Trener każe to koń musi
d a n e w y j a z d u
57.09 km
1.30 km teren
02:28 h
Pr.śr.:23.14 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:rower męża
Musiałam dzisiaj pojechać do Poznania, wiec Marcin pożyczył mi Krossa i pojechałam. Mój trener kazał utrzymywać mi kadencję powyżej 80. Po szosie jedzie się dobrze i się udawało ale debili którzy psują przyjemnośc z jechania nie brakuje. Jak podnosiłam pompkę, która mi się odpięła to jakiś debil na mnie trąbił. Nie wiem czy mu się podobał mój wypięty tyłek czy nie podobało mu się że zajmowałam troszkę miejsca na szosie. W Poznaniu patrzyłam w lustro czy mi zęby nie sczerniały od bluzgów jakie ten debil w aucie ode mnie dostał. Widocznie jeszcze za delikatnie klęłam bo zęby białe ;).
Jadąc i utrzymując tą kadencję z wiatrem w gębę wymyśliłam ten tytuł. W drodze powrotnej licznik kadencji zlitował się nade mną i przestał działać. Ponieważ jestem delikatną kobietką która umie przywalić młotkiem a w cudze liczniki nie będzie ingerować to dałam mu spokój i starałam się jechać powyżej 30 km/h a pod górkę nie jechać niżej niż średnia jaką mi się udało mi się wypracować. Efekt jest taki, że giry mnie bolą a Marcin powiedział, że cienko jechałam. No masz. Idę na następne piwo bo nie wytrzymam.
Kategoria dojazdy