" organizacyjnym to się podobało. Mam nadzieję, że innym też :)
Marcin jak przyjechał rowerem to na liczniku miał -4 st C a na kurtce szron. Widziałam, że JP zalogował sie do BS. znaczy, że żyją. Całe szczęście. Jutro nie będę musiała ich odkuwać z lodu na trasie do roboty ;)
komentarze
sorka Marcin, ale w M4 byłeś drugi ;-P
Ale zaraz w m3 to 1 byłem ;-) ;-) ;-).
Josip ma rację,organizacyjnie kładziecie na dechy innych organizatorów zawodów rowerowych.
Zawody zorganizowaliście po mistrzowsku i macie u mnie dobre wino :)