Katarzynki
d a n e w y j a z d u
64.00 km
54.00 km teren
04:00 h
Pr.śr.:16.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
64 km z czego 25 wczoraj. Wczoraj jechało się bardzo dobrze. Trochę wiało ale w lesie było fajowo. Liście zakrywają wszystko i nie wiadomo co się pod nimi kryje więc tyłkiem czasami rzuci.No cóż ryzyko wywalenia wliczone jest w ten sport.:).
Od rana tańcowałam na miotle. Jak się potem okazało taneczna była ta sobota, bo jak tylko wróciłam z roweru to przyjechała teściowa zabrać dziewczyny a my poszliśmy do sąsiadów na imieniny Katarzyny. W krótkim czasie okazało się, ze faceci wymiękli i zrobiły się prawdziwe Katarzynki. Sąsiadki ( w tym i ja) szalałyśmy jak na baby spuszczone z łańcucha przystało. Tańcowałyśmy do godzin bardzo późnych pijąc wino i wydzierając paszcze. Marcin już dawno nynał w łóżeczku jak wróciłam, chociaż do końca jak wróciłam to nie wiem. Pamiętam tylko, ze diabeł mnie namawiał, żebym zębów nie myła, ale go przemogłam. Ranek był kiepski i przyszedł za szybko. W lustrze looking Kalifornia, feeling Minesota. Ale trzeba się zwlec z łoża i iść na rower bo szkoda tracić jazdę jak nie ma dzieciaków, pogoda sprzyjająca +8 C i halny wieje. Wiało jak jasny gwint. Ale słonko się na chwilę pokazywało. Nawet na chwilę słonko się pokazało
© JoannaZygmuntaMarcin dzisiaj naczekał się na mnie
© JoannaZygmuntaEfekt szaleństwa bobrów
© JoannaZygmunta
Jak już byliśmy przy kapliczce wstąpiły we mnie nowe siły, bo blisko do domu Kapliczka którą bardzo lubię odwiedzać
© JoannaZygmunta
Po powrocie gorąca zupa pomidorowa z makaronem. Miodzio