No to następny sezon rowerowy poszedł się.......
d a n e w y j a z d u
12.00 km
0.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:12.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarna Mamba
wiecie co. :(
Właśnie wróciłam z fascynującej wycieczki ze Szpitala
miejskiego im Strusia, cała w siniakach, ze szwami, z ubytkiem kości,
bez płytki oraz bez zrostu. Piękna chwila odlotu świadomości pt. zabieg ,
minął szybko, bardzo bezboleśnie i bez efektów ubocznych po narkozie.
Mój
najdroższy obojczyk nie chce się za cholerę zrosnąć za co osobiście go
nienawidzę i
był już moment kiedy chciałam go przy pomocy widelca wydłubać. Chęć ta
była
największa po przebudzeniu się z w szpitalnym barłogu o 5 rano po
wrzasku
salowej :”cewniczki kochanieńkie zbieram” gdy ani ja ani pani co ze mną
na sali była
w worek nie szczałyśmy (przepraszam za
wyrażenie). Wrzask ten przerwał mi jeden z najpiękniejszych snów. Śniło
mi się,
że jeżdżę na mojej pięknej kolarzówce, w piękny słoneczny dzień po
ulicach
Barcelony z lat 30 XX wieku (to efekt czytania „Cienia wiatru” Zafona),
owiewa mnie ciepła bryza pachnącego letniego
wiatru, nie trzymam kierownicy bo czuje się tak lekko, cudownie, jem
batonika z suszonymi owocami i jest tak pięknie i ja jestem taka piękna,
młoda, szczupła,
gibka i wspaniała a tu nagle cewnik. Ja pierdole!
Oczywiście nikt nie
wie czemu się nie zrosło, teraz obojczyk trzyma się „na słowo honoru” ale jakoś
się trzyma, chyba nawet mniej boli niż bolał ale rower, bieganie itp. na 8
tygodni w odstawkę a może i na dłużej..
Więc jak ktoś nie
jeździ bo mu się „nie chce”, bo „stracił zapał” to niech się w dupe kopnie i
korzysta, bo głupi jest jak przebita dętka. Tęsknota moja do wolności, do wiatru, do wyścigów, wjazdów, zjazdów, krzyków, strachów, kilometrów,radochy, satysfakcji, pudeł i do szumu opon peletonu„szerszeni”
jest ogromna. „Szlachetne zdrowie ten tylko się dowie kto cię utracił” to najprawdziwsza
prawda. Więc dalej ruszać te dupy i korzystać, bo jak babcię kocham nakopie , że
przez tydzień nie usiądziecie.
Wkurw wielki mną
targa ale się nie dam. Jak tylko się da to wlezę na rower bo nie wytrzymam. Nędzna to
będzie jazda bo w stylu starej babusi ale zawsze.
Pobyt w szpitalu
bardzo źle na mnie podział i mam wielkie postanowienie, że nie umrę w
szpitalnym łóżku. Życzę sobie pięknej kolarskiej śmierci ale tak koło 90 roku
życia. Myślę, że wtedy wystarczy, że spróbuję uciec peletonowi na Mont Ventoux w czasie Tour de France ;)
Km zrobione z Tinką przed szpitalem.
komentarze
Głowa do góry, bądź twardzielką, korzystaj z każdej okazji do aktywności !
Głowa do góry!