W błocie
d a n e w y j a z d u
15.69 km
10.69 km teren
01:17 h
Pr.śr.:12.23 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Po dwóch tygodniach na antybiotyku (zapalenie zatok) i siedzeniu w domu nareszcie można było wyjechać. Nochal jeszcze się nie odetkał i dawało mi się mocno we znaki osłabienie więc daleko nie pojechałam ale od czegoś trzeba zacząć. Błoto i kałuże na całe ścieżki, jelenie przebiegają drogę, ślisko bo gdzieniegdzie leży jeszcze lód, kejtry z zagród wyskakują i ujadają jakby im się wiosna na łby rzuciła (nareszcie coś się na wiosce dzieje, rowery wyjechały!!!).
Pojechałam razem z Marcinem, który badał grzęstość i przejezdność błota Badanie grzęstości drogi
© JoannaZygmunta
zaliczając dwie gleby ;) Po glebie
© JoannaZygmunta
Mi się udało bez obić ale momentami świgało, że trudno było zapanować nad rowerem. Do tego wiało mocno. W pewnym momencie Marcin mi odjechał, wiatr zawiał i przyniósł jakiś taki świst, że przeszły mnie ciarki. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że teraz to mi tylko pies Baskervill’ów powinien wyskoczyć. Dostałam takiego przyspieszenia, że zaraz dogoniłam Marcina ale myślałam, że mi makówa eksploduje. Rozstaliśmy się po 10 km bo mnie głowa bolała i nochal się zapychał a dziewczynki zostały same w domu i pewnie film już się skończył i podejrzewałam że zaraz zaczną coś kombinować. Nie pomyliłam się. Film na DVD się skończył i moja starsza chciała zmyć lakier z paznokci i wpadł jej do buteleczki wacik, a potem wpadł drucik, a potem wpadła pęseta i to już był powód do takiego płaczu, że tylko matka mogła ukoić a potem wyjąc te wszystkie badziewia cała jeszcze ubabrana błotem i ociekająca brudną wodą ze wszystkiego w co była ubrana podczas jazdy. Toż to los matki ;)
Jutro mam ochotę znowu się wybrać na rower ale w Poznaniu są przełaje i chciałam pojechać pokibicować.
komentarze
Pozdrawiam!