Z Martą do Czerniejewa
d a n e w y j a z d u
35.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Jechałam, jechałam i dojechać nie mogłam bo Marcia "już nie mogła" . Ja też juz nie mogłam ale z nerwów. Ja pitolę ile się można zbierać? Kurde, żeby to jeszcze makijaż robiło albo paznokcie malowało, nie po prostu się zebrać nie mogła a potem nie chciało się girkami machać. Jak ją namawiałam, że wyprzedzimy tego faceta co nam się oddala, to "nie, bo po co" na picie trzeba się zatrzymać a mnie już cholera bierze bo wycieczka z pod krzesła już jest w Czerniejewie i zaraz pojadą sobie. Tak też się stało, co chwilę widziałam jadących z naprzeciwka fogtowych "wycieczkowiczów", którzy gnali ze średnią 40 km/h a my mozoliłyśmy się w stronę Czerniejewa. Wreszcie dojechałyśmy. Marta zaraz wzięła się do zbierania kasztanów i dopiero sernik przyciągną ją do stołu. Oczywiście większość już pojechała ale został Mlodzik i dawno nie widziany Krzychu ( bardzo dobrze wyglądasz) . Obsługa w Czerniejewie grzebała się niemiłosiernie, więc zanim zamówiłam okropnie drogi sernik dla mojego dziecka to już naprawdę wszyscy, oprócz mojego kochanego męża sobie pojechali. Mój mąż jednak postanowił odprowadzić Lidkę. która się wróciła, żeby ze mną pogadać, a ja z Martą pod wiatr pojechałyśmy najpierw po parku a potem do domu. Zmęczyłam się psychicznie a nie fizycznie . Krzyczeć na dziecko nie będę bo dlaczego. Nie ma ducha walki to trudno,chciała ze mną jechać to nie będę jej zniechęcać ale nie przejechałam się tak jak bym chciała. Ciężka jest rola matki.