Z Marcinem do Seby
d a n e w y j a z d u
20.00 km
0.00 km teren
01:08 h
Pr.śr.:17.65 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Już myślałam, że dzisiaj nie będzie roweru, ale był. Rano spałam do południa. Rzadko mi się to zdarza, że mogę pospać bo albo muszę wstać , albo bolą mnie gnaty, albo mam głupie sny, które mnie z wyra wyrzucają, albo ślubny mój tak rupoce gorami, że spania nie ma. Dzisiaj spałam jak młode dziewczę razem z moimi dziewczęciami ale bez małża, który jak nawiedzony o świcie na 100 km poleciał i nawet cicho był i z błogostanu mnie nie wydobył.
Zrobiłam dzisiaj dżem z truskawek, pooglądałm filmy na necie, zrobiłam pyszny obiadek i po powrocie Marcina ze 100 -wy pojechaliśmy na Rodos zainstalować basen bo upały idą. Wracając z działki Marcin zaproponował , żebyśmy podskoczyli do Seby coś tam załatwić. Zachciało mi sie po terenie pohasać i było super. Ja jednak lubię po lasach latać, choć łapa boli mocniej, a technika jazdy w "lesie". Boję się jak jasny pierun, że się wywalę ale dreszczyk emocji też się w życiu przydaje ;). Oczywiście do Seby najbliższą drogą jest 6 km ale my musieliśmy zrobić 10 po terenie i tak samo z powrotem po naszych wąwozach, podgórkach, zgórkach , błotach i piachu. Cudnie :D