każdza wolna chwila za jasnego na szkoleniu wykorzystana
d a n e w y j a z d u
20.00 km
20.00 km teren
02:00 h
Pr.śr.:10.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:rower męża
Pojechałam na szkolenie z pełnym przeświadczeniem, że będę siedzieć, jeść, tyć i może uczyć się. Źle! Uczyć się, siedzieć, jeść, tyć i może imprezować. Program szkolenia napięty w środę przyjazd o 20 tej, w czwartek od 9 do 18 i w piątek od 9 do 13 i wyjazd. Masakra. W środę po przyjeździe takie kontrolne pytanko w recepcji czy może mają jakiś rower do pożyczenia. Tak, mają nawet kilka, mogę sobie wybrać. Hura! Hura! Lecę do garażu -a tam cóż. Coś się udało wybrać i jazda po parkowych alejkach bo były oświetlone. Rower miał dyndające dynamo i nie świecił ale był najlepszy. Cóż za radość dosiąść nawet żęcha i pojechać po 5 godzinach podróży!
Oto onPożyczony rower
© JoannaZygmunta
Po imprezie wszyscy spali kamiennym snem a ja o 6 rano pobudeczka i dosiad nowego kochanka i jechanko. Ciuchów nie miałam ale na wsi wszystko ujdzie -dżiny i kapota i OK. Pierwsze spostrzeżenie – wszyscy jeżdżą na rowerach, które są w podobnym standardzie – łyse opony, błotniki poobrywane, przerzutki czasem przekładają i trochę czasu mija zanim nauczysz się co jest na telewizorku a co faktycznie na kasecie. Drugie – psy wcale nie zwracają uwagi na rowery. Zero zainteresowania oto dowódLekceważące mnie psy
© JoannaZygmunta
Szkolenie było w pięknym zamku Krasickich oni sami spoczywają na miejscowym cmentarzu Grób Krasickich
© JoannaZygmunta
Na cmentarzu stała platforma nie wiem do czego. Kusiło mnie żeby na to wjechaćplatforma
© JoannaZygmunta
Ale przecież miałam rower, który jak Marcin powiedział - umiał mniej niż ja. Chociaż raz. Dzień wcześniej chciałam przejechać przez wyschnięta rzeczkę i ja prawie przejechałam ale rower postanowił zostać po zjeździe, zrzucić mnie siodła i wywalić mi nogi z pedałów. Jak to się człowiek szybko przyzwyczaja, że go rower za giry trzyma i nie pozwala nie przejechać.
Na cmentarzu były studnie z wiaderkami do brania wody. Dawno studni nie widziałam.Studnia
© JoannaZygmunta
Kompletnie nieprzygotowana – bez mapy, bez łatek, pompki itd pomknęłam dalej a tam asfalt się kończył w chopinowskie krajobrazy Chopinowski krajobraz
© JoannaZygmunta
I dojchałam do rzeczki Liwiec i do ostoi nadliwieckiej. Ale pięknie i cicho! Jedziesz i jedziesz i gdzieniegdzie domeczek z którego leniwie dym się unosi. Taki jakiś spokój. Ciągle spoglądałam na zegarek, że już czas wracać a tam nawet czas wolniej płynie. Rzeczka szumiała rozkosznie a widoki były przepiekneRzeka Liw
© JoannaZygmunta
Piaseczek nad Liwem był taki miałki, biały i niesamowity w słońcu wyglądał jak księżycowy Piasek nad Liwem
© JoannaZygmuntaRzeczka Liw
© JoannaZygmuntaRzeka Liw
© JoannaZygmunta
Jednak czas było wracać na zajęcia więc rura z powrotem. Rower dawał radę szybko dojechaliśmy do ośrodka. Jeszcze zdjątko prze zamkiem i do nauki Pałac i mój bolid
© JoannaZygmunta
Za cholerę nie chciało mi się wracać ale cóż zrobić na śniadanie i do nauki.
W przerwie obiadowej jeszcze szybkie mykanko po pałacowym parkuMatka Boska
© JoannaZygmunta
Na drugi dzień szkolenia oj! Ciężka była moja głowa. Ja nie wiem jak to jest, że zawsze na jakąś imprę trafię z wieczora. Na rowerek .
Jakaś zgnilizna leciała z nieba, łebek napieprzał ale nowy kochanek wzywał, zalotnie spoglądając na mnie swoimi nie umytym kołem. Co to by było gdyby kiedykolwiek tej kąpieli zażył. Oj nie wiem.
Teraz w inną stronę. Zaraz za ośrodkiem był Tutaj dojechałam
© JoannaZygmunta
I tylko piach, piach i cisza. Coś niespotykanego. Zupełnie inny świat.
Każdy krzyż przydrożny jest opasany kolorowymi wstążeczkami Przydrożny krzyż
© JoannaZygmunta
Coś się kroi, że w czerwcu znowu tam pojadę, tyko wtedy zabiorę mapę i pewnie się zagubię w lesie i nie będę umiała wrócić na czas na zajęcia.
Kategoria wycieczka
komentarze