Nie jednym skokiem do Skoków
d a n e w y j a z d u
31.30 km
0.00 km teren
01:23 h
Pr.śr.:22.63 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Dzisiaj odbył się maraton w Skokach a że mamy tam żabi skok lub rzut beretem to postanowiłam tam skoczyć na szosówce. W sobotę zapowiadało się miło i przyjemnie ale w nocy miałam wrażenie, że pada i wieje i że nici będą z tego skoku. Marcin dzielnie wstał i wyjrzał przez okno oznajmiając mi , że wcale nie pada a ten szum to pewnie jakieś ufo i nie ma się czym przejmować. No dobra ale to nie było ufo tylko cholernie silny wiatr pod który przyszło mi jechać i zmagać się i walczyć i zwyciężyć. Po drodze mijał mnie jakiś taki facet w pasku, który bezczelnie się do mnie uśmiechał i chciał mnie zabrać do auta ale powiedziałam, że dam radę. Zrobił mi nawet fotkę. Nie wiem czy taka piękna jestem czy zboczony jakiś a może mnie lubi bo to był mój osobisty małż ;). Jak już odjechał ten facet to dopiero zaczęło się rzeźbienie pod wiatr ale jak taka babcia co się zaparła że do Częstochowy dojdzie i lazała w tę i z powrotem po korytarzu w wagonie tak i ja się zaparłam i 15 km/h prułam niczym galeon w burz oceany. Na szczęście burzy nie było ale jak ładnie to i poetycko brzmi ;).
W Skokach był maraton, ja robiłam za fotografa, częstowałam plackiem drożdżowym z porzeczkami i kruszonką, denerwowałam się bo dowiedziałam się, że mój ślubny wyrżnął w drzewo i ledwie się podniósł ale zaraz dojechał i okazało się , że tylko ma parę siniaków i obić.
Teraz ten mój łazić po schodach nie może i nawet zaproponował mi, że jak nie mogę ciężkiej torby w ręce nieść po schodach to ja go wezmę na barana a on weźmie torbę i tak razem zaniesiemy. Mądry ten mój mąż jest. Nigdy bym czegoś takiego nie wymyśliła. ;p