JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

A przecież boję się burzy

  d a n e    w y j a z d u 43.08 km 38.00 km teren 02:20 h Pr.śr.:18.46 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Sobota, 16 czerwca 2012 | dodano: 16.06.2012

Wy też tak macie, że się wybrać na rower nie możecie a potem wrócić do domu wcale? Dzisiaj Marcin pojechał z rańca z kumplami i zanim wrócił to zrobiłam kilka prań, sprzątanie i ogarnianie chaty. Marcin wrócił i namówił mnie na odwiedzenie pobiedziskiego rynku gdzie opchaliśmy się lodami i ciastem. Zrobiło się błogo i nie chciało się ruszyć zadka na rower. Wybrałam się późno bo około 16 tej. Upał jak 150-siąt, więc w koszulce na naramkach i porciaszkach w las bo chłodniej. Widziałam ciemne chmury ale czy to pierwszy raz? Postraszy a deszczu nie będzie. Krowy spokojnie wylegiwały się w upale na pastwisku w Glince Duchownej i wyglądały jak na holenderskim obrazku.

Holenderski obrazek © JoannaZygmunta

Po drodze rosła pięknie wyglądająca facelia.
Marcin, Biniu maja swoje zdjęcia kwitnącej facelii to i ja mam © JoannaZygmunta

Spotkałam ślicznego bażanta, który robił wszystko, żebym zwróciła na niego uwagę podczas gdy jego żona uciszała maluchy w krzaczorach
Taniec bażanta na środku drogi © JoannaZygmunta

Pięknie w lesie. Pojechałam sobie po hopkach podjechałam wąwozik (że ja się go kiedyś bałam!) w Kociałkowej kupiłam sobie picie i okazało się, że nie mam gdzie drobnych schować. Nie na darmo nosimy staniki, trochę mi w nim potem dźwięczało ale za to nie zgubiłam ani grosika.
Stwierdziłam, że jadę nad jezioro Uli i Baba bo dopiero zrobiłam 15 km i mało. Zaczęło kropić, potem padać, potem lać
pada deszcz, pada deszcz więc na spacer dziś mnie weź © JoannaZygmunta

Schowałam się pod drzewo i miałam nadzieję, że taki letni deszczyk to szybko przejedzie. Czekam 5 minut, 10 i jak nagle błysnęło i grzmotnęło to natychmiast wygnało mnie spod drzewa pod wiadukt. Nie przeszkadzało mi, że leje, błoto sypie mi się na łeb i wszędzie. Byle pod wiadukt bo ja się boję burzy. Jak jest burza to najchętniej siedzę pod kołdrą i wtulona w Marcina. A tutaj ja samotna na środku drogi w samym sercu burzy. Poczekałam sobie z 10 min, obaliliśmy flaszeczkę z Kellyskiem i jak burza sobie poszła to pojechałam.
Obróciliśmy ;) flaszeczkę z Kellyskiem © JoannaZygmunta

Marcin dzwonił do mnie co jakiś czas i pytał się gdzie jestem. W pewnym momencie jak znowu grzmotnęło gdzieś niedaleko to się mu spytałam, czy chce ściągnąć na mnie pioruny bo liczy na spadek i odszkodowanie. Dowiedziałam się, że oczywiście. Naiwny! Po mnie to tylko długi dostanie ;)
Już chciałam wracać ale deszcz był ciepły i niewielki, zrobiłam ledwie 20 km, las kusił i zachęcał, więc nawet nie wiem kiedy skręciłam w las a tu znowu się rozpadało. Padało jak by kto z gara lał i jak dojechałam do Kociałkowej i miałam skręcić w stronę Pobiedzisk ale znowu siało ciepłym deszczykiem więc szkoda wracać. Posiliłam się bułką kupioną w sklepie. Pani się śmiała jak zobaczyła moją „portmonetkę” i znowu zaniosło mnie przez las i w pole. Przy Nowej Górce nad polem widziałam piękne błyskawice i wtedy stwierdziłam, że już teraz to jadę do domu jak najszybciej asfaltem. Ale jak można jechać asfaltem jak można jeszcze zajrzeć jak wygląda jezioro Brzostek
Zapłakane jezioro Brzostek © JoannaZygmunta

Kellysek zachęcająco wyglądał zza drzewa i jakby mówił „no jedźmy”
zachecająco spoglądający Kellysek © JoannaZygmunta

No i w końcu wróciłam do domu, chociaż miałam ochotę jeździć dalej. Cała byłam mokra i w błocie. Konkurs mokrego podkoszulka wygrany, na najbrudniejszego kolarza również. Jak się w domu rozbierałam to się sypało ale warto było. Ciepło i pięknie. Szkoda, że samotnie.
10 min po moim powrocie do domu zaświeciło słonko i wyszła piękna tęcza
Tęcza © JoannaZygmunta

Przy ściąganiu zdjęć z telefonu znalazłam tajemnicze zdjęcie
tajemnicze zdjęcie © JoannaZygmunta

Możliwe, że jest to zdjęcie mojej zniszczonej piwem wątroby, które zrobiło mi się samo w kieszonce w gatkach w których chowałam telefon.

Podobno zmarli spoglądają na nas z nieba (moja mama to tam na pewno jest) i jak ona teraz widzi co ja wywijam i jak wyglądam po wycieczce to jej się włosy jeżą. Ona nawet na rowerze nie umiała jeździć a myślała, że wyścigi to w terenie jak nad Maltą co najwyżej się odbywają.


Kategoria wycieczka


komentarze
rowerzystka
| 22:47 niedziela, 17 czerwca 2012 | linkuj Oj szalona, szalona... :)))
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa miest
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]