Jakoś tak wyszło, że musiałam pojechać po dziewczynki do Poznania.
d a n e w y j a z d u
54.82 km
23.06 km teren
03:02 h
Pr.śr.:18.07 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Wczoraj panny powiedziały, że w sobotę w szkole mają naukę pierwszej pomocy przed medycznej. Ponieważ uważam, że dobrze jest chociaż trochę wiedzieć na ten temat, bo nigdy nic nie wiadomo co nas może spotkać, to posłałam je. Marcin umówił się z chłopakami na wycieczkę (he he -wycieczkę – ja bym wyzionęła ducha) to zawiózł dziewczyny do Poznania. Ja musiałam poczekać na kafelkarza, który kończy od roku zaczętą robotę. Jak się fachowiec zjawił, to pojechałam sobie.
W Uzarzewie okazało się, ze ten mądrala co mówił Kamilowi ze Swaja że jeszcze trochę i będzie koniec remontu to chyba się mylił. Dzisiaj droga była zagrodzona a na środku wielka, głęboka dziura.
Uzarzewo
© JoannaZygmunta
W Poznaniu nad Maltą i na Cytadeli dzikie tłumy. Na Starym Rynku grajkowie przygrywali pijącym kawkę, piwko itd.
Miodzio. Ciepełko, bezwietrznie.
Przy okazji zrobiłam zdjęcie fontannie Bamberki. Babmbrzy to potomkowie osadników przybyłych z okolic Bambergu (Frankonia), którzy w latach 1719-1753, zostali sprowadzeni przez władze Poznania, aby zasiedlić opuszczone wsie, które zostały zniszczone podczas wojny północnej i będącej jej skutkiem epidemii cholery. Babmberka jest mi tym bliższa, że ja też jestem Bamberką. Bamberka
© JoannaZygmunta
Potem pojechałam pod pomnik drogi wszystkim rowerzystom a zwłaszcza starym poznaniakom, którzy dobrze znają poznańską gwarę. Pod pomnik Starygo Marycha. Postaci radiowej, która tak się wpisała w moje młode życie, że czuję jak gdyby był to mój radiowy dziadek. Co tydzień w niedzielę miał pogadankę na różne tematy w gwarze poznańskiej. Opowiadał o swojej żonie Froncce i o psie Amisiu, o sąsiadach. Bardzo lubiłam słuchać tych opowieści. Teraz w przewodnikach często wycieczki rowerowe zaczynają się od tego pomnika. Stary Marych
© JoannaZygmunta
Zrobiła się 13 godzina a moja mama nie zadzwoniła, że moje dzieci wróciły z zajęć. Zaczęłam się denerwować gdzie moje babki się podziała i postanowiłam wracać i ich szukać. Jak już byłam pod domem rodziców to babole całe zadowolone wróciły.
Pojechałyśmy jeszcze do Praktikera po benzynę ekstrakcyjną do mycia łańcucha i w galerii stała Syrena Bosto. Musiałam ją uwiecznić Syrena Bosto
© JoannaZygmunta
Wróciłyśmy do Pobiedzisk autem akurat jak Marcin z resztą ekipy posilali się w kawiarni. My też skoczyłyśmy na coś niecoś.
Miło było
komentarze
A syrenka bosto jest bosko - pzrypomina mi że taką miał i mój tata, choć bez takiego smakowitego napisu :)