JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

chodź będzie fajnie

  d a n e    w y j a z d u 23.06 km 23.06 km teren 01:50 h Pr.śr.:12.58 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Piątek, 6 stycznia 2012 | dodano: 06.01.2012

Dobrze, ze nie zapowiedział, że pokaże mi coś na prawdę wielkiego ;).
Wczoraj umówiliśmy się z teściową, że pójdzie z naszą młodszą do kościoła na mszę dla dzieci przedkomunijnych. Ksiądz jest OK i nie wymaga obecności ale niech dziecię się chociaż orientuje w obrzędach kościelnych. My starzy jak już musieliśmy przyjechać do Poznania i z chęcią pozostawiliśmy pod opieka babole, mieliśmy wolne to ruszyliśmy na rower. Wiało jak by się co najmniej 3 wariatki powiesiły, przepadywał deszcz, temperatura oscylowała około 3 st C, czysta poezja. Nie chciało mi się, ale mężuś tak namawiał i zresztą co tu w chacie robić? Sprzątać? To już lepiej wino pić (co teraz czynię) ale tak od rana...
Podjechaliśmy sobie autem do WPN, przebraliśmy się w wiele warstw obcisłego i pojechaliśmy szukać traski JPbika. Właściwie Marcinek postanowił ją znaleźć, bo ja zawszę jadę tam gdzie on prowadzi (Guru moje ) w nadziei, że pokaże mi coś naprawdę wielkiego ;). Błotko było cudowne. Że też ludzie płacą grubą forsę za kąpiele błotne,jeżeli można to mieć za darmo ;). Po 2 km błoto było wszędzie a najwięcej na moim ślicznym fejsie i przerzutkach. Wtedy też stwierdziłam, że może nie XTR-y napędzają rowery, ale niżej XT nie schodzę, bo pomimo upieprzenia napędu chodził jak złoto, ani razu nie buntując się nawet na moje żądania zmiany.
Marcinek ma nochala do znajdowania tras (dobrze czyta mapy i nawet nauczył mnie tej trudnej sztuki) więc szybko znaleźliśmy chopki JP. Kurcze! Pierwszy podjazd był bardzo stromy i się trochę napchałam ale potem to już czysta przyjemność. Parę takich fajowskich górek, podgórek. Rewelaja! radocha po pachy! a najfajniejszy zjazd bez hamulców i tu nagle muuuuuuulllldaaa i prawie na pysk. Ale fajnie!! zawsze wtedy mam w uszach słowa mojego treneiro "puść hamulce", "no puść k.... te hamulce" co oczywiście się sprawdza ale ten diabeł z tyłu głowy mówi: "trzymaj, trzymaj niech się złości a ty nie spadniesz" i wtedy o mało co OTB, ale zadek ciężki więc szybko z powrotem na siodełko i rowerek wraca na właściwy tor. A już by się diabeł ucieszył, bo gdyby się to przytrafiło to klęła bym jak szewc a lat czyśćca by ubywało i ubywało. Jak powiedziałam Marcinowi, że o mało a przeleciałabym przez kierę to on jak zwykle zapytał się;"po co" No żeś: dla uatrakcyjnienia wycieczki.
Na stronie sklepu Mirosława Bieniasza znaleźliśmy ofertę, że jak kupię ramę za 7 tys. zł to weźmie mnie na przejażdżkę. Już to widzę. Jedzie JoannaZygmunta na hamulcach a Mirek:"proszę puścić hamulce", "No proszę puścić hamulce""No dobrze jedźmy na asfalt" Marcin się śmieje, że najdroższa rama u niego kosztuje 6,5 tys. bo nie chce mu się w zimnie jeździć albo boi się JoannyZygmunty.
Potem Marcinek skierował nas na czarny szlak wzdłuż jeziora Dymaczewskiego. Tam zawsze mam stresa ale dzisiaj postanowiłam zabawić się w konia pociągowego co ma klapki na oczach i nie widzieć przerażających zjazdów do jeziora. Udało sie koncertowo. Szkoda tylko, że nie bardzo da się założyć takich klapek do przodu, bo parę zjazdów w dół mnie tak przeraziło sowim nachyleniem, że wymiękłam. Teraz oczywiście stwierdzam, żem dupa straszna, że nie zjechałam, ale jak ze mnie dupa to co poradzę. (Żeby jeszcze młoda była). Do "następnego razu" wtedy wymyślę sobie jakieś znieczulenie, różowe okulary albo coś koło tego, może myśli nieprzyzwoite, albo przyzwoite o dzieciach albo co kupić na obiad. Byle tylko tych głupich korzeni co się czają, żeby mnie poślizgnąć i do jeziora wrzucić nie widzieć i się nie bać. Potem jakoś tak (przynajmniej dla mnie, bo Marcinkowski w swym ścisłym umyśle, który odziedziczyła moja starsza, pewnie doskonale wiedział
gdzie jedzie) poprowadził mnie wzdłuż jeziora Góreckiego. Ale fajnie! Zakrętasy, z górki, pod górkę, liście, zwalone drzewa, błoto - cudo. W pewnym momencie na tych zdradzieckich korzeniach spierdzieliłabym się do jeziora, ale wydając mocne aaaaaaaaaa uratowałam się nie wiem jak. Wiem jak ale nie powiem, zresztą nawet się ślubnemu nie przyznałam więc wam tez nie;). (diabeł sie ucieszył z pewnością szalenie).

Ja. A właściwie moje oko (bez klapki) które wypatruje korzeni. ;) © JoannaZygmunta


Jak jeździliśmy to było ciepełko. Musiałam się rozdziewać i mój ukochany mąż znowu mówił: "mówiłem, że się za ciepło ubrałaś" on ma zawsze rację, przynajmniej w sprawach rowerów i około rowerów ;). Ale jakoś potem zaczęło wiać i należało wracać po babole, bo ksiądz nie był wtajemniczony w eskapadę a zresztą musiałby z trzy sumy odprawić, żeby zająć towarzystwo na 3 godziny. To tylko potrafili za czasów sarmatów, które przeminęły bezpowrotnie. Może dobrze bo ja się czyta co oni wyrabiali to szkoda gadać ale za to wino dobre pili. Czego i ja wam dzisiaj życzę.
Coraz bardziej uodporniam się na zimno. Po przyjechaniu na parking zrobiliśmy striptease do gołego do przebrania. Widowni nie było, bo przecież zimno.


Kategoria wycieczka


komentarze
z3waza
| 22:25 sobota, 7 stycznia 2012 | linkuj JP - pewnie że fajnego :D
JPbike
| 08:28 sobota, 7 stycznia 2012 | linkuj Fajnego masz męża ;)
Taka traska w WPN to czysta esencja MTB w Wielkopolsce :)
Świetny opis !
z3waza
| 23:15 piątek, 6 stycznia 2012 | linkuj było fajnie :D
z3waza
| 23:14 piątek, 6 stycznia 2012 | linkuj było fajnie :D
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa nycha
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]