A przecież boję się burzy
d a n e w y j a z d u
43.08 km
38.00 km teren
02:20 h
Pr.śr.:18.46 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Wy też tak macie, że się wybrać na rower nie możecie a potem wrócić do domu wcale? Dzisiaj Marcin pojechał z rańca z kumplami i zanim wrócił to zrobiłam kilka prań, sprzątanie i ogarnianie chaty. Marcin wrócił i namówił mnie na odwiedzenie pobiedziskiego rynku gdzie opchaliśmy się lodami i ciastem. Zrobiło się błogo i nie chciało się ruszyć zadka na rower. Wybrałam się późno bo około 16 tej. Upał jak 150-siąt, więc w koszulce na naramkach i porciaszkach w las bo chłodniej. Widziałam ciemne chmury ale czy to pierwszy raz? Postraszy a deszczu nie będzie. Krowy spokojnie wylegiwały się w upale na pastwisku w Glince Duchownej i wyglądały jak na holenderskim obrazku.Holenderski obrazek
© JoannaZygmunta
Po drodze rosła pięknie wyglądająca facelia.Marcin, Biniu maja swoje zdjęcia kwitnącej facelii to i ja mam
© JoannaZygmunta
Spotkałam ślicznego bażanta, który robił wszystko, żebym zwróciła na niego uwagę podczas gdy jego żona uciszała maluchy w krzaczorachTaniec bażanta na środku drogi
© JoannaZygmunta
Pięknie w lesie. Pojechałam sobie po hopkach podjechałam wąwozik (że ja się go kiedyś bałam!) w Kociałkowej kupiłam sobie picie i okazało się, że nie mam gdzie drobnych schować. Nie na darmo nosimy staniki, trochę mi w nim potem dźwięczało ale za to nie zgubiłam ani grosika.
Stwierdziłam, że jadę nad jezioro Uli i Baba bo dopiero zrobiłam 15 km i mało. Zaczęło kropić, potem padać, potem laćpada deszcz, pada deszcz więc na spacer dziś mnie weź
© JoannaZygmunta
Schowałam się pod drzewo i miałam nadzieję, że taki letni deszczyk to szybko przejedzie. Czekam 5 minut, 10 i jak nagle błysnęło i grzmotnęło to natychmiast wygnało mnie spod drzewa pod wiadukt. Nie przeszkadzało mi, że leje, błoto sypie mi się na łeb i wszędzie. Byle pod wiadukt bo ja się boję burzy. Jak jest burza to najchętniej siedzę pod kołdrą i wtulona w Marcina. A tutaj ja samotna na środku drogi w samym sercu burzy. Poczekałam sobie z 10 min, obaliliśmy flaszeczkę z Kellyskiem i jak burza sobie poszła to pojechałam.Obróciliśmy ;) flaszeczkę z Kellyskiem
© JoannaZygmunta
Marcin dzwonił do mnie co jakiś czas i pytał się gdzie jestem. W pewnym momencie jak znowu grzmotnęło gdzieś niedaleko to się mu spytałam, czy chce ściągnąć na mnie pioruny bo liczy na spadek i odszkodowanie. Dowiedziałam się, że oczywiście. Naiwny! Po mnie to tylko długi dostanie ;)
Już chciałam wracać ale deszcz był ciepły i niewielki, zrobiłam ledwie 20 km, las kusił i zachęcał, więc nawet nie wiem kiedy skręciłam w las a tu znowu się rozpadało. Padało jak by kto z gara lał i jak dojechałam do Kociałkowej i miałam skręcić w stronę Pobiedzisk ale znowu siało ciepłym deszczykiem więc szkoda wracać. Posiliłam się bułką kupioną w sklepie. Pani się śmiała jak zobaczyła moją „portmonetkę” i znowu zaniosło mnie przez las i w pole. Przy Nowej Górce nad polem widziałam piękne błyskawice i wtedy stwierdziłam, że już teraz to jadę do domu jak najszybciej asfaltem. Ale jak można jechać asfaltem jak można jeszcze zajrzeć jak wygląda jezioro BrzostekZapłakane jezioro Brzostek
© JoannaZygmunta
Kellysek zachęcająco wyglądał zza drzewa i jakby mówił „no jedźmy”zachecająco spoglądający Kellysek
© JoannaZygmunta
No i w końcu wróciłam do domu, chociaż miałam ochotę jeździć dalej. Cała byłam mokra i w błocie. Konkurs mokrego podkoszulka wygrany, na najbrudniejszego kolarza również. Jak się w domu rozbierałam to się sypało ale warto było. Ciepło i pięknie. Szkoda, że samotnie.
10 min po moim powrocie do domu zaświeciło słonko i wyszła piękna tęczaTęcza
© JoannaZygmunta
Przy ściąganiu zdjęć z telefonu znalazłam tajemnicze zdjęcie tajemnicze zdjęcie
© JoannaZygmunta
Możliwe, że jest to zdjęcie mojej zniszczonej piwem wątroby, które zrobiło mi się samo w kieszonce w gatkach w których chowałam telefon.
Podobno zmarli spoglądają na nas z nieba (moja mama to tam na pewno jest) i jak ona teraz widzi co ja wywijam i jak wyglądam po wycieczce to jej się włosy jeżą. Ona nawet na rowerze nie umiała jeździć a myślała, że wyścigi to w terenie jak nad Maltą co najwyżej się odbywają.
Kategoria wycieczka